Daniel Passent: ABC – arogancja, buta, chamstwo4 min czytania

passent22016-04-28.

Dlaczego PiS się tak denerwuje, dlaczego na wszelki opór i sprzeciw reaguje tak brutalnie, dając pokaz arogancji, buty i chamstwa? Mimo wygranych wyborów, bezprecedensowej większości w Sejmie i w Senacie, opanowania prawie wszystkich narzędzi władzy – od prezydenta, wojska, po służby i media publiczne – Prawo i Sprawiedliwość czuje się nienasycone, czują się niedowartościowane, a nawet zagrożone. […]

„Atak na obóz rządzący jest faktem, ale część działań przeciwko rządowi prowadzona jest tajnie. Gra operacyjna wokół kilku ministerstw oraz ważnych postaci Prawa i Sprawiedliwości to element szerszego planu” – ostrzega „ABC”. Przeciwnicy rządu są „świetnie zorganizowani… wykorzystują swoje znajomości w świecie mediów i polityki… chodzi o stworzenie atmosfery nieufności i podejrzeń… jak precyzyjnie działa układ agentury oraz świata dziennikarskiego… tworzą dobrze zorganizowane marsze KOD… prowadzą krucjatę w Parlamencie Europejskim…” itd. itp.

To poczucie niezadowolenia, nienasycenia, wypływa częściowo z autorytarnej natury PiS. Ono musi mieć wszystko, całą władzę, do ostatniej budki strażnika. W wielu państwach demokratycznych władza jest podzielona, np. pomiędzy prezydenta i parlament, jak w USA i innych krajach systemu prezydenckiego. Albo pomiędzy prezydenta i rząd. W tych krajach tradycja, kultura współpracy i współdziałania jest starsza i bardziej zakorzeniona niż w Polsce. U nas panuje raczej duch eksterminacji niż kooperacji.

Rzeczniczka PiS Beata Mazurek kwituje stanowisko Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego jako „dalsze szerzenie się anarchii w naszym kraju. Zebrał się zespół kolesiów, którzy bronią status quo poprzedniej władzy. (…) Ta anarchia, inspirowana przez opozycję i przez ludzi poprzedniej władzy, jest podgrzewana. My się na to nie zgodzimy”.

Słowa o „kolesiach” dyskwalifikują panią Mazurek jako rzeczniczkę partii rządzącej, mówią wiele o jej braku kultury, a także o braku szacunku dla organu konstytucyjnego[…]. Powinna czym prędzej zanieść kwiaty pierwszej prezes SN.

Podobnie elegancko potraktowała władza Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Nie było prezydenta (który mieni się uczniem Lecha Kaczyńskiego, chociaż ten w takich spotkaniach uczestniczył), ławy rządowe były puste. Wpadła tylko na krótko przedstawicielka Kancelarii Prezydenta. O ministrze sprawiedliwości nie wspominam.

Rząd, jak dziecko, obraża się na tych, którzy nie chcą się z nim bawić. Władza po prostu bojkotuje instytucje i ludzi, którzy nie są jej posłuszni. Kiedy ukazał się, napisany poważnym i eleganckim stylem, „apel 10”, w tym trzech byłych prezydentów, a także ministrów i działaczy opozycji, premier Szydło wyrażała się o nich per „ci panowie myślą, że oni są demokracją”. Zamiast docenić troskę, zrobić dobrą minę do złej gry, zaprosić autorów na rozmowę lub podjąć polemikę – po prostu się ich lekceważy. Dokładnie tak jak amerykańskich senatorów, polityków Unii Europejskiej, którym się wydaje, że zjedli wszystkie rozumy, a tymczasem są niedoinformowani i manipulowani jak dzieci przez starych wyjadaczy z Platformy i z ulicy Czerskiej.

Gdy marszałek Senatu nazwał krytyków rządu „wichrzycielami” – użył tego samego określenia, jakim posługiwała się władza w marcu ’68 wobec młodocianych „komandosów” i ich „mocodawców”.

Jedno jest w tym wszystkim pomyślne, że mianowicie władza wie, że nie ma argumentów i w bezsilnej złości sięga po „ABC”, licząc na to, że poniżając krytyków, zniechęci ich do działania. Ma rację Michał Szułdrzyński, który pisze („Rz”), że podważając autorytet sądów, PiS „uderza również w siebie, bo obniża i tak niskie już zaufanie obywateli do państwa. Delegitymizując TK i SN, delegalizuje wszelką władzę i hierarchię. A konsekwencje takiego działania odczuje też na własnej skórze”.

Skoro protestują nawet największe autorytety, jak profesor Adam Strzembosz (odznaczony Orderem Orła Białego) i prof. Andrzej Zoll czy wreszcie prawie cały świat prawniczy, a także radni Warszawy, Łodzi i Poznania (choć wiedzą, że ich decyzje mogą obalić rządowi wojewodowie), to znaczy, że nie można stać z boku. Jeśli rację mają byli prezydenci, pisząc, że w najbliższych miesiącach ważą się losy demokracji w Polsce, to nikt nie powinien stać z boku. Gdyby władza się nie obawiała, to nie sięgałaby po argumenty w stylu „ABC”.

Daniel Passent

Blog Autora w portalu polityka.pl

Tamże pełny tekst. Skróty – redakcja SO.
Print Friendly, PDF & Email
 

One Response

  1. Magog 30.04.2016