Jerzy Łukaszewski: Prezes specjalnej troski8 min czytania

2017-01-28.

Trwają zawody w chamstwie i bucie i głupocie, a jeśli ktoś sądził, że zwycięzca jest już wyłoniony to był w błędzie. Poziom konkursu jest wyjątkowo wysoki i niełatwo jest dorównać jeśli ktoś nie ćwiczył od wczesnego dzieciństwa.

Prezes ostatnio wyskoczył przed peleton widząc wśród zgromadzonych w proteście przeciw niemu demonstrantów byłych SB-ków (a skąd on ich tak dobrze zna – chciałoby się zapytać) oraz osoby specjalnej troski. Sławiony przez członkinie PiS charme prezesa musi być jednak jakiegoś szczególnego gatunku, bo wyraźnie nie zdawał sobie sprawy kogo tak naprawdę obraził.

Śp. Mamusia szczycąca się dobrym wychowaniem swoich synalków jakoś nie dostrzegała niczego niezwykłego w wyłamywaniu rąk kobietom przy pocałunku, co powszechny w normalnej Polsce odbiór zwykł kwalifikować jako burakowatość i pseudoelegancję. Sejmowa odzywka pod adresem pani Pomaski raczej do eleganckich nie należała.

A panie z PiS dalej zachwycone.

I tu leży pies pogrzebany.

Cały czas nie mogę wyjść ze zdumienia patrząc na reakcję (a czasem jej brak) ze strony suwerena, któremu, jak się okazuje, można wcisnąć każdą głupotę (a jednak Kurski miał rację) bez najmniejszego sprzeciwu z jego strony.

Wicepremier Morawiecki, z niewiadomych mi powodów uznawany przez niektórych za „prawdziwego ekonomistę”, choć wiele jego wypowiedzi na tematy fachowe zdradza daleko posuniętą ignorancję opowiedział się ostatnio za dwukadencyjnością samorządowców powołując się na… serial „Ranczo”.

I nic, suweren łyknął to jak wygłodniały pelikan.

Kim w takim razie jest ten suweren?

Jeśli bez sprzeciwu przyjmuje do wiadomości takie fakty jak ten

„Utrata zaufania” do ośrodka, który znalazł dom dla 2 tys. dzieci

27 lat ciężko pracowali i znaleźli dom dla 2304 dzieci. I to by było na tyle. Krajowy Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy Towarzystwa Przyjaciół Dzieci nie dostał od Ministerstwo Rodziny zgody na adopcje zagraniczne, a to oznacza jego koniec. Taką zgodę dostały tylko dwa ośrodki. Teraz polskie dzieci – jak podkreśla ministerstwo – mają być adoptowane w Polsce.

to jak mam go postrzegać?

Jeśli to nie robi na nim wrażenia

Nowe prawo utrudnia pomoc bezdomnym. „Gdybyśmy osoby chore odesłali teraz na ulice, to one by umarły”

Placówki pozarządowe nie mogą przyjmować osób starszych oraz chorych – takie przepisy weszły w życie we wrześniu 2016 roku. Nie wskazano jednak ośrodków, w których mogłyby one przebywać w oczekiwaniu na miejsce w DPS-ach. – Gdybyśmy osoby chore odesłali teraz na ulice, to one by umarły.

to co mam o nim myśleć?

Nie mam już nadziei, że poczyta takie rzeczy

Dywidendy z OFE powinny zasilać budżet, a nie prywatne kieszenie – Ancyparowicz, RPP – Stooq

Przegląd wiadomości gospodarczych.

ale jeśli chodzi o proste, ludzkie odruchy to wydawało się, że można na niego liczyć. Okazuje się, że nie bardzo.

Najnowszy sondaż pokazuje, że poparcie dla PiS jest większe, niż wszystkich pozostałych partii razem. Ponieważ nie jest to po raz pierwszy należałoby wyciągnąć z tego wniosek, jakkolwiek by był niemiły.

Jeśli partie polityczne wzywają do buntu, a kiedy wkracza prokuratura zaczynają udawać, że pomagają ludziom wynajmując prawnika o ciekawym nazwisku i uznają, że „zrobiły swoje”.

Tak jakby nie wiedziały czym dziś jest prokuratura i żaden mecenas, nawet jeśli nazywa się Jarosław Kaczyński, nie zdoła tych ludzi przed nią obronić.

Umieliście wywołać ludzi na ulice, wyjdźcie tam teraz w ich obronie, hipokryci!

Jeśli nie, nikt już na wasze wezwanie nie ruszy, co właśnie pokazuje ostatni sondaż.

