Krzysztof J. Konsztowicz: Żółta kartka dla ordynacji wyborczej – jeszcze raz…13 min czytania


08.10.2023

C:\Users\Walter\Desktop\ordynacja.jpg

Żółta kartka dla ordynacji wyborczej – jeszcze raz…

Aż się wierzyć nie chce, że ten tekst ukazał się [po raz pierwszy) w Studio Opinii dnia 19. października…2011 roku. Aktualny tak, że aż strach się bać. Ukazuje się ponownie z drobnymi aktualizacjami.

Aż się wie­rzyć nie chce, że w 2011 roku naród sam tego chciał. Oto na początku XXI wieku, a kon­kret­nie w stycz­niu 2011 roku, głosami sejmowych przedstawicieli tego ludu, uchwa­lono nowy i nadal obowiązujący tutaj Kodeks Wybor­czy.

A oto kawa­łek arty­kułu 232 tego kodeksu (pod­kre­śle­nia autora):

„…okrę­gowa komi­sja wybor­cza doko­nuje podziału man­da­tów pomię­dzy upraw­nione listy kan­dy­da­tów w spo­sób następujący:

1) liczbę gło­sów waż­nych odda­nych na każdą z tych list w okręgu wybor­czym dzieli się kolejno przez: 1; 2; 3; 4 i dal­sze kolejne liczby aż do chwili, gdy z otrzy­ma­nych w ten spo­sób ilo­ra­zów da się usze­re­go­wać tyle kolejno naj­więk­szych liczb, ile wynosi liczba man­da­tów do roz­dzie­le­nia mię­dzy te listy w okręgu;

2)  każ­dej liście przy­znaje się tyle man­da­tów, ile spo­śród usta­lo­nego w powyż­szy spo­sób sze­regu ilo­ra­zów przy­pada jej liczb kolejno największych.”  

Czy ktoś przy zdro­wych zmy­słach może, chce, czy w ogóle musi to ogar­nąć?  Intuicyjnie zda­wa­łoby się, że naj­le­piej repre­zen­tuje wybor­ców danego okręgu ten kan­dy­dat, który uzy­ska naj­wię­cej gło­sów popar­cia, a nie jakiś sze­reg ilo­ra­zów. I tyle….

W efek­cie tego praw­nie usank­cjo­no­wa­nego w konstytucji, ale całkowicie par­tyj­nego sys­temu pro­por­cjo­nal­nej ordy­na­cji wybor­czej, kan­dy­dat przy­wie­ziony w teczce prezesa do dowol­nego okręgu uzy­skuje jakąś liczbę przy­pad­ko­wych gło­sów – odda­nych głów­nie na jego par­tię – nie na jego oso­bi­ste zasługi dla regionu. Z jed­nym, może w podmu­chach z dwoma przypadkowymi pro­cen­tami popar­cia lokal­nej spo­łecz­no­ści (głosującej przecież na listę partyjną) wcho­dzi z tą listą do Sejmu – jako repre­zen­tant okręgu!… Choć nie zna tego okręgu, tej społeczności, nie zna jej pro­ble­mów, nie uzy­skał 85% czy choćby 50% ich poparcia. Czy to nie absurd? Ale to już nieważne, jakie ma poparcie. Jego głos w sejmie jest równy głosom wszystkich innych posłów, także tych, którzy w innych okręgach te 85% poparcia uzyskali. To kolejny mega – absurd tego systemu…

Przy mglistym podziale na okręgi i jeszcze bardziej mglistym przydziale mandatów poselskich w tych okręgach (obydwu odległych od norm reprezentatywności) zdarza się, że w jakimś okręgu razem z listą partyjną „załapie się” do sejmu osoba z trzema głosami – swoim, żony i szwagra! To nie jest ponury żart; w 1993 r. w tej ordynacji proporcjonalnej, (ale paradoksalnej –za prof. K. Ciesielskim[1]) do polskiego sejmu dostało się 150 posłów, którzy uzyskali w wyborach tzw. powszechnych mniej niż po 4000 głosów!!! Kogo tacy reprezentują? Gdzie głosy 500 000 + wyborców tego okręgu?…

