17.10.2022

To kolejna książka tego autora. Książka o powstawaniu Gdyni, miasta z morza i mgły. Miasta, które było symbolem umacniania się polskiego państwa, jakie powstało po pierwszej wojnie światowej i scaleniu polskich ziem z trzech zaborów.
Grzegorz Piątek napisał książkę nie tylko o architekturze, nie tylko o ścieraniu się nowych pomysłów światowej urbanistki, przynoszących nowe rozwiązania i nowe odpowiedzi na stare pytania – czym jest i czym powinno być miasto, co wyraża architektura budynków i budowli, jaki proponuje ład społeczny dla jego mieszkańców. W książce Grzegorza Piątka możemy prześledzić jak powstawał pomysł na zbudowanie portu morskiego, dającego Polsce niezależność od kapryśnych decyzji Gdańska będącego Wolnym Miastem; jak rodziła się myśl o lokalizacji pełnomorskiego portu na podmokłych terenach wokół małej kaszubskiej wioski Gdynia, a nie w starym Tczewie, położonym u ujścia największej polskiej rzeki Wisły.
Absolutną wartością książki Grzegorza Piątka jest to, że autor nie opowiada tego, jak urzędnik czy dokumentalista. Zamiast suchych faktów mamy wielość postaci, ludzi kultury, pisarzy i artystów takich jak Stefan Żeromski, Maria Dąbrowska i wielu innych, a także ludzi, których pogmatwane często życie doprowadziło do szukania szczęścia w nowo budowanym mieście.
Gdynia to Ameryka, w Gdyni można było zacząć nowe życie, Gdynia to Dziki Zachód, ale i amerykańskie tempo w budowie portu i miasta.
Port powstawał na terenach wykupionych przez państwo. Powstawał planowo i bez większych zakłóceń. Miasto budowano na terenach prywatnych; kilka rodzin mających swoje gospodarstwa w wiosce Gdynia nagle stało się bogaczami, wyprzedając swoje tereny pod zabudowę miejską. To, że nie zaplanowano jednocześnie budowy portu i miasta, jakie musiało przecież powstać jako jego zaplecze, jako miejsce zamieszkania i życia ludzi pracujących w porcie, stało się przyczyną tego, że Gdynia to nie było tylko centrum, nie tylko ulica Świętojańska czy 10 Lutego, czy enklawa Kamiennej Góry z jej luksusowymi willami — ale cały wianuszek slumsów i faweli takich jak w Meksyk, Pekinie, Budapeszcie, w których gnieździli się przybywający w poszukiwaniu pracy ludzie ze wszystkich stron.
Gdynia była dla nich szansą, w Gdyni można było się dorobić, ale i żyć marnie na zasiłkach i bezrobociu w okresach spowolnienia prac budowlanych.
W książce poza wnikliwą analizą ścierających się koncepcji urbanistycznych i architektonicznych, które widoczne są w wielu gdyńskich budynkach i budowlach mamy pasjonującą analizę ścierania się wszystkich sił politycznych tamtej Polski. Warto sobie przypomnieć, że w Gdyni widoczne jest przesuwanie się młodej polskiej demokracji w stronę państwa autorytarnego, w którym liczyła się bardziej kombatancka przeszłość i bliskość z Piłsudskim niż kompetencje i kwalifikacje. Naczelnik i Marszałek Piłsudski nie był jednak zainteresowany morzem i jego uprawą. Jego rzadkie obecności w budującej się Gdyni były wymuszane raczej przez sytuacje rodzinne niż myśl państwową. Mimo to na poważnie rozpatrywany był pomysł zmiany nazwy Gdynia na… Piłsudsk.
Książka Grzegorza Piątka to fascynująca opowieść o czasach pionierskich, w których w ciągu kilkunastu lat powstał najnowocześniejszy i największy port na Bałtyku, dający Polsce pewność w prowadzeniu morskiego handlu i żeglugi. To w Gdyni powstał Dworzec Morski dla obsługi polskich transatlantyków, obsługujących linie amerykańską.
Gdynia stała się oknem na świat. Stała się symbolem marzeń o polskich koloniach zamorskich — a Święto Morza weszło do kalendarza na stałe. Sen o potędze trwał tylko dwadzieścia lat, zakończył się 1 września 1939 roku i zmianą Gdyni na Gottenhafen – port Gotów.
Każdy, komu bliskie są dzieje tego miasta, musi przeczytać tę książkę.

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Wenecję też zbudowano na bagnach.
Mimo wielu przeciwności i słabości międzywojennego systemu politycznego i narastającego po 1926 roku autorytaryzmu Gdynia jest pomnikiem mądrości poprzednich pokoleń. Ponieważ jak wieść niesie (nie jestem mieszkańcem Gdyni) także współcześnie jest nieźle zarządzana to także pozostaje symbolem kompetencji i pragmatyzmu współczesnych Gdynian. Z Gdynią wiążą sie moje wspomnienia z młodości. W 1973 roku ówczesne państwo polskie zafundowało mi dwuletnie „wczasy” w Marynarce Wojennej w Ustce. Jeżdżąc często pociągiem ze Słupska do Łodzi zazwyczaj w Gdyni miałem przesiadkę. Stąd dobrze zapamiętałem dworzec kolejowy i jego okolice. Nawet jedną z Wigilli bożonarodzeniowych spędziłem na tym dworcu. Cokolwiek by nie powiedzieć ten dworzec jak na tamte czasy był nadal nowoczesny.
Wszystkim, których interesuje Gdynia jako miasto, jej fenomen powstania z niczego w tak krótkim czasie, gorąco polecam książkę Jerzego Łukaszewskiego – „Gdynia Federowiczów” w której autor, znany z naszej strony SO, opisuje historię Gdyni i rodziny Federowiczów z Jackiem Federowiczem autorem filmików na naszej stronie. To świetna książeczka (120 stron) bogata o nowe fakty i nowe anegdoty o mieście i ludziach. Naprawdę warto…