Te geny to oczywiste nawiązanie do własnego geniuszu. Trump odsyła nas do swych genów przy rozmaitych okazjach. Na przykład po to, aby przypomnieć, że ma dyplom z Wharton Business School, zwykle pomijając fakt, że po pierwsze studiował tam tylko dwa lata, bo przeniósł się tam ze znacznie mniej prestiżowej szkoły, która go przyjęła, a po drugie, że skończył tylko studia licencjackie. Nie zmienia to faktu, że miał dość głowy na karku, aby się w życiu nieźle urządzić, ale to jeszcze nie dowód na wspaniałe geny.
W czasie tegoż wywiadu po raz enty dowiódł, że nie ma bladego pojęcia o tym, jak działa ubezpieczenie zdrowotne. „Masz 21 lat – powiedział – zaczynasz pracę, płacisz 12 dolarów rocznie, i gdy stuka ci 70 lat masz fajne ubezpieczenie”. Pomylił ubezpieczenie na życie z ubezpieczeniem na zdrowie. Zakomunikował, że żona japońskiego premiera Abe ani be ani me po angielsku, i że nie jest w stanie powiedzieć nawet „hello” (podczas gdy jego wnusia potrafi nawet po chińsku).Tymczasem pani Abe radzi sobie z angielskim całkiem nieźle na rozmaitych międzynarodowych imprezach, i kilka lat temu wygłosiła 15 minutowe przemówienie po angielsku w Nowym Jorku, co dość kiepsko wychodzi Trumpowi.
Donald T. twierdził, że szef FBI podlega prezydentowi USA, a nie prokuratorowi generalnemu, jak się sprawy mają od dawna. To akurat boli go bardzo. Tak zresztą jak niemal wszystko, co dotyczy toczącego się śledztwa w sprawie jego powiązań z Rosją, prowadzonego przez byłego szefa FBI, Roberta S. Muellera (pełnił tę funkcję i za prezydentury George’a W. Busha i Baracka Obamy). Aż się pali, aby Muellera wyrzucić. Szkopuł w tym, że jego własny prokurator generalny, Jeff Sessions, który też ma co nieco za uszami w kwestii konszachtów z Kremlem, oficjalnie się z tego śledztwa wykluczył. Więc Trumpa ręka świerzbi, aby pozbyć się prokuratora generalnego bo jego następca mógłby Muellera łatwiej usunąć. Dlatego temat numer jeden tweedów Donalda T. – głównego oręża polityki prezydenta USA – to krytyka własnego, do niedawna ukochanego, wysokiego urzędnika.
Przy okazji przywódca supermocarstwa zaprezentował nowatorskie tłumaczenie porażki Napoleona w wojnie z Rosją (po tym, jak pomylił Bonapartego z jego bratankiem Napoleonem III). Otóż Bonaparte spóźnił się pod Moskwę, bo akurat tej nocy, oświecił czytelników Timesa prezydent USA, cesarz Francuzów oddawał się działalności poza programowej (extracurricular), w wyniku czego jego żołnierze po prostu zamarzli. Adam Zamoyski, brytyjski historyk i autor książki “1812. Wojna z Rosją.” zapytany, co też Trump mógł mieć na myśli, poddał się. “Nie mogę się w tym połapać – przyznał. Można rzecz, że wszystkie działania Napoleona miały charakter poza programowy!. Podobnie jak Trumpa.”
Coraz częściej i głośniej w komentarzach poświęconych urzędującemu prezydentowi, poza standardowymi “notoryczny kłamca”, “oszust”, “zdumiewający ignorant”, pojawia się nieeleganckie słowo “idiota”. 26 lipca, po tym, gdy głównodowodzący Donald T. oświadczył, że nie pozwoli na służbę osób transpłciowych w armii USA, George Takei, amerykański aktor znany przede wszystkim z roli sternika USS Enterprise i kapitana Hikaru Sulu w filmach i serialach Star Trek, zatweetował: “Donald. Historia odnotuje, że byłeś nie tylko najgłupszym i najbardziej niekompetentnym prezydentem, ale także najbardziej okrutnym i małostkowym. Wstyd.”