Ten partyjny sys­tem ordynacji proporcjonalnej to moim zda­niem (i nie tylko), kpina w żywe oczy z zasad prawdziwej demokracji przedstawicielskiej. Raczej ten system traktuje oby­wa­teli jak

anal­fa­be­tów i głupków – sta­wiaj­cie te swoje krzy­żyki, a my wam powiemy, kogo wybraliście. To jest zgodne ze słynnym prze­ko­naniem byłego już (na szczęście…) posła Jacka Kur­skiego, że „ciemny lud to kupi”…

Już nie taki „ciemny lud” i nie wszystko kupuje

Lud już tak bardzo nie chce tego kupo­wać, szczególnie ten młodszy i bardziej świadomy. Dowo­dem na to jest, po pierw­sze, niska fre­kwen­cja wybor­cza (np.~49%), która w wielu kra­jach mogłaby być pod­stawą do unie­waż­nie­nia wybo­rów, gdy nie prze­kra­cza 50% upraw­nio­nych. Po dru­gie, pra­wie 700 000 nie­waż­nych gło­sów np. w wyborach w 2007 r. (4,5% upraw­nio­nych !…) daje do myśle­nia, bo to już nie cał­kiem wygląda na przy­pad­kowe błędy. Taki wynik może być jed­nym z pro­po­no­wa­nych mecha­ni­zmów pro­te­stu, bądź też dowodem masowej manipulacji. Ostatnio J. Brudziński pokazał na TikTok’u jak łatwo można unieważniać karty krzyżykiem namalowanym na kciuku. Trzeba im patrzeć nie tylko na ręce, ale i dokładnie na palce… Po trze­cie, auten­tycz­ne (jak na ten zagma­twany sys­tem) suk­cesy pojawiających się i znikających ugrupowań – efemeryd politycznych, jak Samoobrona (2001, 2005), Ruch Pali­kota (2011), Nowoczesna (2015), czy Wiosna (2019). Dzisiaj następni w kolejce…Te sukcesy sięgające nawet do około 10% głosów dowo­dzą, że ludzie z gło­wami otwar­tymi na zmiany, szcze­gól­nie młod­sze poko­le­nia, mają tego sys­temu ser­decz­nie dość. Wcale nie muszą być ślepo wierni pro­gra­mowi takiej nowej par­tii, ale przede wszyst­kim poka­zują wymow­nie, że nie są ciemną masą i już nie chcą kupować tego samego kitu od lat.

Ja oso­bi­ście od dawna mia­łem dość głosowania „przeciw”, a nawet wielką ochotę zaprze­stania udziału w gło­so­waniu w ogóle w tej ordynacji proporcjonalnej. W kra­jach najbar­dziej rozwiniętych (i nie tylko – razem w 85 krajach) już od dawna sto­suje się ordy­na­cję więk­szo­ściową w jed­no­man­da­towych okręgach wybor­czych,  także różne odmiany tej ordynacji[2] dostosowane do warunków lokalnych (FPTP, dogrywka, AV, itd.).

Repre­zen­tanci parlamentarni wybrani w ordynacji proporcjonalnej na ogół nie dbają o interesy okręgu i o kon­takt z wyborcami. Dbają o interes partyjny i swój własny. Dlatego co najwyżej raz na cztery lata szcze­rzą do nas zęby z bil­bor­dów w obłud­nym uśmie­chu; „gimme yer money”, i nic poza tym… Tę obłudę opła­camy, jako podat­nicy i ja nie chcę na nią mar­no­wać moich skromnych przychodów.

