13.06.2025

Zdanie odrębne
Po drugiej turze wyborów tytuł felietonu sam się narzuca… Jest rozgoryczenie, trauma, żal, może trzeba urządzić stypę… Ale skoro zabrakło politycznej kalkulacji, roztropności, sprytu, wyczucia chwili; ucieczka w nastroje i zachowania funeralne nic nie da. Strona ‘moralna’ oburza się na ‘niemoralną’, jakby nie wiedziała, że moralność rzadko schodzi się z polityką; częściej ich drogi się rozchodzą. Kandydat ‘obywatelski’ tryumfuje i grozi, co będzie robił jako rezydent pałacu; ‘partyjny’ zachęca swoich wyborców, by nie tracili ducha… Jednak z duchem jest taki kłopot, że flat ubi vult[1] – szybko się ulatnia i trudno go będzie znowu skupić pod jedną kopułą…
A wystarczyło, by nasz kandydat na czas wyborów zawiesił członkostwo w partii i funkcję wiceprzewodniczącego. Byłaby maskarada, zabieg czysto piarowy – jak ‘obywatelskość’ jego przeciwnika, ale może z lepszym skutkiem… W dzisiejszym świecie nie liczą się: dobro państwa, przywracanie praworządności, oczekiwanie, że cwaniak i oszust przyzna się do swoich grzechów… Przecież te ‘profesje’ przynoszą łatwy i szybki zysk, a nawet prezydenturę. Prawdziwy Polak (katolik) ceni takie zachowania, modląc się pod figurą, akceptuje bezeceństwa duszpasterzy. Przecież wszystko dzieje się pod krzyżem, którego nie wolno zdejmować ze ściany…
Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem
Polska jest Polską, a Polak Polakiem[2]
Może robić, co mu się podoba, byle rozpoczynał słowami: ‘Szczęść Boże!’…
*
W mediach tysiące ‘analiz i syntez’ tego, co się stało. Każda podnosi inne aspekty przegranej, nie ma więc potrzeby włączać się do chóru, a raczej chórów śpiewających różne pieśni. Zgodzić się wypada, że oto zakończył się etap demokratyzacji Polski, która – przyzwyczajona przez historię do rządów autorytarnych – w Dzień Dziecka Anno Domini 2025 – wróciła na stary, dziejowy trakt. To, co się działo po roku 1989, było tylko demokratycznym intermezzo. Dla niezorientowanych (na południu i wschodzie Kraju) krótkie wyjaśnienie: jest to termin muzyczny, oznaczający wstawkę o charakterze komicznym, wykonywaną w przerwach między poszczególnymi aktami opery, które na ogół są poważne (opera seria). Z takich wstawek w XVII wieku, we Włoszech wyłonił nowy gatunek – buffo (opera buffa).
Właśnie skończył się okres polskiego buffo; na scenie będą teraz grane kawałki poważne w swojskim stylu, czyli wodewil, śpiewogra, tragifarsa – z prezydentem, klerem, wojskiem, strażakami i kołami gospodyń wiejskich – w tle scenicznym. A że przy okazji niektórzy pójdą siedzieć, stracą pracę, wyjadą za granicę etc. – nie będzie to miało większego znaczenia. Naród tak chciał, a nowy prezydent wyprowadzi go wreszcie „z ziemi egipskiej, z domu niewoli”! Nie potrafiliśmy – przez półtora roku – poradzić sobie z pisowskim bezprawiem, dostaniemy większą dawkę autorytarnej szczepionki na dziesięć lat. Będziemy jak Węgrzy, którzy już nie mają sił być demokracją. Nam też się odechce… Młode pokolenie od Mentzena (na hulajnodze) i Nawrockiego (broniącego pucię), nie wie, co to autorytaryzm, więc musi posmakować…
*
Jesteśmy narodem dumnym[3] i nie lubimy, kiedy sąsiedzi (Niemcy, Rosjanie, Czesi, Litwini etc.) narzucają nam panujących, ale wystarczyła sugestia zza wielkiej wody[4], żebyśmy sobie wybrali Trumpa na polską miarę. Jest to dowód naszego politycznego rozumu tudzież pragmatyzmu, których nie dostaje bezbożnej, zdegenerowanej Europie. Teraz to my, nie Unia, jesteśmy najważniejszym i najwierniejszym sojusznikiem USA, a poprzez ogromne zakupy amerykańskiej broni nie obawiamy się nikogo. Poza tym Trump ‘kocha Polskę’, która w dodatku sowicie płaci mu za miłość… Pezydent-elekt jest radykalnie antyeuropejski, może się odwrócić od Ukrainy[5], a jak przyjdzie odpowiedni sygnał – gotów dogadać się z Rosją na warunkach ‘przyjaciela Putina’ (z Waszyngtonu).
