Okrągły stół Demokracji
27 lat spokoju, pokoju i demokracji całkowicie wyjałowiło nasza klasę polityczną. Coś, co w liberalnych demokracjach jest zjawiskiem oczywistym, stałym i przewidywalnym, czyli zmiana formacji rządzącej, u nas okazało się grecką tragedią.
Partie polityczne przyzwyczajone do cywilizowanych form rywalizacji politycznej stanęły kompletnie bezradne wobec politycznego chuligaństwa rodem z PiS. Niestety wszelkie mechanizmy zabezpieczające demokrację okazały się nieodporne na bandycki, brutalny pełzający zamach na Państwo.
Ciężar obrony Państwa wzięło na siebie społeczeństwo obywatelskie praktycznie nieobecne w ostatnich latach. W tym czasie partie polityczne i ich elity zamiast pełnić funkcje kontrolne i równoważące dla politycznej ofensywy PiS kompletnie pogubiły się po wyborach.
- PO najpierw zajęła się walką wewnętrzną, rozliczeniami i walkami frakcji. Skalę zidiocenia elit pokazuje początkowy termin wyłonienia nowego przewodniczącego, od którego partia odeszła dopiero w trakcie zawirowań politycznych i lecących słupków poparcia. Wybór Grzegorza Schetyny początkowo dawał nadzieję na przyspieszenie i włączenie się PO do walki. Wszyto wskazuje jednak, że Schetynie bliżej do kapitana Schetitno niż do męża stanu. PO zniknęła z dyskursu politycznego, nie jest aktywna w Parlamencie i w mediach, a Przewodniczący Schetyna wyraźnie pozazdrościł brawurowego wykończenia swojej formacji przez Leszka Millera i idzie tą samą drogą sukcesu.
- SLD konsekwentnie dąży do całkowitego zniknięcia ze sceny politycznej. Nowe otwarcie z Czarzastym to jak nowa kolekcja wiosna/lato w secondhandzie.
- PSL z Kosiniakiem Kamyszem daje nadzieje na zmianę wizerunku, ale chyba potrzebuje jeszcze czasu by się przyzwyczaić do myśli, że nie wygrał koalicjant PSL-u a PiS ma plan na wycięcie PSL-u do ziemi. Ornej ziemi.
- Razem twardo deklaruje, że jest im ze wszystkimi oddzielnie. Być może po to, by nie wejść nigdy w koalicję i nie musieć sprawdzać swoich utopijnych pomysłów w praktyce.
- Największa nadzieją demokracji jest i zapewne będzie Nowoczesna, chociaż po początkowej szarży i objęciu rządów dusz w rozbitym sejmie Ryszard Petru sprawia wrażenie jakby mu się baterie skończyły chwilowo.
Niezależnie od tych wszystkich niedoskonałości to partie polityczne i ich liderzy stanowią tą realną siłę, która ostatecznie zmieni układ polityczny i przywróci demokrację. Z tego punktu widzenia żadna organizacja, ani siła społeczna mająca pomysł na obronę demokracji nie może i nie da rady zbudować niczego bez współpracy z partiami i bez udziału w grze politycznej.
Żeby to zorganizować potrzebne są trzy czynniki. Lider, organizacja i program.
Liderem i wodzem takiej pokojowej rewolucji zmierzającej do odzyskania demokracji liberalnej powinien zostać niekwestionowany autorytet polityczny. Ktoś, komu liderzy partii i organizacji społecznych nie odmówią wspólnego działania. Takim liderem mógłby być Lech Wałęsa lub Włodzimierz Cimoszewicz. Być może w grę wchodziłyby jeszcze inne nazwiska, ale te przyszły mi od razu do głowy.
Taki Lider musiałby mieć za sobą sprawną i efektywną organizację społeczną, działająca, jako sztab organizacyjny i zaplecze techniczne. Organizacja wspólnego frontu demokratycznego musiałby być główną ideą i głównym celem działania takiego Ruchu społeczengo. Jej główną siłą powinna być multipolityczność, rozumiana jako rozłożenie sympatii politycznych jej członków na różne partie i działanie ponad podziałami dla wspólnego celu. Multipolityczność pozwalałaby również na bezproblemową współprace zarówno z partiami lewicy, centrum jak i prawicy.
