Im bardziej świat się rozpędza, tym trudniej czasem nazwać pojawiające się nowe zjawiska. Brakuje nie tylko metod działania, ale nawet adekwatnych nazw.
Zmaga się z tym świat w każdej dziedzinie życia. Przestępcy zamiast rabować w kominiarkach banki dokonują włamań do systemów, gdzie zmieniają coś, czego nawet nie potrafię nazwać, na coś nie do wykrycia, i to coś sprawia, że ułamki centów zaokrąglają się na korzyść lub niekorzyść, a zaoszczędzone i skumulowane w ten sposób kwoty trafiają w zupełnie inne miejsce niż miały trafić. Czy to kradzież? Pewnie tak, ale świat, policje nie nadążają za takimi wyzwaniami, zawsze pozostając o krok w tyle z wymyślaniem tarczy do nowego miecza.
Czy urzędnicy Kościoła, którzy co rusz zawstydzają nas rozwiązłym, wystawnym życiem, nierzadko przekraczając granice i dobrego obyczaju i prawa, i ich hierarchowie, którzy kryją to i tuszują wykorzystując uprzywilejowaną pozycję Kościoła, to organizacja, którą nadal można nazywać Kościołem? Być może świat nie nadąża ze zmianą definicji.
Jak dziś wyglądałaby rewolucja i jak by ją nazwano w Internecie? Jesteśmy narodem skorym do powstań. Na co dzień dość leniwi, czasem zbyt leniwi by iść do urn, ale w chwilach zagrożenia potrafiliśmy chwycić za broń, nawet w beznadziejnym zrywie. Nie jesteśmy jak Białoruś czy Węgry. Kaczyński powinien wiedzieć, mimo że przespał kawałek stanu wojennego, że orbanizacja Polski nie ma szans, że względu na nasz cholerny zadziorny charakter.
Tyle, że dziś nikt nie będzie chwytał za broń, nikt nie zbuduje barykad i nikt nie będzie obalał rządu tak długo, jak długo rząd nie użyje broni w stosunku do społeczeństwa.
Pamiętam jak w stanie wojennym zaangażowałem się w kolportaż prasy podziemnej i ulotek w moim XXV LO im J. Wybickiego. Organizacja była iście podziemna. Student KUL-u w białej studenckiej czapce (chłopak miał 180 wzrostu i był smukłym, przystojnym blondynem widocznym na kilometr) wpadał do mojej szkoły raz w tygodniu ze świeżą partią ulotek i gazetek. Zgłaszał się do dyżurnego, który wywoływał mnie z lekcji i następowało przekazanie torby reklamówki z bibułą. Tylko kompletny brak zainteresowania władz policyjnych szkołą na przedmieściach sprawił, że podzieliłem los naszego największego rewolucjonisty i nie byłem ani aresztowany, ani internowany. A mimo to tysiące takich „działaczy podziemnych” rozsadziło system od środka. Bez rewolucji, bez masowych ofiar leżących na ulicy, bez naszego Majdanu, władza mająca i karabiny i wojsko i media w końcu ugięła się przed społecznym naciskiem.
Dziś nikt nie kolportuje bibuły. Dziś każdy post czyta kilkaset osób. W końcu dzisiaj nośna idea może … No właśnie. Jak nazwać powstanie w dobie Internetu, jak w czasach, gdy zabawny mem ma większą siłę rażenia od wielostronicowego traktatu kurzącego się w bibliotece, a jeden trafny post porywa tłumy, nazwać zjawisko pospolitego ruszenia w Internecie? Żadna nazwa, żadne porównanie nie przychodzi mi do głowy.
Być może jesteśmy świadkami zupełnie nieznanego i nienazwanego zjawiska. Żaden nowoczesny opleciony siecią internetową cywilizowany kraj w Europie nie stał się – do niedawna – teatrem działań, których celem jest zamach na demokrację robiony przez demokratycznie wybraną większość. Siła mediów społecznościowych jest nieporównywalnie większa niż ta, którą dysponowało społeczeństwo węgierskie w 2010 roku, gdy Orban zaczął niszczyć system demokratyczny. Nie mam pojęcia, co narodzi się z powstałego trzy dni temu Komitetu Obrony Demokracji. Na pewno powstaje siła, z którą nie zmierzyła się nigdzie żadna prawdziwa ani kieszonkowa dyktatura. Ja jestem dobrej myśli. My Polacy lubimy rewolucje, chociażby w Internecie.
Jacek Parol
Może niedługo Prezes Państwa opublikuje swój słynny artykuł “Zawrót głowy od sukcesów”? Skoro nawet Jadźka S. go krytykuje.
Jak na razie to widzę zawrót głowy u Autora.
Że demokratycznie wybraną, to się zgodzę – ale żeby większość?
To co było kwestionowane w innej dyskusji na SO, jako ŚwS (ściana w sraczu) spełnia na naszych oczach niepojętą rzecz. KOD zaistniał jako ruch masowy. Mateusz Kijowski ze współpracownikami wykorzystał ideę Krzysztofa Łozińskiego: (opublikowaną na SO 18 listopada) wzorowaną w zarysie na przypadku KORu, by z gronem współpracowników wystartować dwa dni temu na FB z inicjatywą Komitetu Obrony Demokracji. Jeszcze wczoraj po południu redaktor BM opisywał 2750 uczestników ruchu, godzinę pózniej było ich 3500 a przed chwilą liczba zarejestrowanych wyniosła ponad 26 tysięcy. Postęp zaiste już nie geometryczny a wykładniczy. Jeszcze grono szacownych komentatorów SO nie zdążyło dobrze przedyskutować za i przeciw idei, jej aspektów strategicznych i strukturalnych a już młodzież pokazała , że wciela w życie ideę obrony wspólnego dorobku szeregu pokoleń przed i po 1989 r. FB jest fatalnym, tabloidalnym forum dla dyskusji strategicznych ale okazał się jedyny w upowszechnianiu idei. Polacy, nie tylko młodzi choć ci dominują potrzebowali tej płaszczyzny jak mało czego. KOD połączył młodych gniewnych i starych wku.wionych (jak ja) w deklaracjach na rzecz obrony wartości elementarnych przed uzurpatorem, który co prawda wygrał wybory, ale zupełnie nie akceptuje porządku demokracji parlamentarnej.
