2017-10-02.
– potrzebna opowieść o Europie (znowu)
Co jest główną przyczyną kryzysu Unii Europejskiej? Terroryzm? Różnice kulturowe pomiędzy narodami? Muzułmańscy imigranci? Technokratyczne prawo i sztywne strategie ekonomiczne?
Anne Applebaum jest przekonana (A New European Narrative? The New York Review of Books, October, 15/2017), że wspólna wizja jednej Europy jest trudna do osiągnięcia bez wypracowania i implementacji odpowiedniej narracji. Ale co to znaczy? O jaką narrację chodzi publicystce The Washington Post?
W roku 2013, wtedy Przewodniczący Komisji Europejskiej, José Manuel Barroso, wraz z Donaldem Tuskiem, alarmował o konieczności podjęcia głębokiej refleksji nad wspólnymi wartościami przyszłej Europy. Do inicjatywy przyłączyli się intelektualiści, pisarze, publicyści, ludzie sztuki i nauki. Zadanie było od początku trudne: potrzebna była opowieść o jednej Europie. Opowieść ta – obecna w sztuce i życiu codziennym – miała skłonić sceptyczne społeczeństwa do permanentnej debaty nad przyszłością Europy, powoli wytwarzając powszechne poszanowanie wspólnych wartości.
Tak się nie stało.
Bez nowej narracji dla Europy – międzykulturowej, powszechnej debaty nad zbieżnością idei i celów, wyzwania, przed którymi stoi EU, będą zawsze przyczyną głębokiego kryzysu, a nie impulsem do konstruktywnego działania. Sama tylko wizja wspólnotowa nie wystarczy. Pełna zgoda.
Anne Applebaum nie ma jednak racji, twierdząc, że inicjatywa nowej narracji dla Europy pozostała na etapie deklaracji. Ta narracja została podjęta, ale przegrała z inną narracją, opozycyjną. Na razie.
Autorka w artykule omawia kilka książek, analizujących współczesną sytuację w Europie. Jedna z nich, After Europe, autorstwa Ivana Krasteva, filozofa polityki, jest dodatkowo warta uwagi ze względu na aspekt polski. Krastev wskazuje na silny resentyment w społeczeństwach członkowskich krajów Europy Środkowej i Wschodniej, oparty na zawiści i podejrzliwości. Polski eurosceptyk nienawidzi nie tylko Angeli Merkel i Emmanuela Macrona, ale również własnych rodaków, czujących się swobodnie w całej Europie, mieszkających, studiujących czy robiących interesy w Berlinie czy Paryżu, rozmawiających w innych językach, kosmopolitów, itp. Dla wielu mieszkańców polskich wsi i małych miasteczek taka otwartość jest nie do zaakceptowania. Ale nie tylko ze względów patriotycznych.
Człowiek często nienawidzi tego, czego nie potrafi posiąść, a nie dlatego, że nie chce tego mieć. To mechanizm obronny przed męką niezaspokojonych potrzeb i niespełnionych marzeń. Rezygnacja z tego, czego nie można mieć, zamienia się w (fałszywe) poczucie ulgi, jeżeli przedmiot pożądania zostanie zdeprecjonowany. Potrzebne jest więc jakieś uzasadnienie zewnętrzne, odpowiednio wartościujące sytuację rezygnacji. Opowieść o islamizacji Europy i ekonomicznej kolonizacji Polski przez EU spełnia to pragnienie.
Wrogość wobec wspólnej Europy ma więc nie tylko powody eschatologiczne, ale również psychologiczne. Z tego powodu linie podziałów są różne. I jest ich wiele. Jedna, według Krasteva, biegnie pomiędzy mieszkańcami miast i wsi (również w USA). Ale Krastev ma raczej na myśli kontekst kulturowy i mentalność, a nie geografię zamieszkania. A jeżeli tak, to nawiązuje do już starego konfliktu pomiędzy społeczeństwem otwartym i zamkniętym; pomiędzy mentalnością wywiedzioną z dawnych społeczeństw agrarnych, a postmodernizmem.
Podział w społeczeństwie polskim tylko częściowo ilustruje odmienne wizje Europy; to przede wszystkim spór odmiennych narracji, w którym jak dotychczas wygrywa opowieść o zagrożeniach (nawet biologicznych) dla narodu. Nowa, atrakcyjna opowieść o wspólnej Europie musi więc powstać po raz kolejny. Jej odbiorca czeka. Anne Applebaum również. Na razie brakuje samego twórcy.
