Ernest Skalski: Im gorzej tym gorzej7 min czytania

glosowanie wybory2015-10-14.

Najgorsza antypisowska koalicja będzie lepsza od rządów PiS. Jeśli tylko po wyborach udałoby się ją utworzyć!

Co dalece niepewne.

Nie zgadzam się tym razem z Jarosławem Kurskim z Gazety Wyborczej, ani z popierającą go tamże Katarzyną Kolenda-Zalewską, ani z wieloma innymi, którzy uważają, że taka niezborna koalicja byłaby gorsza niż Kaczyński u władzy. Koalicja ta – ich zdaniem – by się szybko rozpadła, a wtedy, w kolejnych wyborach PiS zdobywa większość konstytucyjną i dopiero nam daje popalić. A jak trochę porządzi, to Polacy zobaczą co to takiego, czemu dadzą wyraz w kolejnych wyborach.

Niech będzie, że do takiej ratunkowej koalicji nie pasuje przymiotnik lepsza czy dobra, tylko mniej zła niż rządzący PiS. Lecz różnica między jedną i drugą rzeczywistością nie będzie adekwatna do procentów głosujących tak czy inaczej. Parę procent głosów przewagi po stronie PiS grozi nam państwem innej kategorii niż to, które mamy od roku 1989. Zresztą PiS wyraźnie to zapowiada.

Mają absolutną rację ci co piszą, że Platforma, PSL, partia Petru i jako tako zjednoczona ad hoc lewica nie będą w stanie stworzyć sprawnego rządu. Przy rozstrzelonych ambicjach i interesach, będą się wzajemnie paraliżować. Ich energia będzie się wyładowywać w koalicyjnych rozgrywkach. Być może niczego sensownego nie uda się takiemu rządowi zrealizować.

Niekoniecznie jednak muszą mieć rację krytycy, gdy twierdzą, że taka Koalicja musi się szybko rozpaść. Strach bywa nieraz mocnym spoiwem. Tak mogłoby by być i w tym przypadku. Nieudolne rządy potrafią się niekiedy utrzymywać dość długo. Nie jest to zachęcająca perspektywa, lecz nie jest powiedziane, że ze złej sytuacji zawsze znajduje się dobre wyjście, że można wykombinować jak uniknąć złych skutków.

A jak nie może być dobrze, to niech już będzie źle na dwadzieścia cztery fajerki. Przegrywamy, ale tak, żeby było widać, że nic już nie można poradzić. Często, bojąc się klęski, akceptujemy ją, staramy się dostrzec w niej jakieś elementy pozytywne. Kapitulujemy, bo nie mamy sił i pomysłów, żeby się przeciwstawiać. Poddając się temu mechanizmowi psychologicznemu, szkodzimy sobie w życiu. Robiąc to w polityce szkodzimy wszystkim.

Roztropna taktyka, nazywana damage control, polega wówczas na minimalizowaniu szkód, a przede wszystkim na unikaniu najgorszego. Czyżbyśmy musieli się przekonywać, że w obecnej sytuacji tym najgorszym byłyby rządy PiS? Z tym że w ramach tego zła też jeszcze mogą być różne jego stopnie, od rządów koalicyjnych do większości konstytucyjnej i warto się bić o każdy ułamek procenta.

Minęły czasy – powtarzam się, ale słusznie – kiedy się mogło wydawać, że oziminy nie wzejdą, a krowy się nie ocielą jeśli tego nie postanowi Plenum KC PZPR poświęcone sprawom rolnictwa. W gospodarce, w zasadzie rynkowej, znakomita większość funkcjonujących w niej, a nawet pracujących w administracji różnych szczebli, wie co do nich należy i co ma robić, niezależnie od tego co dzieje się w parlamencie, rządzie i mediach.

Podstawowe realia gospodarki i ramy prawne pozostają niezmienne przy torysach i laburzystach, chadekach i esdekach, republikanach i demokratach. Piszę to akurat we Włoszech i przypomina mi się mój pierwszy tu pobyt, jakieś czterdzieści pięć lat temu. Było to w długim historycznym okresie, kiedy skorumpowane partie tasowały się w rządach, zmieniających się częściej niż raz w roku, a Włochy …”rosły w siłę i ludzie żyli dostatniej”. Dokonywał się historyczny awans cywilizacyjny tego kraju, któremu w połowie XX wieku daleko jeszcze było do czołówki Zachodu.

Warunkiem, o który dbały te nieświetne partie, było takie blokowanie się, by nie dopuszczać do władzy komunistów i pogrobowców Mussoliniego z MSI. Sapienti sat!

