2017-10-29.
Jako mały chłopiec bardzo chciałem „zapisać się do niedźwiedzi”. Uzasadnienie było oczywiste – to bardzo mądre zwierzęta, które w momencie nastania zimy nie włóczą się po ulicach jak durne, tylko zgromadziwszy zapasy smakołyków siedzą w cieplutkiej gawrze, czytają o przygodach Tomka Wilmowskiego i oglądają filmy w TV. Mniej więcej do kwietnia.
Zaprzyjaźniony z rodziną gdyński Grek, Vangelis Karampasis pływający w PLO opowiadał, że w Bengalu za niewielkie pieniądze można nabyć dwumiesięcznego tygryska i nawet ofiarował się takiego mi załatwić. Nie zgodziła się moja mama, nie rozumiejąc najwyraźniej, że wykarmienie zwierzaka jest proste – puszcza się go do sklepu mięsnego, a on już tam się naje. Gdzie problem?
Jakoś tak przypomniały mi się te moje dziecięce „problemy” i ich proste, wręcz oczywiste rozwiązania, kiedy czytałem o nowym posłannictwie IPNu, który ostatnio wyraźnie wzmógł swoją działalność na polu robienia wody z mózgów młodzieży polskiej.
Prezes IPN do młodzieży: Mam nadzieję, że wyczyścicie Polskę z pozostałości po komunizmie
Mam nadzieję, że polska młodzież zastosuje się do sugestii szefa IPN i pogoni z koryta neokomunistów z PiS i ich neokomunistycznych pomagierów z TK, SN, sądów powszechnych, wojska, spółek SP i instytutów okołorządowych.
Nie wiedziałem, że to jest misja IPN choć po dobrowolnym odchodzeniu z tego instytutu „naukowego” (bo takim miał być w założeniu) niektórych znaczących coś dla mnie nazwisk (choćby prof. Friszke) powinienem odgadnąć, że coś w tym wszystkim jest nie tak.
Następny etap to było zdziwienie, że niektórzy znani mi osobiście historycy, ludzie szanowani i z dorobkiem, nagle wchodzą w ten podejrzany interes. Tego nie rozumiałem i dotąd nie rozumiem. Szmacić sobie nazwisko, do którego ta łatka przylgnie już na zawsze? Dla jakiej idei? Rozumiałbym młodych, nadambitnych, niecierpliwie drepczących po ścieżce kariery (jakiej bądź), ale ci, którzy mają na swoim koncie prawdziwe osiągnięcia? Za trudne dla mnie.
W wypowiedzi prezesa IPN uderzyło mnie kilka rzeczy. Po pierwsze nie jestem pewny czy IPN powołany został do celu, któremu obecnie służy, a który to cel pan dyrektor nazwał bez ogródek, tak by już nikt nie miał wątpliwości.
Instytut naukowy z politycznym celem to ewenement na skalę światową. Znowu w czymś wyprzedziliśmy świat. Brawo!
Istotniejsze jednak jest to co pan dyrektor łaskaw był powiedzieć o „tworzeniu nowych elit”.
Jakoś za bardzo przypomina mi to dawne usiłowania „stworzenia człowieka radzieckiego”, tak popularne w konkretnych warunkach, miejscu i czasie.
Miałem wrażenie, że te czasy już minęły, a tu proszę – znowu.
Największym zadaniem dla Polski jest teraz wychowanie przyszłej elity, elity wrażliwej na naszą przeszłość, szanującej naszą tożsamość, elity wykształconej na polskiej kulturze, dumnej z 1050-letniej przeszłości. To bardzo przykre, że taką elitę po tylu latach od odzyskania wolności musimy dopiero tworzyć.
Aby dyskutować serio z poglądem pana dyrektora, należałoby wpierw zdefiniować pojęcie elity, bo mam wrażenie, że rozumiemy to słowo zupełnie inaczej.
Ktoś kto programuje „budowanie elit” – jak dla mnie kompletnie nie rozumie co to słowo znaczy.
Elit w moim pojęciu nie da się ani budować, ani tym bardziej zadekretować, a to wyłazi z wypowiedzi pana dyrektora w każdym zdaniu. Według niego elita ma konkretne (określone przez niego i jego politycznych mocodawców) poglądy, określony bez możliwości odstępstw stosunek do przeszłości. Brakuje jeszcze tylko nazwisk i punktów za pochodzenie, ale i te pojawią się zapewne, bo i czemu by nie?
Budować elity? Chyba, że chodzi o elity klakierów.
Pan dyrektor zwyczajnie ośmiesza się nieznajomością historii Polski takiej jaką ona jest, uważa, że jest taka jaką on chce widzieć, nie próbuje nawet dotrzeć do źródeł zjawiska jakim były elity w dawnej Polsce, bo to by mu mocno zamąciło jedynie słuszny obraz jaki postanowił/kazano mu propagować.
Wiemy jakich chcemy elit i takie zbudujemy! – nic bardziej żałosnego nie czytałem ostatnio.
