2017-03-17.
To nie dopiero teraz było już tak. Sam posłużyłem się takim tytułem jak wyżej. Ale zgoła dla innych potrzeb – zastanawiało mnie, ile się zyskuje, poznawszy zapomnianą przeszłość.
Tym razem będzie o rewolucji. Brałem ją serio. Kto oglądał euforię tłumu pod pałacem prezydenckim po sukcesie Dudy, wie, że to była swoista wiara, wyznanie religijne, święcące zwycięstwo. Ze szczerą do głębi radością. To nie było fingowane przedstawienie, słyszało się pełne dumy głosy, że Polska jest znowu wolna.
Po godzinie zaczynało się rozumieć – te zgromadzone kilkanaście tysięcy, nie tak znowu dużo, jak na miasto półtoramilionowe, to autentyczny, szczery populizm, dobroduszny idiotyzm uogólniony, w którym rozpłynie się prawda. Ci, których słuchałem, mówili w imieniu zmartwychwstałej wiary, tłumionej ich zdaniem i wyśmiewanej. Stawali z kompleksem szlachetnych, fanatycznych wojowników islamu, niedocenionych, a pewnych swego przywróconego prawa do zwycięskiej radości…
I chcieli się cieszyć już dzisiaj, nie przejmowali się tym, że przyjść może jakaś demokracja, z potęgą w skali paruset tysięcy zwolenników na warszawskiej ulicy. Nie potrzebowali w tej chwili wodza, który gdzieś przecie jest, na pewno też się cieszy i powiedzie zwolenników do ostatecznego zwycięstwa.
My natomiast, widzowie innych opcji, odkrywaliśmy, po raz nie wiem który, jaką siłę oddziaływania ma zdanie trafnie ujęte, odpowiednio upowszechnione, sięgające do serca, czyli populizm. Nikogo nie przekonalibyśmy, że wszystko, co oglądamy, słyszymy, jest fikcją, że prawdziwy świat wygląda odwrotnie.
***
To nie było i nie jest dziełem jednego przemyślnego człowieka, wybitnie inteligentnego psychopaty – choćby nawet spontanicznym, frenetycznym aplauzem darzyła go, i to szczerze, ulica Berlina czy, powiedzmy, Buenos Aires.
Blisko sto lat wcześniej to nie Hitler stworzył hitleryzm. Nie sam Peron mocą swej determinacji objął władzę nad Argentyną. Nie oszukujmy się. Nie tak dawne badania Edmunda Wnuka-Lipińskiego ukazały, że jedna czwarta Polaków gotowa byłaby poprzeć autorytarny system władzy, a dalsze ćwierć zachowałoby wobec niego obojętność, no, przynajmniej pewną wyrozumiałość, zrozumienie. Tylko połowa byłaby wyraźnie przeciw – moim zdaniem, i tak dużo, badania bowiem nie doceniły chyba warstwy pośredniej.
Tak czy inaczej, Kaczyński jako wódz też nie wymyślił populizmu. On tylko w nim pływa jak w swoim naturalnym żywiole, żywiole najrozmaitszych nieprawd, i może być dumny, gdy z rosnącą pychą steruje zachowaniami tysięcy ludzi – ku coraz wyraźniejszej szkodzie Polski. Coraz więcej ludzi boi się go – i dlatego ten nieszczęśnik głosowanie w Unii przegrał tak sromotnie.
Polska przegrywa sama ze sobą. Padł już tak Trybunał Konstytucyjny, ataki bezpodstawnymi kłamstwami przypuszczono wobec najcenniejszych ludzi kraju, chirurgów, demolowane jest szkolnictwo, zagrożone sądownictwo, stoją wobec gróźb katastrofy samorządy. Jego sukces powtarza udane początki późniejszego, niszczycielskiego dorobku Perona w Argentynie, ale to nie Peron wymyślił swój ustrój. Hitler pierwszą próbę przegrał i wylądował w pudle; ale nie z pudła zaczynał. Historia nas poucza, że kończyć się to może śmiertelnie groźnie.
Na razie Europa się w tym zorientowała i odżegnała się. My nie.
***
To przecież nie koniec. Kaczyński w ciągu minionych swoich pierwszych dwóch lat władzy demonstrował upodobanie do przemocy, zakończone śmiercią Barbary Blidy, czyli, że u nas najpiękniejsze dopiero przyjdzie. To, co przeżyliśmy, było tylko próbą rewolucji – jak to wcześniej zauważył Jerzy Stępień. Rewolucji bezkrwawej jak to u nas, ale – rewolucji.
Z całą namiętnością rewolucjonistów strzelała ta rewolucja nie z broni palnej, a słowami, czasem i morderczymi. Chciała przejąć funkcjonujący reżim, tak to sobie przedstawiła i w to uwierzyła. Nie jest prawdą, że po prostu obrodziła setkami wyrachowanych, cynicznych „poputczyków” i sprzymierzonych z nimi, rozgorączkowanych niedouków. Populizm nie zawsze wymaga idiotów. Wymaga serca. Oglądam i słucham facetów z socrealistycznymi tytułami naukowymi, uważanych dość powszechnie za głupków, zupełnie serio teraz przekonanych, że pracują dla poprawionej, lepszej Polski.
Idiotą można być zresztą bardzo szlachetnym. Co więcej, pewnym swych intelektualnych kwalifikacji. I co jeszcze więcej – idiota może mieć rację, która przegrywa z idiotyzmem. Zbyt może pokrętnie wykładam tu swoje przeciwne racje, ale populizm żadnych racji nie bada. Co najwyżej wymyśla. Jak Krasnodębski. Zdrada się rozpycha. Zniszczenie armii ukazuje, do czego można bezkarnie dojść.
***
Jest z nimi paru chłopców z tzw. dobrych domów, niezaspokojonych ambicjonalnie. Uczciwe obyczaje rodziców chyba jakoś im przeszkadzają, im, dość dwuznacznym moralnie jak np. Lisicki, Gowin czy Saryusz-Wolski.
Wytłumaczę się tu zaraz ze zwrotu na temat „dobrych domów” – nabiera dziś bowiem wiarygodności teza, że rewolucje wymagają przywództwa inteligencji. Obserwujemy to w odwróconej wersji. Dawniej status „dobrego domu” był zastrzeżony dla rodzin, odpowiednio zamożnych, ludzi dobrze wychowanych, dobrze urodzonych, umiejących znaleźć się w towarzystwie.
Tym razem nie chodzi o wykształcenie, wysokie urodzenie, mocnych społecznie rodziców i nawet skromną majętność. Tu chodzi o przyzwoitość i o wszystko, co się z tym pojęciem wiąże.
O to wszystko, co w minionym ustroju pozwalało starszym ludziom budować psychologiczną ścianę obronną przed systemem. Budowało się tę ścianę z uczciwości, lojalności, słowności, aż po kulturę słowa, dobre obyczaje w codziennych stosunkach z ludźmi i stateczność – jeśli kto rozumie to słowo. Bez dzisiejszego zalewu kłamstwem, intrygami i lizusostwem, budzącymi wręcz podziw dla zręczności bohaterów tych przedstawień. Dziś, jak próbowałem tu wyłożyć, opiera się na cechach osobistych i na rodzicach o takich cechach. Przyzwoitość nie jest formą życia ponad stan.
***
Populizm wymaga niezadowolenia. U nas dostarczała go nie dość usatysfakcjonowana część polskiego Kościoła, niemiotająca jednak gromkich wezwań i potępień. To co najwyżej Polska była i jest grzeszna, nie dość katolicka w swej spontaniczności, a i nie usłuchana, usuwana w nieobecność.
Mógł ostatecznie wziąć górę w Kościele jako ideolog ojciec Rydzyk, bardzo katolicki przywódca narodu. Miał zaś u boku, chyba dla równowagi, antysemitę radykalnego, czego się Rydzyk przytomnie wypierał, może dlatego, że ludzi nawet z babcią niesłusznego pochodzenia można w Polsce na palcach policzyć.
Antysemityzm Michalkiewicza jako duchowe paliwo zawiódł, Polska okazała się polska. W jednych wyborach antysemici uzyskali wszystkiego 1% głosów, a w następnych 0,5%. Zwrot ku „prawdziwej, katolickiej Polsce” był, jak się okazuje, reakcją chrześcijańską. To tylko polskie (uwzględnijmy tę odrębność, nieliczącą się z Watykanem) krajowe chrześcijaństwo reprezentowało inne niezadowolenie. Czasem i pełne złości, owszem, jak księdza Oko, który by Chrystusa pouczał, ale bez skłonności do przelewu krwi i okrucieństwa.
Przemiła aktywistka partyjnych „struktur poziomych”, moja wtedy serdeczna przyjaciółka, zaczęła się modlić z niepozorowaną wiarą. Odegrał w tym swoją rolę Jan Paweł II, na pewno, ale to jej wątpliwości co do idei „socjalizmu”, nawet w jego cywilizowanej wersji, kazały jej szukać piękniejszej idei… Znalazła. Przy Janie Pawle II, zdolnym łagodzić skrajności nawet i świętych.
***
Nie jest jasne dla mnie, czy z tą wojną otwierało się jakieś wyższe powołanie. Pomoc boska przydaje poczucia ważności – to Pan Bóg ma pobłogosławić populizm i upoważnić do rewolucji. Ale z rewolucjami to jak z zaproszeniami na występy w dyskusjach telewizyjnych: dosłownie każdy może być znaczącym trybunem rewolucji – z Bogiem czy też i bez Boga.
***
Nie tak dawno programowy awanturnik rzucił hasło zdemolowania państwa, co pozbawiłoby nas nie tylko dopływu ciepłej wody, obiecanej przez Tuska. Ze swoim hasłem został wybrany do sejmu. Zgodnie z tym, co ogłaszał, wszystko jest źle. Proklamował więc destabilizację państwa. O niczym, co można by zaakceptować, nie słyszał.
