W ramach kampanii wyborczej tygodnik „Polityka” serwuje nam artykuł pt. „Kamieni kupa” co ma obrazować stan polskiego przemysłu. Na dowód, że tak właśnie sprawy się mają w naszym przemyśle, gazeta serwuje zdjęcia ruin po fabrykach domów, czy traktorów „Ursus”. Z artykułu Rafała Wosia dowiadujemy się, że poszliśmy mylną drogą po 90 roku – były dobre fabryki, nowoczesne ośrodki badawczo-rozwojowe, a co mamy? Nic.
Myślałam, że takie objawienia w publicystyce, bardzo częste w początkowych latach 90 mamy już za sobą. Autor zgadza się wprawdzie, że mieliśmy przemysł zapóźniony technologicznie, ale nie należało go konfrontować z kapitalistyczną organizacją tylko dmuchać i chuchać na niego, żeby się utrzymał na nogach. Dmuchać i chuchać – czyli nie wymagać opłacalności produkcji, dawać tanie kredyty, zwalniać z podatków itp. Ile by to miało kosztować? Kto by miał dać na to pieniądze w kraju zadłużonym po uszy? A gdyby nawet jakiś św. Mikołaj się znalazł, to czy miał szanse sprawić, że struktury utwardzone przez pół wieku sztucznej gospodarki nierynkowej, zaczęłyby działać wydajnie i nowocześnie? Długo po przewrocie kierownictwo wielu fabryk liczyło że cały ten plan Balcerowicza się zawali i przyjmowało taktykę na przeczekanie.
W latach 90 sporo czasu spędzałam w dużych „socjalistycznych” zakładach przemysłowych, które mocno chwiały się na nogach. Kierownictwo nie radziło sobie z nową sytuacją, eksperci zachodni, kiedy zaglądali na te socjalistyczne hale z gierkowską nowoczesnością, nie mieli odwagi mówić inżynierom, że tak się już na świecie nie pracuje. Ten Ursus, pokazany w „Polityce” na zdjęciu jako ruina, bardzo długo walczył z polską transformacją. Produkcja padała, ale długi im skreślano, bo bardzo bojową „Solidarność” tam mieli, broniła starego statusu jak niepodległości. A przecież za najlepszych czasów 30 tysięcy ludzi produkowało jedynie 100 tysięcy nie najnowocześniejszych traktorów rocznie.
Terapia „szokowa” wcale nie doprowadziła do szybkiej likwidacji zakładów pracy – w drugiej połowie lat 90 ciągle państwowe były nadal huty, stocznie, kopalnie itp. Nie płaciły podatków, nie płaciły ZUS-u. A w „okrutnym” procesie prywatyzacji udział brały miliony Polaków, choć nie wszyscy rzecz jasna odnieśli jednakowe korzyści. Przy prywatyzacji kapitałowej pracownicy mieli prawo do darmowych czy prawie darmowych akcji, były wysokie odprawy, gwarancje stałej pracy przez określony czas. Wielu ludzi poprzez spółki pracownicze stało się właścicielami mieszkań, warsztatów, magazynów itp.
Ale mitem jest, przede wszystkim, że przestał istnieć polski przemysł. Jeżeli przez 25 lat po PRL eksport wzrósł w Polsce dziesięciokrotnie, to coś jednak mamy do sprzedania poza węglem i paletami drewnianymi – sporą pozycją w peerelowskim eksporcie. I jeśli kapitał zagraniczny zainwestował tu prawie 140 mld euro, to chyba nie po to, żeby te inwestycje nie dawały zysku. Prawda, że duże zakłady produkcyjne to są głównie zagraniczne spółki, ale tak wygląda globalny świat – wielcy i bogaci mają z górki, bo stać ich na najlepsze oferty. Państwo może do pewnych granic wybierać to, co uważa za bardziej korzystne, ale w praktyce na podejmowane decyzje wpływa bardzo wiele czynników. Autor artykułu agitując za reindustralizacją kraju proponuje nakładać kary na firmy, które ograniczają produkcję. Między innymi, bo w ogóle wierzy w aktywną politykę przemysłową.