Dyskutujemy sobie na SO jak w ciepłym saloniku wujka, a tymczasem zło schodzi na sam dół.

Fajna zabawa naszej przyszłości narodu, prawda?

Maturzyści z Pszczelej Woli zatańczyli takiego poloneza, że to nagranie ze studniówki 2017 jest hitem sieci

Zabawę urozmaicały okrzyki wodzireja. ”Kto nie skacze, ten za Tuskiem” to tylko jeden przykład z jego repertuaru.

 

„Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z władzami szkoły. Ostatecznie żarty polityczne oraz wulgaryzmy niekoniecznie powinny mieć miejsce na tego typu imprezie. Dyrektor szkoły powiedział nam, że nie był już obecny na zabawie, kiedy to taniec miał miejsce, a za samą organizację nie była odpowiedzialna szkoła, a rodzice uczniów”.

Piękna „mijanka” ze strony władz szkolnych, prawda? A skąd się ona wzięła? Z obawy, że protestując można zostać posądzonych o „bycie za Tuskiem”? Tak można przypuszczać, szczególnie po doniesieniach o zwolnieniach z pracy ludzi zaangażowanych w działalność KOD.

Za PRL bywało, że ktoś wylatywał na polecenie „z góry”. Dziś wylatuje „na wszelki wypadek” zanim jakiekolwiek naciski jeszcze się zaczęły.

„Młodzież słucha! Ona się uczy!” – wołał pan majster w „Dudku”. Dziś już nie woła, zostawił młodzież na pastwę ogólnego bagna coraz szerzej rozlewającego się po kraju.

To, że za 20-30 lat ono odbije nam się czkawką, nikogo jakoś nie niepokoi.

Dyskusja o samorządach.

Ryszard Wilczyński o reformie: to eksterminacja z życia publicznego

Ordynacja wyborcza to ostatnie, co należy zmieniać w samorządach. Co wójtowie mają robić po wielu latach sprawowania swojej funkcji? To jest eksterminacja ludzi z życia publicznego – mówi w rozmowie z Onetem Ryszard Wilczyński, poseł Platformy Obywatelskiej, były wojewoda opolski i wiceszef gabinetu ds. samorządu w gabinecie cieni Grzegorza Schetyny.

Pisałem o tym niedawno i okazało się, że wielu z nas popiera pomysł prezesa powtarzając jak za panią matką jego argumenty, kompletnie nie widząc ich bezsensowności w praktyce.

Przykład z mojego miasta, które jest bezpieczne, ale w sposób, który nie powinien mieć miejsca w normalnych warunkach.

Nasz prezydent wybierany ogromną większością głosów traci stanowisko zgodnie z nowym pomysłem i starokaczyńską zasadą, że prawo działa wstecz.

Według prezesa w ten sposób „rozbije się klikę” p. Szczurka.

A ja powiem tak: jest u nas pani, będąca przewodniczącą Rady Miasta, szalenie sympatyczna i zdolna osoba, która w przeszłości już pokazała co potrafi.

Wyobraźcie sobie panią idącą skromnie po ulicy miasta, która zaczepiają mieszkańcy (albo odwrotnie – też tak bywa) i kombinującą jak zorganizować kolejne Operation Sail – imprezę odwiedzaną przez ponad milion turystów w ciągu kilku dni. Już to robiła, zawsze z wielkim sukcesem. Jak i wiele innych rzeczy.

No i przychodzą wybory. „Klika Szczurka” wystawia panią na funkcję prezydenta.

Jak myślicie? Zagłosują na nią mieszkańcy czy nie? Szczególnie jeśli p. Szczurek udzieli jej oficjalnego poparcia.

Drogi prezesie! Choćbyś zaczął znosić złote jaja, pani Joanny nie pokona żaden z twoich miernych przydupasów.

Gdyni nie dostaniesz!

Identycznie ma się sprawa w Gdańsku i paru miastach, które dobrze znam.

I tak główny argument pada na kaczy dziób.

Mam prawo podejrzewać, że taka sytuacja może się zdarzyć w wielu miejscach.

Wiec po co to wszystko?

Prawdziwe kłopoty mogą się zdarzyć w małych miejscowościach, gdzie grono ew. kandydatów jest z natury rzeczy bardziej ograniczone. Może się wręcz zdarzyć, że w ogóle nie znajdzie się nikt nadający się na stanowisko wójta. I co wtedy? Przyślesz komisarza, prezesie?

Piszę to nie po to by kogoś przekonać, ale by pokazać, że w praktyce cała heca z nową ustawą o wyborach samorządowych nikomu nie przyniesie korzyści, nawet prezesowi.