Program. Roboczo można by nazwać go Okrągłym Stołem Demokracji.
Program zakłada, że do rozmów o Polsce i Demokracji zasiadają przedstawiciele wszystkich prodemokratycznych sił w Polsce. Te siły to: Partie polityczne obecne w parlamencie, partie polityczne nieobecne w Parlamencie a deklarujące w swoim programie szacunek dla demokracji i konstytucji. Organizacje pozarządowe, fundacje i organizacje powołane do pilnowania przestrzegania praw demokracji i praw mniejszości.
Oczywista jest obecność autorytetów, ludzi zasłużonych w walce o demokrację, prawników, konstytucjonalistów, działaczy społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem działaczy pracujących wśród ludzi wykluczonych, nieodnajdujących się w dzisiejszej rzeczywistości.
Taki Okrągły Stół Demokracji miałby wypracować zasady współpracy i działań wspierających demokratyczne instytucje Państwa, miałby wypracowywać wspólne akcje w obronie konstytucji i organów Państwa a także znaleźć i wypracować sposób na odsunięcie PiS od władzy.
Okrągły stół Demokracji nie miałby na celu uzgodnienia jednego programu czy jednej listy wyborczej. Miałby na celu uzgodnienie zasad i standardów współpracy potrzebnej do odebrania władzy siłom antydemokratycznym.
Mając na uwadze, że za wyborczym sukcesem PiS-u stoi armia ludzi wykluczonych, pogubionych i niedających sobie rady w dzisiejszych czasach, których udało się kupić obietnicami socjalnymi, jedynym wspólnym programem powinien być pakiet minimum dla tego elektoratu, przyjęty jako zobowiązanie do realizacji niezależnie od politycznej konfiguracji powyborczej.
Lider, Program, Organizacja tylko tyle i aż tyle.
Jacek Parol



@ Autor: to wszystko wydawało się oczywiste już w chwili ogłoszenia wyników ostatnich wyborów parlamentarnych. Z góry było wiadomo, do czego dąży Kaczyński ze swoimi marionetkami. Zadziwił jedynie sposób podporządkowania urzędów prezydenta i premiera polski szarej eminencji – Kaczyńskiemu. Dlaczego do takiego porozumienia opozycji dotąd nie doszło? Wydaje mi się, że ta sytuacja przerosła wielu. Petru jest tu najaktywniejszy, i dobrze, ale nadal stara się grać o swoje interesy. Schetyna dotąd działał niejawnie, jako konkutent premiera Tuska, i to mu zostało. Nie lubi się wychylać, nawet gdy ojczyzna w potrzebie. Dla mnie to największe rozczarowanie. Jestem pewien, że była premier Ewa Kopacz nie siedziałaby tak bezradnie jak teraz Schetyna. Ta sytuacja chyba najbardziej przerosła PSL. Do koalicji z Platformą Obywatelską była to formacja żyjąca lekko, łatwo i przyjemnie – będąc języczmiem u wagi dla każdego, kto więcej (posad państwowych) dawał… A tu, przyszło być w opozycji. Dla mnie to największe pozytywne zaskoczenie i nadzieja na przyszłość dla tej formacji. Lewica. Kiedyś silna i przy władzy, teraz kopie się po kostkach. Z oszołomami Kukizem i Korwinem-M nie da się niczego pozytywnego wykrzesać.
.
Musimy zatem czekać, aż pierwsze trzy formacjie: Nowoczesna, PO i PSL wrescie dojrzeją do wspólnego działania. I skończą ten przydługi okres ząbkowania. Na pewno dojdzie do nich lewica, ale inicjatywa musi wyjść od tych trzech. Jak do tego nie dojdzie, będzie długo smuta i czekanie na biologię i zmianę całkowitą pokoleń.