Wiara w magiczne właściwości urzędniczej opieki nad producentami i fabrykami ciągle jest wielka. Mimo że są bardzo liczne złe doświadczenia w tych eksperymentach. W 90 latach myślano, że kiedy uwolni się państwowe przedsiębiorstwa od rygorów gospodarki scentralizowanej same się dostosują do rynkowych reguł gry. Chronione przed konkurencją zewnętrzną zaczęły śmielej podnosić ceny bez podnoszenia jakości, żeby „poprawić” w ten sposób wskaźnik efektywności. Poprawa efektywności w państwowych molochach polegała na operacjach księgowych.
Zwykle lekarstwa wymyślane za biurkiem oddalonym od producentów są mało skuteczne. Przepisy tworzy się łatwo, ale rzadko one potrafią skłonić wykonawców do racjonalnego gospodarowania. Zwłaszcza kiedy chodzi o interes skarbu państwa a nie własnego podwórka. Kierownik przedsiębiorstwa to tez człowiek i ma naturę jak każdy – postępuje racjonalnie, czyli przede wszystkim działa na korzyść własnego podwórka. Czy to będzie podmiot prywatny, czy państwowy.
Ciekawe: ile by teraz kosztowała rozbudowa państwowej biurokracji odpowiedzialnej za tworzenie nowych planów sześcioletnich dla przemysłu? I ile musiałoby czasu upłynąć do konkluzji, że „eksperyment” znowu się nie sprawdził.
Agnieszka Wróblewska
Szanowna Pani Autorko, jak widać w tekście, czas dla Pani zatrzymał się w 1989r., proszę się obudzić i przyjąć do wiadomości że Bank Rezerw Federalnych (FED)pokazał że cywilizowany świat ma Balcerowicza za błazna a liberalne fanaberie potrzebne były do zniszczenia bloku wschodniego.
O skali degradacji gospodarki może świadczyć budżet Ministerstwa Obrony Narodowej z lat 70 ubiegłego wieku równy obecnemu budżetowi państwa (w cenach porównywalnych).
Te zdjęcia ruin fabryki Ursusa to przejaw swoistego “estetyzmu”: jeśli coś było duże, imponujące, to powinno przetrwać. Tymczasem często bywało tak że: nikt w takich cenach nie chciał kupować produktów, firma była potężnie zadłużona, a nieusuwalne przywileje pracownicze dodatkowo ciągnęły ją na dno.
Jednakże nie powinniśmy popadać w skrajności: każdy poważny kraj w rozsądnym stopniu wspiera swoich producentów. Tu nie ma reguły, każdy przypadek jest inny, zapewne w przypadku Ursusa nie było szans.
W kwestii potężnych inwestycji zagranicznych, problem tkwi gdzie indziej. Ich powodem nie były kwalifikacje menadżerskie w Polsce, lecz tania siła robocza. Zagraniczne koncerny od podstaw wychowywały polskich menadżerów, aby po latach przekazywać im zarządzanie wyższego szczebla. Możemy próbować bronić polskich inżynierów kształconych nawet w latach PRLu, ale w kategorii zarządzańia to była przepaść. Sam widziałem to wielokrotnie po roku 2000, zarówno w firmach państwowych jak i tych świeżo sprywatyzowanych. Drepczącego prezesa lub innego dyrektora rodzimego chowu o wiele metrów wyprzedzał “autorytet”. Podczas rozmowy jasne było jednak, że facet lub kobita nie rozumie podstaw działania swojej firmy, nie potrafi racjonalnie myśleć i budować jakiejkolwiek strategii. Tworzy jedynie dwór pochlebców. To jednak zmienia się na lepsze od lat. W biznesie. W polityce taka sama “wiocha” pozostaje niezmienna, od wielu lat.
Mit polskiego przemysłu przed 1989 r. jako silnej i nowoczesnej gospodarki przeżywa swoja drugą młodość. Wielu ludzi wierzy, że mieliśmy za PRL silną gospodarkę a przysłowiowy Balcerowicz to zniszczył. A już ludzie, którzy twierdzą że PRL był wielokrotnie zamożniejszy niż obecna RP nic nie rozumieją ze współczesnego świata.