*
Ludzie mego pokolenia (choć nie tylko) na wynik wyborów reagują niepokojem, płaczem, rozżaleniem, smutkiem; nie słuchają radia, wyłączyli telewizję, nie czytają gazet; córka sąsiada ma poczucie, jakby ‘umarł ktoś bliski’. Może tak być, że pewne kręgi ogłoszą żałobę, wszak po upadku powstania styczniowego polskie kobiety przywdziały czarne suknie. Lech Wałęsa pożegnał się już z Polską, bo to ‘nie jego kraj’…
W Internecie krąży list (deklaracja, oświadczenie, wypowiedź) prof. Tadeusza Gadacza. Ten, wpływowy kiedyś duchowny, a potem wzięty filozof w dramatycznych słowach odniósł się do wyników II tury. Nie będzie nas pocieszał, bo „wybory ukazały całą prawdę o polskim społeczeństwie” – „upadła demokracja oparta na wartościach”. „Połowa polskiego społeczeństwa wybrała (…) po raz pierwszy w historii prezydenta sutenera, alfonsa, kibola, oszusta, lichwiarza, kłamcę i ćpuna z dużym poparciem kościoła katolickiego, który rzekomo głosi wartości ewangeliczne”. Nie jest to jego (Gadacza) prezydent i „nigdy nim nie będzie”; również kościół (pisany z małej litery!) też nie jest jego, a „w Polsce dalej będzie kwitło bezprawie”(?). Przy okazji autor współczuje „kobietom, osobom LGBT+, profesorom, którzy od takiego osobnika będą musieli odbierać swoje naukowe tytuły, inteligencji i wszystkim myślącym i wrażliwym osobom”. Radzi „pogodzić się z tym, że za dwa lata za praworządność będzie odpowiadał Czarnek, za edukację Kowalski, za armię Braun, a za gospodarkę Mentzen”, i „wtedy już w pełni, bez wojny, staniemy się ruskim landem”.
Słowa uczonego są pełne goryczy: „Polska to moja Ojczyzna, ale to nie jest już mój kraj[6]. Na razie udaję się na wewnętrzną emigrację w świat przyrody, muzyki i książek”. Wprawdzie nie wie, co dalej, ale „dla zdrowia psychicznego” nie będzie czytać nic o Polsce ani komentować bieżących wydarzeń. Na koniec przesłania do rodaków oznajmia z przejęciem: „Muszę zadbać o siebie. Żegnaj Polsko”.
Zaiste – jak się mówi w Piśmie – dziwne emocje, przekaz i słowa … Trudno pojąć, że upowszechnia je teolog i filozof, człowiek, któremu dane było jeść owoce ‘z drzewa poznania dobra i zła’, zaliczany do elity. Wszak przez pół życia firmował to, co się działo w naszym Kościele, a przez drugie pół – w polskiej nauce. Nie tylko firmował, ale i znacząco wpływał na życie religijne (głosił słowo) oraz umysłowe (kształcił młodzież); w obu tych sferach pełnił wysokie funkcje. Miał do dyspozycji kościelną ambonę (w Krakowie) i uniwersytecką katedrę (w Warszawie), czyli niemałe środki kształtowania umysłów i formowania charakterów. Czy naprawdę żadna z osób, które go słuchały, nie wybrała Karola Nawrockiego?
Zamiast uderzyć się w piersi, jak przystało na człowieka podwójnej samowiedzy i przyznać, że choć w części jest odpowiedzialny stan moralny i mentalny polskiego społeczeństwa, jest na nie obrażony; umywa ręce i ogłasza ‘emigrację wewnętrzną’. Wybierając ten typ uchodźstwa, popełnił błąd logiczny[7]; ale to drobiazg, świadczący o narcystycznej naturze. Znacznie gorszy jest defetyzm, który nie przystoi byłemu duchownemu, a tym bardziej emerytowanemu filozofowi.
