Bełkot polityczny ściga się w Polsce o pierwszeństwo z bełkotem medialnym. Politycy i wyrobnicy mediów walczą o stołek sprawniejszego celebryty. Nie myślą – warczą.
Kultura obywatelska i kultura polityczna tworzą przestrzeń życia publicznego. Zaś jej brak sprowadza na rozdroże również życie każdego z nas, życie indywidualne. Zalewający nas polityczny i medialny bełkot sprawia, że sami bełkoczemy.
Temat ten poruszał w swoich pracach zmarły niedawno prof. Edmund Wnuk-Lipiński. O niskiej kulturze politycznej mówi się wtedy – pisał profesor – kiedy zaufanie do innych jest znikome, a tolerancja dla odmiennych racji jest niezbyt wysoka, przeważa natomiast dążenie do realizacji interesów prywatnych lub danej grupy.
Niska kultura dyskursu obecnego w większości kanałów polskiej telewizji (bezkompromisowo rozprawił się z poziomem rozmów prowadzonych w programach TVN Andrzej Celiński ) bierze się m.in. z braku tolerancji dla odmiennych racji. Brakowi tolerancji towarzyszy brak wiedzy, operowanie komunałami. Do publicznych dyskursów zapraszani są najczęściej ulubieńcy prowadzących dyskusję. I jedni i drudzy, z braku wiedzy na dany temat nie mają wiele mądrego do powiedzenia. Plotą o niczym, od czasu do czasu spierają się nie wiadomo o co, pokrzykują i aż do znudzenia przerywają innym. W sumie – jako się rzekło – mamy do czynienia z medialnym bełkotem celebrytów tak politycznych, jak i medialnych.
Politycy odmiennych opcji dążą przede wszystkim do realizacji interesów swojej partii i jest to w pełni zrozumiałe. Ale gdy dyskutantom brakuje kultury osobistej, gdy górę bierze chory partykularyzm, stosowanie chwytów „poniżej pasa”, sięganie do życia prywatnego adwersarza, a nawet do pomówień – wówczas mamy do czynienia z medialnym folwarkiem.
Najboleśniejszy jest niski poziom wiedzy. Nawet tzw. specjaliści często-gęsto plotą trzy po trzy (jak np. specjalista – antyterrorysta potokiem nie na temat wywodu, zakrzykiwał sensowną analizę zbrodniczego ataku ultra-islamistów na redakcję „Charlie Hebdo” w Paryżu; przedstawił ją prof. Smolar, z trudem przebijając się przez wodolejstwo „specjalisty”).
Uwagi te kieruję do polskiej sceny. Nie potrafimy się „pięknie różnić”. Nie tak rzadko obserwuję programy polityczne zagranicznych stacji. Spory są tam gorące. Ale nawet najgorętszy spór nie zamienia się w bełkot. Adwersarze na koniec podają sobie ręce. U nas – zgrzytają zębami.
Jerzy Klechta



gadające głowy.. z III RP.
Gadające głowy z RP niezależnie, niestety od numeru…
Trzy głowne grzechy polskich mediów:
– Dziennikarze żałośnie niekompetentni,
– Zaproszeni politycy głupi i napastliwi,
– Widzowie zdegustowani i wkurzeni.
I żadnej nadziei na poprawę…
@otoosh
Ależ jest nadzieja, a nawet proste rozwiązanie! Wcisnąć czerwony (ew. zielony) guziczek i wyłączyć telewizor. Odpływ widowni będzie sygnałem dla wydawcy, że musi bardziej się postarać.
Ludzie narzekają na tę czy inną stację, ale oglądają dalej. Czyżby masochiści…?
Przecież nie wszyscy dziennikarze, nie wszyscy politycy, nie wszyscy widzowie.
Bełkot jest jedyną rzeczą jaka mogą stosowac ludzie skrajnie niekompetentni a do takich zaliczyć trzeba większość ulubieńców naszych stacji TV i radiowych. Ziobro, NIesiołowski, Błaszczak i inni wypowiadają sie o rzeczach, o których nie mają nawet bladego pojęcia. Ich racje są śmiesznie płaskie i nic nie warte. Bełkot bedzie trwał tak długo jak bedziemy mieli wybór między kiepska woda sodową (PO) a denaturatem (PiS) wraz z przyległościami. Kwalifikacje polityków muszą się zmienić, jeśli chcemy aby Polska się rozwijała.
Przyjdzie czas i na kulturę i fachowość. Dziś jeszcze trwa pokolenie przypadkowych polityków postsolidarnościowych. Zapewne z czasem zmieni się to na lepsze. na samorodki nie ma co liczyć, choć i tacy się zdarzają. Trzeba dobrze kształcić młodzież. Uczyć ją wybierania liderów. I walczyć z polskim sobiepaństwem i naszymi skłonnościami do anarchii. Jest nad czym popracować.
Niestety, wśród tych 'nieprzypadkowych'(?) sprzed 1989, fachowość i obycie to też rzadkość. Te same mechanizmy selekcji ciągle u nas działają?
To też problem. Nieumiejętność wybierania liderów wynika z chorej skłonności do negatywnej selekcji, w tym nepotyzmu i niszczeniu jednostek wybijących się ponad przeciętność.
Dlatego nalezy ograniczyc lekcje historii w szkolach. Po co macic mlode umysly.
„Przyjdzie czas na kulturę i fachowość”.
.
Obawiam się, że niestety nie.
Kultura nie pojawia się z czasem. Ona musi być wyuczona.
