Od paru dni trwa bitwa na liczenie. Chłopcy podlegli Błaszczakowi liczą jak im kazali. Trzeba stary dowcip o liczbie policjantów, niezbędnej do wystawienia mandatu, rozbudować o trzeciego – takiego co umie liczyć… Koderzy zachłystują się liczbą, z przyjemnością zaokrąglając ją na korzyść. Jedni się cieszą ze zjednoczenia, inni marudzą, że niby zjednoczenie, ale jakieś takie za bardzo partyjne, za dużo PO, albo Nowoczesnej. Pojawiają się głosy, że było za pokojowo i za radośnie, albo za mało konkretnie, i że ciągle te same hasła.
Znowu po raz kolejny zajmujemy się tematami zastępczymi. Znowu bijemy pianę i marnujemy czas na rozważania historyczno-histeryczne. Bo jeśli chodzi o konkrety, to było tak;
- Marsz się odbył
- Marsz się odbył pokojowo
- Marsz, niezależnie od cyferek, był największą manifestacją od czasu wolnych wyborów.
- Marsz był pokazaniem, że Suweren jest i nie zamierza dać się zmarginalizować.
- Marszem pokazaliśmy Europie, że chcemy w niej być.
- Marszem cała opozycja pokazała, że jak musi – to potrafi stanąć ramię w ramię
- Marsz pokazał, że Prezes potrafi obchodzić się z internetowym telemostem równie dobrze jak Putin, a Błaszczak z Morawieckim mają problemy na działaniach w zakresie dodawania.
Marsz sam w sobie nie jest ani zwycięstwem, jak chcą niektórzy liderzy i aktywiści opozycji, ani porażką, jak chcieliby propagandziści i działacze partii rządzącej.
Generalnie przy analizie czy to trendów czy realizacji planów pojedyncze zdarzenie nie daje żadnych danych do analizy poza podniesieniem samopoczucia. Dopiero porównanie z innymi wydarzeniami i porównanie w czasie daje jakiś obraz.
Widzimy więc, że ta demonstracja była najliczniejsza, i że każda kolejna była liczniejsza. To oczywiście dobry sygnał. Widzimy, że była reprezentowana przez szersze spektrum podmiotów politycznych – i to kolejny dobry sygnał. Pułapką jest oczywiście analizowanie siły opozycji poprzez liczebność demonstracji; bo jak wybrnąć z sytuacji, gdy któraś kolejna będzie mniej liczna, a przecież tak się kiedyś stanie? Dlatego demonstracja to tylko jedno z narzędzi opozycji i tylko jako jedno z wielu powinno być traktowane.
Szeroka reprezentacja to też bardzo dobry sygnał. Od dawna, wbrew głosom o apolityczności KOD-u, postulowałem zawiązywanie jak najszerszej koalicji. Kłócić się po polsku będziemy po wygranych wyborach, dziś jest czas na pokorę i współpracę nawet z diabłem. Zjednoczona opozycja ma większość, trzeba tylko (aż) doprowadzić do weryfikacji preferencji wyborczych w drodze wyborów.
I ostania rzecz – CEL. KOD od początku zaklęty jest w stwierdzeniu, że „nie dąży do odsunięcia PiS od władzy” W momencie, gdy powstała koalicja „Wolność – Równość – Demokracja” takie zaklinanie rzeczywistości zaczyna być niespójne z działaniami. Czemu miałaby służyć koalicja partii z założenia dążących do znalezienia się w obozie władzy z KOD-em „niedążącym do odsunięcia PiS od władzy”? Może to dobry moment by odejść od tego dogmatu i jasno sformułować, że obrona demokracji to również zablokowanie niszczenia demokracji przez PiS w drodze odsunięcia go od władzy.
Nie uspokajajmy się happeningową narracją. W czym mają władzy przeszkadzać radosne marsze ze śmiesznymi transparentami i wesołymi przeróbkami piosenek, wielotygodniowe pikiety pod KPRM, setki artykułów, apeli i wezwań, jeśli nie będzie za tym szło twarde żądanie skończenia wojny hybrydowej z Narodem i instytucjami demokratycznego państwa i twarde dążenie do jak najszybszego odsunięcia PiS od władzy?
Jacek Parol


http://ruslan.pecado.pl/upload2/readfile.php?file=ruslan/kod.jpg
Ledwo zaczęto mówić o szerokiej koalicji, a już politycy zaczęli a to wycofywać się rakiem, a to stawiać żądania (Czarzasty przedstawił warunki (!)- niemal słowo w słowo program PiS), a to bełkotać coś w swoim stylu.