O jawnym wstydzie też nie. Inteligentni ludzie, którzy dołączyli do niego jako bohaterowie ostatniej godziny, mają się zgadzać z samymi sobą, bo nikt i o nich nie słyszał. On zaś nie modli się publicznie, bo po co. Wystarcza mu tupet. Został nikim na scenie, kiedy już nie jego, ale wodza odrzuciła Europa.
Modli się publicznie chłopak, którego Jarosław Kaczyński wybrał prezydentem jako nikogo. Ten nie może pamiętać nawet 1980 roku, ale po wyborze zadeklarował się jako zwolennik wspólnoty narodowej. Nie wiem, czy sam to wymyślił, czy ktoś wymyślił jak jego samego – bo jeszcze kilka miesięcy wcześniej widział wszystko ruinami i zgliszczami.
Czyimi oczami widział, oficjalnie też nie wiadomo. Potem chciał „naprawiać” Polskę – „piękny kraj”. Z całą logiką kłamstwa. Ale potrafi przynajmniej znaleźć się w towarzystwie, mówi poprawną polszczyzną, inaczej niż wódz, co to sam nie zna dźwięku „ą”. Ale i bez prawidłowego „ą” nasz populizm wyznawców wodza nie musiał czekać na objawienia Carla Schmitta, nauczyciela hitleryzmu. Ten uznawał walkę i wojnę za najwłaściwszy przejaw człowieczeństwa.
Wódz sam go zareklamował, sam reklamował konflikt jako drogę do przyszłości. Przed sześcioma laty sam ostrzegałem z tych łamów przed skłonnością niektórych partii do faszyzowania. Dzisiaj, ze zniszczeniem armii, to skłonność do zdrady.
***
Mądrość przekazują on, wódz, i jego alter ego, zażywna teraz, mocna kobieta. Mówią przekonująco, zwłaszcza ona, ona budzi szacunek, trafia do wyobraźni, podnieca, i krok za krokiem, rośnie grono jej zwolenników. Nie mieli komu wierzyć, więc nabierali zaufania do niej, bo w tych trzydziestu procentach ludzi są tacy jak ona, prości, a dumni.
Ich zgrupowania, wiece, wyłaniały jakichś organizatorów, przywódców niższego szczebla. Też niegłupich. Wódz odkrywał im krzywdy, niesprawiedliwości, które ich dotykają, budził ich niechęć i złość, nie bardzo wiadomo, do kogo, bo wroga już stworzył. Uczył konfliktu. Operował epitetami nasyconymi nienawiścią i tworzy nadal siłę do walki, nie bardzo wiadomo, z kim.
Teraz wzywa do tępienia… Kogo? Dawniej tępiłby Żydów, teraz wzywa do tępienia – komunistów. Dziś nie ma ani jednych, ani drugich. O autentycznych prawicowcach, że tacy byli, też nikt już nawet nie wie. Wódz chce jechać na komunistach, aż po uniesienia pani Cichockiej, sięgające pasji, nadmuchiwane ambicją własną członków – z doraźnie imaginowanym poczuciem wyższości, entuzjazmem zwycięstwa, pewnością siebie, którą trzeba w sobie rozwijać, jest się wszak lepszym od innych narodów, partii, wyznawców itp.
Do czasu.
Teraz przyszła katastrofa, wódz najwyraźniej traci nerwy. Już nie polemizuje. Obraża. Nazywa swego znienawidzonego przeciwnika politycznego „człowiekiem niemieckim”, sam będąc typowym „człowiekiem rosyjskim”. Potrafi niemal w każdej wypowiedzi atakować Tuska, a Rosji nie chce się narażać, poświęca jej parę słów raz na miesiąc. Jeśli w ogóle. Pracuje wszak dla niej.
***
Swoistego napędu przydają populizmowi ci, którzy karmią się nienawiścią. Nienawidzą ci, którzy skorzystali na zmianach.
I chcą dalej. Ciągle muszą Polaków „gorszego sortu” pokonywać – żeby finał wojny zamienić w zwycięstwo. „Zwyciężymy!”, „Idziemy po zwycięstwo”, takie hasła pokrzykiwali manifestanci tej „lepszej” strony na czele z Kaczyńskim.
Teraz, po katastrofie, pokrzykuje to znowu sam Kaczyński, kiedyś jeden z najinteligentniejszych chłopaków, jakich znałem. Spytałem znajomego – kogo chcecie zwyciężyć? „A choćby takich jak pan”, usłyszałem. Nie mam nic poza książkami, to co mi zabierzecie po zwycięstwie? „pan, panie Stefanie, przekonuje ludzi, że my nie mamy racji. Nie damy panu tego robić…”
Bohaterowie, którzy nabrali odwagi w czasach bez barykad, gdy nic im już nie grozi, teraz biegali zorganizowanymi grupami na wszelkie spotkania ważnych postaci przeciwnika. Obrażali je i poniżali, wrzeszcząc i skandując, zakłócając tumultami nawet pogrzeby. Teraz cierpią, doznając w rewanżu ledwie ułamka takich przeżyć.
I nikt nie mówi o pokoju, sam Kaczyński niepostrzeżenie stał się swoim wrogiem, zapewniwszy sukces swoim krytykom. Bo to dzięki niemu samemu Europa dała mu nauczkę. Szczęśliwie dla nas. Grożąca nam, dość oczywista zdrada zamienia się w festiwal szkód rozszalałej imaginacji.
***
Niechęć, dzieląca w 1989 r. dwie strony konfliktu społecznego, to była dla wyznawców Kaczyńskiego niechęć niedokończona, zmarnowana. Oni by nie odpuścili tym, od których dostali władzę. Pokój, zawarty przy Okrągłym Stole, to zdradzieckie cwaniactwo. Uznanie go byłoby zdradą, niwelowałoby poczucie triumfu obecnych zwycięzców z panią Szydło na czele!
I już nie ma ani słowa o zawarciu pokoju, nawet korzystnego. Szuka się wręcz konfliktu, wódz wygłosił swoistą o nim rozprawę, to się snadź przydać może zdemoralizowanej pokojem naszej części ludzkości. Marks ze Schmittem się kłaniają. Zwłaszcza że druga strona, nie ukrywajmy, przysparza pretekstów.
***
Ostatnią, bliżej nam znaną, bezkrwawą rewolucję czy pokojową wojnę domową zakończyło porozumienie stron w roku 1989. Żadna z nich nie musiała się poddać, w imię wspólnej mądrości zawarto pokój. Populizm przegrał.
Tym razem. Bo dzisiaj zwycięzcami robią się ci, którym starcza sama wiara w reklamę swojego zwycięstwa. Zwycięstwa bez walki, bez żadnej broni. Żadnej bitwy nie musieli stoczyć, los nie oczekiwał dzielności, ani żadnego bohaterstwa. Natomiast tych, którzy przekazali władzę bez walki, traktuje się jak przestępców.
Wielu młodych ludzi przekonywało mnie, że Polacy obecną niepodległość dostali w prezencie, bądź od wielkich mocarstw jako sojuszników, których stać było na takie gesty, bądź od ofiarnych sąsiadów, którzy nawet nie bardzo wiedzieli, co robią. Takie dwuznacznie odczytywane, na pół podejrzane interesy inspirowały pytanie – kto właściwie był w nich zainteresowany? Czy to różne, miejscowe społeczeństwa szukały swojej drogi w przyszłość, próbując się rozeznać w bałkańskim tłoku geograficznym Środkowej Europy? Czy zwolennicy Kaczyńskiego działali i działają w myśl propagandy i za pieniądze Rosji, skoro czerpie ona tak niekłamane korzyści z każdego dosłownie ich kroku? Toż co chwila, w każdej wypowiedzi, powtórzę, ludzie tej proweniencji muszą dezawuować partnerów sporu, podczas gdy o Rosji prawie milczą i dlatego pada pytanie – „za ile tak milczą?”
***
Populizm nie jest chmurą, którą byle wietrzyk historii wymiecie z horyzontu. Sądząc po jego wypowiedziach Kaczyński liczy, zasadnie, na kolejne zdobycze i chce wziąć wszystko. Żeby „wychować nowego człowieka”, jak to formułował znany program z lat trzydziestych XX wieku.
Zdyscyplinowaną, „narodową” telewizję i radio, potrzebną, żeby umysły rodaków przygotować na dalsze podboje i aneksje – już ma. Tak miało być ze wszystkim, co daje szansę iście radzieckiego panowania nad Polską, co pozwala rządzić i ścigać wszystko. Bez miejsca dla jakichkolwiek wolności. Bo niby po co one? Mało praktyczne, będą tylko przeszkadzać.
Przesadzam? To wszystko wódz wyłożył. expressis verbis. Nic o wolności. Już wiemy, że chce unicestwić niezależne sądownictwo, ściąć wolności samorządów. Mówił o ich gangrenie, z obrzydzeniem. Czy ze skutkiem? Populizm, dopóki nie przerżnął tak demonstracyjnie, mógł mieć rację w różnych szczegółach. Mógł nimi poprzeć swoje racje i to go umacniało. Idiotyzmy ludzi rozsądnych, jak Heideggera, umacniają go jeszcze bardziej. Polska przegrywa z nimi. Tych nie przekona dziennikarska trawestacja Hipokratesa – „najpierw nie krzywdzić…”
***
Sam zwracałem nieraz uwagę – razem z moimi kolegami – że demokracja nie musi zabawiać obywateli. Może być wręcz nudna. Napisał to i Marcin Król…
Stabilizacja nuży, zwłaszcza nieprzyzwyczajonych do życia i pracy w demokracji, a porządek sam siebie podważa. Regularny dopływ ciepłej wody w kranie to nie dosyć, nie zapewnia satysfakcji zwycięstw, nie wymaże Polski z mapy Europy. Dopiero władza, jak się ją zdobędzie, rozgrzesza z bezmyślności. Widać to na każdym kroku.