Deklaracja programowa KOD (manifest, regulamin) jest prosta i oczywista a kultura i zasada samoograniczania się ruchu pozwala na zaakceptowanie go przez szerokie kregi ludzi o bardzo róznej proweniencji. To “odliczenie się” w tak masowej skali (w ciągu zaledwie dwóch dni jest nas o 20% więcej niż członklów PiS jako partii rządzącej) samo w sobie robi wrażenie. Stąd niekłamane wrażenie Autora. (Czekam na pierwsze 100 tysięcy członków.) Ilość i rodzaj hejtów na innych portalach społecznościowych najlepiej wskazuje, że KOD wywarł wrażenie. (Na FB admini sprawnie usuwaja wpisy hejterów, zostawiając przykłady smakowitych nienawistników).
Ta liczba to pierwszy, poważny sukces KOD, który nam samym pokazuje siłę obywatelskiego ruchu i siłę mądrosci naszych rodaków. Naprawdę wszystkie narzekania komantatorów na SO, że Polacy zgłupieli w ostatnich wyborach znajdują w KOD realną odpowiedź.
Teraz, szacowni komentatorzy na SO, powinniśmy wspólnie zastanowić się jak pielęgnować bobasa, który rośnie w tempie nieznanym nam wcześniej, pielegnować tak aby powstał zrównowazony siłacz, a nie olbrzym z porażeniem mózgowym. Warto główkować bo racje mają Państwo komentatorzy wskazując, że FB nie jest stosownym miejscem na takie dywagacje. Pan Mateusz Kijowski jako bloger takze na SO ma wyczulony słuch na efektywne idee i wraz z gronem współpracowników potrzebuje naszych różnych pomysłów.
Pamiętam jak w stanie wojennym zaangażowałem się w kolportaż prasy podziemnej i ulotek w moim XXV LO im J. Wybickiego. Organizacja była iście podziemna. Student KUL-u w białej studenckiej czapce (chłopak miał 180 wzrostu i był smukłym, przystojnym blondynem widocznym na kilometr) wpadał do mojej szkoły raz w tygodniu ze świeżą partią ulotek i gazetek. Zgłaszał się do dyżurnego, który wywoływał mnie z lekcji i następowało przekazanie torby reklamówki z bibułą. Tylko kompletny brak zainteresowania władz policyjnych szkołą na przedmieściach sprawił, że podzieliłem los naszego największego rewolucjonisty i nie byłem ani aresztowany, ani internowany.
……………………………………………..
I znów wychodzi na moje, wszystko było pod kontrolą w myśl zasady
“Partia czuwa, partia nie śpi, partia wie wszystko i ma to pod kontrolą”
Paanie Jacku, pan ulotki rozdawałeś w młodości w stanie wojennym a ja byłem bezrobotny i nikomu niepotrzebny, inter arma silent Musae . Cieszę się pańskimi wspomnieniami a pan powinien radować się że Generał nie był w stylu Pinocheta. Michnik po wszystkim powiedział “Ja Generałowi Jaruzelskiemu jestem wdzięęęczny, móóógł mnie zwyczajnie zaabić a tego nie zrobił”
Kto to dziś pamięta.
Autor opisuje zjawisko nie znane wcześniej w tej czesci świata, chociaz częściowo zapoznane w proteście przeciw ACTA. Stara, stetryczała i prymitywna, narodowo-katolicka część społeczeństwa rzuciła wyzwanie nowoczesnej, wykształconej i wolnej i otwartej Polsce. Wszystko wskazuje na to, ze po raz pierwszy w historii bedziemy mieli podmiotowy udział w wyniku tej konfrpontacji. Celowo nie używam słownictwa wojennego bo to nie moja bajka.
Aha, jezeli chodzi o panią nazwana tutaj “Jadźka S.” to była kiedys nietuzinkowym socjologiem organizacji. Dopóki nie zaanagażowała się po jednej stronie. Dzisiejsza jej postawa jest szczególnie szkodliwa, podobnie jak w okresie 2005-2007. Ona usiłuje przykleić listek figowy nagiemu jk. Krytykuje go, że nie przywraca jako ochłapu dla narodu np. służby cywilnej. Poważnego ataku na demokrację liberalną nie che widzieć. To się za komuny nazywało “dworscy intelektualisci”.
Rządzącym puszczają nerwy. Wicepremier i minister kultury Gliński, stracił panowanie nad sobą w programie publicystycznym w TVP Info zarzucając stacji okłamywanie społeczeństwa i propagandę. Sam jawnie zaprzeczał swojemu pismu żądającemu cenzury prewencyjnej i nie chciał odpowiadać na pytania. Obrażał stację, dziennikarkę i się odgrażał, że się wszystkich wymieni bo media kłamią. Skarżył się na nagonkę na swoją osobę.Żałosny spektakl, oprócz kabotyństwa i kołtuństwa, zupełne lekceważenie widzów, dziennikarzy, konstytucji. Zachowywał się butnie i arogancko jak nowy właściciel mediów publicznych i współwłaściciel RP. Kolejny przykład człowieka, przed którym trzeba bronić demokracji, w postaci lekceważenia konstytucji.
http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/minela-dwudziesta/wideo/22112015-2010/22458025