*
Prezydent, który przejdzie do historii jako łamacz Konstytucji (złamał ją 17 razy, albo częściej), postanowił zakończyć kadencję w roli klauna. W jednej ze stacji telewizyjnych bez żenady przedrzeźnia prof. Adama Strzembosza, wiekowego Obywatela, człowieka szczególnie zasłużonego dla praworządności w Polsce. Rzecz w tym, że „klauni nie mówią podczas występów. Co najwyżej wydają dźwięki odzwierciedlające nastrój”. Dudzie zabrakło też innych atrybutów żartownisia: białego pudru, szerokiej szminki, rumieńców… Nie miał za dużych butów, luźnego kombinezonu (imitującego ogromny brzuch), małego kapelusika z kwiatkiem, peruki, sztucznej łysiny, ani okrągłego, czerwonego nosa… Po zakończeniu misji „stania na straży praworządności” trudno mu będzie znaleźć robotę w cyrku, chyba że cała Polska stanie się jedną wielką areną…
*
Zamiast przejmować się ulotką intelektualisty i błazeństwami prezydenta, wczytajmy się w wiersz Krzysztofa Czyżewskiego:
Czego nauczyłem się od Ireny Veisaite?
1. Że życie to góra, której szczyt jest zawsze – którędy by nie iść i dokąd by nie zmierzać – tylko w połowie drogi.
2. Że ocaleni chcą tańczyć boso, nic sobie nie robiąc ze zgorszenia celebrantów śmierci na widok zrzuconych butów, uwierających jak należy, do krwi.
3. „Że we własnym życiu nie wolno poddawać się rozpaczy z powodu naszych błędów i grzechów, ponieważ przeszłość nie jest zamknięta i otrzymuje sens nadany jej przez nasze późniejsze czyny”.
4. Że niewierna faktom pogoda ducha jest bardziej dalekowzroczna niż rozpacz wierna naoczności koszmaru.
5. Że pamięć jest kochanką przyszłości.
6. Że nie ma nic piękniejszego od brzydoty muśniętej światłem.
7. „Że prawdomówność jest dowodem wolności, a po kłamstwie poznaje się niewolę”.
8. Że prawdziwy nauczyciel uczy się przez całe życie, ale mistrzostwo osiąga, ucząc się od swoich wychowanków.
9. Że zatrute dusze ludzi można uzdrowić przez przyjęcie ich choroby do siebie, bo tylko tak, od wewnątrz, tworzą się antyciała złoczynienia.
10. Że świata nie zmienia posiadanie racji, lecz sztuka współistnienia z innymi, choćby za cenę wyrzeczenia się racji.
11. Że niewidzialny most można odbudować tylko razem z tymi, którzy go zburzyli.
12. Że z piekła wychodzi się za głosem serca.
13. Że można kochać cudze, nikogo nie raniąc.
14. Że bogiem jest przebaczenie.
15. Że miłość jest możliwa.
*
Truskawki na razie drogie (15 zł za kilo); można je kupić na rogu ulicy, pod płóciennym zadaszeniem, u tegorocznej maturzystki. Kiedy ktoś prosi, by mu sprzedała za 20 zł, dziewczyna wyjmuje smartfon i oblicza, ile ma zważyć słodkiego towaru; co zajmuje minutę, może półtorej… Nie potrafi policzyć (w pamięci), że pięć złotych to jedna trzecia z piętnastu, więc za dwadzieścia trzeba dosypać do kilograma 33,3 deko. W szkole nie uczy się obliczania procentów ‘w głowie’!
