Dorota Szafrańska: Jak to miło siedzieć w fotelu…3 min czytania

jemen_uchodzcy2016-01-07.

…i czytać ciekawe teksty, które wyjaśniają nam, jak pojmować politykę europejska i kto jest dobry, a kto zły.

Niestety, potem człowiek wychodzi na ulice, a tam wszyscy czytają Bild-Zeitung – i nie tylko czytają, ale jeszcze myślą tak, jak  ona ten świat opisuje.

W Brukseli dziennikarze śmieją się z polityków: Juncker, Asselborn, Verhofstadt,  Schulz… tu chyba trzeba by zacytować pana Waszczykowskiego. Co gorsza, jeśli się zacznie słuchać i obserwować wyżej wymienionych, to jest tylko jedno wyjście, spuścić ze wstydem zasłonę.

Europa od dołu, aspekt socjologiczny

W ciągu minionych 40 lat do Europy zachodniej zawitało wielu emigrantów: Polaków, Afganczyków, Libanczyków, Wietnamczyków.

Tym pierwszym udało się nauczyć języka, skończyć studia, zdobyć pracę. Nauczyli się zwyczajów i reguł obowiązujacych w społeczeństwie. Ponieważ każdy z nich zwykle uciekał przez  jakąś opresją, odczuwał wdzięczność wobec danego kraju. Wyrażało się to w jego zaangażowaniu społeczno-politycznym przynajmniej tym, że taki emigrant rozumiał lokalne nacjonalizmy. To byli ludzie, którym coś się udało dzięki życzliwości otoczenia, ale przede wszystkim dzięki ich niesamowitej pracy własnej.

Miliony emigrantów z Afryki  mają trochę inną biografię, ale o tym innym razem

To było dawno.

Potem przyszła Unia Europejska i nagle w Brukseli, Strasburgu, czy Frankfurcie pojawili się ludzie, którzy zaczęli zarządzać Europą. Jak ona miała wyglądać, sami dokładnie nie wiedzieli. Mimo to dostali nieograniczoną władzę i takież pieniądze.

Nie mówili ani słowa w lokalnym języku, nie znali zwyczajów obszaru, na którym się znaleźli. Dzieci swoje posyłali do szkół europejskich. Jednym słowem wyhodowano kastę.

I z niej wyrasta wielki europejski dramat.

Nie warto wylewać dziecka z kąpielą, dużo zdarzyło się dobrego, a idea wspólnej Europy jest piękna.

Helas… W  Brukseli nagromadziło się tylu polityków, którzy w swych krajach macierzystych narobili bałaganu, albo zostali po prostu odstawieni na boczny tor, że czasem trudno nie patrzeć na nich jak na marionetki. Zwykłego człowieka z ulicy ogarnia bezsilność. Bo z jego perspektywy dzieją się rzeczy absurdalne.

On widzi uchodźców z Erytrei, Mali chodzących wokół “jungle” w Calais – brudnych, wychudzonych. To oni rzucają się z mostów, usiłując dostać się na ciężarówkę jadącą do Anglii. Rząd francuski został już wezwany przez organizacje humanitarne, żeby przynajmniej wybudował tym nieszczęsnym toalety; tymczasem znalazły się pieniądze na… budowę trzeciego płotu ochraniającego Eurostar i na dzień i noc patrolujących żandarmów.

Zwykły człowiek wie, że kilkuset uchodźców w wiosce z kilkustet mieszkańcami nie ma szans na koegzystencję, bo nawet jeśliby każdy z nich podzieliłby się z uchodźcami dobytkiem, to nie da im dostępu do szkoły, mieszkania czy szpitala.

Zwykły człowiek widzi, że młodzi ludzie – nie tylko na południu Europy, ale także we Francji – siedzą w domu u mamy i taty, bo nie mają pracy.

Problemy terroryzmu, wojny, banków i dziesiątki innych tematów nakładają się na ten pokiereszowany obraz Europy zwykłego człowieka.

Tylko, że to ten zwykły człowiek głosuje w wyborach. Można mu długo zatykać usta i mamić, ale w końcu zażąda on rzeczy prostych. Pracy, pieniędzy i bezpieczeństwa. Gdy tymczasem Europa przypomina z tej chwili starożytny Rzym z całą jego dekadencją, karierowiczostwem i reprezentowaniem wyłącznie interesów rządzących.

Urzędnicy w Brukseli spowodują większy lub mniejszy hałas – ale nie zrobią niczego, co w zdecydowany sposób zmieniłoby politykę polskiego rządu. Nawet jeśli nie dostanie on paru miliardów dotacji.

Jesteśmy mieszkańcami Europy. Czy jesteśmy przygotowani na nowy etap historii?

Dorota Szafrańska

 

3 komentarze

  1. Magog 07.01.2016
  2. jrk 07.01.2016
  3. slawek 09.01.2016