Tamten przemysł nie został zlikwidowany ani zniszczony jak się niesłusznie sądzi. Po 1989 r. mimo dotacji i ulg podatkowych nie poradził sobie z konkurencja krajowa i miedzynarodową i zgodnie z regułami gospodarki rynkowej musiał upaść. Rzecz dotyczy zarządzania a w jego ramach wszystkich dziedzin działaności: technologii, produkcji, handlu i marketingu, finansów i organizacji całości procesu. Obrońcom mylą się dwa procesy – niewydolność państwowych fabryk i złodziejskiej prywatyzacji, przy czym mieszają lub utożsamiaja te dwa odrębne procesy.
Po upływie ponad 25 lat przekonanie, że o sukcesie współczesnej Polski decyduje ponad 140 mld inwestycji zagranicznych jest jawnym i zbyt dużym uproszczeniem.
Nawet autorka powiela tezę, że to wielkie korporacje są solą polskiej gospodarki. Tymczasem na ten sukces składa sie wiele innych czynników, oprócz tych inwestycji:
– rozwój mikro, małych i średnich polskich firm przez cały okres i wzrastający potencjał eksportowy,
– zmiana struktury gospodarki z przemysłowo – rolniczej na usługowo – przemysłowo -rolniczą,
– poważne zmiany na wsi polskiej w kierunku gospodarki towarowej z rozwijaną specjalizacją i rosnącym eksportem,
– rozwój rynku wewnętrznego.
To czynniki trwałego potencjału rozwoju Polski i podstawy względnego sukcesu. Dwie rzeczy warte są podkreślenia jako dzis niedostępne czynniki wzrostu i rozwoju:
– destrukcyjny wpływ klasy politycznej na gospodarkę,
– wykorzystanie płytkich rezerw wrzostu i narastanie barier rozwojowych – głównie bariery współdziałania Polaków w skali mniejszych i większych społeczności.
Mrzonki o potędze gierkowskiej gospodarki powinniśmy poddać ocenie historyków i …psychiatrów.
@sławek. Twoje wywody i konkluzje nijak się mają do 2 bln. zł. długu publicznego, 3 bln. zł. długu ZUS ,3 mln. pracowników szukających pracy poza Polską, 1mln ukrytego bezrobocia na wsi i 12 % oficjalnego bezrobocia, armii liczącej 60 000 żołnierzy z planami mobilizacyjnymi ( sprzęt, uzbrojenie, umundurowanie) na 20 000 wobec 700 000 armii z planami mobilizacyjnymi na 2,5 mln żołnierzy w PRL.
Aleksy pisze:
2015/04/01 o 23:45
Szanowny panie – na tyczki z panem nie chodziłem. Tekst słaby i kompromitujący nawet jak na Prima Aprilis. Nie wystarczy rzucać fikcyjnymi liczbami, kompletnie ze sobą nie związanymi. Trzeba jeszcze rozumieć ich sens ekonomiczny. A do tego nie wystarczy miłośc do nieboszczki PRL. Nawet miłość dozgonna nie usprawiedliwia ignorancji.
Szanowny Panie @sławek, przez całe swoje życie nie ukradłem żadnej tyczki z lasu dla tego ma Pan rację „na tyczki Pan ze mną nie chodził”, mam diametralnie różne doświadczenia zawodowe od Pana, w PRL-u zajmowałem się automatyzacją procesów produkcyjnych, także w Ursusie, posiadłem również wiedzę praktyczną w organizacji i technologii produkcji w krajach Europy Zachodniej. Gdyby Pan miał wiedzę którą sugeruje, pozwalającą na percepcję trendów które obrazuję przedstawionymi liczbami zrozumiałby Pan związki przyczynowo-skutkowe. Pański problem polega na tym że nie ma zjawiska „sens ekonomiczny”, jest natomiast interes gospodarczy – w interesie gospodarczym Niemiec było utrzymanie swoich stoczni i likwidacja polskich, „ sens ekonomiczny”, gdyby istniał, nakazywałby likwidację niemieckich stoczni, Polacy produkują taniej. Szanowny Panie, w przemyśle który jest podstawą gospodarki nie ma miejsca na „miłość”, o uczuciach w gospodarce mogą pisać nawiedzeni ideologicznie ignoranci – „ maszyny nie oszukasz”- jeśli spróbujesz, zetrze się na proszek i będziesz musiał „pozamiatać” !.