- Lata, gdzie chce… ↑
- Kler, tumaniąc wiernych, przypisuje te słowa Mickiewiczowi, tymczasem napisał je Karol Baliński [w:] Śpiewakowi Mohorta bratnie słowo (1856). ↑
- Parę razy przypominałem w SO, że polskie dumny pochodzi od niemieckiego dumm, czyli głupi, nierozsądny… ↑
- Na Tik Toku było pięć razy więcej informacji o Nawrockim niż o Trzaskowskim. Serwis jest chiński, a jego treści mogą finansować Rosjanie… ↑
- Trump porównał wojnę między Rosją a Ukrainą do „dzieci bijących się jak szalone”. ↑
- Nie ma potrzeby ustalać, kto pierwszy powiedział o ‘nie moim kraju’ – Wałęsa, czy Gadacz… ↑
Contradictio in adiecto, sprzeczność między przymiotnikiem z rzeczownikiem; np. żonaty kawaler ↑
JS
Dobrze, że J.S. nie przyłącza się do chóru ekspertów, którzy post factum informują, co należy zrobić, żeby zostać prezydentem. Trochę to musztarda po obiedzie – omijam te ekspertyzy szerokim łukiem.
Trafna jest chyba diagnoza Autora, że etap demokratyzacji w PL (na razie?) dobiegł końca. Ale, zauważmy, brunatna fala wzbiera na całym świecie. Skoro najstarsza nowożytna demokracja wybrała sobie na prezydenta kogoś takiego jak Trump (i to po raz drugi!), to czy powinniśmy się dziwić naszym rodakom, którzy chcieli pod prezydenckim żyrandolem ujrzeć kogoś takiego jak „kandydat obywatelski”?
Mnie osobiście niepokoi najbardziej postawa najmłodszych wyborców. Mówiło się parę lat temu przed wyborami: „Zabierz babci dowód”. Dziś bardziej na czasie byłoby wezwanie: „Babciu, schowaj dowód wnuczkowi”. To oznacza, że biologia też nie jest już po stronie demokracji, jak sądziliśmy wcześniej, choć dla naszej generacji ta wiadomość brzmiała – z innych powodów – niezbyt krzepiąco. Mentzen i Braun to coś chyba jeszcze gorszego niż PiS, choć PiS w tej akurat konkurencji prześcignąć niełatwo.
Co robić? Wraca pytanie stawiane przez klasyków. Niektórych lepiej tu może przemilczeć, ale jednego przypomnieć warto, Wojciecha Młynarskiego z czasów po grudniu 1981: „Róbmy swoje”.
Przykre jest to, że JS, którego cenię i chętnie czytam, w tak uproszczony sposób ocenił prof. Gadacza.
Przecież od początku – gdy był księdzem – jego mistrzem jest J. Tischner, z którym przyjaźnił się też po rezygnacji z kapłaństwa. Nigdy bliskie nie było mu środowisko Radia Maryja, Tv Trwam
czy nacjonalizm katolicki. Od początku był po stronie katolicyzmu otwartego /”Tygodnik Powszechny”, „Więź”,
„Znak” etc./, który ceni wolność, otwartość, demokrację liberalną. Jest po stronie filozofii dialogu. Wszystkie jego książki o tym świadczą, wyrastają z krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, w tym na KK.
Czy JS też tak krytycznie, jak na T. Gadacza, patrzy na J Tischnera / autor „Etyki Solidarności” etc./. o. Wiśniewskiego, prof. S. Obirka /też był wcześniej księdzem, jezuitą/, prof. T. Bartosia /byłego dominikanina/.?
Nie wiem, doprawdy nie wiem, dlaczego JS szuka wrogów tam, gdzie ich nie ma/?!/.
Amicus Plato sed magia amica veritas…
Amicus Gadacz, sed magis amica veritas!
Z komentarza Jana G. nie wynika, że Autor felietonu ma za złe prof. Gadaczowi, że był księdzem; wręcz odwrotnie widzi w tym 'wartość dodaną’. Niepokojący jest defetyzm uczonego, który uważa się za spadkobiercę prof. Barbary Skargi, Sybiraczki. Kiedy wróciła do Polski (1953/4 ?) roku, nie trafiła na cieplarniane warunki do zajmowania się filozofią… Jednak nigdy nie wspominała o ’emigracji wewnętrznej’ – to wyjście dobre dla pięknoduchów!
Myślę podobnie jak Sonia, chociaż nie uważam by emigracja wewnętrzna była wyjściem dla pieknoduchow, raczej dla introwertyków i ludzi wrażliwych.
