28.05.2021
Kiedy słyszymy wypowiedzi Macierewicza, Pawłowicz i innych pisowców, widzimy, że ich poziom intelektualny jest bardzo niski i zalatuje schizofrenią. Dziwimy się, że duża część narodu to łyka.
Ale politycy nie stanowią wyjątku. Nie słucham i nie oglądam reklam, ale mimowoli coś się załapie zanim przełączę na inny program lub wyciszę. Ostatnio uderzyły mnie hasła w dwóch reklamach:
– Żyj bardziej!
– Z okazji Dnia Matki podaruj biżuterię Pandora.
Dziennikarze także nie sprawdzają tego co wygadują. Dowcipne powiedzenie Himilsbacha z „Rejsu” („w pięknych okolicznościach przyrody”) stosowane jest powszechnie jako normalny tekst. Dziennikarze otwarcie chwalą się tym że byli głąbami z matematyki i cudem zdali maturę. Poza tym nie umieją akcentować wyrazów, a kiedyś, za czasów Suzina, w telewizji pilnowano tego i nawet pobierano opłaty od tych kolegów którzy akcentowali na przykład polityka (zamiast polityka) czy synoptycy (zamiast synoptycy).
Poza tym już od wielu lat podbija się bębenka, używając bardzo często słów „narodowy”, „Polska” i „niezależność”.
* * *
Raman Pratasiewicz to białoruski opozycjonista, dziennikarz, jeden z autorów opozycyjnego portalu Nexta. Władze białoruskie ścigają Pratasiewicza, a wcześniej oskarżyły go o działalność terrorystyczną i organizowanie zamieszek. Kiedy przebywał w Polsce, władze te domagały się jego ekstradycji.
Pratasiewicz wracał polskim samolotem z wakacji w Grecji do Wilna. Kiedy samolot przelatywał nad Białorusią, został zmuszony przez samolot wojskowy do lądowania w Mińsku, tam Pratasiewicz został aresztowany. Grozi mu piętnaście lat więzienia.
Ten przypadek łamania prawa przez białoruski reżim spotkał się z oburzeniem wolnego świata i mediów. Mówi się o terroryzmie państwowym. Premier Morawiecki napisał na Twitterze:
Zwróciłem się do Przewodniczącego Charlesa Michela o rozszerzenie agendy jutrzejszej Rady Europejskiej o punkt dot. natychmiastowych sankcji wobec reżimu A. Łukaszenki. Porwanie cywilnego samolotu to bezprecedensowy akt państwowego terroryzmu, który nie może pozostać bezkarny.
Przypomniało mi się, że osiem lat temu władze demokratycznej Austrii na prośbę USA zmusiły do lądowania w Wiedniu samolot prezydenta Boliwii, bo podejrzewano, że na pokładzie znajduje się Edward Snowden. Snowden ujawnił, że władze USA niezgodnie z prawem podsłuchują rozmowy i pocztę elektroniczną własnych obywateli, szpiegują instytucje Unii Europejskiej i ponad 30 czołowych polityków na świecie. Rząd USA wystąpił o ekstradycję Snowdena, gdy ten przebywał w Rosji. Groziła mu kara śmierci za ujawnienie tajemnic. Wtedy jakoś oburzenie na świecie było mniejsze i nie słychać było o sankcjach wobec Austrii.
W czasach PRL, w kabarecie „Owca”, Jerzy Dobrowolski opisywał taką sytuację: dwie podobne rakiety – jedna radziecka, druga amerykańska – zostały wystrzelone na podobne orbity. Pytanie: która z nich jest lepsza? Odpowiedź: oczywiście radziecka. No dobrze, pytał Dobrowolski, ale dlaczego? Nie było odpowiedzi.
* * *
Jerzy Urban na pogrzebie swego ojca dziennikarza wrzucił mu do grobu najnowszą gazetę. Ojciec, jak wielu innych, był pożeraczem prasy. Wiele osób czyta uważnie artykuły, szczególnie poświęcone polityce.
Mnie czytanie gazet zajmuje coraz mniej czasu. Dużo informacji ma charakter uzupełniający to, co już wiemy o sytuacji, albo charakter spekulacyjny, nie wnosząc nic nowego. To trochę jak kolejne odcinki serialu. Owszem, są ludzie, którzy chętnie oglądali seriale, aby się dowiedzieć o problemach rodziny Carringtonów, czy o losach niewolnicy Isaury – mnie to nie pociągało.
Wiele artykułów i wiadomości ma tytuły zachęcające do przeczytania. Także wybijane są oddzielnie atrakcyjne części tekstu. Zwykle przeczytanie tego mi wystarcza. Dam przykłady z ostatniego numeru Przeglądu.
– 500+ Hit czy KIT? Podtytuł: Z wypowiedzi matek: ratuje godność, daje poczucie bezpieczeństwa, a nierzadko dach nad głową. Mimo to poparcie dla programu spada.
