Zbigniew Szczypiński: Si vis pacem para bellum5 min czytania

30.10.2021

Minęło już kilka dni od wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, na którym zapowiedział on ustawę o obronności ojczyzny. To ładne określenie. Takie chwytające za serce i odwołujące się do ważnych momentów w naszej historii. Zostawmy didaskalia; i to, że prezes przysnął, i to, że miał odwrotnie założony zegarek. To są drobiazgi, prezes już raz przyszedł do Sejmu w dwóch różnych butach i nic z tego nie wynikło.

Ważniejsze są principia, moment, w którym prezes wszystkich prezesów mówi to co mówi – i do kogo to mówi.

Wystąpienie prezesa przypada na moment, w którym prezes i jego partia jeszcze rządzą, ale zależy to od wielu kapryśnych i nieobliczalnych (patrz Paweł Kukiz) koalicjantów i posłów niezrzeszonych. „Plankton sejmowy” nie jest dobrą bazą, na której można budować prognozy na trwałą większość sejmową i utrzymanie się przy władzy. Pozostają wybory, przyspieszone lub w terminie konstytucyjnym; ich wynik jest jednak niepewny. Władza ma wprawdzie wszystkie instrumenty prawne pozwalające nawet w przypadku przegrania wyborów ogłosić je jako zwycięskie, ale to nie wystarczy. O tym, że jest możliwość sfałszowania wyniku wyborczego, świadczą wydarzenia w sejmie i słynne już „witkowanie” głosowań przegranych.

Manipulacje wynikiem głosowania powszechnego są jednak trudniejsze. Trzeba mieć mocniejsze argumenty w ręku.

Zawsze jest tak, że na końcu sporu jest argument siły. Brutalnej fizycznej siły – tak jak to mówił wódz chińskiej rewolucji, tej, która jeszcze nie przegrała i nadal mebluje Chiny i świat. Mao mówił: „władza rodzi się na końcu lufy karabinu”; i to nadal jest prawda.

Zapowiedziana ustawa zakłada radykalne zwiększenie liczebności armii i jednostek obrony terytorialnej. Wojska Obrony Terytorialnej to pomysł Antoniego Macierewicza z czasów, gdy był on ministrem obrony narodowej. WOT były oczkiem w głowie tego ministra. Kosztem innych rodzajów wojska na wyposażenie WOT pieniędzy nigdy nie brakło. Gdy Antoni Macierewicz realizował swój pomysł, gdy szeregi WOT zasilali różni dziwni młodzi ludzie -miałem rosnące przekonanie, że ma to być prywatna armia ministra. Armia, której rząd użyje w sytuacji różnych klęsk żywiołowych (z tą największą jaką dla tej władzy byłyby przegrane wybory).

Nie ma już Antoniego Macierewicza, jest posłem z ostatniego rzędu ław sejmowych, ale jego dzieło ma się dobrze a w planach Jarosława Kaczyńskiego ma zostać powiększone.

Nowa liczniejsza armia nie będzie z poboru. I słusznie, wojna jest zbyt poważną i skomplikowaną sprawą, aby powierzać ją amatorom. Współczesna armia i jej uzbrojenie wymagają specjalistów-zawodowców najwyższej klasy, ludzi, którzy muszą być dobrze opłacani, bo to jest trudny i skomplikowany zawód. Liczenie na zryw społeczny w obronie ojczyzny – to teraz raczej temat dla artystów, dla pisarzy i poetów, ale nie dla strategów.

Strategów tak, ale czy dla Jarosława Kaczyńskiego, człowieka żyjącego w społecznej pustce poza czasem (patrz zegarek), wykluczonego cyfrowo, bez prawa jazdy i innych normalnych umiejętności?

Jarosław Kaczyński zapowiedział zmiany w prawie, zrobił to, co zawsze – wykazał się wolą (bo to wola polityczna jest najważniejsza a wola polityczna Jarosława Kaczyńskiego jest najważniejsza wśród innych deklarowanych czy ogłaszanych w państwie).

Sądzę, że zamysł zwiększenia liczebności armii nie wynika ze wzrostu zagrożenia zewnętrznego, ono jest stałe. Nasze bezpieczeństwo gwarantowane jest przede wszystkim przynależnością Polski do NATO i bycia członkiem Unii Europejskiej.

Pomysły na radykalne zwiększenia armii pociągają za sobą niewyobrażalne koszty. To są kwoty ogromne, koszty uzbrojenia i nowoczesnego sprzętu tak wielkiej armii przekraczają możliwości nawet znacznie bogatszych od nas krajów. Chyba że ograniczymy te koszty do kosztów osobowych, płac żołnierzy i innych świadczeń dla ich rodzin.

Wtedy tak, takie wydatki da się pokryć z planowanej pożyczki w formie emisji obligacji państwowych. Takie pomysły zbudowania ćwierć miliona a wraz z rodzinami miliona osób zainteresowanych utrzymaniem obecnego porządku prawnego i rządów tej ekipy są rozwinięciem pomysłu partii nie masowej a partii klientów: ludzi, których pozycja, pieniądze i władza zależą od tego, kto rządzi. Do już blisko milionowej grupy klientów partii PiS dojdzie drugie tyle. To zdecydowanie zwiększa poczucie bezpieczeństwa rządzących. Ten wzrost oznacza jednak zdecydowane zmniejszenie bezpieczeństwa wszystkich innych ludzi niezwiązanych z władzą albo wprost jej przeciwnych.

Mogę sobie łatwo wyobrazić jak młodzi ludzie z wojsk obrony terytorialnej po śmiesznym przeszkoleniu w strzelaniu na strzelnicach (pamiętacie ten program budowy strzelnicy w każdej gminie?) wyjdą na ulice polskich miast, aby popędzić już nie tych zboczeńców z LGBT, ale protestujących przeciwko sfałszowaniu wyborów…

Jeżeli stabilizacją sceny politycznej i sytuacji wewnętrznej ma być armia to pojęcie państwa autorytarnego nie wystarczy. Są takie państwa na świecie i nie jest ich mało, ale żadne państwo-członek UE takim być nie może. Chyba, że z tej Unii wystąpimy, jak chce tego jedno z ugrupowań tworzących obecną większość parlamentarną.

Z wielką uwagą jako były członek Komisji Obrony Narodowej Sejmu RP będę śledził dalsze losy zapowiedzianej przez prezesa wszystkich prezesów ustawy o obronie ojczyzny.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

4 komentarze

  1. slawek 30.10.2021
    • Andrzej Goryński 30.10.2021
      • slawek 31.10.2021
    • z.szczypinski@chello.pl 31.10.2021