JS nie zna świętych krów, ja tez. Dlatego cenie jego trzeźwy osad rzeczywistości i ludzi. Emigracja wewnętrzna czy zewnętrzna to ucieczka od wolności, której nikt nie może nam zabrać. To trudny i wymagający dar. Mistrz Gadacza Tischner mówił o nieszczęsnym darze. Mylił się, to wspaniały dar. Zwłaszcza na trudne chwile. Niemcy maja ładna grę slow – Gabe i Aufgabe. Dar to tez zadanie, dziś jest czas na zadanie.
Jak powiedziała pewna posłanka, a wcześniej Szekspir -„żle się dzieje w państwie duńskim” i trzeba to państwo naprawić Nadzieja jest nikła, perspektywy też, a żyć trzeba. Można uciec, zaszyć się, zanurzyć w przyrodzie, sztuce, literaturze, przeczekać zły czas. Można płakać, rozdzierać szaty, nie spać nocami, przywdziać żałobę, krzyczeć i złorzeczyć,
Autor felietonu sugeruje inne wyjście -czerpać nadzieję i wysnuwać wnioski z doświadczeń życiowych i przemyśleń innych ludzi. Wiersz Ryszarda Czyżewskiego to zbiór myśli litewskiej poetki, Ireny Veisaite zapisany w formie tez. Można je przyjąć lub im zaprzeczyć, ale każda z nich zmusza do refleksji. Jedna z nich przemawia obrazem :I to jest obraz wolności.
„Że ocaleni chcą tańczyć boso, nic sobie nie robiąc ze zgorszenia celebrantów śmierci , na widok rzuconych butów, uwierających, jak należy, do krwi”
Czy zabrakło politycznej kalkulacji? Być może; zawsze można zrobić więcej i lepiej. Z drugiej strony w przypadku jawnie szemranego kandydata, świadomy wyborca nie ma problemu z podjęciem właściwego wyboru. Nie potrzebuje kampanii i jej sztuczek. Z kolei ten drugi w ogóle nie traci czasu na myślenie, nie szuka argumentów, on już tak ma, że „wie najlepiej” i najgłośniej. Dozwolone są wszelkie chwyty i brak zasad. Kołtun był, jest i będzie. Tego nie wyleczy najlepsza kampania.
Darowałbym natomiast młodzieży, ona ma największe prawo do naiwności, błędu.
Makaremu, który daruje młodzieży… Co, beztroskę, brak politycznego rozeznania, głupotę, oglądanie się za hulajnogą, czy kibolskimi ustawkami? Czy nam, starszym ktoś, coś darował? Czy nie dostawaliśmy w d…. za własne błędy? Faktem jest, że tej młodzieży nikt nie wychowywał – ani zaszczuta szkoła, ani zblatowany z władzą Kościół. Winę ponosi pokolenie wychowawców, zwykle starszych – jak prof. Gadacz i jemu podobni.
Podzwonne – piękny i urzekający tytuł starego polskiego zwyczaju, w tym wypadku oddającego hołd własnej głupocie, niefrasobliwości, lekkomyślności czy zadufaniu. Wskazując na panujące emocje jak „…rozgoryczenie, trauma, żal” Autor stwierdza, iż „skoro zabrakło politycznej kalkulacji, roztropności, sprytu, wyczucia chwili; ucieczka w nastroje i zachowania funeralne nic nie da.” Skoro zabrakło wielu rzeczy, w tym choćby sugerowanego przez JS zrzeczenia się członkostwa w PO przez kandydata demokratycznego, żale, łzy, biadolenia dochodzące niekiedy do rozpaczy, po niewczasie nie mają większego sensu.
Za głosem wielu mediów, podcastów i nastrojów w mediach społecznościowych Autor zgadza się z ich generalną konstatacją, że 1 czerwca 2025 r. „…zakończył się etap demokratyzacji Polski”, cudownie acz przypadkowo rozpoczęty 4 czerwca 1989 r. Pokolenie młodych ludzi, których głosami wybrano kandydata Nowogrodzkiego, nie mając doświadczenia autorytaryzmu musi go posmakować !