Ordy­na­cja więk­szo­ściowa wymusza lepszy kontakt posła z wyborcami danego okręgu, eliminuje pozorantów i zasadniczo zmienia stosunki w partiach politycznych; demokratyzuje je, osłabia model wodzowski i sprzyja naturalnym mechanizmom pozytywnej selekcji liderów2. Zmiana ordynacji może spowodować wymianę około 80% zasiedziałej warstwy politycznej a czy nie to jest dzisiaj potrzebne obywatelom i krajowi? Ta ordynacja jest także bar­dzo potrzebna samo­rzą­dom róż­nego szcze­bla, żeby dać im wię­cej upraw­nień do zarzą­dza­nia swoim regionem czy wręcz gminnym podwór­kiem, które naj­le­piej znają.

Kto chce szybko zapo­znać się z zasad­ni­czymi zale­tami ordy­na­cji większościowej opar­tej na jed­no­man­da­to­wych okrę­gach wybor­czych to wystarczy, że znajdzie i przejrzy niżej wskazany artykuł prof. M.M. Kamińskiego (University of California, Irvine) w czasopiśmie „Decyzje”. Lek­tura tego arty­kułu uzmysłowi też, że nikt li tylko z dobrej woli nie zmieni sys­temu wybor­czego w Pol­sce. Obecni usta­wo­dawcy (czy­taj – układy par­tyjne) dobrze żyją z tego sys­temu i jego dotacji i sami nie podejmą zmiany kon­sty­tu­cji. Przecież nie będą piło­wać gałęzi pod sobą, bo po co?…

Chyba, że ule­gną pre­sji, no chyba, że się to na nich wymusi – a to, co innego… Już od dawna roz­wi­jają się różne ini­cja­tywy, które w efekcie końcowym mogą mieć podobny cel. Było Sto­wa­rzy­sze­nie na rzecz Zmiany Sys­temu Wybor­czego „Jed­no­man­da­towe Okręgi Wybor­cze”, był Strajk Kobiet, jest KOR, FOR, Obywatele RP, jest „Iustitia” – stowarzyszenie światłych prawników, jest i wiele innych podobnie myślących. Jest też wielka potrzeba, aby te ruchy się skoordynowały i skonsolidowały tak, by osiągnąć masę krytyczną i jednolity, silny głos zmuszający polityków do zmiany podejścia do wyborców, do zaprzestania traktowania ich, jako masy ciemnych głupków..

Nowe formy naci­sku ery cyfrowej

Przed poprzednimi wybo­rami w pol­skim Inter­ne­cie poja­wiało się wiele indy­wi­du­al­nych opi­nii a nawet spon­ta­nicz­nych zespo­ło­wych dzia­łań na temat koniecz­no­ści wymu­sze­nia zmian w naszej ordy­na­cji wybor­czej, łącznie z pro­po­zy­cjami maso­wego odda­wa­nia gło­sów nie­waż­nych. Jedną z takich ini­cja­tyw był pomysł stu­den­tów i pra­cow­ni­ków Uni­wer­sy­tetu Peda­go­gicz­nego z Kra­kowa, któ­rzy zapro­po­no­wali, żeby masowo  nie gło­so­wać na jedynki par­tyjne, co było komen­to­wane na tych łamach m.in. w tek­stach E. Skal­skiego i A. Kopffa. Kilku poli­ty­ków z jedyn­kami cał­kiem poważ­nie się tymi hasłami zanie­po­ko­iło, a dane wyborcze wska­zały, że PiS stra­ciło aż 10 jedy­nek. Dodać do tego 4,5% gło­sów nie­waż­nych, i co wtedy?… Na razie te ruchy były spon­ta­niczne i nie­zbyt sko­or­dy­no­wane, – ale pewne jest dzi­siaj, że nie można ich lek­ce­wa­żyć, nawet w otwie­ra­ją­cej się kaden­cji. Jeśli zostaną dobrze zor­ga­ni­zo­wane i roz­po­wszech­nione przy uży­ciu dostęp­nych tech­no­lo­gii cyfro­wych (Face­book, Twit­ter, tech­niki wiru­sowe, etc.), takie dzia­ła­nia mogą i będą coraz bar­dziej sku­teczne. Jan Cipiur wska­zał na tych łamach po wyborach w 2011 roku, że „zna­ko­mita więk­szość z repre­zen­tan­tów par­tyj­nego esta­bli­sh­mentu zdo­była znacz­nie mniej gło­sów niż każdy z posłów z listy Ruchu Palikota”…