Aleksy pisze:
2015/04/02 o 19:58
Sens ekonomiczny istnieje, chociaż nie jest zjawiskiem. Trendy, które pan obrazuje liczbami (fikcyjnymi) mają prowadzić czytelnika do przekonania, że PRL była silniejszą gospodarką niż obecna gospodarka RP. To dlaczego PRL zakończyła się totalną klapą oraz hiperinflacją. Dlaczego zadłużenie rzędu USD 24 mld było praktycznie dla PRL niespłacalne? Czy naprawdę tak silna jak pan podaje PRL oddałaby dobrowolnie władzę opozycji?
Kilka przykładów:
– dług publiczny RP to według pana katastrofa, wobec tego czy pan wie jaki proporcjonalnie do PKB dług publiczny maja NIEmcy, Francja, GB, Hiszpania czy Włochy?
– czy pan wie skąd sie bierze dług ZUSU i jak PRL przejadał składki emerytalne uczestników systemu,
– według pana emigracja zarobkowa POlaków do krajów UE to klęska czy normalny proces i czy pan wie jaki jest bilans gospodarczy emigracji POlaków dla RP?
– skąd pan wział informacje o 1 milionie ukrytego bezrobocia na wsi polskiej obecnie?
– czy pan zdaje sobie sprawe jaka jest różnica jakosciowa miedzy wojskiem PRL i RP?
– polskie stocznie upadły to fakt a czy panwie, że na ich miejscu powstał okołostoczniowy, niezwykle wydajny i konkurencyjny w kategioriach swiatowych biznes?
Pańskie sformułowanie “…w przemyśle który jest podstawą gospodarki” wskazuje, że jest pan pogrobowcem mitu idusrializacyjnego rodem z XIX wieku. Przemysł współcześnie odgrywa ważna role w skali światowej ale najwyzej rozwinięte gospodarki świata osiagaja przewage konkurencyjna dzieki usługom a nie przemysłowi.
We Wrocławiu kilka firm z branży usług IT w zakresie systemów MRP i ERP ze 100% polskim kapitałem i personelem nalezy do absolutnej czołówki światowej i razem zajmuje około 15% wartości światowego rynku usług tego typu. Takich branż i podobnych rezultatów jest w Polsce kilkanaście.
Interes ekonomiczny jest faktem i dzięki niemu Polska gospodarka rozwija się znakomicie jako poddostawca i kooperant wielu firm zagraniczncyh, w tym głównie niemieckich. Miną oczywiscie dziesięciolecia zanim dorobimy sie polskich potęg w rodzaju siemensów, aeg, boschów, itp. a nawet jesli sie nie dorobimy zajmiemy i tak ważne miejsce w miedzynaroddowym podziale pracy. Mit reidustrializacji, głoszony m.in. przez takiego dyletanta jak kandydat na prezydenta Duda jest próbą wmówienia Polakom, ze mogą zbudować własny, silny przemysł nie licząc sie z miedzynarodowym podziałem pracy. Otóż ani polski interes ekonomiczny na to nie pozwoli ani taskie próby nie miałyby jakiegokolwiek ekonomicznego sensu.
Na koniec warto aby pan zapoznał sie z dwiema liczbami – jaki był w szczytowym okresie PRL eksport w $ mld a jaki jest obecnie, w dowolnym roku nawet kryzysowym. To wyjaśni panu skalę różnicy miedzy dwoma systemami. To nie jest rzad wielkosci, to wielokrotność!