Równocześnie paradoks przysłowiowej niezależności i dumy naszej nacji obnaża fakt, że wujek Sam ustami mało znaczących przedstawicieli urzędującej administracji, tak łatwo wpłynął na nasze wybory.
Rozumiem także sceptycyzm Autora w odniesieniu do rozpowszechnionego stanowiska p. Gadacza, który także i u mnie budzi co najmniej zdziwienie, jeśli nie sceptyczny niesmak. To chyba nie czas i miejsce na takie rejtanowskie gesty, tym bardziej wątpliwe, że puste.
Analiza zachowania Dudy, jeszcze urzędującego prezydenta, w kontekście jego coraz bardziej żałosnych wybryków, w tym naśmiewania się z jednego z najbardziej szanowanych profesorów i sędziów Adama Strzembosza, człowieka któremu choćby tylko z racji wieku (94 lata) należy się szacunek i uznanie, pokazuje w jaki kolejny kanał prezydencki nasz kraj został wepchnięty.
*
Perełką w eseju JS jest przytoczony wiersz Krzysztofa Czyżewskiego. Właściwie każda jego sentencja godna jest namysłu i zapamiętania, ale jedna jest mi szczególnie bliska i droga: „4. Że niewierna faktom pogoda ducha jest bardziej dalekowzroczna niż rozpacz wierna naoczności koszmaru.” Pogoda duch, wiara, nadzieja, miłość i optymizm są najlepsza strawą duchową jaką możemy sami sobie zafundować… nawet jeżeli na razie truskawki kosztują 15 złotych za kilogram, a maturzyści nie potrafią prowadzić prostych działań arytmetycznych w pamięci.
*
Znakomity, jak zawsze głęboko refleksyjny esej JS, opatrzę kilkoma refleksjami z równolegle przeczytanym protestem wyborczym. Z treści tego protestu wynika, że oprócz wszelkich słabości kampanii kandydata demokratycznego, zawiodła także czujność obywatelska, czytaj – czujność – PO. Platforma, która tak skrupulatnie pilnowała rzetelności wyborów parlamentarnych 2023 r. tym razem odpuściła ich kontrolę. Odpuściła wiedząc, że PiS powołał swój ruch kontroli wyborów, co nawet w amatorach powinno budzić czujność. A podobno PO jest partią profesjonalistów ? Tym samym do wszystkich gorzkich żali i narzekań na stan umysłu naszych wyborców dochodzi jeszcze jeden argument – podejrzenie, że PiS zwyczajnie skręcił wybory. Wszystkich tych, którzy wątpią jak opozycja mogła to zrobić, odsyłam do lektury tego protestu m.in. https://x.com/ateizm_kasia/status/1933079663519085009/photo/1
lub
https://docs.google.com/document/d/1izIyHST5lFWrMfUTUBwX61najOlty9rIs5uovCNcZYk/edit?tab=t.0
Niezależnie od tego warto znaleźć na sieci dokument w formacie PDF zawierający taki protest obywatelski. Każdy chętny może go wydrukować lub wyedytować i podpisać, zamieszczając wraz z podpisem PESEL i adres zamieszkania dla ważności i potwierdzenia autentyczności dokumentu i wysłać do jutra, do północy 16.06. 2025 r. do Sądu Najwyższego listem poleconym lub z elektronicznie z podpisem EPUAP.
Nie bardzo rozumiem te ubolewanie, że oto skończyła się „demokratyzacja Polski”.
Już tych płaczów i jęków mimo młodego (stosunkowo) wieku trochę przeżyłem.
W 1993 „durny naród” wybrał.ppdrkomunę.
W 1995 jeszcze potwierdził swoją głupotę wybierając Aleksandra Kwaśniewskiego (w obu tych wyborach z racji wieku udziału nie brałem). Potem był tryumf AWS i odradzała się nadzieją, ale w 2000 znów Kwaśniewski w pierwszej turze zmiótł konkurencję i rok później wróciło SLD.
w 2005 i w parlamentarnych i prezydenckich wygrali „przyjaciele z PiSu”.
…
Obecnie nie zmieniło się nic poza tym, że się zmienił, jak to nazwał Donald Tusk – strażnik żyrandola.
z głupka na cwaniaka. Od jesieni 2023 nie zmieniło się nic.