I tyle jest warte bratanie się z politykami. I KOD za to zapłaci. No, ale za to poklepią się po plecach, łał…
Tak czy inaczej jest nas dużo.Jest nas bardzo dużo. Ludzi, którzy dostrzegają łamanie prawa przez PiS, którzy widzą łamanie konstytucji również przez Dudę.Widzą przebiegłe szachrajstwo Kaczyńskiego. Słyszą i analizują co mówią jego poplecznicy. Pisząc jest nas dużo mam na myśli nie tylko te uśmiechnięte tłumy na błękitnym marszu KODu, ale także tych wszystkich, którzy sympatyzując z marszem nie wzięli w nim udziału. To podnosi na duchu, to pozwala spokojniej, z wiarą w przyszłość,znosić świństwa jakie czyni nam wszystkim PiS.
Proces poszukiwania i znajdowania wspólnego minimum dla wielu sił politycznych jest długi i najeżony przeszkodami. Ważne, że się zaczął a resztę dokończy PiS. JK jak nikt inny zjednoczy opozycję – w tym jest mistrzem.
Autor ma rację. Eufemizmy KODu w stylu „nie chcemy obalać rządów PiS” w tym momencie tracą sens. Pozatym na co tu czekać? Przyszłych wyborów może już nie być. PIS nie gra fair, i wszelkie pobłażanie dla tej formacji musi się skończyć. Cała opozycja musi się zjednoczyć i wytworzyć taki nacisk na obecną władzę, aby doprowadzić do abdykacji Kaczyńskiego. Nie ma tu innego wyjścia.
@ andrzej Pokonos
„Pozatym na co tu czekać? Przyszłych wyborów może już nie być. (…) Cała opozycja musi się zjednoczyć i wytworzyć taki nacisk na obecną władzę, aby doprowadzić do abdykacji Kaczyńskiego. Nie ma tu innego wyjścia.”
.
Ale co konkretnie Pan proponuje? Palić opony przed Sejmem? Jak ma wyglądać ten skuteczny nacisk? Co znaczy dla Pana cała opozycja? 15 ciasteczek też? Ja jakoś nie widzę Kukiza ramię w ramię z Czarzastym i Schetyną. Ani też nie sądzę, żeby demonstracje, czy zapytania posłów zrobiły na „polskęzbawie niedointernowanym” (dziękuję autorowi określenia – szalenie mi się spodobało) wrażenie. No chyba, żeby otoczyć jego willę kordonem ludzi, którzy by sie zmieniali i nie wypuszczać go z domu. Wtedy może poczułby się dointernowany (póki co jest dointernetowany, po ostatnich czatach, na którychzgromadził, jak sie dowiedziałem, 6 milionów, a nie marne ćwierć) i odpuścił?
.
@ autor
Nie wierzę w efekt synergii. Dodatkowo wcale nie uważam, żeby zejdnoczenie opozycji było korzystne dla opozycji właśnie. Może być korzystne najwyżej dla samego Kaczyńskiego, który swoimi wybrykami może tracić część poparcia na rzecz choćby Kukiz 15, JKM czy innych (być może wkrótce) nowopowstałych partii. Skupienie się na dwóch biegunach wokół PiS i wokół antyPiS w moim przekonaniu służyc może tylko PiSowi. Siłą rzeczy koalicja antyPiS byłaby identyfikowana z IIIRP. To się idealnie wpisuje w narrację Kaczyńskiego. Oto obóz „oderwanych od koryta obrońców III RP.” Kaczyński zaś konsumowałby ku swej radosci cały „obóz zmiany”.
Przypomnę, że na III RP głosowało koło 7 milionów (PO, Nowoczesna, PSL, ZLEW), za zmianą (PiS + K15 + KorWin) jakiś milion więcej. Jak dodać Razem (partia zmiany) to nawet 1,5 miliona więcej.
Konieczność odpierania argumentów to z jednej, to z drugiej, to z trzeciej i czwartej strony znacznie bardziej osłabia niż walka z jednym silnym przeciwnikiem.
.
KOD jako obywatelski ruch sprzeciwu był fajny. Też wytrącał argumenty z ręki. Stąd usilnie starano się gho przedstawić, jako inspirowany przez Petru, czy przez PO.
KOD jako platforma porozumienia partyjnego, według mnie z miejsca traci sporą część sympatii, jaką zebrał, a i przestaje być tak groźny, gdy nie jest ruchem obywatelskim.
.
Pozatym uważam, że szkoła winna uczyć zadawania pytań.