Szanowny Panie @sławek, pomieszanie abstrakcji z realizmem traktuje Pan jako rzeczywistość, PRL zakończyła się na rozkaz Moskwy („Pieriestrojka”), bez klapy, hiperinflacja rozpoczynała III RP w celu „wyprowadzenia” z gospodarki gigantycznych kwot jako zapłata dla „pacyfistycznych towarzyszy”i ich „amerykańskich przyjaciół”. Zadłużenie PRL miało być spłacane produkcją opartą na „komponentach z zachodu”, w ramach „międzynarodowego podziału pracy”, po wprowadzeniu sankcji amerykańskich było to niemożliwe. Pętla zadłużeniowa już zniszczyła Grecję, Hiszpanię, Portugalię, chce Pan żeby Polska była następna?. PRL stworzyła od podstaw system emerytalny oparty na „solidarności pokoleń” Bismarck’a, młodzi wypracowywali emerytury starym, nadwyżki wynikające z demografii inwestowano w przemysł, III RP rozwaliła przemysł i wysyłała 2,5 mln. bezrobotnych na wcześniejsze emerytury,pozostali bezrobotni również nie płacili składek, 3mln.emigrantów też nie płaci składek ZUS, ograniczając możliwość zatrudnienia młodych drastycznie zmniejszyła przyrost naturalny , wprowadziła bezskładkowe formy zatrudnienia oraz spowodowała kolosalny przyrost firm jednoosobowych co wraz z wprowadzeniem II filaru spowodowało zmniejszenie kwoty składek i zwiększenie kosztów biurokracji. Bezrobocie na wsi na poziomie 1 mln – Polska – Farmer.pl, oficjalne 50 tys. O różnicy jakościowej wojska PRL I RP świadczy fakt że obecnie służą 32 wyprodukowane w latach 1984-1988 samoloty Su-22, wchodzą one na uzbrojenie 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego ze Świdwina oraz 32 MIG29, gdy się rozmawia z lotnikami którzy służyli w Łasku, ze łzami w oczach wspominają że z hangarów wyjeżdżało naraz i startowało 80 maszyn. Stocznie nie musiały upadać by powstał „biznes okołostoczniowy” . Pan chce Swiadczyć usługi na światowym poziomie „gołymi rękami” ?, światowej klasy usługi wymagają światowej klasy narzędzi a te produkuje przemysł. Przecenia Pan znaczenie dziedzin niszowych dla gospodarki. Tym sposobem, jak do tej pory, dorobimy się tylko gigantycznego garba i kaca który wywoła rewolucję powodującą dno. Jeśli porównamy bilansy handlowe PRL i RP to w 1985r. PRL 650 000 $ nadwyżki a w 2008r. RP 24 000 000 000 $deficytu.
Sztucznie wywindowany kurs złotówki zabije każdą firmę produkcyjną, także teraz.Bajki o “przywilejach” opowiadaj wnukom.
Aleksy pisze:
2015/04/05 o 21:15
Pan rzeczywiście wierzy we własne mity:
– ZSRR obalił komunizm w Polsce i w całym bloku w tym we własnym kraju, na rozkaz z Moskwy na skutek pierestrojki – podobnie w PiS wierzą, że komunizm obaliła w Polsce SB,
– z tego co Pan pisze wynika, ze jest pan w wieku, w którym powinien pan pamietac przyczyny i skutki – hiperiflacja zaczeła sie latem 1989 r. a reformy Balcerowicza zaczęły sie w 1990 r.; wówczas moja pensja jako adiunkta na uniwersytecie w ciagu 2 miesiecy zwiększyła sie kilkunastokrotnie bez zmiany jej siły nabywczej,
– Polska 1990 r. nie wyprowadzała żadnych pieniędzy dla „pacyfistycznych towarzyszy” i ich „amerykańskich przyjaciół”, to raczej dzięki Balcerowiczowi kluby londyński paryski częściowo umorzyły i rozłożyły nam długi, których PRL nie była w stanie spłacać,
– zadłużenie PRl miało byc rzeczywiście tak spłacane jak pan sugeruje ale nietrafione licencje i przestarzałe technologie przy braku jakiejkowiek racjonalnosci zarządzania powodowały, że większość produktów nie znajdowała na świecie nabywców nawet pomimo cen dumpingowych,
– zanim wprowadzono sankcje po stanie wojennym, PRL już nie spłacała zadłuzenia bo od kilku lat nie była wstanie opanowac deficytu wewnętrznego i zewnętrznego czego dobitnym przykładem była reglamentacja produktów po 1976 roku aż do końca 1989 r.,
