Krzysztof Łoziński, Piotr Rachtan: Gęgaczy gorzka schadenfreude10 min czytania

pis2016-09-22.

Codziennie obaj otwieramy gazety ze strachem. Na różnych jej stronach atakują nas informacje o tym, jak szybko obóz rządzący kolonizuje coraz nowe obszary życia politycznego, społecznego, gospodarczego i kulturalnego. Biorą teatry, muzea, edukację, sądy i trybunały, policję, spółki, media, włażą w samorządy, w puszcze, transport, stadniny, w prawo własności, w stanowienie prawa i tak dalej, nie chce się ta lista skończyć, wręcz przeciwnie – wydłuża się każdego ranka.

Czytelnik może i oczekiwałby szczegółowego wyliczenia, wskazania po kolei dziedzin, instytucji, spółek i obszarów, gdzie dokonuje się dla nich – radosna, dla nas – złowroga dobra zmiana, jednak prosimy Cię, Czytelniku, nie zmuszaj nas do zadawania sobie tej ogromnej przykrości. Wystarczy zresztą, że sam swoją własną listę ułożysz, z Twoją własną hierarchią ważności tematów i kolonizowanych obszarów.

Kiedy przed rokiem – a mija właśnie 12 miesięcy – oddawaliśmy nasz Raport Gęgaczy do drukarni i liczyliśmy złotówki, własne przecież, na opłacenie druku 150 egzemplarzy (tak, tak!), do głowy nam nie przyszło, że czeka nas, obywateli tego kraju, ogromna przykrość przeżycia materializacji naszych ostrzeżeń. Przecież czym innym jest ostrzegać, a czym innym stawiać czoła skutkom wydarzeń, przed którymi się ostrzega.

Można powiedzieć, że władza realizuje scenariusz, który nakreśliliśmy, a który streszcza się w końcowym zdaniu fragmentu, poświęconego projektowi konstytucji Prawa i Sprawiedliwości ze stycznia 2010 roku: Obserwujmy czujnie wystąpienia, wsłuchujmy się uważnie w słowa, czytajmy starannie projekty: z nich przebija się właściwy plan przejęcia władzy i wzięcia Polaków za mordę.

Władza jest przejęta. Proces brania Polaków za mordę – trwa.

Wielu działań obozu rządzącego nie przewidzieliśmy. Wiedząc, jaki jest stosunek PiS do Trybunału Konstytucyjnego mieliśmy prawo podejrzewać, że będzie próbował unieszkodliwić jego konstytucyjnie gwarantowaną siłę i niezależność. Ale – naiwnie zakładaliśmy, że będzie to robił w ramach prawa, zgodnie z konstytucyjnymi normami i powszechnie w Europie przyjętymi zasadami. Gęgacze okazali się bardziej niż naiwni. Bo oto rządzące Prawo i Sprawiedliwość ordynarnie konstytucję, a więc prawo łamie i pójdzie pewnie dalej, gdyż trzykrotne już próby podporządkowania sobie tego najważniejszego sądu nie powiodły się, a jego prezes pozostaje nieugięty. Nie mogliśmy też przypuszczać, że politycy większości oraz sprzyjające im media będą atakować prezesa Trybunału, zarzucając mu i przypisując łamanie ustaw oraz konstytucji, choć jego kadencja, chciał nie chciał, i tak dobiega końca. Okazuje się, że przeciwnik czy wróg nie może być instytucją, musi być nim osoba. A stawiane zarzuty kojarzą się bardzo z regułą projekcji.

Przewidywaliśmy, że może władza PiS wyposażyć się w prawo do tłumienia wystąpień opozycji przy pomocy wojska. Taką możliwość dawałby jej nowy zapis w konstytucji (zakładał to projekt PiS). I co? Można to obejść – minister obrony Antoni Macierewicz już tworzy uzbrojoną Obronę Terytorialną, której trzon stanowić mają zmilitaryzowane grupy faszyzującego ONR. Mogą zostać wykorzystane – wzywa do tego poseł Andzel – do zwalczania Ruchu Autonomii Śląska. Jak wiadomo, opcja niemiecka to figura polityczna zdefiniowana swojego czasu przez prezesa PiS. A opcja rosyjska? Ona ma znaczenie tylko w kontekście katastrofy smoleńskiej.

Nie przewidzieliśmy powstania państwowego kultu ofiar tej katastrofy. Czy komuś o zdrowych zmysłach przyszłoby do głowy łączenie wspomnienia o nich z obchodami dawnych klęsk i zwycięstw? Nie wymyśliłby podobnej figury propagandowej największy jej mistrz. A tu – proszę, Rocznica Powstania Warszawskiego? Bach – mamy Apel Smoleński. Westerplatte? – ten sam Apel. Rocznica wymarszu Jana III Sobieskiego pod Wiedeń? Jest! Jest Apel Smoleński. Wyobraźnia i kalendarz podpowiadają kolejne daty i okazje.