Jak twierdził Levi-Strauss kultura jest przeciwieństwem natury. Jest więc kształtowana, wyuczona. Najprostszym sposobem nauki jest powielanie. Patrząc na wszelkie polskie debaty (coraz rzadziej patrząc – ostatnio przyłapałem się na tym, że coraz mniej mam ochotę słuchać czy oglądać jakiekolwiek debaty, wolę poczekać na nowy odcinek PIRSa) nie widzę, żeby było z czego uczyć się kultury debatowania.
.
Nie uczy tego szkoła. W Niemczech w gimnazjach (szkoły maturalne) część lekcji jest poświęcana na naukę debatowania, argumentowania. Wiele zadań z zajęć humanistycznych stawia jakiś problem, a dodatkowo każe podać własną ocenę problemu i ją uargumentować. Argumenty dyskutowane są potem w klasie.
Nie uczy dyskusji Kościół.
Nie uczy telewizja.
Mam nawet wrażenie, że i uniwersytety nie uczą.*
Erystyka jest słowem niemal nieznanym w Polsce.
–
* tu sobie przypominam wspominki Wiktora Osiatyńskiego.
Na Uniwersytecie w USA jakiś profesor stawiał tezę, z którą Osiatyński się nie zgadzał. Nikt nie reagował. W końcu on sam wybuchnął, że to bzdura i podał argumenty.
Po sprawie koledzy podchodzili do niego zdziwieni, że nie mógł normalnie przedstawić swoich argumentów, tylko tak emocjonalnie.
Wniosek był taki, że w Polsce nawet na uniwersytecie, nie należało się sprzeciwiać wyższym rangą i dopiero odpowiednia dawka emocji przełamywała tę niezdolność odezwania się.
.
Dlatego nie bardzo wierzę, że czas coś zmieni. Co najwyżej będzie bełkot narastał. Ot, niedawno wybuchła mała afera. Recenzja spektaklu w teatrze zamieszczona w wydawałoby się poważnym czasopiśmie opisywała wydarzenie słowami „dupy nie urywa”.
.
Polacy nie rozumieją tekstu pisanego. Nie rozumieją co się do nich mówi. Tu znów przykład z polskiej debaty prowadzonej przez gwiazdę dziennikarstwa, znanego z TV, naczelnego to jednego, to drugiego periodyka.
Temat – Tomasz Raczek krytykując film „Kac Wawa” przyrównał producenta do przestępcy próbującego ukraść pieniądze. Producent się zirytował i wytoczył proces sądowy. Debata miała dotyczyć tego, gdzie są granice krytyki.
Prowadzący oddał głos producentowi pytając, czemu boi się krytyki.
Producent stwierdził mniej więcej: ja się krytyki nie boję. Jeśli ktoś napisze, że film jest zły/głupi/nieśmieszny to ok. Ale pisać o mnie, że jestem jak przestępca to nie jest krytyka filmu. Rola producenta to zorganizowanie finansowania, zakontraktowanie aktorów. Sfinansowałem film, zatrudniłem gwiazdorską obsadę. Nie zasługuję na to, żeby pisać o mnie jak o przestępcy!
Prowadzący uznał: „czyli jednak uważa pan, że nie można filmu krytykować.” i przekazał głos krytykowi.
Jeszcze zanim usłyszę słowa, już wiem z kuchni, czy telewizor jest nastawiony na kanadyjski kanał telewizyjny, czy na polski. To dwa światy. W kanadyjskich dyskusjach dyskutanci sobie nie przerywają, prowadzący dyskusję mają pełną kontrolę nad uczestnikami, a przede wszystkim wszyscy SŁUCHAJĄ się nawzajem, bo kto wie, może się czegoś ciekawego dowiedzą. Przeważnie się dowiadują i chętnie to przyznają. Dużo by można o tym…
Rozumiem tych przywolanych politykow. Kieruja sie zapewne, falszywym mam nadzieje przekonaniem, ze ten gloszony belkot przyniesie im glosy wyborcow. Czym kieruja sie zamieszczajacy belkotliwe komentarze?
Czym kieruja sie zamieszczajacy belkotliwe komentarze?
————-
Demokracją!!
Stary dowcip:
„- Czemu pan depcze ten trawnik?
– A kto mi zabroni, jest demokracja!”
To by było a’propos wpisu @Magoga…
Oprócz bełkoczących polityków i „specjalistów” są też politycy i prawdziwi specjaliści, którzy z pewnością mieliby do powiedzenia coś ciekawego. Problem w tym, że nie są oni zapraszani do mediów. Chcecie podnieść standardy, to w pierwszej kolejności pogońcie cynicznych, niedouczonych, narcystycznych i szukających taniej sensacji dziennikarzy. To oni moderują debatą publiczną i to oni odpowiadają za ten cały bełkot.
.
Z pewnością wielu tutaj zaglądających pamięta program „7 dni świat” prowadzony przez śp. Andrzeja Turskiego. Proszę sobie porównać z programami uwielbianego na SO Tomasza Lisa. Po prostu przepaść, na niekorzyść Lisa.
Do prowadzenia dyskusji z prawdziwymi specjalistami i politykami potrzebni są dziennikarze specjaliści.
Wcale nie, wystarczą tacy co mają pojęcie na dany temat. Od szczegółów, są zaproszeni specjaliści. No chyba że dla takiego wybitnego specjalisty, jest obrazą majestatu, by ktoś o niższym wykształceniu śmiał o coś pytać.
Wystarczą prawdziwi dziennikarze
@A.K-B
A to którzy na przykład?