karłowate państewko bangla desh (bengalski deszcz), któremu mocarstwo pakistańskie wspaniałomyślnie pozwoliło oderwać się od siebie w roku 1971 zamiast wyrażać nieustającą wdzięczność ciągle szkaluje swą niegdysiejszą macierz.
stało się ono bezczelne ponad wszelką miarkę (która już dawno się przebrała) i odkąd zawarła sojusze polityczne i wojskowe z wrogimi pakistanowi państwami. miota kalumnie pod adresem pakistanu.
kilka dni temu przywódca opozycyjnej pakistańskiej partii liberalno-islamistyczno-demokratycznej oświadczył w islamabadzie, że nie można dłużej tolerować tej antypakistańskiej działalności. jeżeli tak ma wyglądać pokój, to już lepiej , by go nie było. jesteśmy wielkim mocarstwem i jeżeli będziemy nadal obrażani, to zrobimy wojnę światową nr 3. karłowate państewka jak bangla desh lub nepal, nie mówiąc już o kaszmirze, który jest ni pies ni wydra – ani nasz ani indyjski, zostaną zmiecione z powierzchni ziemi. decyzja o wojnie już została podjęta przez naszego prezydenta i zostanie ona zrealizowana w najbardziej sprzyjającym momencie…
następnego dnia po tym oświadczeniu ambasador pakistanu w dacce został wezwany na rozmowę w bangladżystym ministertwie spraw zagranicznych. treści rozmowy nie ujawniono, ale miała ona bez wątpienia związek z ostatnią enuncjajcą pakistańskiego polityka.
jeden z głównych bengalskich dzienników zamieścił komentarz na temat epizodu:
bangladesh ośmiesza się nadając incydentowi dyplomatyczną rangę. polityk, z powodu którego ambasador pakistanu wysłuchał oficjalnego protestu rządu w dacce, znany jest w całym świecie jako błazen.
wystarczy uważnie przyjrzeć się sytuacji w europie, by pojąć nonsensowność takiego postępowania. rosja dotychczas nie może się pogodzić z faktem, że polska wymknęła się z jej sfery wpływów. ale gdyby jakiś niezrównoważony rosyjski polityk wystąpił z podobną brednią, polski minister sikorski nigdy by nie wezwał do MSZ rosyjskiego ambasadora…
co, wezwał? – niemożliwe!
natan gurfinkiel