Andrzej Lubowski
O cholera, gratuluję odwagi dziennikarskiej.
Podziwiam osobiste zaangażowanie w życiorys faceta z którym chciałoby się zapewne łyknąć drinka, ale to chyba w sferze marzeń…
Te rewelacje typu magiel o człowieku który mnie już nie interesuje absolutnie.
Zalecam ostrożność aby nie włazić kiedyś pod stół i nie…
Bracia amerykanie mogą się czuć urażeni, najważniejszy Prezydent na świecie! Amerykański!!
SO i problemy obcego prezydenta, dziwne.
Mamy własnego, obecnie wart jest dużej uwagi.
Na prośbę Andrzeja, który ma jakiś problem z dostępem:
Gwoli wyjaśnienia: “łyknąć drinka” z Trumpem nie należy do sfery moich marzeń, panie Magog. To, że pana ten człowiek ‘już nie interesuje absolutnie” nie znaczy, że nie interesuje innych.
Zaryzykowałbym tezę, że nie ma dziś na świecie człowieka, którego pomysły i los bardziej by innych interesował niż Trump (konkurentem jest może dyktator Północnej Korei). To, że prezydent USA próbuje pozbyć się swego prokuratora generalnego, którego dopiero co mianował, aby utrupić śledztwo w sprawie zmowy z Moskwą uważa Pan za “rewelacje typu magiel”? To dopiero dziwne, panie Magog. Jeff Sessions, prokurator generalny USA, gość zupełnie nie z mojej bajki, był pierwszym senatorem, który opowiedział się za Trumpem w czasie kampanii. Uchodzi za najbardziej Trumpowi oddanego. Ale szef ma do niego żal, i daje temu wyraz kilka razy dziennie ćwierkając.
Za dziwne, niebezpieczne, i kompromitujące uznali to dotąd wyjątkowo spolegliwi republikańscy członkowie Senatu, a także po raz pierwszy konserwatywni komentatorzy. Coraz częściej pada słowo “Impeachment”. A Pan pisze “SO i problem obcego prezydenta, dziwne.” Dziwne?. To, kim jest prezydent USA, jakie wyznaje wartości, jaką prowadzi politykę, przekłada się na cały świat. Poważni analitycy uważają, że gdyby nie jego powinowactwo ideowe z dzisiejszymi włodarzami Polski, i triumfalna wizyta w Warszawie, inaczej potoczyłyby się prace naszego Sejmu.
Nie mogę się nadziwić Pańskiemu, Panie Magog, zdziwieniu.
a propos tej twojej zmowy z Moskwą: komentarz, myślę, że rozsądny, przynosi dzisiejszy New York Times: czerwcowe spotkanie z Rosjanami w Trump Tower polegało wprawdzie na zainteresowaniu kampanii ‘hakami’ na Clinton (negatywna kampania to rzecz uniwersalnie paskudna) jednak najprawdopodobniej zostało ustawione właśnie po to aby móc je potem ujawnić – nie znałem dotąd cytowanego przez NYT rosyjskiego powiedzenia “darmowy ser bywa tylko w pułapce na myszy” , w sumie Rosjanom rzeczywiście udaje się zaistnieć i stąd także rozsądna konkluzja, że w takich sprawach republikanie i demokraci powinni mówić zawsze jednym glosem. Także Donald Trump nie ma raczej szans zostać uznany szpiegiem. Inna sprawa, że w Waszyngtonie pozostaje dość nielubiany (nie tylko ze względu na przysłowie: “jeżeli chcesz mieć kolegę w Waszyngtonie to kup sobie psa” – to jest amerykańskie, znałeś). Czy skłaniałbyś się do tezy, że skoro przemówienie Trumpa miało jak sądzisz wpływ na polski sejm to także stoją za tym Rosjanie ? Ja podejrzewałbym raczej marsjańskie latające żaby, lecz jak pisałem poniżej mogę przecież być idiotą. Pozatym nie piszcie Donald T. – to dwuznaczne, o tempora o mores.
