Stanisław Obirek: Natan Tenenbaum (1940-2016)4 min czytania

13 - Natan Tenenbaum2016-03-27.

Zmarłego 23 lutego tego roku poetę i satyryka przypomniał mi kolega, któremu wysłałem mój felietonik o „arcypiskupie łódzkim”. Zacytował właśnie najbardziej znane słowa z wiersza, który stał się najpierw hymnem Solidarności, a ostatnio KOD-u.

Oto, co mi napisał kolega, jezuita zresztą: Moja uwaga na temat Twego artykułu w formie wiersza:

ALE ZBAW MNIE OD NIENAWIŚCI
I OCAL MNIE OD POGARDY, PANIE.
Natan Tenenbaum [1940-2016], Modlitwa o wschodzie słońca.

Pomyślałem sobie, że może rzeczywiście moje niewinne uwagi o katolickim biskupie są wyrazem nienawiści i pogardy. Może w sposób nieświadomy jestem targany tymi brzydkimi uczuciami i powinienem zrobić solidny rachunek sumienia, poddać się terapii i uwolnić się od tych niedobrych namiętności?

Nim to jednak zrobię wybieram się tymczasem na kolejną manifestację KOD-u. Wczoraj, tzn. w Wielką Sobotę też byłem przed kancelarią pani premier, odwiedzając głodującego od 10 dni Andrzeja Miszka. Chce w ten sposób zmusić panią premier Beatę Szydło do podpisania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.

Może Andrzej Miszk też powinien zapoznać się z „Modlitwą o wschodzie słońca”?

Może polski poeta, którego polskie władze zmusiły do emigracji w 1969 roku tylko dlatego, że był Żydem nauczy nas rozwiązywania polskich problemów?

W wywiadzie dla australijskiego pisma „Przegląd Australijski” Natan Tenenbaum w 2008 roku powiedział:

„Będę tu szczery, aż do nieskromności i za Tuwimem powtórzę, że moja ojczyzna to polszczyzna. Nic na to nie poradzę. W innych językach potrafię się komunikować, lepiej lub gorzej. Wyrazić siebie, swoje odczucia – mogę tylko po polsku. Sprawy, które najbardziej mnie obchodzą, dzieją się nad Wisłą. Przez wiele lat, gdy nie pozwalano mi, choćby na odwiedziny, śniłem sen o Warszawie, prosiłem przyjaciół, by na rynku krakowskim słuchali – za mnie – hejnału o północy i pozdrawiali małe dolnośląskie miasteczko mojego dzieciństwa. Czas nie stał w miejscu, wiele się zmieniło, a mnie przybyło wiele lat i …pół tuzina wnucząt. Tu są moi najbliżsi. Tu pozostanę. A zresztą w dzisiejszej dobie adres pocztowy nie jest taki ważny”

Przegląd Australijski / australink.pl

Jako nieprzemakalny racjonalista, sceptycznie odnoszę się do wiary w siły nadprzyrodzone, wszakże uznaję, że takie kamyki mogą w widomy sposób oddziaływać na otoczenie przez promieniowanie Natan Tenenbaum – poeta, satyryk, archeolog, autor tekstów warszawskiego STS-u i „Hybryd”. Publikował w „Szpilkach” i w paryskiej „Kulturze”. Od 1969 roku na emigracji w Szwecji.

A mówiąc o swoim wyjeździe z Polski i latach spędzonych w Szwecji tak dziennikarzowi opowiadał:

„Wyjechałem z Polski do Szwecji z rodziną w grudniu 69. Pierwsze pięć lat przemieszkałem w mieście Lund, gdzie – po kursie językowym – studiowałem na tamtejszym uniwersytecie historię i literaturoznawstwo. Przez pewien czas współpracowałem z rozgłośnią „Wolna Europa”. Razem z kilkoma przyjaciółmi i parą Czechów zorganizowaliśmy tez małą grupę, która przedstawiała Szwedom prawdę o Polsce, o opozycji demokratycznej i o innych demoludach. Współpracowałem tez z pismem „Aneks”, tłumacząc teksty z rosyjskich wydawnictw podziemnych, czyli „samizdatu”. W połowie lat 70-ch przenieśliśmy się do Sztokholmu, gdzie po jakimś czasie dostałem pracę w Instytucie Kultury Antycznej, zgodnie z moim zawodem wyuczonym. Przepracowałem tu równe 30 lat, w spokoju, choć bez większych sukcesów zawodowych. W tym czasie zajmowały mnie żywo sprawy polskie – były to lata burzliwe. Szwecja, gościnna dla nas i życzliwa, była w moim świecie nieco na uboczu, gwarantując mnie i mojej rodzinie godziwe warunki pracy i życia. Gdy wybuchła „Solidarność” a wkrótce potem – stan wojenny, „rozwoziłem sprawę polską po szwedzkich opłotkach”. W r. 1984 z gronem przyjaciół założyliśmy w Sztokholmie polski kabaret literacki „Krakowskie Przedmieście”.

Może to na tym polega ten brak nienawiści i wolność od pogardy, o której Natan Tenenbaum napisał. Po prostu na tworzeniu alternatywnego świata, rzeczywiści opartego na szacunku dla innych i wspomaganiu potrzebujących.

Może więc nie warto zajmować się biskupami, którzy żyją w swoim wyimaginowanym świecie i stwarzają nieistniejących wrogów by z nimi walczyć do upadłego?

Stanisław Obirek

 

3 komentarze

  1. narciarz2 29.03.2016
  2. Obirek 29.03.2016
  3. narciarz2 04.04.2016