Andrzej Lubowski: Do bólu prawdomówny4 min czytania


03.01.2025

24 lutego 1978 roku prezydent Jimmy Carter otrzymał od swego Doradcy do spraw Bezpieczeństwa Narodowego raport zawierający następujące słowa:

„Prezydent powinien być nie tylko kochany i szanowany. Trzeba także, by się go bano. Podejrzewam, że powstało wrażenie, że nasza administracja (i Pan osobiście) działa w sposób wysoce intelektualny, pozbawiony emocji. W większości przypadków jest to korzystne, jednak czasem emocja, a nawet szczypta nieracjonalności, może stanowić atut. Ci, którzy chcieliby nas wykorzystać, powinni się obawiać, że w którymś momencie może się Pan zachować w sposób nieprzewidywalny, działać w gniewie i bardzo stanowczo. Jeśli nie rozważą takiej ewentualności, będą kalkulować, że nacisk, testowanie lub gra na zwłokę przyniosą im korzyści. Dostrzegam to całkiem wyraźnie w zachowaniu Begina i podejrzewam, że Breżniew zaczyna się zachowywać podobnie.

Dlatego uważam, że to może być dobry moment, aby wybrał Pan jakiś kontrowersyjny temat i z premedytacją zdecydował się działać z pewną miarką gniewu, a nawet obcesowości, aby wywołać szok. (…) Rzecz w tym, aby zademonstrować wyraźnie, że w którymś momencie przeciwstawianie się Stanom Zjednoczonym oznacza wyzwanie dla USA i że prezydent jest przygotowany, aby uderzyć oponenta w głowę i położyć go na deski. Jeśli tego wkrótce nie uczynimy, to coraz częściej okaże się, że Begin, Breżniew, Vorster [premier Południowej Afryki – przyp. AL], Schmidt, Castro, Kaddafi i szereg innych będą nam grać na nosie.”

Zbigniew Brzeziński – autor tego raportu – powiedział mi, że Carterowi ten raport się nie podobał. Carter odrzucał sugestie manipulacji. W raporcie z 21 kwietnia 1978 roku Brzeziński pisze do Cartera, że czasem trzeba publicznie powiedzieć jedno, a po cichu negocjować coś innego. Komentarz Cartera na marginesie: „Kłamać?”. Kiedy indziej Brzeziński sugerował użycie „czarnej propagandy”, „Przygotuję dla Pana pewne pomysły dotyczące tego typu narzędzi”. Komentarz Cartera: „Zbig, stracisz tylko czas”.

Gdy w grudniu 1974 roku, szerzej nieznany prowincjonalny polityk stanął do batalii o prezydenturę, zaskoczenie mieszało się z niesmakiem. „Jimmy WHO?” – pytał na okładce „Newsweek”. A „Jimmy WHO” czuł, że Ameryka, zmęczona Wietnamem i aferą Watergate jest gotowa na „outsidera”, nie upapranego w deale. Czuł społeczne zapotrzebowanie na uczciwość i wiarygodność. Dziś te cnoty straciły mocno na znaczeniu.

Rutynowo odrzucał rady, aby odwlekać politycznie kosztowne inicjatywy, takie jak układ w sprawie Kanału Panamskiego, cedujący na Panamę pełną kontrolę nad Kanałem.

W odpowiedzi na procesy rosyjskich dysydentów nałożył sankcje gospodarcze na Sowietów. Wzmocnił je, gdy Breżniew wszedł do Afganistanu. Nałożył embargo na sprzedaż Moskwie zboża – zniósł je Reagan. Ameryka zbojkotowała Olimpiadę w Moskwie i Carter zaapelował do sojuszników, aby zrobili to samo. Rakiety Cruise i Pershing II, które zmieniły relacje sił w Europie, to dziedzictwo Cartera. Zdaniem Roberta M. Gatesa, byłego szefa CIA i sekretarza obrony i za Demokratów i za Republikanów „stosunki ZSRR-USA były bardziej antagonistyczne w czasie administracji Cartera niż jakiegokolwiek innego prezydenta USA w okresie zimnej wojny – z wyjątkiem Trumana – nie wyłączając Reagana.” „Uważam, że historycy i obserwatorzy polityczni nie docenili wkładu Jimmy Cartera w upadek Związku Radzieckiego i koniec zimnej wojny” – mówił Gates, który dziś wzywa do większego wsparcia Ukrainy.

W 1980 roku przegrał z Reaganem, bo Amerykanie nie wybaczyli mu fiaska próby odbicia zakładników z Teheranu. Z zeznań byłych wysokich oficerów KGB wynika, że rezydentura w Ameryce dostała polecenie dyskredytowania Cartera i wspierania Reagana.

Dla wielu nieudacznik, osiągnął więcej niż zdecydowana większość poprzedników i następców: układ pokojowy w Camp David między Egiptem i Izraelem, normalizacja stosunków z Chinami, reforma imigracji. Prawa człowieka jak rdzeń polityki zagranicznej USA, stały się nasionem zmian w obozie sowieckim, które nadeszły szybciej, niż tego oczekiwano.

Super-uczciwy, często niezręczny, zwłaszcza gdy narzekał na swych współobywateli. Do późnej starości z młotkiem na drabinie budował domy dla biednych.

Przyszłe generacje wystawią mu wyższą notę, niż jemu współcześni.

Andrzej Lubowski

Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.

 

4 komentarze

  1. slawek 03.01.2025
  2. Stan 03.01.2025
  3. dosmucacz 05.01.2025
  4. Andrzej Lubowski 07.01.2025