Bo trzeba ciągle wygrywać. Poczynając od stajni z elitą koni, kończąc na pomiataniu ludźmi wybitnymi i na dezorganizacji szkolnictwa. Kaczyński przecież, jak zapowiadał, chciałby przeciwników usunąć raz na zawsze ze sceny politycznej. Żeby zbudować własne państwo z władzą prawie absolutną. Z pełną kontrolą nad swobodami obywateli. Rządzić będzie jak najdłużej, właściwie zawsze, to nie utopia, to praktyczne zamierzenie. Wódz taki plan już wyłożył – plan, który nie ma projektowanego dalszego ciągu, bo po co projektować coś, co się ma nie zmienić?
***
Nikomu nie przychodzi do głowy spytać, jak ludzi, którzy nadstawiali głowy i włożyli tyle wysiłku w odzyskanie i budowę niepodległego państwa, czyli faktycznych autorów Polski wolnej, zrobiono jej wrogami. Populizm odbiera im poczucie tożsamości, status współgospodarzy domu.
Nie tylko się ich lekceważy, ale obsypuje pełnymi wrogości przezwiskami, wytykającymi niesłuszne, „gorsze pochodzenie” polityczne, zasługujące wręcz na karę. Stają się mierzwą zwycięstwa. Oskarża się ich o rozmaite przewiny, idiotyczne i faktyczne, w każdym razie poniżające i odbierające pełne prawa obywatelskie – i może to trafiać do oficjalnego języka, jak dyfamacja Wałęsy czy pretensje pod adresem Tuska, ludzi z dwoma polskimi nazwiskami, najcenniejszymi dziś, obok Balcerowicza, w skali światowej.
Co do innych, deklarowano wprawdzie przy zawarciu pokoju równość wobec prawa, ale z ich praw niewiele zostaje… Mieliśmy wybaczać, karząc tylko przestępców, ale pamiętam, że jak zbrodniarza potępiono aktora, który wszystkiego był konfidentem. Tak odpłacaliśmy się przeciwnej stronie w naszej pokojowej wojnie domowej za to, że opłaciła go dobrowolną klęską, darmo oddając władzę. Choć tępić mieliśmy tylko przestępców. Oto dlaczego nie mogło być roku Leśmiana, jednego z największych poetów polskich, ale niesłusznego pochodzenia, więc z natury wrogiego „dobrej zmianie”…
***
Jest się wrogiem, bo się jest, bo się istnieje. Wódz, tak inteligentny, nie może wyzwolić się mimo to z chorobliwej zawiści – oraz impulsu niszczenia Polski. Przy każdej okazji wtrącić musi on, jak i każdy jego zwolennik, coś krytycznego, złośliwego wobec Donalda Tuska z jego międzynarodową pozycją, bo to wódz powinien być postacią międzynarodowego znaczenia.
Antypatię wobec innych może okazać każdy wierny wodzowi: wierni przestają lubić innych. Z powodów ideologicznych. Od poziomu państwowego aż po klatkę schodową.
Sąsiadka, z którą pomagaliśmy sobie wzajem, mieszkając na tym samym piętrze bloku, przestała ze mną rozmawiać, od kiedy mówiłem w kościele o współpracy, a nie o starciu – ja, niewierzący dobry chrześcijanin, jak mianował mnie mój młodszy przyjaciel, Jurek Popiełuszko. Wedle innego sąsiada ktoś piętro wyżej za głośno stukał. Tak samo unika rozmowy ktoś, z kim dawniej robiliśmy na dole zakupy i nie dawno mu polecałem świetnego kurczaka w galarecie…
***
Nie chodzi o bunt przeciw kurczakom w galarecie. Brzmi to wszystko i wygląda na jakiś proces humorystycznie postępującej, aż po wszechstronność aberracji. „Wychowanie nowego człowieka”, „budować potęgę”, brzmi u nas nieco zabawnie, choć wcale nie żartobliwie unosi wodza ponad rzeczywistość.
I to już było. Ponad rzeczywistością może być nam z populizmem groźnie. Teraz polski wódz od dłuższego czasu prowadzi niemal otwartą wojnę z władzami Unii – nie bacząc na ewentualne straty, które już poniesie za swoją zawiść i nienawiść. Wykończył Saryusza-Wolskiego. Wiedział, że ten jako fachowiec musi przegrać, i wrobił go w tę grę! W swojej pysze oczekiwał po tylu swoich zwycięstwach, że z kolei Unia Europejska mu ulegnie i podda się jego życzeniom, usuwając i Saryusza-Wolskiego z pola gry. Na wszelki wypadek. Ma, jak widać, radzieckie nawyki – siłą dojdzie się do wszystkiego, a populizmowi to daje spełnienie. „W najgorszym razie opuścimy Unię” – i to usłyszałem od jednego z wyznawców.
Cóż, w Stanach Zjednoczonych spotkałem ludzi, którzy nadal jeszcze marzą o samodzielnym, suwerennym państwie „Nowy Jork”: płaci ono Waszyngtonowi więcej niż połowę podatków USA (co nieprawda). Spytałem, czy każdy suwerenny stan otrzyma dla siebie z przydziału odrębny, samodzielny język jak w Europie? Suwerenność pozostała chwytnym hasłem – krzyżującym drażliwość z pewnością siebie, świetnie sprawdzającym się w populistycznym wydaniu. Nasi obrońcy suwerenności nie robią tego darmo – całkiem suwerennie biorą z Unii spore pieniądze. Niszcząco dla własnego kraju.
***
Kaczyński zdradzał ambicje przewodzenia polityce Europy, nawet pokawałkowanej – tak słyszałem od pełnych wiary w siebie jego współpracowników. Ale gdyby się naprawdę udało odłączyć kogoś od Unii, to Bałkany, włącznie z Polską, znalazłyby się, chcąc nie chcąc, ku zadowoleniu władców Rosji, w orbicie Rosji. Zagarnęłaby do sfery swych wpływów więcej Europy niż kiedykolwiek wcześniej między Adriatykiem a Bałtykiem.
Ostatnimi laty to „Międzymorze” od Bałtyku do Morza Czarnego miało być konkurencją dla Unii. Teraz to Międzymorze rozszerzyło się na terytoria między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem. Temu sprzyja praktykowany dość szeroko koncept „wyzwolenia od Brukseli”. Ambicja wielkości sama dla siebie czuje się wielkością, dlatego nie boi się lekkomyślności. Odważnie będzie ryzykowała państwem i narażała je na zbędne, a zasadniczej wagi niebezpieczeństwa. Włącznie z geopolitycznym nonsensem. Mamy zapłacić za to. Własną armią. Przegrywając, jak mówiłem, sama ze sobą.
***
Ten, co chciał być uosobieniem zwycięskiego nonsensu, w imię lokalnego „mocarstwa” polskiego, z brednią „od morza do morza”, teraz chce mieć granicami bredni – „trzy morza”, poza rzekomym dyktatem Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Powołuje się na kontynuację bzdurnej polityki zagranicznej. Nie narzuconej. Własnej, jagiellońskiej. Miała uwieść wyobraźnię Polaków – zwycięstwami, od Grunwaldu po Bitwę Warszawską. Chłopcy stanu, innymi słowy, próbują grać w piłkę nożną – kwadratową piłką. To już trzeba, moim skromnym zdaniem, traktować poważniej. Wszelkie idiotyzmy są możliwe. Te idiotyzmy nie są może tak skuteczne i zabójcze, ale dezorganizują pracę i postęp. Już wykluczyliśmy się z grona najpoważniejszych państw Europy.
***
Jak się będą cieszyć teraz ci wzruszający swym poczuciem wolności i zwycięstwa wyborcy Dudy, cywilni i kościelni?
Otóż to nie było powszechne skażenie politycznego powietrza, jakieś ogólnoeuropejskie jego zatrucie, które się odczytuje z sukcesów Marie Le Pen w walce z imigracją. Nikt w cywilizowanym kraju nie spodziewał się tak systematycznego rozkładu normalności.
To pouczające. W atmosferze rozstroju obyczajów sprawdził się wytrwały populizm, przyciąć mu perspektywy może dopiero wysoka inflacja i wzrost cen. Kwitnie natomiast ciągła i drastyczna, skuteczna dyfamacja, osobista i polityczna, konsekwentne odbieranie wiarygodności komu się da, wymysły, wyśmiewanie i podważanie cudzych postępów i sukcesów.
My jeszcze mamy na dobitek dla barwności obrazu obyczaje z trybun boisk piłkarskich, obelgi i chuligańskie awantury na spotkaniach, gesty odmowy współpracy, bezwstydne kłamstwa, uruchamiane nacjonalistyczne kompleksy, urazy, przejawy idiosynkrazji, niechęci, zawiści, słowem, każdy materiał i bodziec do insynuacji i wymysłów. Przyzwoici partnerzy konfliktu są winni temu, że są – prawda, że często ze swoimi własnymi głupstwami, którymi karmią populizm. Moim zdaniem, populizm ich nie docenia. Jeszcze ich popularyzuje.
***
Awangarda, nawet wyrosła z kłamstwa, spełnia swoje zadanie. Jej zwolennicy nie lubią tych, których uważali i uważają za lepszych. Więc manifestują, że przecież to oni są lepsi! Wojna domowa to wojna. I dlatego raczej nie skończy się to rokowaniami jak w roku 1989. Nie może być pokoju, jeśli nie potwierdzi on ich racji.
Chyba że znajdzie się ktoś taki jak Patton w 1945 r., jak inni amerykańscy dowódcy, wkraczający w świat hitlerowski z programem reedukacji demokratycznej.
A doświadczenie denazyfikacji bardzo się przyda.
Uprzedzałem, co się może zdarzyć. Uprzedzałem dość dawno. I zdarzyło się. Przykro mi, że radość z wyboru Dudy zmieniła się w złość nielubianych zwycięzców. Ich Dudę wygwizdano na stoku narciarskim. Są świadomi, że buńczuczność większości sejmowej przysparza już tylko niechęci ze strony większości kupujących tanio kurczaka w galarecie. Brak tu mądrości jakiegoś lokalnego Adenauera.