Szkoda że elektorat Trumpa tego wciąż nie zauważa. Na pewno, tak jak u nas, ma swoje media i wie tyle co mu tam pokażą.
To bardzo trafne, zresztą nie tylko w odniesieniu do Donalda T.: “Historia odnotuje, że byłeś nie tylko najgłupszym i najbardziej niekompetentnym prezydentem, ale także najbardziej okrutnym i małostkowym. Wstyd”. Takich odnotowań będzie więcej, również w stosunku do polskich czołowych polityków.
Jak wiadomo USS Enterprise dość swobodnie używał nadprzestrzeni, może więc rzeczony aktor wpadł do przyszłości i wie więcej. Jednak ostatnie wydanie polskiej edycji Scientific American przynosi informację, że w teorii kwantowego wieloświata kwestia czasu nie pozostaje taka prosta, a więc Enterprise mógł przetunelować jedynie do sąsiedniego bąbla, jednego z wielu współistniejących w przestrzeni prawdopodobieństw. Z szacunku do amerykańskich wyborców nie użyłbym ani jednego z przytaczanych wyżej określeń, Donald Tramp nie wygrał wprawdzie wyborów powszechnych lecz wygrał wybory. Żart z Napoleona mógł paść w czasie wizyty we Francji, być może w czasie zorganizowanego przez Macrona przedstawienia muzycznego, co wyglądałoby na zwyczajową wymianę uprzejmości. W polityce zagranicznej Trump konsekwentnie wydaje się stosować zasady ‘dealu’ próbując określać początkowe warunki negocjacji. W Stanach dobrze rozróżnia kwestie opieki zdrowotnej – jej koszty sięgają tam 20% GDP rosnąc od GDP o wiele szybciej, jest to problem systemowy. Propozycje jego administracji znowu zmniejszą liczbę ubezpieczonych, utrudnią podjęcie ubezpieczenia osobom z istniejącym poważnym ubytkiem zdrowia, stosunkowo niewiele zmniejszając obciążenia firm i obniżając stawki pracownicze. Obamacare idąc w kierunku upowszechnienia rynku ubezpieczeń organizowało go ustawowo, choć koszty zaczęły rosnąć wolniej nie wygląda na to żeby obie nowele radziły sobie z podstawowym problemem kosztów. Przekłada się on na koszt miejsc pracy. Wracając do Polski, w telewizji zwrócił uwagę reporter biegający pod hotelem w którym zatrzymał się amerykański prezydent, z drwiącym uśmiechem podpytując któż taki się w nim zatrzymał, indagowani wykazali się jednak znacznym taktem a następnego dnia wielu już o tym nie pamiętało.
Z radoscią odnotowałem powrót uzytkownika PK do grona komentatorów!
Przechodziłem w sumie przypadkiem a zwykle staję w obronie amerykańskich prezydentów, pozatym wielu mnie także ma za idiotę (a słyszałem nawet, że za szpiega, może z krainy deszczowców – imię pasuje).
Jako – było nie było – amerykański obywatel jestem umiarkowanie optymistyczny. Trump tym się różni od Pierwszego Obywatela RP, ze wypowiada się obficie i bez zahamowań.W ten sposób sam się ustrzeli prędzej czy później. Chyba, ze publiczność machnie ręką na to dziwactwo. Natomiast Pierwszy obywatel na ogol trzyma język za zębami, a szkoda. Jego wypowiedzi bywają równie skuteczne, jak wypowiedzi Trumpa. Bardzo żałuję, ze zdarzają się tak rzadko. Niestety, Pierwszy Obywatel nie używa Tweetera.
Jeszcze raz na prośbę Andrzeja:
Nie wiem, kto to PK, ale widać mój kolega, skoro jest ze mną na ty.
Ktokolwiek to jest, to z logiką, a także pisownią, jest odrobinę na bakier. (“pozatym” np. pisane razem).