To zresztą może być problem bardziej dla Kaczyńskiego, który pewnie miał nadzieję, że ma na niego haki i
prezydent będzie sterowalny. Tymczasem odnoszę wrażenie, że ktoś inny (nie mam pojęcia kto) może mieć haki mocniejsze. A i Nawrocki sam zrozumie, podobnie jak „kryształowy Banaś”, że niezależność może mu się bardziej opłacać niż chodzenie na pasku.
.
W każdym razie tych wylewanych krokodylich łez się już naoglądałem i bardziej one irytują niż wzruszają.
A już zwłaszcza deklaracje emigracji wewnętrznej…
Żeby ci „emigranci” tak chociaż słowa dotrzymali
Akurat Kwaśniewski był dobrym prezydentem, a SLDowski Miller wprowadzał Polskę do Unii. Wylewanie krokodylich łez na tych dwu jest raczej niesmaczne.
Owszem.
Nie sądzę też, żeby ktoś teraz te łzy wylewał
Ale w 1993 w 1995 i w 2001 jak najbardziej.
Najczęściej wylewali ci sami, co potem cieszyli się, że przyjaciele z PiSu ręka w rękę z przyjaciółmi z Platformy rząd Millera obalali (zresztą było za co), a i w wyborach prezydenckich wyeliminowali brudnymi zagrywkami (tu już sama Platforma, bez przyjaciół) kandydata SLD.
Wtedy też były okrzyki rozpaczy i darcie szat.
Uprzedzając – nie sądzę, żeby prezydenturę Dudy po fakcie oceniano tak, jak prezydenturę Kwaśniewskiego, ani tym bardziej nie sądzę, że Nawrocki będzie tak oceniany. Chociaż mam.przeczucie, że on na kartach historii się zapisze.
Wracając do łez i darcia szat – jednorazowo miałoby to jakąś moc. Rutynowo jest po prostu nudne
Dzień dobry
Karol Nawrocki jest dla mnie zagadką…
Może wyjdzie z niego pisowski aparatczyk (mieliśmy tego przykłady w latach 2017 – 2025) albo przypomni sobie piękne karty swojej działalności społecznej jako przewodniczącego rady dzielnicy i działacza klubu sportowego Ex Siedlce oraz zawodnika KKS Gedania…
Nie wiem, wszystko się okażę w ciągu następnych miesięcy…
Tak czy inaczej Karol-Tadeusz Nawrocki-Batyr będzie dużo mniej podatny na sterowanie niż Andrzej Sebastian Duda…
Odnośnie żalów powyborczych, uważam, że wynik wyborów jest w dużej części winą NAS – inteligentów…
To MY zaniedbaliśmy pracę w terenie, uświadamianie ludzi, działalność pro obywatelską i pro społeczną…
Co nie znaczy, że nasze (pożal się boże) elity nie ponoszą winy za przegraną… Po prostu – GREMIALNIE – „zlały” kampanię wyborczą i popełniły wszystkie możliwe błędy kampanijne…
Przegrana murowanego kandydata po prostu (mnie) boli…
Teraz mamy 2 lata, żeby wyciągnąć wnioski i wygrać następne wybory… Ale TERAZ już bez taryfy ulgowej… To powinniśmy MY – inteligenci – uświadomić rządzącym (naszym pracownikom)…
W końcu to z NAMI zawarli kontrakt 15 października!
Zgadzam się z ogólnym przesłaniem komentarza, a także potwierdzam potrzebę uderzania się we własne piersi inteligencji, a zwłaszcza elit politycznych rządzącej koalicji. Nikt nie jest bez winy. Jednym z grzechów, kto wie czy nie najwiekszym była arogancja wynikająca z lenistwa, choć „elity” polityczne wolą lenistwo nazywać zaufaniem. Ciśnie się podobne słowo – zadufanie. Postawa ta sprowadzaiła się do kompletnego zlekceważenia konieczności przypilnowania wyborów. Za mało przedstawicieli koalicji rządzącej, oraz ruchów obywatelskich i zwykłych Polaków patrzyło komisjom na ręce. „Elity” zapomniały, że PiS odrobił lekcję znanego wodza – jak mawiał Józef Stalin: „Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy”. Stąd to w wiekszości zwolennicy i poplecznicy PiS policzyli głosy i wyszło … jak miało wyjść. To nieco stępia słuszność krytyki samej kampanii wyborczej, natomiast dodatkowo obiąża aparat polityczyny. Grzech naiwności, pychy, zadufania i bierności jest bardzo kosztowny i nie bardzo widać dobre wyjście z tej sytuacji.