***
Jako wieczny optymista jestem tym razem optymistą do tyłu.
Stefan Bratkowski
Pesymista, to też optymista, tylko lepiej poinformowany…
Stefanie, ale co należy robić?
Naprawdę sądzisz, że dostaniesz odpowiedź? Bez żartów…
Jakiś czas temu napisaliśmy z przyjacielem balladę o złym królu. Prezentowałem ją już chyba na SO.
Żył dawno temu pewien król
z natury bardzo podły.
Zadawać lubił innym ból,
a lud doń wznosił modły.
Jednego on nie przeżył dnia,
by wojny nie rozpalił.
Złowieszczy niczym demon zła,
lud kochał go i chwalił.
Sam nie wiem skąd tę bajkę znam
ot, taka tam opowieść.
A mogła zdarzyć się i nam,
kto wie co lud ma w głowie?
Czasem się taka
historia zdarza,
dlaczego dzieje się czasem tak,
że dłoń łajdaka
świat przeobraża,
a kogoś kto go powstrzyma brak?
Na jego rozkaz pada deszcz
dla niego ptaszę kwili.
I chociaż to nieprawda jest
lecz ludzie w to wierzyli.
Świat całkiem inny miał się stać,
by nikt już się nie żalił.
Mądrego kazał głupcem zwać,
głupiego mądrość chwalił.
Sam nie wiem skąd tę bajkę znam,
ot, taka tam opowieść.
A mogła zdarzyć się i nam.
Kto wie co lud ma w głowie?
Czasem się taka
historia zdarza,
jak chwast wyrośnie wśród łanów zbóż.
Modły zanosi
u stóp ołtarza,
a zamiast krzyża ma w ręku nóż.
Z miedzianym czołem podły król
miast prawdy kłamstwo głosił.
Lud karmił kąkol pośród pól,
pod niebo go wynosił.
Król kłamstwo jadł i kłamstwo pił
i czuł się nim wzmocniony.
Chciał by też lud nieprawdą żył,
a lud był zachwycony.
Sam nie wiem skąd tę bajkę znam.
Ot, taka tam opowieść.
A mogła zdarzyć się i nam.
Kto wie co lud ma w głowie?
Opowieść taka
może się przyda,
bo przecież czasem zdarza się tak,
że kiedy władzę
obejmie gnida
odleci piękny wolności ptak.
Król rządził podle póki żył,
od zła miał brudne dłonie.
Czemu więc lud mu brawo bił,
chciał mieć go na swym tronie?
Odpowiedź prosta niczym ćwiek
nie schlebi wszystkim gustom:
nie rządził nimi żaden człek,
bo królem było lustro.
Tak się zdarzyło w kraju tym.
Lud lustro miał na tronie.
I tylko siebie widział w nim
dlatego klaskał w dłonie …
Sam nie wiem skąd tę bajkę znam.
Ot, taka tam opowieść.
A mogło zdarzyć się i nam.
Kto wie co lud ma w głowie?
Król z bajki to był obcy ktoś.
Daleko od nas w świecie.
Nam się nie zdarzy takie coś,
nasz lud jest mądry przecież.
Nasz lud jest mądry przecież,
nasz lud jest mądry przecież.
Tylko, że ani ta piosenka, ani tekst Szanownego Autora nie daje i nie da odpowiedzi na pytanie: co dalej?
Dlaczego? Bo nie umiemy wyjść poza wygodny i dowartościowujący schemat „my – mądrzy, oni – ciemnota”.
Piszemy czasem o nich z takim poczuciem wyższości (sam też czasem popełniam takie rzeczy), że nas to omamia i nie pozwala na rzetelną analizę.
Przykład: Kukiz, o którym stale pisze się z pogardą, bez cienia informacji skąd się toto wzięło, dlaczego i jakie są jego plany. A Kukiz ani nie wymyślił swoich haseł wyborczych, ani ich najlepiej nie prezentuje. Jest częścią zjawiska obecnego w naszej polityce od lat, ze znanymi czasem nazwiskami, do których się tylko przylepił na fali buntu. Buntu, który akurat jest zrozumiały i dość łatwy w opisaniu. Ale po co to robić, prawda? Lepiej prychnąć z wyższością i na tym koniec.
Przypominamy lekarza, który patrząc na pacjenta mówi: jest pan chory. I na tym koniec.
Dopóki nie zdobędziemy się na autorefleksję i nie wygrzebiemy naszych własnych błędów jakie popełniliśmy, nie mamy szans na właściwą ocenę siły zjawiska, ani tym bardziej na zapobieżenie mu.
Będziemy patrzeć z wyższością na barbarzyńców, którzy nas zatapiają.
Odniesiemy „moralne zwycięstwo”.
To taka piękna tradycja.
Pisałem już kiedyś o potrzebie analizy dokonanej przez psychologa społecznego. Od tego bym zaczął.
To co czasem mnie samego spotyka jest wystarczającym powodem, by o taką poradę prosić.
Opowiadałem już chyba tu, że kiedy prezentowałem słuchaczom autentyczną ulotkę z Sierpnia’80 z nazwiskami Komisji Ekspertów MKS i nie było na niej nazwiska Lecha Kaczyńskiego, jedna z pań zażądała (!) „- A niech pan pokaże tę drugą, na której on jest!”
Poradziłem sobie wtedy wskazując na metodologię badań, która wymaga, by to formułujący twierdzenie przedstawił dowód, a nie ten, któremu owo twierdzenie się przedstawia, ale to był jeden incydent. Dziś tego rodzaju postawa spotykana jest co krok, wśród znajomych, krewnych, przechodniów.
Tu nie pomoże zwykła logika, ona już stała się nieprzydatna.
Apeluję więc po raz enty, by poprosić fachowca z dziedziny, którą wymieniłem i zapytać czy on zna jakieś ogólne chociaz antidotum na chorobę na jaka zapadliśmy.
Tak – zapadliśmy. Wszyscy, nie tylko „oni”.
A ja zacznę od tego, że bardzo się cieszę, że Autor, w moje imieniny, taki całościowy obraz tego co tu i teraz, przedstawił. Bardzo Ci Stefanie dziękuję !
W dotychczasowych tekstach jakie czytam na stronie SO, (w moich też), można znaleźć wiele z tego co Autor „Dokąd idziemy” przedstawia ale tak uporządkowane, w jedną całość zebrane, to nowa wartość.
Zgoda, że najważniejsze jest szukanie dobrej odpowiedzi na pytanie -co robić ? Ale teraz może być łatwiej…tak myślę
Jeśli dobrze pamiętam, są jeszcze dwa pytania: Co się z nią dzieje? W jakim jest stanie? 🙁
Też kiedyś popełniłem wierszyk, a raczej zwrotkę do „Rycerzy trzech”
Hej szable w dłoń
łuki w juki, topory do wora
Weźmy się w garść
I pogońmy łobuza kaczora
Zwalczmy ten chłam
Który nam demokrację zabija
Jak damy w dziób
W ten kaczy dziób
Nie pomoże mu Radio … tralala …
Ktoś ze mną zaśpiewa ???
Na kolejnej miesięcznicy Smoleńskiej?
Taka np., znaleziona niegdyś w sieci,
rzewna „Piosenka a-moll”:
W tutce pióra, w tutce puch
Białe pióra, z kaczek dwóch…
Trzeba zacząć zdawać sobie sprawę z tego, że przypadek Kaczyńskiego to nie tylko jego wina. On ma wielu ojców. Znalazł swoją niszę i tak długo drążył, aż mu się udało. Od początku łamał prawo, robił przekręty z upadłymi gazetami, handlował partyjnymi nieruchomościami i przede wszystkim wraz z bratem stworzył partię z nielegalnym statutem, który zapewniał mu dozgonną władzę w tej „partii”. W normalnej demokracji to wszystko byłoby nie do przeprowadzenia. Ale w naszej cwaniackiej i pełnej przekrętów nie było chętnych, którzy by go za rękę złapali.
I teraz zostaje biadolenie co z tym fantem zrobić. Kunktatorska opozycja zna się na wzajemnym kopaniu po kostkach, a nie ma pojęcia jak siebie i społeczeństwo zmobilizować do przeciwstawienia się tej rządzącej zmorze. Dlatego, niestety powoli staje się oczywiste, że albo Polska zejdzie na psy całkowicie, powoli podkładając się pod kolejne demontaże demokracji przez Kaczyńskiego, albo dojdzie do niekontrolowanego wybuchu, nie dlatego, że społeczeństwu Kaczyński się nie podoba, ale dlatego, że zagoni polską ekonomię w kozi róg, i przeciętny Kowalski zobaczy pustki w kieszeni.
Jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przerabiamy platoński cykl.
Po tyranii przyszła arystokracja i przeobrażała Polskę.
Dość szybko przeszliśmy do oligarchii, by wreszcie sparszywiała forma demokracji otworzyła drogę tyranii.
Za Work Service ….: „Około 4 mln Polaków rozważa emigrację za pracą na Zachód, a blisko 1,5 mln jest na to gotowych – wskazuje najnowszy, ogłoszony we wtorek raport firmy Work Service pt. „Migracje zarobkowe Polaków”. Dziś wyjeżdżać chcą głównie ludzie młodzi, ze wschodu kraju, z mniejszych miast i gorzej wykształceni. Emigrację zarobkową rozważa 19,1 proc. aktywnych lub potencjalnych uczestników rynku pracy w Polsce; jest to o 4 punkty proc. więcej, niż przed rokiem – podkreślają autorzy badania. Jednocześnie zwracają uwagę, że to grupa niemal 4 mln ludzi, czyli 13 proc. całej dorosłej populacji kraju.”
