Waldemar Sadowski: Referendum Wałęsy. Tak, ale jakie?10 min czytania

konstytucja12016-01-24.

Naród i prawo

W ostatnich dniach rozpoczęła się intensywna dyskusja po artykule Jacka Parola w Studio Opinii „Chcecie planu? Macie plan”, w którym autor podchwycił następującą propozycję: „Kilka dni temu Lech Wałęsa, dla wielu z nas wielki autorytet polityczny powiedział, że trzeba zrobić referendum w sprawie skrócenia kadencji Sejmu RP.”

Dyskusję podjął Mateusz Kijowski na FB, stwierdzając, że: „Konstytucja RP, której bronimy, przewiduje tylko trzy sposoby na skrócenie kadencji. Żaden z nich nie przewiduje działania ze strony obywateli. Oczywiście, możemy przyjąć tezę postawioną przez Kornela Morawieckiego, że wola ludu jest ponad prawem” i stwierdził, że referendum byłoby łamaniem Konstytucji.

Potem pojawił się następujący apel Kijowskiego:

„Wszystkich, którzy próbują promować pomysł skrócenia kadencji parlamentu w drodze referendum, proszę o wskazanie:
– podstaw prawnych takiego pomysłu,
– propozycji pytania dla takiego referendum,
– wskazania w jaki sposób od odpowiedzi na takie pytanie można przejść do wiążącej prawnie decyzji o skróceniu kadencji parlamentu”.

Wprawdzie odradzałem w dyskusji na FB stawianie w referendum pytania o skrócenie kadencji Sejmu,  ale zaproponowałem zmianę formuły i pytań oraz pewne dość niezwykłe rozwiązanie, które przedstawię poniżej, dlatego odpowiadam na powyższy apel. Stawiam dosyć śmiałą hipotezę: Konstytucja RP zawiera możliwość organizacji referendum bez zgody Sejmu.

Podkreślam – jest to hipoteza, więc publikuję ją w celu weryfikacji i wyłapania ewentualnych błędów. Ale,  jak wiemy, błędy mają ogromną wartość poznawczą.

Wcześniej jednak chciałbym usunąć nieporozumienia, do których oprócz Kijowskiego, tym razem w  „Studio Opinii” odnieśli się też Jarek Marciniak i Magdalena Kijowska.  Jak rozumiem problem wynikał z tego fragmentu wypowiedzi Jacka Parola: „Suweren może wszystko. Nie ma dokumentu i zasad, które stoją ponad wolą Suwerena”.

Tak, Suweren – owszem – może wszystko, pod warunkiem, że będzie działać zgodnie z Konstytucją. Konstytucja to jest właśnie dokument, który Suweren sam sobie narzucił. I w państwie prawa każdy, łącznie z Narodem, powinien go przestrzegać. Między innymi dlatego, że Suweren, to nie jest jeden podmiot – chociaż tak brzmi („ein Volk, ein Fuehrer, ein Vaterland”) – lecz są to miliony żywych osób o różnych poglądach i potrzebach. Wszyscy, nawet ci, którzy nie mają jeszcze prawa wyborczego ze względu na wiek lub niepełnosprawność umysłową dysponują czymś, co w Prawach Człowieka i Obywatela określa się jako Godność. Konstytucja stoi na straży godności każdej jednostki, chroni także  wyborów dokonanych przez przeciwników politycznych.

Co do tego nie ma chyba wątpliwości – jak zauważyłem jest to common sense kultury KOD – więc nie rozwijam tego wątku, tym bardziej, że Jacek Parol – wbrew wielu komentarzom – zadeklarował wyraźnie, że chodzi o metody legalne i pokojowe: „A potem tak długo i tak głośno tupać, aż zmusimy ich do przeprowadzenia tego referendum”. Pozostawiam więc dyskusję w tym miejscu, gdyż – jak sądzę – w tej kwestii nie ma jednak różnicy zdań. Sądzę, że referendum, które zaproponował Lech Wałęsa, a potem skonkretyzował Jacek Parol wcale nie musi oznaczać łamania prawa, w tym Konstytucji.

Zaznaczam, że nie interesuje mnie w tych rozważaniach techniczna strona tego przedsięwzięcia. Nie zastanawiam się też nad tym, czy i do czego wykorzystają to politycy, aktywiści czy obywatele. I czy konstrukcja ta będzie miała w ogóle jakiekolwiek praktyczne zastosowanie.

Referendum Suwerena

Według mnie podstawą do przeprowadzenia referendum jest Art 4.2 Konstytucji, który mówi, że „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”. „Sprawowanie władzy” oznacza podejmowanie i wykonywanie ważnych decyzji dotyczących spraw państwa i społeczeństwa. A słowo „bezpośrednio” w słowniku języka polskiego oznacza «bez pośrednictwa». Naród przyznał sobie w tym artykule m. in. prawo do bezpośredniego wyrażania woli.