Według tego pana wystarczy wierzyć w jego wersję historii i już można być elitą. Czyli – w tym ujęciu – człowiekiem bezmyślnym, bez własnych refleksji, a jedynie widzącym kierunek wyznaczony przez jeden polityczny ośrodek, bo do tego sprowadza się jego pomysł.
Do tego ta chorobliwa „duma”, niezbędna do „bycia elitą”. Szczerze mówiąc nie znam elit żadnego kraju dotkniętych tą przypadłością, ale cóż – w czymś musimy być pionierami, prawda?
Mam wrażenie, że pan ten nie rozumie, że jak dotąd w historii różnych krajów elity to była właśnie najbardziej krytyczna wobec rzeczywistości i przeszłej i zastanej część narodu. To zwykle byli ludzie, którzy widzieli jako nieliczni wszelkie popełnione w przeszłości błędy i umieli z nich wyciągać wnioski. To oni podsuwali rozwiązania nie zawierające błędów, które są obecne w historii każdego kraju na świecie.
Dlatego właśnie byli elitą, a nie dlatego, że puchli z dumy na widok obrazka z husarzem i zaskakiwał ich orgazm w czasie słuchania szumu husarskich skrzydeł.
To dzięki ich krytycznemu spojrzeniu państwa i narody budowały lepszą przyszłość wystrzegając się popełnionych błędów. Propagowana „duma” tylko by w tych błędach utwierdzała, to oczywiste.
Rozumiem, że pogląd pana dyrektora jest „na czasie”, który charakteryzuje się dość gwałtownym odwrotem (nie tylko w Polsce) od tzw. pedagogiki wstydu, ale trzeba w tym odwrocie uważać, by nie przesadzić w drugą stronę, bo to jest dla naszej przyszłości równie groźne jak wszelka inna ideologia pompowana w krwioobieg społeczeństwa.
Warstwa, którą proponuje stworzyć pan dyrektor, żadną elitą nie będzie. Będzie grupką zatwardziałych, bezmyślnych głosicieli „jedynie słusznej prawdy”, co jak dotąd wszędzie na świecie wystarczyło, by takiego kogoś uważać za cokolwiek, ale z pewnością nie za elitę.
Dotąd do elity zaliczyć można było przede wszystkim kogoś myślącego samodzielnie, a takie myślenie jak świat światem zawsze idzie w parze z wątpliwościami, rozterkami, poszukiwaniem. Tu zaś z góry wie się co powinien taki człowiek myśleć, z czego być dumnym, no i przede wszystkim „czyścić z pozostałości”.
Mówi to dyrektor instytutu, który każe tłumaczyć się samorządowi w moim mieście z nadania jednej z ulic nazwy „Ul. Wolności”!
Z młodości pamiętam, że lekcje historii odbierałem w podwójnym wymiarze godzin. Jedne w szkole, a drugie od ojca, uczestnika powstania wielkopolskiego i członka AK w czasie II wojny.
Pamiętam też jego słowa bardzo krytyczne tak pod adresem samego siebie w przeszłości jak i „wodzów”. Dziś z pewnością nie zaliczono by go w poczet „patriotów”, o elicie już nie wspominając ponieważ wszelkie swoje waleczne przygody uważał za incydent, prawdziwą wagę przykładając do tego co robił na co dzień.
Dziś usiłuje się wcisnąć młodzieży do głowy proste (by nie rzec prostackie) pojmowanie patriotyzmu, a bycie elitą ma być czymś w rodzaju nagrody za posłuszeństwo politycznej wizji. Obojętnie czyjej.
To całkiem nowa definicja tego słowa, ale przecież powinniśmy już przywyknąć widząc jak usiłuje się przedefiniować wiele słów i pojęć (że wspomnę choćby tylko tak popularnego dziś „lewaka”).
Oczywiście możemy krowę nazwać tygrysem, ale obawiam się, że ona w dżungli sobie jednak nie poradzi. Po co więc? Dla chwilowych korzyści? Dla przypodobania się ekonomowi z batogiem?
Byłem bardzo rozczarowany kiedy „nie przyjęto mnie do niedźwiedzi”. Tyle tylko, że miałem wówczas 5 lat.
Dziś przynajmniej wiem dlaczego.
Życzyłbym panu dyrektorowi chwili namysłu nad problemem, który zaciążył nad moim dzieciństwem.
O ile oczywiście, myślenie jest wpisane w zakres obowiązków szefa IPN.
Nie wiem tego, nie sprawdzałem.