100.000 ludzi spontanicznie maszerujących ulicami to więcej niż 250.000 dowożonych partyjnymi autokarami.
Dodatkowo wydaje się, że póki KOD był ruchem obywatelskim, to mógł poprzestać na deklaracji, że chce odsunąć PiS. KOD – koalicja partii (z samej definicji słowa partia) staje się ruchem dążącym do przejęcia władzy. Wtedy następuje pytanie: po co?
@Mr E: Polacy mają dobre doświadczenia sprzed 36 lat. Wtedy, w sierpniu 1980 r po raz pierwszy wszystkie siły się znednoczyły pod wspólnym celem. Lało cały lipiec i to może dołożyło do ogólnej frustracji beznadziejnym ustrojem. Nie zgadzam się, że opozycja nie powinna się jednoczyć. Rozbuta nie da rady walczyć z tą hucpą. Potrzebny jak najbardziej wspólny front i ogólnopolski protest do skutku. Nie ma co palić opon. Sam myślałem o protestach pod warownią genseka, ale pewnie szybko by się obstawił siłami bezpieki. Niemniej próbować trzeba. Oni muszą czuć presję cały czas. To nie przelewki, jak łamie się konstytucję i ogłasza wszem-wobec: Polacy nic się nie stało!. Stało się wielkie draństwo i nie ma co czekać na następne.
@ andrzej Pokonos,
Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę (żyłem już, ale nie moge powiedzieć, bym przeżywał świadomie), ale wydaje mi sie, że sukces ’80 wynikał z tego, że strajkowali robotnicy – ci, których rzekomo reprezentowała partia robotnicza.
Nie mrzonki o restauracji II RP, lecz walka o „socjalizm z ludzką twarzą” (Socjalizm tak – wypaczenia nie). 21 punktów MKS w dużej mierze były postulatami socjalnymi.
Nie są mi znane świadectwo osób z Solidarności, które walczyły wtedy o obalenie władzy – myślę, że to się nikomu nie śniło.
.
Przyrównując tamten okres i tamte protesty do obecnych i KODu, mam właśnie wrażenie, że zupłenie inaczej niż wtedy odczytywane są nastroje społeczne. Opozycja nie wspiera ludzi, nie próbuje odczytać ich nastrojów. Powtórzę za poprzednim wspisem – większość głosujących opowiedziała się za zmianą. Niegłosujący zademonstrowali, że takie państwo, jaką była dotychczas III RP ma w du.ie.
A KOD staje się obozem obrony III RP, który bardzo łatwo zdyskredytować.
PiS przedstawiał się jako wykonawca woli nordu, gdy „naród” protestował sprawiał kłopot.
Gdy protestuje porozumienie partii odsuniętych od władzy – przestaje być kłopotem dla rządzących.
Gdy przeciw rządowi wystąpi Kukiz czy Razem (ugrupowania zmiany) to nie da się ich zignorować jako „obóz III RP”.
.
Jak pisałem wyżej, w moim przekonaniu podział na obóz zmiany i obóz III RP i konflikt między tymi siłami jest PiSowi na rękę.
.
Nie na rękę byłoby przedstawienie PiSu jako kontynuatorów najgorszych praktyk III RP.
Przykład – tzw. areszty wydobywcze. Ludzie siedzieli w areszcie bez wyroku po kilka lat za rządów PO (nie ma znaczenia wpływ lub jego brak rządu na prokuraturę czy sędziów). Naprawdę dobra zmiana polegałaby na zmianie systemu i ukróceniu takich haniebnych praktyk. PiS areszt wydobywczy stosuje, tylko wobec inncyh osób. Kontynuuje jedną z najgorszych praktyk III RP.
KOD mógłby to krytykować, ale sam. Pod rękę z PO przestaje być wiarygodny.
.
PS.
Nie wiem czemu ktoś Pańską odpowiedź na mój poprzedni wpis minusował. Ja dałem plusa.
.
Poza tym uważam, że szkoła powinna uczyć zadawania pytań.
@Mr E: demokracja to proces a nie zmiany całej klasy politycznej. Z góry było wiadomo, że Kaczyński z jego antydemokratyczną pseudo partią, gdzie tylko wódz może mieć rację, nie nadaje się do rządzenia. Co widzimy dziś. Nie pójście do wyborów to rzecz nie do pomyślenia w demokratycznych państwach. Tylko, że w nich liczy się najbardziej wybór do władz lokalnych. Bo tam podejmuje się najważniejsze decyzje dla mieszkańców. W Polsce demokracja sobie raczkuje. Partie zdobywające władzę z reguły „brały wszystko”, psując tym Państwo. Państwo z dużej litery, to służby cywilne, które powinny być nietykalne i niezależne od polityków. A teraz PiS ostentacyjnie łamie to Państwo!