Podtytuły w artykule: Mit 1 – wzrośnie patologia. Mit 2 – program kosztem przedsiębiorców. Mit 3 – przez 500+ kobiety masowo zrezygnowały z pracy. Mit 4 – na socjalu jak król. Mit 5 –ubóstwo można było zlikwidować znacznie taniej.
Wyróżnione fragmenty tekstu:
- – 500+ uratowało dzieciństwo moich dzieci
- – Dzięki tym pieniądzom żyliśmy skromnie, ale nie na granicy ubóstwa, jak wcześniej
- – Gdyby nie 500 +, miałabym dwie stówy na życie na miesiąc
- – Najwyższe poparcie (92%) deklarują rodzice mający troje i więcej dzieci
- – Z pracą rozstawały się głównie kobiety zatrudnione na śmieciówkach.
- Oprócz tego z boku głównego tekstu umieszczono dwa krótkie:
- – Jak jest w Europie?
- – Sukces ma wielu ojców, czyli krótka historia 500 +
To mi w zupełności wystarczyło.
– Zmęczeni zdalnym studiowaniem. Podtytuł: Większość studentów mówi „nie” dalszej nauce online, tak nie da się wykształcić lekarza czy architekta.
Wyróżnione fragmenty tekstu:
- – Przykre było obserwowanie, jak bardzo wykładowcy są nieprzygotowani do pracy online
- – Mamy problem znikających studentów. Przestają się łączyć, odpisywać na mejle wykładowców
- – W formule online jedynie studia informatyczne mogą być dobre.
Czego jeszcze ważnego mógłbym się dowiedzieć czytając tekst i co bym zrobił z tą wiedzą?
W Newsweeku rzuciłem okiem na wywiad z prof. Staniszkis pt. Finalny motyw Kaczyńskiego. Podtytuł: Upadek demokracji nie musi oznaczać kryzysu społecznego. Dlatego tak jak kilka lat temu byłam wielką pesymistką, jeśli chodzi o rządy PiS, tak dziś jestem optymistką.
Pani Staniszkis kiedyś często występowała w telewizji. Byłem zafascynowany tym co i jak mówiła – nie żebym akceptował treści, ale jej się wszystko kojarzyło ze wszystkim i każde zdarzenie czy to w polityce krajowej czy zagranicznej miało głęboki ogólnoświatowy sens. Poza tym kochała Kaczyńskiego, bo dobrze jej się z nim rozmawiało i widziała w jego cynicznych zagraniach jakiś głębszy sens – budowanie lepszej Polski. Była zwolenniczką lustracji, ale kiedy ją oskarżono o współpracę z bezpieką, rozsypała się i rozczarowała do prawicy. Potem sprawa się rozwinęła na jej korzyść i znowu stała się pryncypialną prawicową entuzjastką.
Rzuciłem okiem na fragment wywiadu:
Fakt, że opozycja jest w rozsypce, to także wynik rangi Kaczyńskiego. Druga strona nie ma dziś polityka tej klasy. Uważam, że jeśli uda mu się wygrać po raz trzeci, to będzie to wygrana na dłużej niż jedną kadencję. I będzie to pozytywne dla Polski. Mam nadzieję, że zwycięży wtedy wewnętrzne przekonanie Kaczyńskiego o własnej racji i sensie tego, co chce zrobić – uczynić Polskę krajem prawym i sprawiedliwym, a nie tylko wpisać te słowa w nazwę partii.
Uznałem, że wywiad można sobie darować.
Od redakcji: prof. Staniszkis cierpi od dłuższego czasu na demencję. Nie przypomina sobie faktu udzielenia tego wywiadu ani autoryzacji. W ogóle ma niewielki kontakt z rzeczywistością. Jej córka prosiła o zaniechanie publikacji. Redakcja odparła, że prof. Staniszkis nie jest ubezwłasnowolniona, więc nie ma sprawy. Jest natomiast spory smród. Uważamy, że Newsweek postąpił nieetycznie.
* * *
Partie polityczne już od lat nie ścigają się na programy czy rozwiązania problemów. Po prostu przedstawiają konkurentów jako złych, marnych ludzi, a siebie jako dobrych i obiecują, że kiedy oni, dobrzy, przejmą władzę, to będzie lepiej. „Dobra zmiana” to po prostu wymiana kadr. Duża część elektoratu nie sprawdza rezultatów tej zmiany (a Jezus mówił „Po owocach ich poznacie”). Nowe kadry są fatalne. Przykładem niech będzie jedno z najwcześniejszych posunięć nowych władz, kiedy usunięto szefa stadniny koni w Janowie Podlaskim, znakomitego fachowca, i zastąpiono go dyletantem, który przyznał, że się nie zna, ale lubi konie i mogą się stać jego hobby. Szybko go usunięto i kilku następnych, a znana na całym świecie stadnina podupadła.