To wyniki badań opublikowanych w połowie ubiegłego roku. Trudno z tym dyskutować. To 13 procent Polaków, którzy powiedzieli, że taką Polskę to oni mają z tyłu. I w głębokim poważaniu. To 13 procent tych, którzy powiedzieli, że Polska przestała być ich krajem.
Konkluzje są dość pesymistyczne – ostatni rozsądny zgasi światło w tym skansenie i tak się skończy eksperyment pod nazwą – Polska. Bycie papugą czasami kończy się pawiem.
Smutnym faktem jest to, że Czesi mają do zaoferowania polakom około 100.00 miejsc pracy. I to na warunkach, które polskim pracodawcom nawet przez myśl nie przejdą.
Pozdrawiam serdeczne – choć z kwaśną miną.
Klub Rzymski w latach 60-tych wyliczył że populacja Polaków nie przekraczająca 19 milionów miała by
bardzo komfortowe warunki do życia na terenie obecnej Polski.
Pamiętam to święte oburzenie i towarzyszy i KK.
Cuś mi się widzi że to nastąpi..
Rozmarzyłem się, połowa korków, połowa smogu, polowa chamstwa wszechobecnego i polowa idiotów uprawiających zawodowo politykę..
To tak Magogu nie działa – to również o połowę mniej Sławków, J.Luków i Hazelhardów. Bilans głupoty pozostałby na tym samym poziomie. I zauważ jedno – przemieszczają się jednostki najbardziej operatywne. Więc mogłoby być jeszcze gorzej. W marzeniach najgorsze jest to, że czasami się spełniają.
z czystego wazeliniarstwa dorzucę – jakżeż mogłem przeoczyć – Nasz przemiły Urząd Cenzorski – BM…………:-)
Przepraszam, ale mi wyskakuje w mojej nieeidetycznej (więc z.o.o.) pamięci liczba 15 milionów. I też pamiętam to powszechne oburzenie. A ten facet był chyba od Meadowsa.
@A. GOryński: tamte szacunki nie uwzględniały wpływu Szyszki na powiększenie przestrzeni życiowej NARODU.
@Sir Jarek Pod warunkiem ze bedzie gdzie wyjezdzac…Po rozpadzie UE ( lub opuszczeniu przez PL UE ) na zachodniej granicy bedzie szlaban..
SławkuM – ja raczej myślałem o czymś takim…..: http://natemat.pl/121449,masz-srednia-krajowa-ucieknij-do-raju-na-filipinach-bedziesz-krolem-do-zycia-wystarczy-tu-1600-zl-miesiecznie
Żona przechodzi w tym roku na emeryturę, a mnie zostało jeszcze 5 lat. Zleci jak z bicza strzelił. Biedakami nie jesteśmy – stąd jest pomysł, żeby kupić chałupę do remontu gdzieś w Grecji albo Portugalii. Choć muszę się przyznać, że Filipiny bądź Tajlandia też jest rozpatrywaną opcją. Ten skansen, w którym teraz siedzimy jest zbyt drogi – i kosztuje zbyt wiele nerwów. Więc niech robi za sadzawkę dla kaczek.
Jeśli mam krakać – to przy zachowaniu właściwych proporcji – Polske czeka kolejny okres gumofilców i kufajek. My ciągle się odbudowujemy. Świetnie to ujął MRE – aż zacytuję…….:Jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przerabiamy platoński cykl.
Po tyranii przyszła arystokracja i przeobrażała Polskę.
Dość szybko przeszliśmy do oligarchii, by wreszcie sparszywiała forma demokracji otworzyła drogę tyranii.
Polska jest jak mrowisko – wiosną wszystko zaczynamy od początku. I tak do zimy. „Zima” powoduje reset…..i apiać na nowo – od wiosny.
Pozdrawiam
errare cholera – miało być – JackuM…….wybacz….:-)
Zastanawiamy się co robić i żadna odpowiedź nie jest wyczerpująca, a zarazem każda jest słuszna. Był taki okres w historii najnowszej, kiedy nam opadły ręce. Byliśmy pobici, rozbici, przytłoczeni, pogrążeni w maraźmie i apatii. Ten czas obejmował lata 1982 -1987. I wtedy właśnie, wbrew beznadziei powstał wspaniały tekst mistrza, który nas opuścił zaledwie trzy dni temu:
*
Raz Noe wypił wina dzban
I rzekł do synów: Oto
Przecieki z samej Góry mam-
Chłopaki, idzie potop!
Widoki nasze marne są
I dola przesądzona,
Rozdzieram oto szatę swą-
Chłopaki, jest już po nas!
A jeden z synów- zresztą Cham-
Rzekł: Taką tacie radę dam:
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Póki jeszcze ciut się chce,
Skromniutko, ot, na własną miarkę
Zmajstrujmy coś, chociażby arkę! Tatusiu:
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Raz króla spotkał Kolumb Krzyś,
A król mu rzekł: Kolumbie,
Pruj do lekarza jeszcze dziś,
Nim legniesz w katakumbie!
Nieciekaw jestem, co kto truć
Na twoim chce pogrzebie,
Palenie rzuć, pływanie rzuć
I zacznij dbać o siebie!
A Kolumb skłonił się jak paź,
Po cichu tak pomyślał zaś:
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce!
I zamiast minę mieć ponurą,
Skromniutko, ot, z Ameryk którą- odkryjmy…
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Napotkał Nobla kumpel raz
I tak mu rzekł: Alfredzie,
Powiedzieć to najwyższy czas,
Że marnie ci się wiedzie!
Choć do doświadczeń wciąż cię gna,
Choć starasz się od świtu,
Ty prochu nie wymyślisz, a
Tym bardziej dynamitu!
A Nobel spłonił się jak rak,
Po cichu zaś pomyślał- jak?
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce!
W myśleniu sens, w działaniu racja,
Próbujmy więc, a nuż fundacja- wystrzeli?
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Ukształtowała nam się raz
Opinia, mówiąc: Kurczę,
Rozsądku krzyny nie ma w was,
Inteligenty twórcze!
Na łeb wam wali się ten kram,
Aż sypią się zeń drzazgi,
O skórze myśleć czas, a wam?
Wam w głowie wciąż drobiazgi!
Opinia sroga to, że hej,
Odpowiadając przeto jej:
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Bo jeżeli ciut się chce,
Drobiazgów parę się uchowa:
Kultura, sztuka, wolność słowa- Kochani,
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Może to coś da- kto wie?
Rodacy!
Róbmy swoje!
A Ty, Widzu, brawo bij!
Róbmy swoje!
A Ty zdrowie nasze pij!
Niejedną jeszcze paranoję
Przetrzymać przyjdzie- robiąc swoje! Kochani,
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Żeby było na co wyjść!
Suplement:
Minęły lata, proszę Pań,
I chmurzy lico moje,
Że dziś wczorajszy byle drań
Też śpiewa „Róbmy swoje!”.
I w mądrych ludziach przygasł duch,
Choć ciągle im tłumaczę,
Że gdy to samo śpiewa dwóch,
To nie to samo znaczy!
Inteligencie, wstydź się waść!
Nie pozwól sobie śpiewki kraść!
Róbmy swoje!
Kładźmy zbroje pełne wgięć!
Róbmy swoje!
Wróćmy słowom sens i chęć!
Twarz wróćmy słowu- bo bez twarzy
Największe słowo nic nie waży! Rodacy!
Róbmy swoje! Róbmy swoje!
Na tym dziś się skupmy
I z uporem róbmy swoje ’95!
http://www.tekstowo.pl/piosenka,wojciech_mlynarski,robmy_swoje.html
Wersja śpiewana, ze znakomitą muzyka Jerzego Wasowskiego, wraz z suplementem:
https://www.youtube.com/watch?v=ii33_jjkdo8
Autor spłyca problem sprowadzając wszystko do populizmu. Kilka lat temu w PRZEGLĄDZIE była rozmowa z A.Walickim pt ” Bez sprawiedliwości nie ma wolności”. Polecam ten tekst, którego tytuł przerobię na „Nie ma demokracji bez sprawiedliwości” . (Z góry zaznaczam,że SPRAWIEDLIWOŚĆ niejedno ma imię.) Moim zdaniem jest to jedna z zasadniczych wad III RP, która umożliwiła tak wielkie poparcie dla JK i próbę wprowadzenia quasi dyktatorskich rządów. Oczywistym jest,że operowanie poczuciem niesprawiedliwości jest tylko i wyłącznie środkiem do realizacji celów przez JK, a nie próbą zaprowadzenia sprawiedliwości w III RP. Po 1989 roku mieliśmy prostacką wersję wolnoamerykanki, w której wyniku bezkarność stała się rzeczywistością dla wielu grup, a brak równych praw i szans w praktyce rzeczywistością dla reszty społeczeństwa.
Ostatnią szansą na zawrócenie z tej drogi była pierwsza kadencja Tuska. Ale to nie był cel tego pana. Mam nadzieję,że rzeczywiście powstanie Wielka Księga Polskiego K…. ( bardzo przepraszam za wulgaryzm, ale najlepiej oddaje istotę zagadnienia) i wówczas zachowanie Tuska po opublikowaniu raportu Kalisza znajdzie w niej poczesne miejsce.
Za „pierwszego ” PiS-u napisałem na blogu W.Kuczyńskiego, że będziemy świadkami gnicia demokracji w Polsce. Po wyborach 2007 roku miałem nadzieję,że się pomyliłem. Niestety…
Może czas na Kongres Demokracji Polskiej? Niech się spotkają samorządowcy, dymisjonowani wojskowi, zwolnieni urzędnicy, naukowcy, działacze organizacji pozarządowych, artyści, kodziarze, lewacy wszelkiej maści, no i niestety politycy. Ci wszyscy, którzy maja wiedzę, umiejętności, doświadczenie, energię. Ci wszyscy, przed których obliczem jestem prochem i niczem. Nie po to, by mówić, że nie ma między nimi różnic, bo są. A po to, by powiedzieć, że mimo różnic są w stanie porozumieć się i wypracować plan działania, który odsunie wandali od władzy. Wiem, że częściej rządzą łajdacy niż ludzie uczciwi. Ale nie mogę uwierzyć, że tylu wspaniałych ludzi, których nie brakuje w tym kraju, nie może poradzić sobie z Szydłową głupszą od kija od szczotki, Dudą głupszym od dziury na sznurek w tym kiju i starcem, do którego nie dotarła nawet nie karta kredytowa, a proteza zębowa, znana w starożytności.
