Magdalena Ostrowska: Artykuł 134 min czytania

konstytucja2016-01-07.

Asumpt do napisania tego tekstu dał mi sarkastyczny komentarz pod jednym z ostatnich artykułów na SO, że jak już zgliszcza po PiS-ie dymić przestaną, w ramach budowy nowego ustroju będzie konstytucyjny zakaz sprawowania władzy przez Kaczyńskiego.

Ja nawet jestem w stanie wyobrazić sobie, że coś w tym rodzaju, jak „ban” na Kaczyńskiego znajdzie się w jakiejś ustawie, bo politycy, jak generałowie, zawsze przygotowują się do wyborów i sytuacji, które już miały miejsce.

Tą metodą, do obecnej Konstytucji wpisano przy jej tworzeniu artykuł 13 o treści:

„Art. 13. Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa.”

Od czasu wejścia w życie Konstytucji po artykuł 13 sięgnięto jeden raz, w roku 2007, przeciwko Samoobronie, za żądanie od posłów klubu weksli na pół miliona na wypadek zmiany barw klubowych. Nieskutecznie. A któż to, kto był wnioskodawcą o delegalizację partii? Prawo i Sprawiedliwość, ściślej: PiS-owy marszałek Sejmu, Marek Jurek.

Dziś naród, ściślej ta jego gorsza część, nie ustaje w poszukiwaniu prawnego „haka” na PiS. Dostrzeżono artykuł 13. I jest kłopot. Bo jak skutecznie zarzucić rządzącej partii, mającej demokratyczny mandat, powoływanie się w programie na „totalitarne metody i praktyki działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu”? Co oznacza w artykule 13 słowo „przemoc” (w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa)?

I czy to, co PiS wyprawia w Sejmie, to przemoc, czy jeszcze nie, czy w ogóle nie? Dlaczego przy pisaniu Konstytucji nikomu nie przyszło do głowy, aby zwyczajnie napisać o łamaniu Konstytucji przy sprawowaniu władzy? Czyżby perspektywa Trybunału Stanu wydawała się wystarczająca?

Nikt nie wyobraził sobie, że może nie być stosownej większości do postawienia piastunów władzy przed Trybunałem Stanu. To naprawdę były pięknoduchy, ci twórcy Konstytucji… Albo cynicy.

A jeśli teraz (za czas jakiś, oczywiście), na tych dymiących zgliszczach, wpisalibyśmy do Konstytucji, że partia rządząca, której członkowie łamią Konstytucję posługując się mandatem wyborczym podlega delegalizacji, to czy w kryzysach politycznych niedalekiej przyszłości, gdzie dochodzić będzie do manipulacji woli i decyzji za pomocą Internetu i rzeczywistości cyfrowej, czego przedsmak już mieliśmy, będzie to mieć zastosowanie, czy też nie?

Artykuł 13 jest, a jakby go nie było. Prawie tak samo, jak paragraf 22, artykuł 13 nie daje się zastosować. Jego recepcja do rzeczywistości politycznej AD 2016 nie wydaje się możliwa.  Mimo to powstają sążniste opracowania i analizy, jak by tu zażyć PiS z tej strony. Smaku całej przygodzie z artykułem 13 dodaje okoliczność, że o delegalizacji PiS miałby orzekać Trybunał Konstytucyjny. Można sobie dowolnie długo i barwnie wyobrażać, co by się działo zanim do wyroku by doszło i na wypadek, gdyby doszło.

To, co wyżej jest ledwie przyczynkiem do refleksji, że na dymiących zgliszczach muszą postawić nogę obywatele, nie politycy, i to obywatele muszą zażądać od polityków stworzenia takich instytucji ustrojowych, które nie będą artykułem 13, lecz będą na tyle precyzyjne, aby dać radę obronić istotę demokracji, obywatelskie, wolnościowe i prawdziwie świeckie państwo.

Do tego potrzebny jest namysł i spójny program: co dalej, aby obywatele mieli rozeznanie czego żądać i jakiej jakości. Dziś nie wystarczy już hasło „wolne wybory”, trzeba dokładnie określić parametry tej wolności. Nie wystarczy „rozdział kościoła od państwa”, trzeba dokładnie określić co to znaczy w rzeczywistości prawnej, politycznej, edukacyjnej, społecznej, etc. Nie śmiem powoływać się na Jerzego Łukaszewskiego, bo gotów mnie obsobaczyć, że imputuję coś, czego nie pisał, choć moim zdaniem o to wszystko i wiele innych spraw Jerzy Łukaszewski apeluje bez końca.

Może potrzebna jest rada programowa dla Polski, póki co – społeczna.

Magdalena Ostrowska

 

7 komentarzy

  1. j.Luk 07.01.2016
  2. Magog 07.01.2016
  3. slawek 08.01.2016
    • A. Goryński 08.01.2016
      • slawek 11.01.2016
  4. narciarz2 08.01.2016
  5. otoosh 11.01.2016