Jestem świeżo po spotkaniu w Lubaczowie. Tematem była możliwość przezwyciężenia podziałów. Nie było na nim mojej szkolnej koleżanki Teresy Pamuly, energicznej i wielce zasłużonej dla regionu posłanki PiS, ale nie nie było tez nikogo z PO ani KO. Zorganizował je działacz Nowej Lewicy. Było udane i zakończyliśmy nadzieja na nowe.
Po raz kolejny JS dokonuje głębokiej analizy polskiej rzeczywistości, tym razem powyborczej. Pomimo starań nie udało się odeprzeć propagandowej siły zjednoczonej prawicy. Zwyciężył kandydat o wątpliwej moralności.
Jak wskazuje autor tym samym zakończył się okres demokratyzacji Polski, który był krótkim epizodem na tle długiej historii autorytarnych rządów. Teraz nadchodzi nowy etap polityczny, pełen powagi, farsy i autorytaryzmu, który potrwać ma co najmniej dekadę. Ostrzega, że młodsze pokolenia, nieświadome autorytaryzmu, będą musiały go poznać na własnej skórze. Ten mało optymistyczny scenariusz jest realnym zagrożeniem. Zwycięstwo w wyborach prezydenckich może być siłą napędową w kontekście najbliższych wyborów parlamentarnych. Skoro połowie Polaków nie przeszkadzały przewinienia i grzechy Nawrockiego, realnym staje się widmo rządu pisu z konfederacją nieszanujących tradycyjnych wartości demokratycznych. Ta prawicowa koalicja przy poparciu kleru doprowadzić może do wyjścia Polski z UE i marginalizacji kraju na arenie międzynarodowej. Jest jeszcze szansa na odwrócenie tego trendu. Z pewnością nie można pozwolić sobie na rezygnację/„emigrację” i oddanie walki walkowerem.
Polska demokracja znalazła się na historycznym zakręcie. Jeśli rząd nie spowoduje przeliczenia wszystkich głosów, a nielegalna izba Sądu Najwyższego odrzuci protesty wyborcze (do tego została utworzona!), czeka nas już nie kaczyzm, ale trampizm, a w rezultacie powrót do 'wspólnoty niepodległych państw’.
Putin nie potrzebuje swej armii by ” odzyskac ” PL do rosyjskiej strefy wpływów . Sami tam wrócimy., za radą nacjonalistycznych populistów z PIS i Kościoła . Wystarczy skuteczna agresywna propaganda z kościelnym wsparciem z ambon , która przekona suwerena że lepszy ruski mir od zdegenerowanej , zepsutej UE .
Pełna zgoda z Jackiem… Grigorij Primakow (przypomnijcie sobie, kto to taki?) uważał, że ponowne podporządkowanie sobie Polski trzeba zacząć od Kościoła. Zwracał na to uwagę Ojciec Założyciel SO – Stefan Bratkowski, a portal przypomniał na swoich łamach (29.04.218). Pierwszym krokiem wasalizowania Polski przez ludzi Kościoła był Rydzyk i jego radiostacja, nadająca z anten na Uralu. Ten faktyczny prymas Polski ma w garści (i w kieszeni) cały episkopat, więc hołd ruski (nie pruski!) z prezydentem i ludem bożym jest kwestią czasu. Umacnianie ściany wschodniej to strata pieniędzy; nie będzie wojny, tylko powrót do macierzy.
To abecadło geopolityki z Rosją. Niestety Tusk, KO/PO i reszta koalicji demokratycznej działaja jak dzieci we mgle i kłócą o grabki i szpadelek zamiast wykorzystać okazję do naprawy systemu. Po 1,5 roku od przejęcia władzy moment jest wyjątkowy, historyczny. Partactwo strony demokratycznej wzorcowe – aż strach się bać.