Dariusz Wiśniewski
W trzech odniesieniach.
(1)
Myślenie w kategorii “głównej przyczyny kryzysu” jest błędem tkwiącym w samym założeniu. O głównej przyczynie – ujmując rzecz z lekka żartobliwie – można mówić wyjaśniając ruch kuli na stole bilardowy. Doszukiwanie się już głównej przyczyny np. otrzymania przez kogoś lukratywnej posady, poddając w wątpliwość oczywistość argumentu kompetencyjności, może przynajmniej narazić na zarzut tendencyjności.
W opisanym jednak przypadku można jeszcze bronić przedstawionego punktu widzenia. W końcu absurdalność bywa praktykowanym przejawem codzienności.
Jednak w przypadku złożonego procesu obecnie zachodzących przemian kulturowych w Europie, postrzeganych jako kryzys, jest to już kompletnie pozbawione sensu.
Populistyczne (czytaj: redukcyjne) myślenie zostawmy mediom komercyjnym. W końcu z tego żyją.
(2)
Doszukiwanie się lekarstwa na drodze “wypracowania i implementacji odpowiedniej narracji” jest słabo przekonujące. O wspólnej narracji można wyłącznie mówić w przypadku istnienia wspólnej bazy kulturowych odniesień, w tym: wartości, dążeń, a także pewnej wspólnoty fundamentalnych elementów wiary, chociażby zakorzenionych w ogólnie szanowanej tradycji.
Stąd mówiąc o skutecznej narracji często mamy na myśli rodzaj opowieści ukierunkowanej na określoną grupę odbiorców, o określonych cechach mentalnych, typie umysłowości, itd.
Skuteczność oddziaływania narracji jest proporcjonalna do zastosowanego zawężenia subkulturowego grupy docelowej.
Krótko mówiąc: nie tędy droga, zwłaszcza gdy bierzemy pod uwagę złożone procesy oddziaływań wielu kultur, czasami zupełnie odmiennych,…
(3)
Profilując model wielokulturowej Europy należy:
– zastosować dość radykalne środki neutralizujące oddziaływania wszelkich przejawów fanatyzmu ideologicznego, w tym radykalizmów religijnych, wprowadzając coś na kształt radykalnego pluralizmu,
– należy starannie dobrać metody i procedury kontrolowanej asymilicji grup napływowych – na zasadzie : możesz się tu osiedlić i korzystać z pełni praw po określonym czasie, ale tylko na naszych warunkach – z długą listą zastrzeżeń,
– itd.
W podsumowaniu.
Raczej w tym kierunku bym myślał.
Bez tego rodzaju restrykcji sytuacja może wymknąć się spod kontroli. To podobno lokalnie już się dzieje. O przypadkach zakazanych stref w Szwecji chyba ostatnio pisał Andrzej Koraszewski.
Gość musi się dostosować do praw przyjętych w domu gospodarza.
Proponuję tego się trzymać.
“Gość musi się dostosować do praw przyjętych w domu gospodarza.”
W pełni zgadzam się z takim postawieniem sprawy, trzeba jednak powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Gospodarz musi sam przestrzegać i egzekwować prawo w swoim domu. Jeżeli tego nie potrafi, nie poradzi sobie również z łamiącymi prawo przybyszami. Tymczasem politycy – ze szczególnym staraniem partii aktualnie rządzącej – usiłują nam wcisnąć przekonanie, że wystarczy nie wpuszczać uchodźców i problem bezpieczeństwa i przestrzegania prawa będzie załatwiony…
narracja to czasami o tyle nietrafne słowo, że bywa rozumiane od instrumentalnie, a jeżeli wobec interesów klasy politycznej tym samym w naturalny sposób może budzić nieufność. Prawdopodobnie lepiej mówić o potrzebie identyfikacji potrzeb i budowy relacji opartych na potrzebach. Niechęć wynikająca z niemożności uczestnictwa ? to chyba dość tania psychologia, każdy z obywateli Polski jest obywatelem Unii a więc może rozpoczynać własną drogę odnoszenia się do dobrodziejstw związku. A wiec raczej świadomość korzyści, świadomość braku zagrożeń, czasami świadomość zasadności kompromisu – no i wyszła nam narracja, którą już trudniej potraktować instrumentalnie, przynajmniej w powyższym sensie.