10.03.2023
To, że tegoroczna kampania wyborcza do tych najważniejszych wyborów po 1989 roku będzie ostra — wiedzieli wszyscy, ale że aż tak ostra to chyba nikt albo prawie nikt.
To, że TVP (do niedawna „kurwizja” Jacka Kurskiego) i jej TVP Info to zwykła szczujnia, niemająca nic wspólnego z telewizją publiczną, a więc taką, która ma realizować misję zapisaną w statucie — wiemy od dawna. To, co zaprezentowała TVP Info i Radio Szczecin w sprawie śmierci syna posłanki na Sejm — przekroczyło jednak wszystkie granice cynizmu i zwykłego świństwa. Ujawnienie danych pozwalających na identyfikacje ofiary przestępstwa pedofilii dla takiego celu jak atak na opozycje, co to toleruje pedofila w swoich szeregach, będąc jednocześnie zwolennikiem środowisk LGBT w ich walce o podstawowe prawa obywatelskie, to zbrodnia niewybaczalna. A późniejsza próba odwrócenia roli i wmawianie, że to matka i jej środowisko polityczne jest winne śmierci kilkunastoletniego chłopca, jest kolejnym dowodem, że to zwykła szczujnia.
Obserwując manewry mediów partyjno-rządowych po strasznej tragedii, jaką zawsze jest śmierć dziecka, można było dostrzec, jak trudna jest to dla nich sytuacja. Żadne „czerwone paski”, żadne dyskusje ich najważniejszych redaktorów i komentatorów nie zmieniały obrazu – po jednej stronie zwykły interes polityczny i pomysł sięgnięcia do zamkniętej już sprawy przestępstwa pedofili, przypomnijmy – sprawca osądzony i skazany na karę czterech lat więzienia siedział w więzieniu. Radio Szczecin i TVP Info „zagrały” sprawą dla celów politycznych, zrobiły to tak, że ujawniły dane pozwalające na identyfikację ofiary. Dalej już poszło samo – młody człowiek, dziecko nie wytrzymało hejtu i targnęło się na życie. Tego nie dało się zagadać…
I wtedy TVN wyemitował reportaż „Bielmo”, będący rezultatem kilkuletniej pracy dotyczącej tego, czy Karol Wojtyła, biskup krakowski, wiedział, czy nie wiedział o pedofilii w krakowskim Kościele, którym władał. Reportaż to efekt żmudnej pracy na dokumentach IPN, aktach służby bezpieczeństwa PRL, dokumentach kościelnych — ale i wypowiedziach ludzi Kościoła oraz ofiar czynów pedofilskich księży podległych biskupowi Wojtyle. Każdy może sobie wyrobić własne zdanie na temat tych trudnych i bolesnych spraw, każdy może znaleźć własną odpowiedź na pytanie autorów reportażu – Czy papież wiedział, czy nie wiedział o tym, co działo się w polskim krakowskim kościele?
Materiał przedstawiony w reportażu nie pozostawia żadnych wątpliwości, odpowiedź może być tylko jedna – wiedział.
Ale to dopiero początek sprawy; wiedział to jedno, a to, co robił, jakie podejmował decyzje dotyczące swoich księży podejrzanych o te zbrodnie to druga, ważniejsza sprawa. Reportaż nie obejmuje też lat pontyfikatu Karola Wojtyły jako Jana Pawła II — a to tam dopiero otwiera się ogrom problemu pedofilii wśród kleru kościoła katolickiego na całym świecie.
Bezpośrednio po reportażu można było wysłuchać dyskusji, w której udział wzięły różne osoby z najbliższego otoczenia polskiego papieża, księża profesorowie teologii i inne osoby bliskie Karolowi Wojtyle. Ich wypowiedzi bezpośrednio po emisji reportażu były dwojakie – z jednej strony były to głosy ludzi mówiących o bólu, jaki sprawia im przyjęcie tych treści, wypowiedzi świadków, a zwłaszcza ofiar a z drugiej – potrzeba podkreślania wielkości Karola Wojtyły jako człowieka, papieża-Polaka, zasłużonego w walce z systemem światowego zła, jakim był komunizm w sowieckim wydaniu. Słuchając tych ludzi, przypomniałem sobie swoje lata studiów na Uniwersytecie Warszawskim i ćwiczenia z psychologii społecznej prowadzone przez dr. Andrzeja Malewskiego, wielkiego znawcę i propagatora głośnej wtedy teorii dysonansu poznawczego Leona Festingera. Zachowania tych ludzi związanych silnie z Kościołem były klinicznymi przykładami zachowań osób, dla których przyjęcie nowych informacji oznacza rozpad ich światopoglądu, widzenia świata, zmianę wartości, rozpad wszystkiego.