.
Pierwszym politykiem, który nie powymieniał wszystkich służb po 1989 roku był Donald Tusk. Ale się Panu i innym rodakom „znudził”. Na pewno rządy PO-PSL mogły być lepsze, ale wylano dziecko demokracji w Polsce z kąpielą, głosując na PiS czy Kukiza. Ten ostatni to zwykłe rozczarowanie. Pomylił politykę z koncertowym szołem. To tylko źle świadczy o umiejętności rodaków dokonywania właściwych wyborów. Niestety, demokracji trzeba się uczyć długo i na takich błędach. Niestety, ponowny wybór Kaczyńskiego w ostatnich wyborach świadczy jedynie o tym, że tym razem nie było nauki na poprzednich błędach…
.
Pisze Pan, że strajki 1980 to był protest robotników i że nie był skierowany przeciwko socjalizmowi. Nie ma Pan racji. Protestami robotników był samotny strajk rozpoczęty w fabryce Cegielskiego w Poznaniu w czerwcu 1956. Krwawo stłumiony. Pamiętam go jako dziecko. Leżałem w szpitalu po wyrostku, w nocy słychać było strzały, łamanie szyb, patrzyłem na podziurawiony kulami sufit w szpitalnej sali. Pamiętam potem sznury czołgów stojących na ulicach. I złamaną przednią szybę w karetce, (Ifa?), którą wieziono mnie do domu już po wszystkim. Potem były strajki studentów w marcu 1968 roku, nie poparte z kolei przez robotników. Potem były znowu robotnicze strajki na Wybrzeżu w grudniu 1970, gdy poleciał Gomułka. Notabene, Kaczyński z wszystkimi swoimi ograniczeniami i fobiami to właśnie taki Gomułka XXI wieku…). Potem były robotnicze strajki radomskie i spawanie pociągów na granicy z ZSRR w 1976 roku, gdy cud życia na kredyt Gierka się skończył. Powstawały Komitety Obrony Robotników, inteligencja zaczęła współpracę z robotnikami. I wybuch strajków 1980 roku to było dzieło wspólne robotników, studentów i inteligencji. Wszyscy strajkowali. Strajkował mój Instytut Ekologii PAN. Dyrektor IE PAN, prof. Klekowski, czerwony partyzant czasów wojny,, członek PZPR popłynął na polską stację na Szpitsbergenie ostrzec jednego z pracowników aby nie wracał do kraju, gdzie za używanie krótkofalówki groziło mu więzienie. Chłopak poprosił gospodarzy wyspy, Norwegów o azyl.
.
Radzę Panu poczytać trochę o negocjacjach w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980. Wtedy uzmysłowi Pan sobie, że całe społeczeństwo poparło te strajki. A 10 milionów członków Solidarności to przecież nie sami robotnicy!
.
A teraz „semantyka” protestów. Solidarność nie chciała obalać władzy i komuny. Oni nie mogli tego zrobić po krwawych rozprawach na Węgrzech 60 lat temu czy w Pradze 1968 r. Nikt nie aprobował tego systemu, ale ludzie w nim żyli, kochali się i pracowali. Wtedy obalanie tego nie było po prostu wiarygodne. Choć te wszystkie strajki mówiły, że ludzie mają tego dość. Jawne przyznanie się do chęci obalenia socjalizmu bułoby samobójstwem. Co nie zaprzecza, że wszyscy o tym wtedy marzyliśmy… Takie były czasy.
.
A to że KOD mówi podobnie… Że nie chce obalić rządów Kaczyńskiego. Nie przejmujmy się tym. Wszystko co robi KOD dąży właśnie do tego celu. Trzeba konsolidować opozycję, czy to się Panu podoba, czy nie i w końcu po prostu zablokować te rządy bezprawia i bezgłowia.
@ andrzej Pokonos,
„demokracja to proces a nie zmiany…”
Trudno się nie zgodzić z całym tym akapitem. Ale warto uzupełnić. Demokracja to także rządy prawa.
.
„Pierwszym politykiem, który nie powymieniał wszystkich służb po 1989 roku był Donald Tusk”
A w tym akapicie to mam wrażenie, że Pan żartuje. Pisałem wcześniej, że żyłem już w 1980 ale świadomości tego, co się wokoł działo, nie miałem. Lata 90te przeżyłem już świadomie (co nie znaczy, że mądrze). W 1993 nie było rewolucji. Ta nastąpiła dopiero w 1997 i whadło zmian sprzątała coraz większą liczbę urzędników. w 2001 więcej niż w 1997. Ucywilizować proces próbował rząd Marka Belki (po jeszcze gorszym rządzie Millera), wbrew swojej partii.