Oczywiście, niesprawny rząd nie pomaga gospodarce. Szkodzi jej w jakimś stopniu i z tego musimy sobie zdać sprawę. Rządy PiS, sądząc po obietnicach i kwalifikacjach, zaszkodzą gospodarce jeszcze bardziej.

Natomiast nawet przy takiej trudnej, niezbornej koalicji Polska pozostanie demokratycznym państwem prawa, a jej rząd będzie kontynuował politykę zagraniczną, nie popisując się przed swoimi wyborcami czupurnością – albo myśmy jacy tacy – kosztem pozycji i interesów naszego kraju. Nie będzie się ośmieszał, rezygnując z bliskich stosunków z czołowymi państwami UE, chcąc być niechcianym liderem kolejnego wydania postjagiellońskiego Międzymorza, które popiera Putina.

Tym razem rządy PiS bynajmniej nie muszą być kolejnym epizodem, po którym wyborcy się szybko otrząsną. Przede wszystkim Kaczyński nie będzie już tak nieostrożny, by doprowadzić do wcześniejszych wyborów. A w ciągu kadencji rząd, może zrobić dobrze wielu grupom społecznym, powiększyć sektor publiczny w gospodarce, osłabić i podporządkować sobie niezależne dotąd instancje kontrolne i sądownicze, utrudnić funkcjonowanie niezależnych mediów oraz instytucji obywatelskich. Wszystko to nie bez wpływu na wynik kolejnych wyborów, które nie muszą stać się karą dla Prawa i Sprawiedliwości.

Było już w naszym Studio przypomnienie, że gdy Hitler w wyniku parlamentarnej kombinacji objął władzę, mawiano: niech sobie trochę porządzi. Szybko upadnie. Przypomnę więc, że to samo mówiono gdy bolszewicy zdobyli Pałac Zimowy i stworzyli rząd na czele z Leninem. Oba przykłady, są trochę dla efektu i mocno na wyrost, lecz pokazują jak wydarzenia o umiarkowanej skali prowadzą do trudno odwracalnych skutków.

Gdy przyjdzie – bo musi przyjść – do płacenia rachunków za taką politykę może być różnie. Wielu wyborców może się już czuć uzależnionych od tego co otrzymują za pośrednictwem władzy; od marnych wynagrodzeń, emerytur i zasiłków, od koncesji i zamówień rożnych szczebli władzy. A władza może też użyć narzędzi utrudniających demokratyczny wybór.

Nie musi tak być, lecz to że może, powinno nam wystarczyć, by nie hołdować naiwnej zasadzie, że im gorzej tym lepiej. Lepiej, bo wszyscy się przekonają jakie to zło jest złe i dobro zwycięży.

Zapewne, lecz kiedy i jakim kosztem?

Z zapomnianej już dziś powieści ”Mandaryni” Simone de Beauvoir, żony nieco zapomnianego filozofa Jeana-Paula Sartre’a, zapamiętałem, że w samolocie, który wpadł w korkociąg, lepsza jest sytuacja pilota starającego się uniknąć katastrofy niż pasażera, kulącego się w strachu za jego plecami.

Być może nie uda się zapobiec rządom Kaczyńskiego, Macierewicza et consortes. Warto bardziej i wtedy być wśród tych, którzy robili co mogli, aby do tego nie doszło niż wśród tych, którzy to w jakikolwiek sposób aprobowali.

P.S. Zwracam uwagę drogiemu Bogdanowi Misiowi, który zapowiedział że zamierza głosować na Zjednoczoną Lewicę, że jej szefowa, Barbara Nowacka popiera drobnych kupców przeciw sklepom wielko powierzchniowym. Czyli zmierza do tego by markety jeszcze bardziej cisnęły pracowników i dostawców, a konsumenci – ludzie pracy, bądź co bądź – i tak musieli kupować drożej.

Wraz z pikietą, protestuje ona przeciw zamykaniu kolejnej nierentownej kopalni – Pokój. Czyli chce by ludzie pracy pracowali na nierentowne górnictwo.” Komuchy, złodzieje!’’ – krzyczeli górnicy. Nie wiedziała jaka to jest publiczność? Że powtarza postulaty PiS? To już nie tylko szkodliwe, ale żałosne.

Ale nie piszę tego, Bogdanie, by cię odwodzić od głosowania na ZL. Niech już wejdzie do Sejmu i do antypisowskiej koalicji. All hands on deck!

Ernest Skalski

 

7 komentarzy

  1. narciarz2 14.10.2015
  2. narciarz2 14.10.2015
  3. j.Luk 14.10.2015
  4. PIRS 14.10.2015
  5. slawek 14.10.2015
  6. andrzej Pokonos 15.10.2015
  7. Magog 17.10.2015