@J.S. Ma Pan wiele racji. Tylko z czego III RP miała czerpać tę klasę polityczną? To wszystko jest albo polityczny wytwór PRL (niezależnie od jakości) albo polityczni naturszczycy posolidarnościowi. Polska nie ma jeszcze prawdziwej klasy politycznej, tak jak nie ma tradycji przestrzegania prawa w społeczeństwie generalnie. Bo przez setki lat to prawo trzeba było omijać. Donald Tusk nie jest tu dobrym przykładem do wytykania błędów polskiej polityki, bo działał wśród amatorów i dyletantów, ale bardzo cwanych jeśli chodzi o dbanie o własne interesu. W tym jesteśmy mistrzami. Zatem nie ma co na nim wieszać psów.
.
Natomiast wytworem tej przedziwnej mieszanki niewiedzy, pazerności, kołtunerii i bezinteresownej nienawiści do bliźnich jest obecny lider Kaczyński. Może dobrze, że taki gnom tu nastał, bo mamy dyskusję i zaczynamy się sami sobie wreszcie przyglądać, co z nami jako narodem i naszą klasą polityczną jest nie tak.
.
Demokracja to akumulacja doświadczenia, wiedzy i świadomości obywatelskiej. Wymaga czasu. A my chcemy i dobrobyt i polityków z najwyższej półki tu i teraz. Na razie pozbawiliśmy się tych najlepszych polityków po aferze podsłuchowej i nastały czasy anty prezydenta, prostej kobieciny bez zdania która ma tekę premiera i absolutnie szalonego (także na punkcie młodych chłopców) ministra obrony, który zdając sobie sprawę ze swoich ograniczonych możliwości zawierzył był już los polskiej armii Bogu, ponieważ generałów z prawdziwego zdarzenia zaczyna tam już brakować. Na tym tle nie mam prawa powiedzieć złego słowa na temat premiera Tuska, choć mu wiele także tu na SO wypominałem…
Po znakomitej analizie sytuacji pióra Stefana Bratkowskiego, skomentowano ją wieloma celnymi i inteligentnymi opiniami „stałych gości” SO. Oceniam je wysoko i zgadzam się prawie ze wszystkimi , ale tylko jeden z komentarzy należałoby dopisać jako motto, lub puentę artykułu SB, więc pozwolę sobie zacytować najbardziej trafny fragment, autorstwa JS..
„Po 1989 roku mieliśmy prostacką wersje wolnoamerykanki, w której wyniku bezkarność stała się rzeczywistością dla wielu grup, a brak równych praw i szans, w praktyce rzeczywistością dla reszty społeczeństwa. Ostatnią szansą na zawrócenie z tej drogi była pierwsza kadencja Tuska. Ale to nie był cel tego pana. Mam nadzieje ze powstanie Wielka Księga Polskiego K….. i wówczas zachowanie Tuska po opublikowaniu raportu Kalisza znajdzie w niej poczesne miejsce.”
Osobiście uważam ze jeżeli PO nie znajdzie autentycznego, odważnego, twardego i inteligentnego lidera i nie przeprowadzi publicznego, w stu procentach uczciwego rachunku sumienia za dwie dekady, to nie zasługuje nawet na jeden głos. Obawiam się jednak , że nigdy się nie doczekamy takiej uczciwej spowiedzi.
@ Andrzej Pokonos
Nie zgadzam się z Panem. Od premiera mam prawo wymagać pilnowania przestrzegania prawa. Rzecz jasna nie ma mowy o pełnieniu przez niego roli szeryfa z koltem. To od niego jednak zależało postawienie JK i ZZ przed Trybunałem Stanu. Projekt ustawy o prokuraturze przygotowany przez LiD ( J. Widackiego ?) pozwalał na wykorzenienie PiS-owskich wpływów. Tusk na to nie pozwolił. A. Celiński zwracał mu z sejmowej mównicy uwagę,że będzie rozliczany nie za ciepłą wodę w kranie, ale za uniemożliwienie recydywy IV RP. I teraz płacimy za POPiS.
Przypominam,że to wykształciuch Seremet nie pozwolił na oskarżenie Macierewicza za zdradę.
Zwalanie winy na populizm, aby zamaskować winy konkretnych ludzi nie doprowadzi do pożądanej zmiany : nie może wydawać dobrych owoców zatrute drzewo ( czy tak jakoś podobnie).
@J.S. Rozumiem Pana doskonale. Mój zarzut w stosunku do całej klasy politycznej wyraziłem tu wczoraj. Wiem że to także była wina premiera Tuska. Najgorsze wrażenie zrobiła na mnie premier Kopacz, jak rzeczywiście można było rozliczyć Kaczyńskiego i Ziobro, paru innych się wycofało z głosowania nad postawienie tych dwóch przed Trybunałem Stanu. Myślę, że cechą Tuska jest niechęć do stawiania spraw na ostrzu noża. Takie ręka rękę myje i jak to ostatnio określił, niechęć do palenia mostów. Jego ekipa była tak samo zamieszana w różne nieprawidłowości, jak poprzednicy z lewa i z prawa. To nie był jego wynalazek, że tsk się działo. Teraz dopiero widzimy, do czego to doprowadza. Może dzięki temu następna ekipa będzie bardziej energiczna w rozliczaniu wszelkich nieprawidłowości. Myślę że tak trzeba patrzeć na Tuska i innych polityków po 1989 roku. To co się teraz dzieje to wynik tych wszystkich zaniedbań. Mam nadzieję, że obecna ekipa Kaczyńskiego z nim samym jednak skończy przed Trybunałem Stanu.
Z sieci;
Internet dał nam wszystkim do dyspozycji środki natychmiastowego dzielenia się wiedzą i myślami. Zachęcamy do tego naszych czytelników. Z drugiej strony Internet jest pełen śmiecia. Natrafić na kłamstwa jest tu łatwej niż natrafić na prawdę. To dobrodziejstwo, a zarazem przekleństwo naszych czasów. Chcielibyśmy zachęcić czytelnika do włożenia pozytywnego wkładu w dociekanie i propagowanie prawdy oraz odkrywanie i ujawnianie fałszu.
Nie ma świętych krów. Nie chcemy wierzyć – chcemy wiedzieć.
………………….
Ciężka sprawa…. zawsze przypomina mi się to słynne, „więcej prawdy, towarzysze, więcej prawdy…”
Najbardziej cenię encyklopedie, stale się aktualizują.
Osobiście jestem optymistą, absolwenci zreformowanej kolejny raz szkoły, jak dorosną to dokonają epokowych zmian.
Zdmuchną nas wszystkich…
ANDRZEJ POKONOS – Panie Andrzeju. Historia KL-D to kryminalna historia polskiego parlamentaryzmu partyjnego. To partia, która mogłaby robić za podręcznikowy przykład patologi partyjnej w Polsce po 1989 roku. I jest Pan w sporym błędzie twierdząc, że Tuska największymi przewinami są Kaczyńscy z PiSem. Uwalenie kandydatury jednego z najlepszych pretendentów do bycia Prezydentem tej krainy – Pana Cimoszewicza – to materiał na soczewkowe spojrzenie na kloakę jaką zrobili z tego kraju „politycy” pokroju Pana Tuska. Zaczęło się od urzędującego Premiera – afera z oskarżeniem Pana Oleksego nigdy nie doczekała się konkludującego wyjaśnienia. Olinem walono w łeb Kwaśniewskiego i całą masę zupełnie niewinnych ludzi. To właśnie casus Olina był tym ogniskiem gangreny, która dzisiaj zeżarła całą Polskę. Bo pokazała, że można wszystko. Bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji. Sądzę, że prowokacja z wykorzystaniem „inteligentnej inaczej” Jaruckiej – była ostatnim źdźbłem, które złamało kręgosłup polskiemu parlamentaryzmowi. Ba – napiszę więcej – sądzę, że to jest kamień węgielny chorej symbiozy PO i PiS. Oni się po prostu pokłócili o podział łupów. Sprawa ACTA i obecnie TIPP to już tylko przystanki na trasie rollercoastera jakim jest polska polityka. Z resztą – nie tylko polska. I jeśli dzisiaj PO mówi, że porozlicza PiS – to dostaję zajadów ze śmiechu. Do jakiego stopnia to jest zgnilizna – świadczy aferka z utrącaniem Schetyny przez Tuska na Dolnym Śląsku – Protasiewicz bez żadnej żenady usiłował przekupić stronnika Schetyny posadami w KGHM. Oni się pouwłaszczali na Polsce jak mimoza. PiS to taka „Banda Rogala”, ponieważ to zbiorowisko szumowin, to po prostu – wygłodniali – zdjęli białe rękawiczki i handlują cegłówkami.
I wracając na chwilkę do tego populizmu z wilczymi zębami co ma nam zagryźć Demokrację – jeśli to co mieliśmy do tej pory było Demokracją – to ja jestem długonogą brunetką o talii osy.
Ten „populizm” (co ma być obelgą) – to po prostu bezsilne wołanie społeczeństwa o podmiotowość. Z reguły – pierwsza próba samobójcza to wołanie o ratunek. Wmawianie samobójcy, że wszystko jest okej to nic innego jak powiedzenie mu – skacz – inaczej nie będzie. Ale jak populus skoczy – to raczej nie będzie czego zbierać.
Gorąco polecam „I ślepy by dostrzegł” George’a Orwella – trochę zapomniana lektura. Ale Orwell’owi populizmu zarzucić się nie da.