Żółta kartka na początku gry

http://monitor201.cal24.pl/wp-content/uploads/2011/10/ZdjSO_popES-300x162.jpg

Ci, co pamiętają, to pamiętają do dzisiaj, że jedną ze sztan­da­ro­wych obiet­nic Plat­formy Oby­wa­tel­skiej w  wybo­rach w 2007 roku było wpro­wa­dze­nie wybor­czej ordy­na­cji więk­szo­ścio­wej. Wtedy PO zebrała ponad 700 000 pod­pi­sów i podobno bar­dzo chciała to zrobić, ale koali­cjanci PSL nie chcieli, no a do takich zmian konstytucyjnych trzeba kwa­li­fi­ko­wa­nej więk­szo­ści w sej­mie. Teraz możemy ciężko żałować, że się z tego projektu wycofali. No i mają też za swoje, bo przecież dzisiaj opozycji też jest dużo trudniej. Jeżeli jednak nie podejmą tematu i nie rozwiążą go przejrzyście i zgodnie z regułami, to PiS przy następnej okazji tak zachachmęci z okręgami wyborczymi jak Orban albo i gorzej, i już się z tego nie odgrzebiemy. Dzisiaj KO może chcieć budo­wać szer­szą więk­szość, ale dla wielu pamiętających tamte obietnice, podej­ście do ordy­na­cji wybor­czej będzie wyra­zi­stym papier­kiem lak­mu­so­wym. Dla doraźnych interesów może się potwier­dzić, że KO znowu zechce się zwią­zać z PSL, czyli z tym koali­cjan­tem, który raz był już prze­ciwny ordynacji większościowej.

Dla­tego teraz ponownie wycią­gam ŻÓŁTĄ KARTKĘ. Z nadzieją, że zapo­cząt­ko­wane już dawno spon­ta­niczne ini­cja­tywy i ruchy spo­łeczne kiedyś okrzepną, kiedyś skon­so­li­dują się i lepiej sko­or­dy­nują.

Warto przypomnieć z niedawnej historii, że wywołana bardzo skutecznym przekazem cyfrowym w 2010 roku „arab­ska wio­sna ludów”, opisana była (za Wikipedią), jako „masowe protesty obywateli niezadowolonych z warunków życiowych, bezrobocia, rosnących cen, korupcji i nepotyzmu władz, i ograniczenia swobód obywatelskich przez autokratyczne reżimy”. Coś dodać?…

Można tylko liczyć, że kolej­nym suk­ce­sem tech­no­lo­gii cyfro­wej, Inter­netu w ogóle a mediów społecznościowych w szczególności, będzie bezkrwawa, ale skuteczna „pol­ska rewo­lu­cja ordy­na­cji wybor­czej”. Tego życzyłem czytelnikom Studia Opinii i wszystkim zainteresowanym w 2011 roku a teraz życzę jeszcze bardziej.

  1. Krzysztof Ciesielski, „Ordynacja paradoksalna”, [w]: Otwarta księga. O jednomandatowe okręgi wyborcze (red. R.Lazarowicz, J.Przystawa), Wydawnictwo SPES, Wrocław 1999, 56-76
    lub Krzysztof Ciesielski,  „Raz, dwa, trzy, posłem będziesz ty – paradoksy wyborczej arytmetyki”,  Polityka 2001 nr 37, 76-77
  2. Kaminski, Marek. „Metody Głosowania W Okręgach Jednomandatowych I Ich Własności”, Decyzje, nr 23, 2015, ss. 111-122.

Krzysztof Konsztowicz

Krzysztof Jan Konsztowicz (ur. 6 listopada 1945) – polski naukowiec z dziedziny inżynierii materiałowej i publicysta, nauczyciel akademicki, profesor (emerytowany) Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. Więcej w wikipedii.