Inicjatywa cenna i warta zachodu. Gdyby się zmaterializowała, będę ją wspierał co sił.
Diabeł tkwi jednak w szczegółach.
Wałęsa? Ze względu na jego przymioty osobowościowe wolałbym by pozostał na zawsze symbolem wyjścia do niezawisłości, docenianym, szanowanym, ale emerytem.
Cimoszewicz? Nie sądzę by chciał. Ktoś jeszcze?
„…to partie polityczne i ich liderzy stanowią tą realną siłę, która ostatecznie zmieni układ polityczny i przywróci demokrację…”
Nie, drogi panie. Te partie skonsumują tylko ew. sukces tej inicjatywy, niczego więcej nie potrafią. Lata treningów robią swoje. Wystarczy spojrzeć na młodych w SLD by to dostrzec. Chłopaki koło 40tki a zachowywali się jak starzy aparatczycy z lat 50tych.
Polską scenę polityczną trzeba by przemodelować do głębi, a to wymaga czasu i ochotników. Tych zaś nie ma. Nikt względnie normalny nie garnie się do polityki.
A jeśli się ktoś taki znajdzie to tylko w wyniku trzęsienia ziemi, które prędzej czy później przyjdzie.
Okrągły Stół? Ze względu na młode pokolenie unikałbym tej nazwy bez względu na swoje osobiste przekonania. Po co ma się to komuś kojarzyć? Skojarzenia w narodzie znaczą więcej niż rozum i wiedza. Nie strzelajmy sobie w stopę na początku marszu.
I po raz enty będę się upierał, że czas myśleć o budowie nowej Polski, a nie o wspieraniu demokratycznych instytucji państwa, bo one już są martwe. A jeśli jeszcze przez niedopatrzenie nie są to niedługo będą.
Czas wyjść z nowym pomysłem na Polskę, od Konstytucji poczynając.
Mam nadzieję, że taki ruch jaki Pan proponuje stanie się zachętą do zakładania nowych partii politycznych i to te mogą stać się naprawdę gwarantem przywrócenia demokracji w Polsce.
Co daj Boże, amen.
Na razie nie widzę żadnej szansy na odbudowę państwa. Liderzy polskiej polityki mentalnie nie dojrzeli do liberalnej demokracji. Szczególną rolę w utrzymywaniu takiego stanu rzeczy odgrywa Kościół. Pogląd o wiodącej roli Kościoła jest nadreprezentowany wśród polityków ale i wśród ludu trzyma się mocno. Trudno się temu dziwić skoro od przedszkola dzieci są ogłupiane przez katechetów zanim zetkną się z normalna nauką. Potem robienie z ludzi kretynów i utrzymywanie ich w tym błogim stanie przejmują media.
KOD chce utrzymać pozory jedności opozycji poprzez zepchnięcie spraw światopoglądowych na margines. Nic z tego nie będzie. To nie jest jakaś tam abstrakcja. To są realne problemy ludzi. Kobiet, mniejszości i i całej reszty. Prawo do swobodnego wyrażania swoich poglądów bez narażania się na Art. 196 KK, wychowania dzieci zgodnie ze swoimi prawdziwymi przekonaniami bez narażania ich na na ostracyzm w szkole, prawo kobiet do decydowania o swoim życiu i zdrowiu bez konieczności wysłuchiwania bredni o płaczących zarodkach.
Poza tym podzielam pogląd, że to się może zmienić tylko w wyniku trzęsienia ziemi, które prędzej czy później przyjdzie. I z mojego punktu widzenia będzie to piękna katastrofa.