Bo i historia, ale tylko w takim wymiarze, jaki wyraża narodowy i katolicki format ma być czynnikiem konstytuwnym. Historia w szkole, na egzaminie kończącym, żołnierze wyklęci, „Placówka” i „Rota”, odwieczny konflikt z wyobrażonym parciem Niemców –  dobrze, że o Wikingach zapomniano – na Wschód, do tego zagrożenie – sami oceńcie, czy w Polsce realne – Islamem, mają stworzyć odpowiedni klimat dla rewolucji w kulturze, muzealnictwie, ale przede wszystkim – w oświacie. A średnia z religii (katolickiej, zapewne) na świadectwie maturalnym ma być dodatkowym zabezpieczeniem.

Edukacja. W Raporcie Gęgaczy właściwie nie zajmowaliśmy się tą dziedziną, i był to chyba błąd. Celem wszelkich działań obecnej ekipy jest nie tylko zaprowadzenie porządku prawnego à la Prawo i Sprawiedliwość, ale realizacja celu daleko poważniejszego i odległego: stworzenie nowego człowieka na obraz i podobieństwo nie bardzo wiadomo kogo, ale za to wiadomo – jakiego. Nowy człowiek ma bowiem być nie tylko bogobojnym chrześcijaninem, a mówiąc wprost – katolikiem, i to takim, jak sobie to układa i hierarchia, i jej słudzy w partii PiS. Posłuszny katolik, nieulegający mrocznym zakusom liberałów i neoliberałów (cokolwiek by to miało znaczyć) z Zachodniej Europy, rozmnażający się w naturalny sposób bez podejrzanego in vitro (program rządowy został przez księcia Radziwiłła wyrzucony na śmietnik), którego sposób życia projektuje władza wspólnie z Kościołem, tworząc akceptowane przez episkopat ramy prawne – oto ideał Polaka, członka narodowej wspólnoty, wyznającego zunifikowany pogląd na świat i organizację państwa, wierzącego nie tylko w Boga, ale także w mądrość i szczodrobliwość (500+!) władzy doczesnej.

Obywatel w tym projekcie – znika. Racjonalnie myślący Polacy zostali już dziś, wraz z przejęciem władzy przez PiS, zaszufladkowani jako elita. Myślący i po kartezjańsku wątpiący obywatele są napiętnowani. Elita w przekazie partyjno-rządowej propagandy ma być wroga socjalnemu rozdawnictwu i solidarności społecznej. Elita nacechowana jest negatywnie. A partie opozycyjne są tej nieczystej, podejrzanej elity emanacją.

Propaganda. Pisząc nasz Raport wiedzieliśmy, że Jarosław Kaczyński będzie chciał przejąć media publiczne. Wychował się w czasach kultu telewizji i – co zrozumiałe – uważał zawsze, że TV jest najważniejszym medium, którego przekaz może kształtować postawy Polaków. Nie przyszło nam do głowy – bijemy się w piersi, – że skala emitowanych przez publiczne media kłamstw osiągnie poziom, który z powodzeniem może rywalizować z telewizją stanu wojennego. Prezenterzy nie noszą wprawdzie wojskowych uniformów, lecz umysły mają umundurowane i starają się pokazywać rzeczywistość wyobrażoną. Czytelnik sam może to ocenić, oglądając relacje z manifestacji opozycji w TVP i przerzucając się za pomocą pilota do świata oglądanego za pośrednictwem kamery TVN czy Superstacji. Nie każdy jest jednak w stanie wyłapać wszystkie kłamstwa, manipulacje i przeinaczenia. W ten oto sposób duża część widowni uznaje sfalsyfikowany obraz za oryginał.

Do tego dodajmy jeszcze jedno pole – parlamentarne. Och, oczywiście – wiedzieliśmy, że politycy kłamią, że łgarstwo jest jednym z ważniejszych narzędzi uprawiania polskiej cynicznej polityki. Było na to ukształtowane w ciągu minionego ćwierćwiecza – przyzwolenie. Jasne, że nie wszyscy wtedy kłamali. Jakoś nie dało nam się złapać na kłamstwie Tadeusza Mazowieckiego czy Jacka Kuronia i nie bardzo sobie ich w roli łgarzy wyobrażaliśmy. A dziś? Hulaj dusza, piekła nie ma! Kłamstwo i chamstwo w mowie parlamentarnej są stale obecne. Przykładów nie przytaczamy, Czytelnicy znają je aż nadto dobrze, o wielu z nich pisze nie opanowana jeszcze przez władzę prasa, niektóre stają się przedmiotem rozpraw sądowych…

Wspomnieliśmy o rozdawnictwie. Znów – nic nowego, pisaliśmy o gospodarczych zamiarach i projektach Prawa i Sprawiedliwości, ale przyznajemy, skala przerosła nasze wyobrażenia. Jak i rozmiary politycznej korupcji i kumoterstwa w obsadzie stanowisk w gospodarce, ale także w niezliczonych agendach, agencjach i urzędach.  Wszystko to ma służyć jednemu celowi: umocnieniu władzy.