Takich zdarzeń jest mnóstwo i widać że oni nie umieją rządzić. Dopasowują przepisy do swoich nieporadnych kadr. Dla Misiewicza zmieniono swego czasu przepisy, które wymagały przedtem odpowiedniego wykształcenia, aby mógł zasiąść w zarządzie lukratywnej spółki. Ostatnio wprowadzono przepisy dopuszczające, aby ambasador Polski nie miał wyższego wykształcenia ani nie znał języków obcych.
Takie przykłady należałoby głośno piętnować, ale poza wzmiankami w mediach nic się nie dzieje. A elektoratowi takie działania „dobrej zmiany” nie wydają się być deprecjonujące – ot, coś tam nie wyszło, ale chcą dobrze i obiecują że będzie lepiej.
* * *
Juliusz Ćwieluch, Polityka:
Myślą jak za Gomułki, ale kraj zadłużają jak za Gierka.
* * *
Jak ocenić artystów, którzy w życiu prywatnym dopuścili się czynów uważanych za niegodne? Nie ma tu reguły, rządzą często aktualne mody.
W harcerstwie chcieliśmy nadać swojej drużynie imię Kornela Makuszyńskiego. Harcerskie władze wyższe nie zgodziły się, bo podobno Makuszyński bijał żonę. Nadaliśmy więc zalecane imię „Zośki”, czyli Tadeusza Zawadzkiego, przyjęło je wówczas wiele drużyn.
Są aktorzy, którzy przyznali się do bycia Tajnym Współpracownikiem bezpieki, ale to nie spowodowało sekowania ich przez innych aktorów ani przez publiczność. A kilku aktorów, którzy nie zgodzili się w stanie wojennym bojkotować teatry, sekowano, wyklaskiwano na scenie i głośno potępiano.
Artystom nadaje się jakieś większe znaczenie niż innym ludziom, chodzi zapewne o to żeby uwielbienie dla nich nie przeniosło się na akceptację potępianych czynów. Ale już polityków traktujemy inaczej, bo wszelkie świństwa, jakich się dopuścili, traktuje się jako „walkę polityczną”. Politykę traktujemy trochę jak mecz sportowy, kibicując poszczególnym drużynom lub zawodnikom. Ale w tych grach mamy coraz więcej fauli, których nie chcą uznać sędziowie.
PIRS
źródła obrazu
- telewizja 3: BM
Przeszkadza mi ten syndrom krótkiej pamięci. Inteligentni ludzie powinni rozpoznać w jakie towarzystwo wstępują, jakim wartościom sekundują przyłączając się do grupy. To jest deklaracja imponderabiliów.
Dlatego przeszkadza mi uznawanie za autorytety dawniej aktywnych dobrozmianowców. Stygmat jednoosobowej „partii” pozostaje, skoro byli tam jaką mamy gwarancję ich rzetelności. Może szukać wśród innych, tych nieukąszonych.
Domyślam się, że odnosi się to do częstych zmian układów w polityce. Ja się nie mogę przekonać do polityków którzy z ogniem agitowali za hasłami jednej partii, potem – zwykle z powodu ataku kolegów czy utraty przywilejów – przeszli do tych których zwalczali i w nowej partii znaleźli miejsce (na przykład politycy PiS w Platformie). Dopuszczam, że ktoś zmienił poglądy, nawet wstydzi się poprzednich działań czy wypowiedzi, ale powinien to głośno oznajmić. Jeżeli tego nie robi to zapewne w sprzyjających okolicznościach znowu zmieni front.
Politycy u nas przypominają mi najemników – kto ma lepszą kasę ten może ich wynająć. Co dziwniejsze, wśród publicystów nie ma poparcia dla kogoś z wyrazistym światopoglądem, przeciwnie – atakuje się go za to że nie przyłączył się do większej grupy żeby pomóc im zwyciężyć kogoś kogo publicysta nie lubi. Kiedy Platforma przegrała, wysuwano oskarżenia wobec Zandberga i jego partii, że głosili swoje tezy, zyskując poparcie wyborców, zamiast się zamknąć i poprzeć Platformę. Nie miano pretensji do Platformy za to że przegrała (a byłoby co wymieniać),ale do tych którzy nie poparli jej aby mogła choć o 1 procent wyprzedzić PiS.
Oczywiście nie ma tu wzajemności, bo Platforma krytykuje „lewicę”, chyba w nadziei że ta się wreszcie opamięta i wesprze Platformę.
Bardziej o „uautorytowianie” ludzi z jednoosobowej „partii” w naszej bańce medialnej. Nagle słuchamy analiz i prognoz Ludwika Dorna, Pawła Kowala i innych stamtąd „odeszłych”.
Nie, żeby odmawiać im sensowności wypowiedzi (zastanawia jedynie, że pojawiaja się ona gdy są już „odeszleni” – strona bierna śmieszna, jednak chyba potrzebna), ale znacząca ich obecność w dyskursie demokratów jest mi niemiła – przez zapomniane im zaszłości, które dowodzą ich nikłej roztropności.
“Nieukąszonych” ? Przez wampira ? A może przez Kościołaka ?
Podbija się bębenek, nie bębenka.