Piszę o konszachtach Trumpa z Moskwą, które nie podlegają wątpliwości, a których skalę i naturę mam nadzieję poznamy bliżej w wyniku śledztwa Muellera. Nie pisałem o nim jako agencie Moskwy w sensie pobierania regularnego wynagrodzenia (choć korzyści majątkowe wynikające z relacji z Rosją są i gigantyczne i zastanawiające, skoro bliski Kremlowi oligarcha kupuje od niego za 60 milionów coś, co mógłby kupić za 40 milionów, zaś kredytów udzielają mu bliskie Kremlowi banki, gdy inne pożyczek nie chcą dawać).
Jego polityka bez wątpienia służy interesom Kremla. Zaś Kreml nie wspierał go tylko dlatego, że Putinowi podoba się fryzura Trumpa.
Bardzo zabawne te “marsjańskie żaby”, ale bez sensu. Jeśli stanowisko Trumpa i jego ideowe powinowactwo z PiS (precz z imigrantami, niezależne media kłamią, sędziowie niech się nie mądrzą, etc.) ośmiela polski rząd, to jest to na rękę Moskwie, bo potęguje konflikty polsko-polskie, odsuwa Polskę od standardów demokracji, stawia ją na ścieżce kolizji w Brukselą i w sumie kraj osłabia, co leży w interesie Kremla, nieprawdaż?
Czy tego PK nie widzi? Czy PK ma wątpliwości, dlaczego Trump przyjechał akurat do Warszawy? Czy nie dlatego, że żaden inny europejski rząd nie zagwarantował mu równej fety?
Sugeruję zatem koledze PK odrobinę mniej samozadowolenia i odrobinę więcej refleksji. I mniej wybiórczą lekturę, bo w tymże New York Timesie można znaleźć nie tylko mnóstwo informacji na temat współpracy ludzi Trumpa z Rosją, ale rozrysowane całe siatki współzależności.
Zaś Donald T. piszę świadomie. Jest podejrzany. Toczy się śledztwo. Jego wynik nie jest, moim zdaniem, przesądzony, choć akurat kilku znajomych amerykańskich prawników przyjmuje zakłady co do terminu impeachmentu lub rezygnacji ze stanowiska.
Wydawało mi się, że kiedyś w krótkiej wymianie korespondencji na profilu LinkedIn taką formę Pan zaproponował, dlatego zastosowałem, przepraszam jeżeli uraziłem, nigdy nie spotkaliśmy się, jedynie kiedyś pisałem częściej komenarze. Najprawdopodobniej rzeczywiście informacji nt. Donalda Trumpa w amerykańskich gazetach jest o wiele więcej, mój wybór nie polega na tendencji, przeczytałem pańską notatkę, otworzyłem gazetę i na pierwszej stronie był komentarz, który uznałem za podsumowujący, stąd zacytowałem. Przecież z agentem to żartobliwe – jest to biznesmen, który postawił sobie za cel zostanie prezydentem USA, zrealizował cel ambitny stąd, że zostać agentem jednak szans nie ma. Jak ktoś chce poważniej, to można to czytać jako aluzję do prawdopodobnej chęci upolityczniania obecnego procesu a jednocześnie uwagę o jak sądzę istniejącej jednak wśród amerykańskich elit politycznych świadomości potrzeby zachowania powagi urzędu prezydenta. Osłabianie kraju metodą apologetyki wypowiadanej przez amerykańskiego prezydenta trudno uznać za metodę niedobrych Rosjan. Nie dopatrzyłem się fety dla Trumpowi w Polsce, jego przemówienie odbieram pozytywnie jako, że było to pozytywne dla kraju przemówienie wygłoszone przez amerykańskiego prezydenta. Nie ma to nic wspólnego z samozadowoleniem. Refleksja dotycząca poprzednich wyborów amerykańskich jest następująca: Donalda Trumpa wybrali w zasadzie demokraci wybierając na swojego kandydata Hilary Clinton a także inni republikańscy kandydaci, nieco wcześniej przegrawszy w swoim społeczeństwie. Trump odniósł się w kampanii wystarczająco skutecznie do zaniedbań poprzednich administracji w amerykańskiej polityce społeczno-gospodarczej i jeszcze nie wiadomo czy był to tylko populizm, natomiast istnieje takie niebezpieczeństwo. Wycofywanie się z uzgodnień klimatycznych szukając w taki sposób metod zwiększania zatrudnienia to już poważny problem. Donald T. można odebrać jako przemycaną kpinkę z Tuska. Jeżeli piszę, że mogę być idiotą to jedynie dlatego żeby pomóc żartem z siebie, zdradzę Panu sekret: mimo braku powodów do samozadowolenia idiotą nie jestem.