– Grecja padła ofiarą nie petli zadłużenia tylko konsumpcji ponad stan i nie płacenia podatków; ani Hiszpania ani Portugalia nie powiela drogi Grecji, tylko obydwa kraje przeprowadzaja dość radykalny proces sanacji dochodów i przywracania równowagi budżetowej i gospodarczej,
– koncepcja następstwa pokoleń była w ZUS i nadal pozostaje niestety utopia, która nie miała szansy realizacji, zwłascza w PRL,
– III RP nie rozwlaliła żadnego przemysłu – on po prostu nie wytrzymał konkurencji miedzynarodowej i upadł, lub przynajmniej częsciowo został uratowany przez prywatyzację, o tym własnie jest artykuł który komentujemy,
– bezrobocie jest nieodłaczna cześcia mechanizmu rynkowego, w PRL brak bezrobocia powodował piramidalna demoralizacje wszystkich grup pracowniczych; nadal mimo upływu 26 lat szacunek dla faktu posiadania pracy pzostawia wiele do życzenia,
– dlaczego emigranci mieliby płacic składki ZUS w kraju; wystarczy, że statystycznie każdy z nich zasila rodzinę w Polsce równowartością 2,5 krotnej wartości składek ZUS rocznie,
– firmy jednoosobowe i tzw. umowy smieciowe sa ucieczka od zbyt wysokich kosztów ZUS i wyrazem dążenie do utrzymania konkurencyjności polskich przedsiebiorstw,
– Farmer.pl na temat bezrobocia na wsi pisze metodologiczne bzdury z którymi nawet nie warto polemizować,
– wojsko w PRl było przygotowywane na inwazje na Europe i było rozdmuchane ilosciowo a wspomniane przez pana Su i MIG juz wóczas były przestarzałe, dziejsze wojsko ma służyc do obrony i mimo wielu problkemów izastrzezeń jest lepiej przygotowane niżw PRL, począwszy od tego że jest zawodowe,
– stocznie upadły bo przegrały konkurencję a dopiero obecny biznes ulokowany w dawnych stoczniach znalażł rynki zbytu,
– nie przeceniam nisz – wiele krajów żyje z nisz począwszy od Niemiec, USA i Chin, najwaznieszją rzecza dzisiaj nie jwaest zdolnośc do wyprodukowania czegokolwiek tylko do znalezienia nabywców,
– ja nie chce świadczyc żadnych usług gołymi rękami – te firmy o których pisałem świadczą przy pomocy mózgów programistów (developerów) pracujących na PCtach usługi aktualizacji systemów ERP i MRP dla klientów na całym swiecie i naprawde nie potrzebuja do tego żadnych produktów rodzimego przemysłu a produktywność jednego miejsca pracy jest 30-krotnie wyższa niż w najnowocześniejszych przemysłach; podobnie polskie firmy produkujace gry komputerowe czy “silniki 3d” do takich gier,
– generalnie jest pan w błędzie – przewaga USA nad Chinami i Niemcami polega na tym, że USA przoduja w usługach np. firm w Silicon Valey, które niczego nie rpodukuja w sensie materialnym (przemysł) a zamiast tego tworzą imperia usługowe; takimi spektakularnymi przykładami sa Amazon, Google, Facebook, Oracle czy Microsoft.
Generalnie teza, ze o konkurencyjności gospodarki decyduje przemysł nalezy do historii ekponomii – tak było jeszcze w XX wieku – obecnie sa to usługi.
Generalnie, czytajac pana przecieram oczy ze zdumienia, nie sądziłem, ze można mieć tak spiskowa i absurdalna wizje histoorii i współczesności gospodarczej. Ale na szczescie Polska to wolny kraj i kazdemu wolno wierzyć w co chce, nawet w takie bzdury na jakie pan sie powołuje. Na tym kończe nasza polemike, bo szkoda czasu na prostowanie aberracji. NIech pan wierzy w co pan chce.
Aleksy pisze:
2015/04/05 o 21:15
Jeszcze jedna uwaga – te ostanie liczby o deficycie są idotyzmem. Warto pamietac, że eksport z Polski w ostanich latach 2012-2014 zbliza sie do 150 mld dolarów rocznie. PRL w szczytowym okresie nie osiagała 10 mld dolarów. Taka była “przewaga” PRl nad III RP.
Panie @sławek, deficyt w handlu zagranicznym oznacza zadłużanie się w dewizach, w końcu trzeba będzie oddać – w dewizach – z czego gdy bilans ujemny?.