Zjawisko dysonansu poznawczego jest już dobrze zbadane, ta teoria to lata 60. Takie zachowania i reakcje są całkowicie zrozumiałe u ludzi, dla których postać Karola Wojtyły (a później Jana Pawła II) była bardzo ważna, a nawet święta. To, co dzieje się teraz na polskiej scenie politycznej, to nie efekt dysonansu poznawczego polskich polityków – to zwykłe, cyniczne wykorzystanie sytuacji do wywołania wojny, politycznej awantury, w której polski papież to tylko amunicja, zwykłe narzędzie gry w kampanii wyborczej.
Widok Jarosława Kaczyńskiego i innych posłów PiS siedzących z portretami papieża na kolanach na sali sejmowej podczas procedowania i przyjmowania uchwały broniącej jego dobrego imienia, widok Pałacu Prezydenckiego, na którego fasadzie wyświetlony jest wielki portret papieża, to obrazek szczytu obłudy i śmieszności. Sejm przyjmujący głosami posłów uchwałę o niewinności Karola Wojtyły jest klęską demokracji a wezwanie ambasadora Stanów Zjednoczonych przez polski MSZ „na dywanik” po emisji reportażu w „jednej ze stacji będącej we władaniu obcego inwestora” to kolejny dowód na to, że pracują tam „dyplomatołki”, a nie dyplomaci.
Stało się. Władza jest gotowa na wojnę religijną, jeżeli tylko okaże się, że daje jej to szanse na zwycięstwo w wyborach i utrzymanie władzy.
Wojny religijne to najbardziej krwawe i okrutne spośród wszystkich wojen, jakie ludzie prowadzili w historii – to w ich trakcie dokonywano największych zbrodni, to wtedy padły słowa wysokiego hierarchy odpowiadającego na techniczne pytanie dowódcy wojska jak żołnierze mają rozpoznać kto jest z jakiego kościoła: zabijcie wszystkich – bóg rozpozna swoich.
W Polsce nie mieliśmy dotąd ostrych wojen religijnych i teraz też ich raczej nie będzie. To, że władza stawia na takie starcie świadczy tylko o tym, że zrobi ona naprawdę wszystko, aby władzy raz zdobytej (przez przypadek) nie oddać nigdy.
„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy a socjalizmu będziemy bronić jak niepodległości” – to też mały człowiek powiedział: Władysław Gomułka z końcówki lat 60.

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

Odkąd różni ludzie zaczęli mówić o przedpapieskich grzechach papieża-Polaka słychać w Janowiepawłowie Wielkim płacz i zgrzytanie zębów oraz wezwania obywateli do zamiatania tego pod dywan, bo prawda nas zniewoli.
Oby tylko nóg nie połamali jeśli pójdą na tę wojnę. Na razie plączą się tak, że to możliwe 🙂
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/czarnek-przypuszcza-atak-na-tuska-wstyd-i-hanba/p4060wz,79cfc278
„— Jesteśmy przekonani, że święty Jan Paweł II nie potrzebuje obrony. Broni się sam swoim nauczaniem, swoim życiem, swoimi gigantycznym wkładem w odzyskanie wolności przez Polaków i przez Europejczyków. Zrzucenie jarzma komunistycznego, sowieckiego z Polski i Europy Środkowo-Wschodniej – mówił Czarnek.”
Nie potrzebuje obrony, a wszyscy rzucili się go bronić, jak … no jak czego? 🙂
A ludzie wiedzieli Nawet w Polsce tworzyli mapy”naszych”
https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=1wetppM0lv2oIXLm23GoRr68Q_T9ul3M_&ll=49.74928820442646%2C19.487476785637696&z=8
Jan Piński twierdzi, że IPN udostępnił dokumenty z polecenia JK, aby PiS miał broń religijną w walce politycznej: https://www.youtube.com/watch?v=SbUj9MnzChw eli to prawda, to mamy sytuacje w której PiS kompeltnie nie wie jak wygrać wybory. Tego „paliwa religijnego” na długo nie starczy.
A ja myślę, że ta wojna religijna w Polsce może potrwać, mogą pojawić się też jej ofiary. Oby nie !
Widziałem także komentarz pod tekstem prof. Łukaszewskiego.
Zgadzam się z Panem, że JPII niespecjalnie rusza pokolenie <40 (Chociaż transparent ma ostatnim spotkaniu Legia – Stalzdaje sie temu przeczyć)
Ale też nie sądzę, żeby to miało znaczenie.
PiS nie próbuje pozsyskać nowych wyborców. Gra jest o to, żeby zmobilizowac dotychczasowych. Przede wszsytkim tych zniesmaczonych pazernością PiSu. Oni i tak nie zagłosuja "na Tuska". Ale mogą nie pójść do wyborów.
I temu ma owo wzmożenie zapobiec.