Nie wiem, kto to PK, ale widać mój kolega, skoro jest ze mną na ty.
Ktokolwiek to jest, to z logiką, a także pisownią, jest odrobinę na bakier. („pozatym” np. pisane razem).
………………….
Nerwy puszczają? Czepiamy się literówek i dzielenia wyrazów?
Odpowiedziałem Panu na pierwszy komentarz ale go wcięło, z czego jestem zadowolony bo po licha psuć komuś dobrostan wynikający z miejsca zamieszkania.
Zapomina Pan, że na tym forum ludzie znają różne języki i czytają w nich różne informacje a nie tylko te które chłopak na rowerze rzuca na próg domu, co jest powszechne ponoć w Kalifornii też.
Pozdrawiam serdecznie nowego amerykańskiego polonusa co żyje problemami kraju ojczystego.
Zdecydowanie tak. Jak ktoś zna języki to może sobie włączyć Fox News albo jakieś jeszcze lepsze Alt-Rightowe medium i napawać się do woli. To tak jak w Polsce. Jak ktoś zna polski to może sobie włączyć TVP, Trwam, Maryję czy Republikę ewentualnie posłuchać księdza i już żadem mainstream go nie omota. On będzie swoje wiedział. Nawet wbrew faktom. Bo pasujące fakty też mu dorobią.
Po zatrudnieniu Scaramucciego to w WH robi się już całkowita małpiarnia. Z pełnym szacunkiem dla małp oczywiście. Zwłaszcza szympansów, które wykazują ponoć zdolności empatyczne.
Nic nie wcięło. Zatrzymał go filtr antyspamowy (prawdę mówiąc, nie wiem czemu) do moderacji. I to ja go nie puściłem dalej, ponieważ naruszał obyczaje, panujące w tej witrynie: był agresywny, obraźliwy i niemądry. Zatrzymanie go było w pana interesie, ponieważ – jak znam nasze środowisko – dostałby pan na tych łamach ciężkie i zasłużone baty. Właściwie się to panu należy, ale nie życzę sobie tego rodzaju nieuniknionych i niemerytorycznych dyskusji w tym miejscu.
Zresztą chyba pan sam zrozumiał, że posunął się pan w swoim tryskaniu żółcią i nonsensami za daleko. Mam taką nadzieję.
I jeszcze raz Andrzej:
Panowie P.K. i Magog:
Obiecuję, że w sprawie tego króciutkiego tekstu to moje ostatnie słowo.
Po pierwsze ani “nerwy nie puszczają”, ani nie poczułem się dotknięty. Po prostu mam kilku kolegów o inicjałach P.K. , i nie wiedziałem, który z nich stanął w obronie Trumpa. Przyznam, że nie wpadło mi do głowy – może powinno – że w tekście o Donaldzie Trumpie ktoś pomyśli, że “Donald T.” to Donald Tusk.
P.K. Nie dopatrzył się Pan fety dla Trumpa w Polsce? Poważnie, czy to też żart, bo Pan żartowniś, jak Pan sam przyznał? Wszyscy zagraniczni komentatorzy, i nie tylko zagraniczni, a także sam Trump, taka fetę dostrzegli.
Panie Magog: nie kumam o co chodzi z tym chłopakiem na rowerze. Zakładając, że pozdrowienia dla polonusa adresowane są do mnie, dziękuję i odwzajemniam. A zabawa z Trumpem dopiero się zaczyna.