W katastrofę obraca się Dobra Zmiana w stosunkach zagranicznych. Europa nie tylko na nas fuka, Europa wdraża postępowanie wobec państwa, które narusza traktaty unijne. Niemcy nie są już sojusznikiem Polski: one stały się znów odwiecznym wrogiem. Politycy europejscy to banda idiotów, w rozumieniu polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie wiedzą, że chodzą na pasku nie bardzo wiadomo czyim, ale czyimś na pewno. Polska w tym wyimaginowanym świecie jest otoczona przez wrogie hordy i tylko nasi bratankowie z Budapesztu mają jeszcze trochę naszego sentymentu. A przecież Polska ma tradycję, według obozu rządzącego, przewodzenia okolicznym małym narodom na wschód od Łaby. Wprawdzie one nie bardzo do nas się garną, polskie władze jednak są pewne, że mogą na ich solidarność liczyć. Nie ma ta najnowsza Polska co im zaoferować, bo ani ochrony – bez sojuszu NATO, ani – atrakcyjności ekonomicznej – bez dobrych relacji z Brukselą, ani wreszcie jakiejś ideowej świeżości, bo pomysły polskiego rządu trącą stęchlizną i amatorską naiwnością.

Polska w wciągu kilku, kilkunastu miesięcy roztrwoniła kapitał skrzętnie składany przez dwa i pół dziesięciolecia. Kapitał i wizerunek poszły do diabła. Utalentowany pan Kaczyński i jego dwór okazali się niezwykle skuteczni w izolowaniu Polski od świata. Wielki strateg osiągnął swój cel: pewnie wkrótce świat, znużony ekscesami polskich władz i brakiem skuteczności zaleceń i opinii (na interwencje – nieodmiennie premier Szydło odpowiada – tak, tak, realizujemy, wdrażamy, uruchomimy – i, jak gdyby nigdy nic, działa dalej bez zmian) zniechęci się i rzeczywiście przestanie się wtrącać. Kaczyński będzie miał wolne ręce w trudnej pracy przebudowy państwa, jego instytucji i praw oraz wychowania nowych członków wspólnoty narodowej – na końcu. A że będzie to państwo archaiczne, anachroniczne i zacofane, a być może – biedne? Powtórzmy za klasykiem: Polska może być biedna, byle była katolicka.

Dodajmy do tego – ma być plemienna.

Schadenfreude nie daje nam żadnej satysfakcji. Przyznajemy się do gorzkiej klęski. Mamy obaj odmienne opinie na temat dróg i sposobów postępowania, na temat roli tych czy innych osób, instytucji i idei, łączy nas wszakże smutek wywołany trwającą katastrofą, którą obserwujemy u schyłku naszego dość przecież aktywnego dotąd życia.

Cieszy jedno: dziś w przestrzeni publicznej działa wiele inicjatyw, podobnych do naszego Raportu: oko.press, koduj24, mamprawowiedziec, Akcja demokracja, Kronika Dobrej Zmiany itd. wszędzie tam można odnaleźć zbiory informacji o niegodziwościach, fałszerstwach, łamaniu ustaw i Konstytucji przez władze. Wiedza społeczeństwa o faktach, nieraz skrzętnie ukrywanych, jest daleko większa niż przed rokiem. W tym tkwi też nadzieja na to, że katastrofa, o której tu piszemy, skończy się szybciej, niż to nam się wydaje, a jej koszty będą mniej dotkliwe, niż na to na razie wygląda.

I oby tak się stało. Nie chcemy za rok znów pisać: a nie mówiliśmy?

Krzysztof Łoziński, Piotr Rachtan

P.S. Raport Gęgaczy jest obecnie wydany w formie książkowej. Można go nabyć w nielicznych  księgarniach, oraz przez Internet u wydawcy (Wydawnictwo Naukowe Scriptorium).

Print Friendly, PDF & Email
 

15 komentarzy

  1. malpa z paryza 22.09.2016
    • wawrzyniec sawicki 22.09.2016
      • Magdalena 22.09.2016
  2. wejszyc 22.09.2016
  3. malpa z paryza 22.09.2016
  4. Magog 23.09.2016
    • Art63 27.09.2016
  5. malpa z paryza 23.09.2016
    • BM 23.09.2016
  6. Mr E 23.09.2016
  7. phueta 24.09.2016
  8. Adam M. 26.09.2016
    • Konteksty 27.09.2016
  9. Mr E 29.09.2016
  10. abigne 07.10.2016