Pozdrawiam
A i tak się liczy tylko Floor …..:http://profil.wp.pl/login.html?url=http%3A%2F%2Fczat.wp.pl%2Fchat.html%3Fi%3D626%26nick%3DSzarmancki_%25A3o%25B6%26auth%3Dtak&serwis=cafe
Pozdrawiam
…..:-)
i niech spadają – właściciele losów naszych…..: https://www.youtube.com/watch?v=ga-hR7CYbwQ
Obudź się, posłuchaj wiosny mówiącej
W języku z czasów przed człowiekiem
Wysłuchaj narcyza opowiadającego swą historię
Wpuść gości i powitaj świt jako pierwszy
Łąki Niebios oczekują żniw
Klify z których nikt nie skoczył, nietknięta zimna woda
Istoty z innych miejsc nadal nieujrzane
W końcu twój numer się pojawił, wolny lot czeka na odważnego
Chodź
Skosztuj wina
Przegoń Ślepców
Oni będą odgradzać cię od światła
Pisząc nicość do końca czasu
Chodź
Surfuj po chmurach
Przegoń ciemność
Ona żywi się utraconymi szansami*
Spotkasz mnie gdzie klif wita morze
Odpowiedź na zagadkę przed Twymi oczami
Jest w martwych liściach i ulatującym niebie
Powracających łabędziach i wiernych myszach
Wypisana w ogrodowych księgach w minucie spojrzenia kochanków
Budując zamki z piasku blisko wybrzeża
Domek z kart z rozdanej talii.
Dom z jedności, opanowania i spokojnu
Napisz tekst do pieśni którą tylko Ty możesz zrozumieć
Chodź,
Skosztuj wina,
Przegoń Ślepców
Oni będą odgradzać cię od światła
Pisząc nicość do końca czasu
Chodź,
Surfuj po chmurach
Przegoń ciemność
Ona żywi się utraconymi szansami.
Spotkasz mnie gdzie klif wita morze
Ujeźdź każdą spadającą gwiazdę
Przywróć do życia, otwórz umysł, uśmiej się z fanatyków
Chodź, wypij głębszego, pozwól aby zapora umysłu przeciekała
Podróżój z wielkim Życiem***, tańcz giga** na pogrzebie
Chodź
Skosztuj wina
Przegoń Ślepców
Oni odgrodzą cię od światła
Pisząc nicość do końca czasu
Chodź,
Surfuj po chmurach
Przegoń ciemność
Ona żywi się utraconymi szansami
Spotkaj mnie gdzie klif wita morze
Przybądź!
@Sir Jarek: sięganie dziś zarówno do KL-D, czy do zablokowania kandydatury Premiera Cimoszewicza na prezydenta to grzebanie dla historyków. Tak jak oskarżanie bez dowodów kogokolwiek po upływie ćwierć wieku… nigdzie tędy nie zajdziemy. Polityk musimieć zaplecze. Pan Cimoszewicz go nie miał. Wycofał się z SLD, i nigdzie nie dołączył. Cenię go bardzo, ale polityk w próżni nie może być politykiem. Nawet niesławny Tymiński miał za sobą postkomunistów. Wiemy, że cała klasa polityczna przynajmniej po rządach premiera Mazowieckiego była skażona aferami wszelkiego typu. Nie ma zatem co rwać szat nad tym dziś, gdy jest za późno na rozliczanie. Ten brak rozliczania złodziejstwa i prywaty wysunął dziś najbardziej antydemokratyczne ugrupowanie do władzy w Polsce. Nie ma jednego winnego, i nie jest nim pan Donald Tusk. Trzebaby do pierdla wsadzić pół narodu.
Lepiej się zastanowić jakie siły są w stanie wyrwać Polskę z rąk Kaczyńskiego. Na pewno potrzebni są do tego politycy PiS, którzy nie zgadzają się z tym co się dzieje.
Mam propozycję do Studia Opinii. Nie wiem czy to dobry czas rozmawiać z przewodniczącym Rady Europejskiej na tematy polityki krajowej, ale jeśli to możliwe, czy nie ma kogoś, kto w imieniu Studia Opinii przeprowadziłby wywiad rzekę z Donaldem Tuskiem poruszając wszystkie tu dyskutowane na jego temat problemy. Dla przykładu podam – brak rozliczebia PiS z anrydemokratycznego statutu tej partii, przyczyny zaniechania rozliczenia Kaczyńskich i innych polityków PiS za rządy IV RP, wieloletnie tolerowanie kłamstw i bezpodstawnych oskarżeń Kaczyńskiego w sprawie katastrofy Smoleńskiej, brak skutecznej walki z korupcją w III RP, przyczyny zablokowania kandydatury Włodzimierza Cimosiewicza na Prezydenta, itd. Może polska polityka potrzebuje proces oczyszczenia, aby ruszyć do przodu z obecnego patu (i z obecnego garnituru politycznego (brak liderów).
Jak zwykle wpis Pana Stefan Bratkowskiego świetny.
Właściwe w każdym wpisie w dyskusji do tego artykułu znajduję fragmenty które mogłabym użyć jako swoje poglądy, przemyślenia i obserwacje:
Andrzej Pokonos – „Od początku łamał prawo, robił przekręty z upadłymi gazetami, handlował partyjnymi nieruchomościami i przede wszystkim wraz z bratem stworzył partię z nielegalnym statutem, który zapewniał mu dozgonną władzę w tej „partii”. W normalnej demokracji to wszystko byłoby nie do przeprowadzenia. Ale w naszej cwaniackiej i pełnej przekrętów nie było chętnych, którzy by go za rękę złapali.”
Nie było chętnych bo inni też to uprawiali.
J.S. – „Po 1989 roku mieliśmy prostacką wersję wolnoamerykanki, w której wyniku bezkarność stała się rzeczywistością dla wielu grup, a brak równych praw i szans w praktyce rzeczywistością dla reszty społeczeństwa.”
Kolarz – „Osobiście uważam ze jeżeli PO nie znajdzie autentycznego, odważnego, twardego i inteligentnego lidera i nie przeprowadzi publicznego, w stu procentach uczciwego rachunku sumienia za dwie dekady, to nie zasługuje nawet na jeden głos. ”
Podzielam Pana obawę, że nie doczekamy się uczciwej spowiedzi a Pan Donald Tusk jest w Polsce spalony gdy wiedząc, że to się zawali (a wiedział to jak i inni politycy PO – podsłuchy) przygotował sobie „kopa w górę”. Z jednej strony trzeba przyznać że to było świetne zagranie Pana Tuska.
Sir Jarek -„Ba – napiszę więcej – sądzę, że to jest kamień węgielny chorej symbiozy PO i PiS. Oni się po prostu pokłócili o podział łupów”. „Ten „populizm” (co ma być obelgą) – to po prostu bezsilne wołanie społeczeństwa o podmiotowość. Z reguły – pierwsza próba samobójcza to wołanie o ratunek. Wmawianie samobójcy, że wszystko jest okej to nic innego jak powiedzenie mu – skacz – inaczej nie będzie. Ale jak populus skoczy – to raczej nie będzie czego zbierać”.
Najbardziej jest smutne, że niczego nie nauczyliśmy się z historii. Wszystko to już było zarówno w historii światowej jak i naszej nawet w tej najmniej odległej. Podzielam obawę że nie będzie czego zbierać.
Chodzę na wszystkie demonstracje anty rządowe nawet na anty miesięcznice bo tylko w taki sposób mogę wyrazić swój protest, przysłuchuję się co ludzie mówią, czytam programy różnych partii, słucham wypowiedzi polityków, mądrych ludzi i nie widzę światełka w tunelu. Moja koleżanka trochę ode mnie starsza na każdej demonstracji wzdycha „czy ja jeszcze doczekam zmiany.
Emerytko – to pierwsze wołanie to była pierwsza, skrócona kadencja Kaczyńskiego…………teraz to już raczej lecimy.
@Sir Jarek: sięganie dziś zarówno do KL-D, czy do zablokowania kandydatury Premiera Cimoszewicza na prezydenta to grzebanie dla historyków.
Jasne……..
i Pan chce coś osiągnąć???? Wie Pan, Panie Andrzeju – czym jest sadyzm?…To wystraszenie strusia na asfalcie.
…..tu cytat……ANDRZEJ POKONOS – „Na pewno potrzebni są do tego politycy PiS, którzy nie zgadzają się z tym co się dzieje.”
Pan odleciał dalej niż ja po piwie
@Sir Jarek: ponieważ Pański pierwszy zarzut uzasadniłem powyżej, odniosę się do ostatniego akapitu. Albo organicznie nie znosi Pan żadnej prawicy, wnoszę to na podstawie powyższych wpisów, że jest Pan zwolennikiem rządów lewicy, albo uważa Pan wszystkich członków PiS jedynie za idiotów. A tu mamy szkopół. Czasem trzeba zejść z piedestału swioch pryncypiów i umieć dogadać się nawet z diabłem, w celu osiągnięcia politycznego konsensusu. Nie chcę Pana pognębiać, ale w tym ostatnim najlepszy ostatnio był premier Tusk. A Pana zbyt często ponosi, co widzimy w ostrych wpisach to na SO. Powtarzam, konsensus, to może być droga do zebrania ludzi z lewa i z prawa aby pozbyć się Kaczyńskiego.
A czymże ma być „polityczny konsensus osiągany z diabłem”? Propozycją „wiemy że nakradłeś i naniszczyłeś i wspierałeś bliskiego sąsiada ale gwarantujemy Ci, że jak przejdziesz do nas to włos ci z głowy nie spadnie ani z sakiewki nie ubędzie”?
To przecież właśnie ten „konsensus” bezkarności skorumpował umysły „elyt” i doprowadził nas do naszego dziś. Zaś innego „konsensusu” z umysłem roju funkcjonariuszy PiS być nie może: musiałby być zawarty z ludźmi, którzy zostali *wyselekcjonowani* w długim i bolesnym procesie formacji partyjnej. Ludźmi, którzy jeno postaw sukna widzą.