@A.L. pomyliłem Pana z redaktorem Misiem (redaktor oczywiście krótkiej wymiany korespondencji do której się odniosłem może nie pamiętać). Stanąłem w obronie rzeczy sposobu, zapisałem powyżej moją refleksję na temat amerykańskich wyborów, nie wiem co moi rodacy uważają za fetę, w telewizji oglądnąłem przemówienie amerykańskiego prezydenta i pomyślałem, że jest inteligentne a Melanie ładnie wygląda i zrobiła zgrabny wstęp, słuchali go na pewno także stacjonujący w Polsce amerykańscy żołnierze. W Polsce trudno jest zachować humor, o dobrym humorze nie wspominając. Ma pan rację, latające żaby marsjańskie nie mają wiele sensu, pod powierzchnią Marsa odkryto wprawdzie znaczne pokłady lodu, być może kiedyś istniała tam inna atmosfera, jednak żaba by do nas nie doskoczyła, istnieją natomiast latające ryby a więc istnienia ziemskiej latającej żaby trudno wykluczyć – niektóre zwierzęta wykształcały przy kończynach specjalną błonę, która umożliwiała lot ślizgowy. Niektóre literówki wprowadza mój ipad, w poprzedniej notce znalazł się jednak błąd gramatyczny kiedy skracając tekst nie zmieniłem odmiany nazwiska przez przypadki, dziękuję za nie zwrócenie na to uwagi i pozdrawiam.
Czyli wszystko się wyklarowało, mam nadzieję…
W tekście znalazłam taki kwiatek; “jeden tweedów Donalda T.”
Czy naprawdę tak miało być? Nie zwróciłabym uwagi na taki drobiazg, gdyby nie fakt, że wypowiada się tu kilku językoznawców, wytykających błędy i literówki innym uczestnikom. No to i ja się przyłożę. Mnie razi i nie znoszę pisania bez użycia polskiej klawiatury. Dla mnie jest to wyraz pogardy dla ewentualnych czytelników i brak poszanowania dla języka ojczystego. A także jakiegoś wewnętrznego rozmemłania samego piszącego. Proste literówki, to naprawdę drobiazg i nie warto męczyć klawiatury. I czytelników też.
Hoły smoke, ale to Clinton się nie zaciągał.
Wiele lat temu jeden z największych remiechów dziennikarskich, jeszcze przedwojenny, tłumaczył nam – debiutantom, że gdy na kolumnie gazety jest mniej niż 300 błędów literowych czy ortograficznych oraz mniej niż 10 błędów merytorycznych – to w ogóle nie ma sobie czym głowy zawracać. Oczywiście, żart. Ale przy okazji: paru moich bliskich znajomych ze starszego pokolenia nie ma zielonego pojęcia, że klawiaturę z używanej przez nich angielskiej lub niemieckiej zmienia się na polską jednym kliknięciem. Stąd otrzymuję niekiedy teksty, w których na 2000 znaków (jedna strona maszynopisu) mam czasami 300 błędów. Proszę do tego dodać, że pewni wybitni intelektualiści (bez cienia ironii) nie mają pojęcia jak się zalogować. Albo, że niektórzy uporczywie naciskają ENTER na końcu każdego wiersza, bo nie wierzą, że komputer zrobi to sam. No i co ja mam z tym zrobić? Autorów kocham (w każdym razie niektórych) i ich nie otruję, a nic innego by nie pomogło. ‘Studio Opinii’ nie ma korektorów poza mną, a ja tu robię za panienkę do wszystkiego; stąd puszczenie “tweeda” jest doprawdy drobiazgiem. Tym bardziej, że to takie cholerne słowo, którego żaden słownik ortograficzny nie poprawi, nieprawdaż? Ale przepraszam, moja winna, nie powinno tak być.
Tweed – szkocka tkanina wełniana, z grubej przędzy zgrzebnej o splocie skośnym i bardzo ścisłej strukturze, folowana i drapana, często w wielobarwne wzory (najczęściej w tzw. jodełkę). Używana najczęściej na marynarki męskie, a także płaszcze i damskie kostiumy.
Weed – chwast, w slangu: haszysz
Holy smoke to jakby “jasna cholera” (określenie w am.eng. z czasów indiańskich) a moja klawiatura zmieniła to SAMA na Hoły, jakby przedrzeźniając komentarz Neli, miał być żart z wieloznaczności a wyszło jak zwykle