Wściekła nauczycielka: Jak długo będziemy łykać tę truciznę, czyli reforma edukacji okiem nauczycielki5 min czytania

szkola2016-09-24.

Głos Wściekłej Matki zastanowił mnie – a ile takich matek jest? Może więcej jest takich, którzy „dobrą zmianę” przyjmują jako przejaw sprawiedliwości dziejowej, powrót do pamiętanych z młodości lepszych czasów? W drodze po 500+, trzymając swoją pociechę za rączkę, pomyślą sobie, że wreszcie będzie lepiej, a znienawidzonym nauczycielom dostanie się za wszystkie krzywdy, których doznali w szkolnej ławie.

Potem zadałam sobie pytanie – ilu jest nas – Wściekłych Nauczycieli? Nauczycieli, mających już dość reformomatołków, którzy dla celów politycznych, czy też dla osobistych ambicji, uszczęśliwiali uczniów, ich rodziców i nauczycieli pomysłami, których sami nie rozumieli i nie oglądali się na zapewnienie warunków do ich realizacji. Rozumieliśmy, że zmiany są nie tylko potrzebne, ale i konieczne, ale nawet całkiem sensowne pomysły ubierano w takie twory, że rychło stawały się swoją karykaturą. Zapewne wielu pomysłodawców żałowało, że kiedykolwiek te pomysły podpowiadali np. o zarządzaniu oświatą, pomiarze dydaktycznym, czy integrowaniu wiedzy przyrodniczej na poziomie szkoły średniej.

Zadawałam sobie pytanie, jak to się stało, że inteligentni i  wykształceni ludzie na ewaluacji zewnętrznej potrafili brać udział w cyrku przygotowywania dla nauczycieli, uczniów i ich rodziców oraz zewnętrznych instytucji współpracujących, odpowiedzi na pytania ewaluacyjne? – Bo narzędzie pomiaru niczego nie mierzyło, a  po co się kopać z koniem? To w sumie rozwiązanie najprostsze i  najmniej bolesne dla wszystkich, by potem nie zostać ocenionym negatywnie jak „Poniatówka” w Warszawie w 2014r. i w konsekwencji nie narażać siebie i uczniów na nikomu niepotrzebną biurokrację oraz poświęcanie na nią czasu i energii zamiast uczniom?

Wściekła Matka pyta czy rodzice uważają, że z prze­kro­cze­niem progu szkoły Jaś i Zosia tępieją, bo prze­cież każ­dej cioci jeste­ście w sta­nie godzi­nami opo­wia­dać, jak mądry jest Wasz Jaś czy Zosia? Odpowiadam – Nie, oni też jak i ci ewaluowani nauczyciele myślą racjonalnie (fakt, że też krótkowzrocznie); w przedszkolu Zosia i Jaś dostają całodzienną opiekę, a w niejednej świetlicy odpowiadano – miejsc nie ma.

Uczono mnie, że najistotniejszym elementem wprowadzania zmian jest właściwe rozpoznanie oporu przeciwko zmianom i zadbanie w  fazie przygotowawczej o jak najbardziej możliwe zniwelowanie tego oporu. Nikt o to nie dba, decydenci uważają, że będą zmieniać, bo mogą — siłą swego prawa do wprowadzania zmian. Gdyby zapewniono wszystkim dzieciom w szkołach chociaż jeden posiłek (kosztowałoby to chyba nie więcej niż 500+), a  rodzice widzieliby, że warunki dla ich pociech w I klasach nie różnią się od tych w przedszkolach, to opór byłby znikomy. Bo tego właśnie te pociechy potrzebują – nauki w formach zabawowych i opieki.

Gdy czytam komentarze pod artykułami o planowanej obecnie reformie, o  wypowiedziach min. Zalewskiej, cisną mi się pytania:

– Dlaczego nauczyciele pytają: Jakie i kiedy podstawy programowe? Jaka ramówka?

– Dlaczego nauczycieli nie stać na proste sformułowanie: DOŚĆ!!! NIE Z NAMI TE NUMERY!!!

Proponowane zmiany są groźne nie tylko dla nauczycieli, obecnych uczniów i ich rodziców, ale dla całych przyszłych pokoleń.  To fakt, że żaden były minister oświaty nie był takim szkodnikiem dla środowiska edukacji jak ostatnia minister Kluzik-Rostkowska, nikt tak jak ona nie przysłużył się do deprecjonowania zawodu nauczyciela. W środowisku edukacji odbierana jest jako dziennikarka nie rozumiejąca spraw oświaty, przerzucająca odpowiedzialność za swoje błędy i niedoróbki na nauczycieli. To za czasów jej rządów regularnie odbywała się nagonka na nauczycieli w prasie. Dzięki m.in. tej pani Platforma straciła sporą część elektoratu. Lepiej by było dla obecnej opozycji by schowali tę panią gdzieś bardzo głęboko i by nie wypowiadała się w sprawach edukacji, bo działa ona na środowisko nauczycielskie jak płachta na byka.

Jednak jej następczyni bije na głowę wszystkich poprzedników. I choć są tacy, którzy nawet z nadzieją wyczekiwali jakichś zmian, to nie łudźmy się — grypy i zapalenia płuc nie można zastępować dżumą i cholerą?

Jak długo będziemy zachowywać się jak bezwolne stado owieczek? Zgadzam się z Wściekłą Matką, ma Ona moją nie­zgodę na to, bym uczestniczyła w zatrzaskiwaniu moim podopiecznym przed nosem drzwi z napi­sem PRZYSZŁOŚĆ –  „Pro­te­stujmy, naci­skajmy na związki zawo­dowe i samo­rządy, zbie­rajmy się i infor­mujmy, straj­kujmy”. Tylko ilu spośród nas (tych wściekłych rodziców i nauczycieli) stać na protest i  powiedzenie – DOŚĆ!!! I nie tylko powiedzenie, ale skuteczne przeciwstawienie się, bo każdy słowny protest spływa po rządzących (nie tylko rządzących obecnie) jak oliwa po kaczce, o sile argumentów nie ma sensu mówić, gdyż rządzący uważają, że mogą wdrażać każdą bzdurę, bo… po prostu mogą.

Wściekła nauczycielka

W istniejących warunkach, nie dziwiąc się, że ludzie zależni od wrednej i niemądrej władzy obawiają się o swoją pracę i byt i nie chcą ujawniać publicznie swoich danych — publikujemy ten artykuł pod pseudonimem. Oczywiście, redakcja zna personalia Autorki.

Print Friendly, PDF & Email
 

9 komentarzy

  1. hazelhard 24.09.2016
    • SAWA 25.09.2016
  2. j.Luk 24.09.2016
    • SAWA 25.09.2016
  3. filologini 25.09.2016
  4. Brentano 26.09.2016
    • SAWA 26.09.2016
  5. hazelhard 27.09.2016
  6. Magog 28.09.2016