Konsensusu prawdziwego należy szukać z tymi, którzy na PiS głosowali. Ich trzeba zrozumieć, ich odczuć i z nimi rozmawiać. Zostali oszukani, i trudno im się do tego teraz przyznać. Wielu z nich głosowało za wolną, prawą i sprawiedliwą Polską. Tak to rozumieli. Nie wolno tego negować. Trzeba tylko rozmawiać, by przebić się przez warstwy propagandowej sieczki. Da się: wczoraj porozmawialiśmy sobie z sąsiadem piswyborcą o sądach, i o tym jak to będzie pięknie, kiedy wreszcie tych peowskich komuchów sędziów powyrzucają. Dotarł do niego prosty argument: po odzyskaniu sądów to już „jego”, pisowski, sędzia będzie rozpatrywał sprawę tych 25tys za krowy co mu Jan.K od pięciu lat nie płaci. „A Jan.K jest?” — „O, wulg., on jest przecież radnym z PiS. To, wulg., już przepadło…” Mam nadzieję, że z czasem szczelina w łupkach się sąsiadowi poszerzy.
Trzeba nam tysięcy i milionów takich rozmów. Nie z funkcjonariuszami, ale z *ludźmi*, ich wyborcami. Rozmów czasem trudnych ze względu na obudzoną nienawiść, ale niezbędnych.
@WSC: Chyba się nie zrozumieliśmy. Mówiąc o konsensusie i sojuszu z diabłem miałem na myśli porozumienie ponad partyjne w celu odsunięcia PiS od demolowania Polski. Mamy teraz dwie drogi możliwe, albo niekontrolowany wybuch, które zmiecie obecną klasę polityczną, albo ewolucję naszej opozycji i jej dogadanie się w obrębie wszystkich trzeźwych sił politycznych z lewa i z prawa nie wyłączając posłów PiS. Polska polityka nie może istnieć bez prawicy, czy nam się to podoba czy nie. Prawica w tej chwili jest podzielona pomiędzy PO, PiS, PSL i Nowoczesną. Nie można zakładać, że PiS jest jedynie odlotowym monolitem. Ostatnia wolta dwudziestu senatorów PiS przeciwko Jakiemu wiele mówi…
Problemem jest brak silnego lidera, który mógłby stworzyć wspólny ponad partyjny front w celu odsunięcia Kaczyńskiego od władzy. W takiej rozgrywce dobrze zapewne by sobie radził Donald Tusk, to najdojrzalszy polski polityk ostatnich dekad, co nie znaczy, że pozbawiony wad i bez winy. On dziś Polsce nie pomoże z wiadomych względów. A dwaj liderzy ważnych ugrupowań – Schetyna z PO i Petru z Nowoczesnej nadal się kopią. I nic z tego nie będzie. Staje się oczywiste, żr te dwie partie o podobnych programach i wyborcach walczą ze sobą o nic, zamiast się zjednoczyć. Polsce potrzebna nowa krew w polityce aby z tego patu wyjść. Polowania na czarownice nic tu nie dadzą.
chyba przestałem traktować Pana wpisy poważnie……:-(
@Andrzej Pokonos
[W głównym, bo na trzecim poziomie odpowiedzi komentarz miałby szerokość ⅑ ekranu.]
AP> „ewolucję naszej opozycji i jej dogadanie się w obrębie wszystkich trzeźwych sił politycznych z lewa i z prawa nie wyłączając posłów PiS.”
„Nie wyłączając posłów PiS”. O tym pisałem. A teraz jeszcze uściślę, bo z kontekstu faktycznie wynikło „tylko PiS”.
Mówiąc o ludziach, którzy zostali wyselekcjonowani w procesie formacji partyjnej, ludziach, którzy postaw sukna widzą – miałem na myśli znakomitą większość polskiej cieniutkiej warstwy politycznej. Warstwy, bo o klasie trudno tu mówić, zaś o klice mówić niepolitycznie. Z całym szacunkiem dla zdania przedpiszcy, ale dla mnie nie ma czegoś takiego jak „konsensus” z kimś, kto parając się polityką w moim imieniu i z mojego (lub rodaka) mandatu z pełną świadomością stawiał interes partii ponad interesem Polski i jej obywateli. O zrównujących tenże interes partii z prywatnym, jawnokłamcach, łapówkarzach, zdrajcach stanu i pospolitych złodziejach nawet nie myślę.
Oczywiście wiem, że z tych, co na powyższe „się nie łapią”, to nawet koła poselskiego się nie zmontuje i dlatego raczej widzę [AP> „niekontrolowany wybuch, który zmiecie obecną klasę polityczną”]. Czy nastąpi on szybko, czy dopiero po okresie dyktatury kaczystów albo po rosyjskiej okupacji – nie wiem. Wiem, że nastąpić musi. Żaden nowy lakier nie zmieni przegnitego wraku dekawki w bezpieczny pojazd, a takim przegniłym wrakiem jest nasz obecny system władzy centralnej. Nie ma już w nim ludzi, którzy są zdolni do myślenia o kraju, o rodakach i obywatelach. Tacy zostali wycięci już na poziomie młodzieżówek, bo mogliby w przyszłości zagrozić interesowi grupowemu partii.
AP> „wspólny ponadpartyjny front w celu odsunięcia Kaczyńskiego od władzy.”
(I tu spod podłogi Hawełki dobiegł cienki skowyt pogrzebanych żywcem szakali polskiego partyjniactwa.)
A dlaczego nie „wspólny ponadpartyjny front w celu przywrócenia w Polsce prawa i sprawiedliwości”?
Albo choćby tylko przywrócenia rządów prawa na dobry początek?
AP> „Staje się oczywiste, że te dwie partie o podobnych programach i wyborcach walczą ze sobą o nic, zamiast się zjednoczyć.”
Bo w obu partiach brak kogokolwiek myślącego głównie o Polsce i jej obywatelach. A nawet cienia przelotnej myśli o państwie jako całości nie da się zauważyć u liderów.
AP> „Polsce potrzebna nowa krew w polityce aby z tego patu wyjść.”
Polsce i Europie najpierw potrzebne jest zrozumienie istoty otaczającego nas ustrojowego fałszu, a zaraz potem pomysł na to, jak naprawić (w nielicznych krajach) lub jak zbudować (w pozostałych) rzeczywistą demokrację. Taką, w której nie liczy się tylko głosów do kupienia, ale słucha się też głosu głosującego. Taką, w której – zamiast obecnych dwóch – są rzeczywiście trzy (albo i cztery) wzajemnie się ograniczające władze. Taką, w której zwykły obywatel też może się poczuć władny.
Jeśli taka idea się rozpowszechni, jeśli ludzie poczują, że jest prawdziwa, to „nowa krew” dotrze do polityki szerokim strumieniem. „Stara krew” zaś tej świeżej puścić nie zechce. Dlatego czeka nas ten „niekontrolowany wybuch”. Rutynowy, przewidziany, powtarzający się co parę-paręnaście pokoleń od pierwszych στάσις po wiosny paryską i praską.
@WSC: generalnie chodzi nam o to samo. Brak pomysłu na razie jak ruszyć do przodu. Wiara w idealną demokrację jest utopią. Do trójpodziału władzy warto dodać niezależne od partii samorządy, za które Kaczyński też chce się zabrać. Ale te samorządy mogą być miejscem startu i selekcji późniejszych partyjnych polityków.
Natomiast polityków powinno się selekcjonować poprzez wieloletni proces ich działalności, np w samorządach), gdzie sprawy uczciwości, skuteczności i zdolności przewodzenia powinny być podstawą ich selekcji. To także sprawa wychowania całego społeczeństwa. Jakie jest społeczeństwo, tacy politycy. To chyba oczywiste.
Ja mam ciągle nadzieję, że do niekontrolowanego wybuchu nie dojdzie. Raczej liczę na ogólnopolski protest jeśli parlamentarne roszady zawiodą.
Nigdy nie zadowolimy wszystkich. Dlatego albo obecny układ zostanie obalony przez istniejących graczy na polskiej scenie politycznej, albo wejdą nowe siły. Ciekawą inicjatywę ma Krystyna Janda stawiająca na młode i widoczne w polskiej polityce aktywistki Nowoczesnej. Chce zorganizować ponad partyjny KTKON – Kobiecy Trzeźwo-rozsądkowy Komitet Ocalenia Narodowego. Każda inicjatywa dobra. A polskie panue pojazały zęby w czarnym proteście. Jak dotąd to jedyny protest opozycji, po którym Kaczyński się wycofał.
@andrzej Pokonos
AP> Wiara w idealną demokrację jest utopią.
Tak. Nie jest potrzebna idealna. Wystarczy odporna na zorganizowane grupy kapitałowe lub towarzyskie.
AP> [samorządy]
Tak. To najmniej chora część naszego systemu władzy. A gdzieniegdzie nawet jest jędrna, rumiana i zdrowa.
AP> Natomiast polityków powinno się selekcjonować poprzez wieloletni proces ich działalności, np w samorządach
Tak. Osiągnięcia w samorządzie to dobry probierz zdolności kandydatów do centralnej władzy wykonawczej.
AP> liczę na ogólnopolski protest jeśli parlamentarne roszady zawiodą
W antycypacji takich, samosuwieriennik powołuje zadaje się siły NAPS (Narodowej Agencji Patriotów Stadionowych, czy jakoś to tam na wu nazwali). Ci, którzy do NAPS się nie załapią z powodu nadpoziomu umysłowego zostaną użyci do wymiany dołów wszelkich służb jawnych i tajnych. Bowiem ci, którzy teraz tam służą, w większości swej szli służyć Polsce. Teraz już są nawet nie tyle zbędni, co groźni. Do zakończenia tej wymiany protestujący oczywiście mogą sobie protestować.