Zdarzyło się, ze nawet PiS-owcy samorządowcy nie widzą w pomyśle prezesa niczego sensownego.

Dorota Łukomska w liście do Jarosława Kaczyńskiego

„Wie Pan, co najbardziej szkodzi samorządom? Partie polityczne. Gorszego szkodnika próżno szukać” – napisała w niedzielę w liście otwartym do Jarosława Kaczyńskiego Dorota Łukomska. Obecna burmistrz Stąporkowa, a jednocześnie były pracownik Klubu Parlamentarnego PiS skrytykowała pomysł dotyczący wprowadzenia natychmiastowej kadencyjności dla włodarzy miast i gmin. W poniedziałek list został usunięty.

Sądząc z wycofania tego listu można przypuszczać, że zostali przywołani do porządku. Bo przecież „człowiek wolności” tak ukochał wolność, że uważa, iż wolno mu robić wszystko.

Chyba, że chodzi o coś innego, a mianowicie narobienie takiego zamieszania, by przynajmniej na jakiś czas zamącić w miejscowych społecznościach i zanim się „ogarną” wygrać coś dla siebie występując w roli zbawcy. Zbawcy od zła, które się samemu narobiło. Może, ale to zbyt skomplikowane na mój prosty umysł.

Najciekawsze, że suweren nie reaguje zupełnie na fakt, że właśnie odbierane mu są jego podstawowe prawa. Może są mu niepotrzebne? Takiej możliwości nie można wykluczyć.

Moja siostra zamęcza mnie ostatnio pytaniem, na które nie umiem jej odpowiedzieć: – Po co było w takim razie obalać komunę?

Coraz częściej odpowiadam: – Nie wiem.

Ktoś z państwa wie?

Jeśli praktyka dnia codziennego pokazuje, że wiele aspektów życia w PRL wciąż jest przedmiotem nostalgicznych westchnień, to raczej trudno o przekonywująca odpowiedź.

Edukacja, o której tyle tu dyskutujemy też jawi się ostatnio jako coś co przyniesie więcej złego, niż dobrego.

Kolejne poważne uchybienia w podstawie programowej? Historycy punktują Zalewską

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska ( ) 30 grudnia resort edukacji przekazał do konsultacji społecznych niemal 300 stron projektu rozporządzenia w sprawie podstaw programowych. Wcześniej minister Zalewska chwaliła się wyłącznie dokumentami roboczymi, krytykowanymi przez specjalistów.

I co? I nic. Świat toczy się dalej.

Pytałem nauczycieli z „Solidarności” o nową ustawę edukacyjną. Otrzymałem wyłącznie odpowiedzi wymijające. Daję słowo, sam byłem zaskoczony.

Skąd takie dziwne reakcje u ludzi, którzy przecież zdają sobie sprawę, co to za badziewie?

 

***

 

To wszystko nie napawa optymizmem. Nasze ciągłe wezwania do opracowywania jakichś strategii zdają się być zwyczajnym biciem piany w sytuacji, gdy suweren najwyraźniej znalazł to czego szukał.

Może zwyczajnie gdzieś się z nim rozminęliśmy?

Chodząc na spacery do pobliskiego parku przy pałacyku spotykam kulawego kaczora. Ma wykrzywioną jak po złamaniu nogę i kiedy pływa ochlapuje się jej płetwą po grzbiecie. Nie potrafi wygrać rywalizacji z innymi kaczkami w stawie w sposób normalny, więc znalazł sobie sposób na dożywianie odstawiając naturalny strach przed ludźmi. Wystarczy usiąść na ławeczce, by natychmiast się pojawił i patrzał wyczekująco w nadziei na smaczny kąsek. Nadziei nie bezpodstawnej, wielu spacerowiczów go dokarmia.

Patrząc na niego pomyślałem sobie, że być może nasz suweren, a przynajmniej duża jego część jest takim właśnie kulawym kaczorem, który w nadziei na dożywienie świadomie odrzuca strach przed tym, czego normalny człowiek unika.

Nie wiem, nie znam się na zoologii.

Jerzy Łukaszewski

 

 

14 komentarzy

  1. hazelhard 28.01.2017
  2. PIRS 28.01.2017
  3. wejszyc 28.01.2017
  4. slawek 29.01.2017
    • j.Luk 29.01.2017
  5. Mr E 29.01.2017
    • j.Luk 29.01.2017
  6. Pat 29.01.2017
    • j.Luk 29.01.2017
      • Pat 29.01.2017
    • J.S. 29.01.2017
  7. mika 30.01.2017
    • j.Luk 30.01.2017
  8. slawek 30.01.2017