1.Szanowny Panie @sławek, do śmierci Breżniewa „resorty siłowe” w ZSRR podporządkowane były armii, potem przewagę uzyskał KGB by po wycofaniu wojsk z Afganistanu zrealizować plan demontażu bloku wschodniego przy użyciu podległych sobie służb bezpieczeństwa poszczególnych krajów w tym Polski. Kierownictwo KGB było przekonane że utrzymywanie „państw satelickich” jest zbyt kosztowne. Pan raczy nie pamiętać o Magdalence gdzie w najdrobniejszych szczegółach ustalono „transformację” w tym „hiperinflację”.Niepamięć o aferze FOZZ jest porażająca. Warunkiem zakupu licencji była zapłata produkcją lub komponentami. Formalną przyczyną wystąpień w Radomiu i Ursusie była podwyżka ceny cukru z 10,50 zł za 1kg na 12 zł., po spacyfikowaniu protestu, przywrócono wcześniejsze ceny wprowadzając kartki na cukier, reglamentacji większości artykułów spożywczych żądała Solidarność w słynnym 13 postulacie z 1980r.. System emerytalny PRL przeżył PRL, System emerytalny III RP załamał się po 15 latach generacji niedoborów. Powtarzam, przyczyną upadku polskiego przemysłu były decyzje administracyjne lub ich brak, mowa o konkurencji zakrawa na kpinę, to była egzekucja w komorze gazowej. Usprawiedliwianie katastrofalnego bezrobocia działaniem mechanizmów rynkowych jest przejawem „piramidalnej demoralizacji”, jak sam Pan stwierdza końska kuracja bezrobociem jest nieskuteczna, powiem więcej , jest szkodliwa. Czytając Pana trzeba dojść do wniosku że niemiecka gospodarka która ma większe koszty ubezpieczeń powinna być dawno pogrzebana, pragnę Pana poinformować że pomimo 4 krotnie wyższych „kosztów pracy” niemiecka gospodarka kwitnie. „Zawodowstwo” polskiej armii ochroną przed atakiem bombowców – ciekawa koncepcja – proszę ją zgłosić Prezydentowi, może wystąpi o potrójne zawodowstwo, będziemy bezpieczni. Czytając Pana mam wrażenie że żyje Pan w „niszy”. Teraz jasne, Panu te „PCty” z nieba kapią , jestem w gorszej sytuacji- dla mnie produkowane są przez przemysł elektroniczny, zagraniczny, bo jakiś łobuz wziął łapówkę. Generalnie to USA są bankrutem ich zadłużenie przekracza PKB, gdyby nie broń atomowa dawno zostałyby podzielone i zlicytowane przez komornika. Pisząc opieram się na doświadczeniach które są jedną z metod poznawczych w nauce, Pańskie konkluzje nie mają racjonalnych uzasadnień.
Aleksy pisze:
2015/04/06 o 21:32
Rozmawiałem z zaprzyjaźnionym psychoterapeutą. Wskazał, że w pańskim wieku nie podlega pan już żadnej terapii. Proponował jedynie psychiatrę, co niniejszym przekazuję. Ja tu już nic nie mogę! A może ksiądz-egzorcysta będzie właściwszy? W końcu on też może wierzyć w niebo i piekło.