Jerzy Łukaszewski
Warto przypomnieć piosenkę „Elita” z kabaretu Olgi Lipińskiej
https://www.youtube.com/watch?v=D1HhFSEVtqQ
Ja w sprawie tej krowy nazywanej tygrysem. Nie tylko nie poradzi sobie ona w dżungli, ale i w sklepie mięsnym raczej wisi w kawałkach na hakach, zamiast się pożywiać. Podobnie ta nowa elita jest ofiarą, nawet jeżeli jeszcze ona o tym nie wie. Chociaż jak się patrzy na „naukowców” z IPN, to mam wrażenie, że oni zdają sobie sprawę z tego, że się szmacą.
w kwestii tygrysa, pewien zapewne znajomy waszym dzieciom tygrys powiedział kiedyś: „Jestem bardzo odpowiedzialny. Odpowiadam za to żebyście się dobrze bawili.” Może o to chodzi ?
Michał, a co powiesz o p. prof. Olejniku?
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/nagrano-spotkanie-naukowcow-z-poslami-po-ws-smolenska-dlaczego-tasma-jest-tajna/znm8zqn
Pan profesor prywatnie ma inne poglądy, a na życzenie pana ministra inne. Ty prywatnie o laserach masz inne zdanie niż oficjalnie?
Nie wiem czy ten pan zdaje sobie sprawę, że właśnie zaprzepaścił cały swój dorobek naukowy, bo od dziś czytając jego publikacje każdy będzie się zastanawiał czy to jego „oficjalne” stanowisko czy też tylko „prywatne”? W efekcie nie będzie ich brał na poważnie, ich autora zresztą też.
I tak może być w każdej dziedzinie nauki. Na dobra sprawę, należałoby już pisać „nauki”.
Rezultat łatwy do przewidzenia i to w całkiem niedługim czasie.
Jako awanturnik z zamiłowania i tak będę krzyczał: – Kopernik nie była kobietą!
@ Jerzy Łukaszewski. Podzielając opinię autora o panu Szarku, dziwię się jednocześnie zdumieniu i niedowierzaniu Pana Łukaszewskiego, że Prezes IPN inaczej rozumie znaczenie słów lub też po prostu nie myśli. A czymże się Szarek różni od np. Przyłębskiej? Oni nie są od myślenia, a od wykonywania zadań. Szarek robi z IPN dokładnie to, co Przyłębska z TK. To wszystko są Misiewicze. Z Szarka taki historyk, jak z Przyłębskiej sędzia. Podczas przesłuchania kandydatów na Prezesa IPN, Szarek oświadczył, że mordu w Jedwabnem dokonali hitlerowcy. Czy obecni tam historycy (Polak z UMK, Nowak z UJ, Cenckiewicz diabli wiedzą skąd i inni) oraz robiący za historyków (Wildstein, Wyszkowski), zasiadający w Kolegium IPN, zaprotestowali? Czy zaszkodziło Szarkowi to oświadczenie? Nie i nie. To kłamstwo zapewniło Szarkowi stolec prezesa. To pożyteczny, niesamodzielny idiota, idealnie wpisujący się w nowe, polskie elity (bo to już jest elita, elita władzy).
@ Hazelhard Zapewniam Pana, że są w IPN prawdziwi historycy, tyle że sekowani, przesuwani na stanowiska nie odpowiadające ich kwalifikacjom lub bojący się wychylić w obawie o pracę. Niestety, było tak za Kurtyki, tak jest za Szarka. Z tym, że ten ostatni, ze względu na głupotę, może nawet o tym nie wiedzieć.
Autor : podoba mi się twoja bachowska etiuda z butelek. A zawsze miałem problem z tym prawo i lewo na zdjęciach, jak panowie aktorzy i rezyszerzy na planie filmowym. „moje lewo czy pana lewo”. Bo jak widzę jakąś statystykę IQ, to się dumnie plasuję jak najdalej po prawej od osi tej krzywej nibygaussa Czyli w tych lepszych elitach. A nie w tych lewych. U Abderytów, albo zgoła debilów. Ale jak jestem na zbiorowym zdjęciu maturalnym, to do dzisiaj nie wiem : moje „prawo” czy ich „prawo” . Jestem trzeci od prawej, czy dwudziesty od lewej ?
A mnie się marzy, aby z IPN-em zrobić to, co zrobiono z reaktorem w Czarnobylu. Zalać kilkumetrową warstwą zbrojonego betonu na wiele, bardzo wiele lat, aż wystygną emocje, a przede wszystkim, aż rozpadną się szkielety dzisiejszej szczujni.
Powinno to zakończyć ich zabawy w opluwanie nieprawomyślnych i obcych im ideowo.
nie zrozumieliście pana dyrektora, on prawdopodobnie chce dobrze, na pewno chce zakładać biblioteki, promować sztukę i po prostu dbać o wszechstronny rozwój intelektualny narodu, tak haniebnie przecież przez długie lata od 1989 zniewalanego, że aż mu elity opadły. Z jednym jednak instytut się myli, krypto-komunistów należałoby tępić do pokolenia wstecz i do trzech w przód, inaczej mogą się znowu zakraść do z takim pionierskim trudem odtwarzanych elit.
P.S. w przypadku trudności z rozpoznaniem przynależności mierzyć należy wysokość czoła i obwód głowy dookoła.