13.08.2024
Światu zagraża katastrofa klimatyczna wywołana ocieplaniem klimatu. Lato to dobra pora na obserwacje tego zjawiska, padają kolejne rekordy upałów w różnych miejscach naszej małej planety, wielkie pożary zagrażają nawet stolicom takich krajów jak Grecja, każdy kolejny tydzień przynosi nowe tragiczne wiadomości.
To wszystko dzieje się na naszych oczach, środki jakie podejmujemy by temu przeciwdziałać są dalece niewystarczające i nic nie wskazuje na to, że ludzkość zdobędzie się na decyzje, trudne może i bolesne, by ocalić świat przed katastrofą. By to było możliwe radykalnej zmianie musi przede wszystkim ulec sposób i tryb podejmowania decyzji dotyczących takich globalnych zagrożeń. Istniejące obecnie centra, takie jak ONZ i pochodne, pokazują od lat swoją bezsilność. Kolejne szczyty klimatyczne, poza przyjemnością dla ich uczestników, nie wypracowały żadnego skutecznego rozwiązania.
Pełna klęska!
Nie będę snuł dalej tej opowieści, nie będę mówił, co trzeba zrobić, by ocalić nasz świat. Są od tego specjaliści i to do nich należy zaproponowanie, co kto i kiedy musi zrobić, by ziemia, a my na niej, przetrwała. Powiem to, co mówię od lat – przede wszystkim zmianie musi ulec system wyłaniania władz. Dalsze utrzymywanie tego, co jest, to gwarancja klęski, klęski nas wszystkich.
Obecnie dominującą formą wyłaniania władzy są wybory, w których ludzie wybierają swoich przedstawicieli do różnych organów władzy, od tej najbliższej – samorządowej, po europejski parlament. W wyborach, po kampanii wyborczej, lepszej lub gorszej, robionej za większe lub mniejsze pieniądze, do władzy trafiają ludzie, którzy w jej trakcie przekonali najwięcej ludzi, by to na nich oddali swój głos. To liczba oddanych głosów, w wyborach prezydenckich liczonych w miliony, przesądza kto dostaje władzę.
Jeżeli jest tak, a jest, że to ilość zdobytych głosów decyduje o tym, kto dostaje władzę, a kto nie, rośnie waga procesu wyborczego i kampanii wyborczych, coraz częściej przypominających plany wielkich operacji wojskowych, wymagających angażowania wielkich, coraz większych pieniędzy. To pieniądze i specjaliści od politycznego marketingu, znawcy psychologii wielkich społeczności, czasem całych narodów, decydują o sukcesie kandydata, na przykład na urząd prezydenta. A później od tego jednego człowieka zależy los milionów, a nawet całego świata. To nie są błahe sprawy.
To jak to będzie za chwilę, za te dziesięć czy piętnaście lat gdy już teraz, w przekazie telewizyjnym, przy pomocy AI, można skopiować głos i postać człowieka mówiącą coś, co jest całkowicie sprzeczne z jego dotychczas głoszonym poglądami. Jako przykład podam, że w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, wirtualny, ale absolutnie nie do odróżnienia od realnego i prawdziwego Barack Obama mówił z ekranu do widzów i słuchaczy, że to Donald Trump jest bardzo dobrym kandydatem na urząd prezydenta i to na niego należy głosować. Takich manipulacji w sieci jest coraz więcej. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co fałszem, co jest informacją, a co fake newsem. Próby powstrzymania tego za pomocą prawnych rozwiązań kończą się niczym – w zderzeniu z interesem prawo jest za słabe.
Pomińmy tu kłopoty wydawców, spory o prawa autorskie pokazują jak słabe są normy prawa w zderzeniu z interesem wielkich platform. W takim starciu, jak zawsze, wygrywają pieniądze. A zwłaszcza wielkie pieniądze.
To na rynku mediów. A co to oznacza dla polityki, tej jaka jest teraz, tej opartej o wybory i uzyskiwanie mandatu do rządzenia w oparciu o wynik głosowania milionów, które wiedzą o polityce tyle, ile im przekażą sztaby wyborcze. Jeżeli w przekazie informacyjnym, w różnych mediach, zaczną dominować – a zaczną – fake newsy, to będzie koniec obecnego systemu wyłaniania władzy. Taka manipulacja w świecie wirtualnym, w którym żyje coraz więcej ludzi, dla których praktycznie nie ma innej rzeczywistości, niż ta ze smartfona czy komputera, będzie głównym zadaniem sztabów wyborczych. Wiara, że da się to powstrzymać przy pomocy paragrafów to iluzja – stawka jest tak wielka, że sztaby i kandydaci pójdą na każdą manipulację zwiększającą szanse na zwycięstwo w walce o władze.
Świat zdominowany przez fake news jest inny, niż ten, jaki znaliśmy. Wybieranie ludzi władzy w kampanii wyborczej prowadzonej z użyciem takich narzędzi kończy erę wolnych, równych, demokratycznych i tajnych wyborów. Wybory, z targowiska jakim są obecnie, zmienią się w wielkiego fake newsa. A wybrani ludzie nie będą mieli prawdziwego mandatu do sprawowania władzy.
Czas na zasadniczą zmianę, tak jak jest dalej się nie da !

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Wszystko to prawda. Ale wyjscia z tego nie widzę. Może ktoś madtzejszy coś wymysli. Dodam tylko że fake newsy to nie jest wynalazek współczesny. Telewizja, radio też są dobrym sposobem na indoktrynację. Nie potrzeba internetu żebu zmanipuloeać mady ludzkie. Chciałoby sie powiedzieć. Ależ to już było!
Ale to dopiero teraz, nie mówiąc co będzie za parę lat, pojawiły się takie możliwości jak preparowanie wizerunku i głosu które są tożsame z osobą podrabianą. Za chwilę wszystko to co widzimy na ekranie smartfona czy telewizora będzie niepewne – czy to prawda czy fakenews. I to będzie ten koniec naszego świata.
Ciekawe, że rozwój technologii mający z natury sprzyjać ludzkości, jest zarazem coraz wiekszym dla niej zagrożeniem. Tak ma się historia z AI. Prawdę mówiąc pojęcia nie mam jak z tego (ślepego) zaułka wybrnąć !
Przeczytałam mnóstwo na ten temat. Wszędzie okropnie straszyli. Ale tak naprawdę to jest tylko nowe narzędzie do tego samego! Mozna zastąpić Obamę innym Obamą! I cóż z tego. Kiedyś też dyktatorzy mieli sobowtórów. Stare metody w nowej odsłonie. A książki nie mogą byc jednym wielkim oszustwem? Mogą! Wielkaja bolszaja encyklopedia właśnie nim jest!.