Ponieważ jak widzę we współczesnej Polsce pan jest głęboko sfrustrowany i nieszczęśliwy jest jeszcze jedna opcja. Może niech pan emigruje do Rosji. Oni też wierzą, że są największą potęgą nas świecie a USA zaraz upadną! Aha a jeszcze zapomniałem pana zapytać – czy to prawda, że Elvis żyje i się ukrywa? A jak pan postraszy Obamę komornikiem może sami poddadzą się dobrowolnej egzekucji, who knows? A jak pan da łapówkę może przeniosą produkcje PC-tów do Polski. Tylko niech pan nie daje w Dellu. Oni już od wielu lat produkują komputery w Polsce. Wyrazy szczerego współczucia…
Szanowny Panie @sławek, dziękuję za okazaną troskę o moje zdrowie, doceniam Pańską sympatię do mnie, ja też Pana lubię .Rozmowa na mój temat z „zaprzyjaźnionym psychoterapeutą” świadczy o Pańskiej niskiej samoocenie, co gorsze ów „zaprzyjaźniony psychoterapeuta” znając Pańską dolegliwość nie tylko jej nie eliminuje ale pogłębia, „pompując” Pana projekcjami podobnymi do zaprezentowanej tutaj a które z czasem uznaje Pan za swoje. „Naukowcy z uniwersytetu w Leiden przeprowadzili badania, z których wynika, że tzw. schadenfreude, czyli radość z porażek innych ludzi, może świadczyć o niskiej samoocenie osoby odczuwającej tę brzydką satysfakcję”. Rozumiem przywiązanie do „zaprzyjaźnionego psychoterapeuty” odwiedzanego przez Pana od wielu lat, jednak radzę go zmienić, z nim nie robi Pan oczekiwanych postępów „to widać, słychać i czuć”. Emigrować nie muszę, wystarczy przypomnienie języka rosyjskiego, jeśli rzeczywistość będzie się kształtować jak dotychczas, Rosja „przyemigruje” do mnie. Pańska ignorancja techniczna jest rozczulająca, montaż finalnych podzespołów nazywa Pan „produkcją”, tak zaawansowanych technologicznie producentów komputerów , pod koniec lat 80 i początku 90 było w Polsce tysiące, jeden z nich to Optimus Romana Kluski, podle zniszczonego przez skorumpowaną biurokrację. Za współczucie dziękuję, świadczy że przykuwam Pańską uwagę, mocno przykuwam .
“Autor zgadza się wprawdzie, że mieliśmy przemysł zapóźniony technologicznie, ale nie należało go konfrontować z kapitalistyczną organizacją tylko dmuchać i chuchać na niego, żeby się utrzymał na nogach. Dmuchać i chuchać – czyli nie wymagać opłacalności produkcji, dawać tanie kredyty, zwalniać z podatków itp” – raczej nie o to chodzi. Czy nie można było tym przedsiębiorstwom zapewnić kilku lat ochrony przed zagraniczną konkurencją, aby dać im czas na modernizację, ulepszenie technologii, zmianę systemu zarządzania, podniesieniu kwalifikacji pracowników? Innymi słowy – dać im szansę by mogły w ogóle konkurować z zagranicznymi koncernami? Czy konieczne było to rzucenie na głęboką wodę, gdzie w swojej większości nie miały szans na przetrwanie i upadły wysyłając dwa miliony ludzi na bruk, na którym pozostają oni do dziś?
A kto miał płacić za te kilka lat “ochrony”, i z czego? I w jaki sposób te zakłady zarządzane bez rynkowego przymusu miałyby sie nauczyć konkurować z zagranicznymi koncernami? Przecież to kompletna utopia! Ukryte bezrobocie w PRLu stało sie jawnym bezrobociem.
Szanowny/na Kipi. Czas, to by się znalazł, jednak do modernizacji potrzebne są pieniądze, i to duże. Nie tylko zresztą przemysł mieliśmy zacofany, naukę także. Skąd zatem technologie? kupić. Skąd nowoczesne maszyny? kupić. Skąd surowce? kupić. Skąd organizacja produkcji? kupić. A skąd pieniądze? też kupić? Byliśmy w czarnej dziurze. Z trudem się wygrzebujemy, ale jest nadzieja. Przemysł zapłacił paskarską cenę za przywilej dojścia do nowoczesnych technologii, ale już są przyczółki, o czym informuje także SO. Mnie nie żal “dawnych dobrych czasów”. W moim pierwszym samochodzie, silnik poszedł do szlifu po 50000km. I to była norma. Teraz nikt silników nie szlifuje.
I tym optymistycznym akcentem – pozdrawiam.
Tylko na koniec napiszę jedno, o czym nikt w naszym ocipiałym kraiku nie pisze: fakt, przemysł mieliśmy mierny i niewydajny, Ursusy brzydkie a robole mieli brud za paznokciami. To były z pewnością dostateczne powody, aby to wszystko wyrzucić za okno, pokornie spuścić łeb i pójść na zmywak do Niemca. Jedyne, Rozsądne, Słuszne i Sprawiedliwe. Dobrze, że inni nie są tak Rozsądni i zapatrzeni w Słuszność i swoje brzydkie zaklady rozbudowywali, bo do dzić byśmy w słomianych łapciach łazili.