@wb40 wspomniał pan o ostracyźmie w szkole. No i TO jest właśnie największy problem Polski moim skromnym zdaniem. Powszechna hipokryzja powoduje, że rodacy nie są w stanie stanąć razem w jakiejkolwiek sprawie. Młodzi m.in. dlatego nie rozumieją strajków sierpniowych. W ciągu tych dwóch tygodni siedziałem z gromadą obcych mi na co dzień ludzi i zdumiewałem się widząc jak Polska może być piękna. Obcy facet dzielił się ze mną ostatnim papierosem, bułką itd, żadna pogawędka nie kończyła się wyklinaniem, odsądzaniem od czci i wiary, jak dziś. To był krótki czas, bo wkrótce po zwycięstwie zaczęło się polskie piekiełko, bardzo krótko po.
Do kościoła w niedzielę chodzi wcale nie tak wielu, na księdza wygaduje całkiem sporo ludzi, ale jak przyjdzie do pogrzebu, to się zaczyna. Jak to „pogrzeb bez księdza?!” Co powiedzą sąsiedzi?!
A w szkole nauczyciel nie obroni dziecka przed ostracyzmem, prędzej mu dołoży, bo chce być „dobrze widziany” u katechety, który więcej potrafi niż dyrektor.
Kiedyś wspominałem o mojej siostrze, która będąc dyrektorem wyrzuciła na zbity pysk katechetkę – zakonnicę, skrajnie niekompetentną i chamską wobec dzieci. Nie policzyłby pan ambon, z których ją wyklinano 🙂
A rodzice (Ratujmy maluchy!!!!! ) potrafią awanturować się o wszystko tylko nie o religię w szkole.
No i tak to się plecie. Dopóki Polacy się nie zmienią, nic się nie zmieni.
Choć próbować trzeba.
Dobry tekst, zresztą poprzednie artykuły także. Realistyczne spojrzenie na rzeczywistość. Dzisiejsza sytuacja dojrzewała od kilku lat, ale brakowało głosów nazywających rzecz po imieniu.
Myślę, że już samo przerwanie milczenia na te tematy, szczególnie przez dziennikarzy, stanowi krok w kierunku powrotu na jaśniejszą stronę;). Pozwala stworzyć przestrzeń dla normalności, ponieważ ostatnio można było odnieść wrażenie, że wraz ze swoim najbliższym otoczeniem żyje się wśród zombie właśnie.
Za ten stan odpowiadają ci, którzy, nie działając aktywnie, byli zajęci patrzeniem w drugą stronę i usprawiedliwianiem działań tych bardziej gorliwych.
Warto też pamiętać, że „pogubieni” i „wykluczeni” – nawet jeśli takimi są rzeczywiście – ponoszą odpowiedzialność, jak wszyscy inni ludzie.
Zgadzam się, że formuła działań powinna być jak najszersza, wykluczająca tylko to co już naprawdę wykluczyć trzeba. Myślę że lista partii w artykule jest ok, trudno tu coś innego wymyślić.
Nie uważam natomiast za negatywne, wbrew wielu opiniom, zjawiska różnorodności samego środowiska KOD. „Podziały” nie muszą być szkodliwe, o ile nie powodują wewnętrznej walki, a moim zdaniem nie muszą.
Osobiście również nie odpowiada mi, wspomniane wyżej, spychanie spraw światopoglądowych na margines. Ale
najważniejszym celem jest skuteczność, a tak duża społeczność nie może być jednorodna. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że nie wszyscy chcą zmiany światopoglądowej, chcą tego samego tylko z ludzką twarzą – i to właśnie utorowało drogę temu co mamy. Różnorodność pozwala tym mniej licznym grupom mówić o prawdziwych przyczynach sytuacji, w głównym nurcie to chyba na razie niemożliwe.
W kwestiach takich jak ostracyzm w szkole, powinniśmy się chyba wspierać w swoich środowiskach, ale to trudno zorganizować.
….jedynym wspólnym programem powinien być pakiet minimum dla tego (zawiedzionego) elektoratu, przyjęty jako zobowiązanie do realizacji niezależnie od politycznej konfiguracji powyborczej.
……….
Aha, nagłówkujemy się, coś wymyślimy a PiS przelicytuje, jak w banku, i co wtedy?
Lud odbierze im władzę?