To były czasy, gdy Tusk uznał, że wilczym prawem opozycji jest negować każde posunięcie rządu.
Rok 2005 te próby ucywilizowania (że się tak wyrażę) służby cywilnejzniweczył.
Rząd Tuska jawić się mógł jako powściągliwy z zmianach tylko w porównaniu z PiS. Wymieniał, ale po cichu. Albo wtedy, gdy Tuskowi ktoś na odcisk nadepnął. Ot, tolerowany był przestępca na stanowisu szefa CBA, chociaż wszyscy wiedzieli, ze nadużywa władzy, że do korupcji podżega, a nie przeciwdziała. Zmieniony został doipiero, jak CBA spełniło swoją rolę i korupcję wykryło.
.
„Pisze Pan, że strajki 1980… ”
Z pokorą przyjmuję do wiadomości i dziękuję za świadectwo tamtych czasów.
.
„Radzę Panu poczytać trochę o negocjacjach w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980. Wtedy uzmysłowi Pan sobie, że całe społeczeństwo poparło te strajki. A 10 milionów członków Solidarności to przecież nie sami robotnicy!”
.
Troszkę czytałem. Dowiedziałem się, m.in. że setki tysięcy członków PZPR przystąpiło do Solidarności. Mam świadomość, że „całe społeczeństwo” popierało „S”. Że to pozwoliło stowrzyć nacisk na władzę. W obornie władzy stanęłaby garstka.
I widzę dzisiejsze czasy i widzę, że obóz restauracji III RP poparłaby może 1/4 społeczeństwa. A przeciw tej 1/4 stanie nie garstka (jak wtedy), tylko podobna, a pewnie nawet większa liczebnie grupa. Konsolidowanie opozycji może dać tylko taki efekt i w żaden sposób nie pomoże by „po prostu zablokować te rządy bezprawia i bezgłowia.”
Skuteczny nacisk na rząd mogłoby wywrzeć zaktywizowanie tych 50% niegłosujących, tych, którzy z jakiegoś względu uznali, że państwo ich nie interesuje, dlatego, że (tu trzebaby chyba popytać socjologów, jeśli takie badania robili, ja tylko zgaduję) być może:
– nie mają czasu/siły bo ledwo wiążą koniec z końcem lub zasuwają na kilku umowach o dzieło bez prawa do urlopu.
– wybrańcy ignorowali istotne dla nich sprawy (przykład z brzegu – związki partnerskie).
Powrót do stylu rządów Donalda Tuska w żaden sposób ich nie poruszy.
Im trzeba coś zaproponować zamiast obrony starego układu.
Da się! Pokazał to dobitnie Robert Biedroń w Słupsku. Wygrał, bo obiecał zmianę w sposobie rzadzenia. Na szczeblu centralnym niestety takiego Biedronia brakuje.
W moim przekonaniu wykreowanie postaci takiej jak Biedroń z takim przekazem jak ma Biedroń, mogłoby pomóc przyciągnąć wiele osób do obozu antyPiS.
Schetyna z Czarzastym idący na czele ruchu antyPiS będą niestrawni.
PS. W sumie to nie jestem dziś pewien, czy to był prof Klekowski czy ktoś z Wybrzeża, ostrzegający młodego naukowca. Chodzi głównie o to, że wtedy całe społeczeństwo było prEciwne tamtemu ustrojowi, robotnicy, inteligencja czy studenci. Wszyscy. Tyle, że Związek Radziecki trwał, a myśmy śoiewali na obozach i uważali, „że nie przejdziemy do historii”.
@Mr M: Myślę, że na koniec trafił Pan w sedno. Biedroń to przykład dobrego gospodarza. Jak tu ciągle to wytykam: Pokacy ignorują wybory lokalne. Liczy się centrala. To scheda po komunie. Pisze Pan, że takiego drugiego Biedronia nie znajdzie się na szczeblu centralnym. To właśnie dowodzi, że polską politykę robi się nadal z rękawa (skrajny przypadek – Duda!). Zamiast długotrwałego procesu selekcji kandydatów do władz w poszczególnych stopniach administracji lokalnej. Dokąd tego procesu (kreowania polityków przez pracę u podstaw) się nie wprowadzi, Polską będą rządzić Dyzmy, Tymińscy, Kaczyńscy czy Dudowie.