Większość prób interpretacji tego przepisu, które przejrzałem zakłada, że ustawodawcy chodziło tu tylko o referendum, które jest uregulowane w art. 125,  uznawanym właśnie za formę „bezpośredniego” sprawowania władzy. Czy jednak sformułowanie w Art 4.2 rzeczywiście odsyła i ogranicza się wyłącznie do „referendum”, które zostało uregulowane w Konstytucji i ustawie i nic więcej nie mówi? I na nic więcej nie zezwala?  Według mnie – nie, gdyż:

1) pojęcie „sprawowanie władzy bezpośrednio” ma szerszy zakres znaczeniowy niż „referendum”. A „Referendum”, o którym mówi Konstytucja w art. 125, nie wyczerpuje wszystkich form bezpośredniego sprawowania władzy. Istnieje więcej form „bezpośrednich” niż tylko referendum.  A skoro przepis ten dotyczy Woli Suwerena, to nie można go też interpretować zawężająco, bo to by oznaczało niedozwolone ograniczanie jego władzy. Są tu więc ukryte dodatkowe formy, których Konstytucja nie reguluje, pozostawiając ich wykorzystanie do decyzji Suwerena.

2) „bezpośrednio” znaczy „bez pośrednictwa” innych podmiotów. Natomiast Art. 125 wprowadza pośredniczenie i to władcze, Sejmu/Prezydenta-Senatu. Artykuł ten wymaga bowiem zgody na referendum bezwzględnej większości Sejmu, lub Prezydenta i bezwzględnej większości Senatu. Przepraszam bardzo, ale to nie jest „bezpośrednia” forma sprawowania władzy – mimo nazwy „referendum” – bo wymaga i jest całkowicie uzależniona od pośrednictwa organów państwa. „Bezpośrednie” wykonywanie władzy w żadnym razie nie może oznaczać, że jakiś jeszcze inny podmiot będzie wyrażał na to zgodę albo w inny sposób limitował, bo to nie byłoby już „bezpośrednie”. Stąd można wnioskować, że przepis o referendum nie dotyczy dyspozycji zawartej w Art. 4.2., gdyż przewiduje on formę mieszaną sprawowania władzy, a nie bezpośrednią.

Gdyby ustawodawca chciał, aby to referendum było jedyną formą bezpośredniego sprawowania władzy, to by to tak nazwał i wyraził w Art. 4 w taki sposób: „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub poprzez referendum określone w art. 125” (i ewentualnie w innych). Nazwał to jednak inaczej i szerzej jako „bezpośrednie sprawowanie władzy”. Jeżeli więc Art. 4.2 nie odsyła do referendum w Art. 125 (albo odsyła tylko w części), to jaka jest jego rola? Po co został tak a nie inaczej sformułowany? Jest to pusty, martwy przepis? Niemożliwe, to jest czwarta norma w hierarchii Konstytucji, w dodatku dotyczy źródła władzy w państwie.

Co więc ten przepis oznacza?

Sądzę, że przepis 4.2 oznacza to, co każdy rozumny obywatel z niego… odKODowuje. Powtórzmy:  „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli LUB BEZPOŚREDNIO„. Bezpośrednio! Czy możecie sobie wyobrazić – mniej więcej – jak to się robi? Jak Naród mógłby sprawować władzę bezpośrednio? I kiedy byłoby Mu to potrzebne?

Przypominam: ustaliłem wcześniej, że to referendum opisane w Konstytucji w Art.125 nie jest „bezpośrednią” formą sprawowania władzy.

Sądzę więc, że Naród może wyrazić swoją wolę na podstawie Art. 4.2, „bez pośrednictwa”, nie pytając nikogo o zgodę. Suweren dał sobie w Art. 4.2 prawo do sprawowania władzy bezpośrednio, nie regulując szczegółowo warunków i formy w jakiej miało by się to odbywać. Oznaczałoby to, że Naród ma prawo wyrazić i sformułować swoją wolę na podstawie tego artykułu, nie biorąc pod uwagę innych przepisów – najwyżej wytyczne/standardy ONZ/UE. Dla odróżnienia od „referendum mieszanego” można to nazwać na przykład „referendum w trybie Art. 4.2”, „referendum bezpośrednim”, albo jeszcze inaczej.

Byłby to – po pierwsze – jedyny sposób wyrażenia Woli Narodu w sposób bezpośredni na podstawie Konstytucji. Sformułowana w ten sposób Wola Narodu byłaby faktem politycznym o dużej wadze, utworzonym w sposób legalny – nie tworząca nowych przepisów prawnych, ani skutków prawnych dla Sejmu. Byłby to fakt polityczny, podjęty na podstawie legalnego aktu wyrażenia woli narodu. W pewnych sytuacjach przepisy konstytucji wolno stosować bezpośrednio i to jest także ten przypadek. Takie referendum bezpośrednie może mieć także znaczenie jako ramy do debaty publicznej, krystalizującej poglądy i aktywizującej wyborców wokół kluczowych postulatów – na przykład takich jak Postulaty „Solidarności” z Sierpnia 1980 roku. Zakładam, że pytania dotyczyłyby problemów typowo referendalnych.

Przykładowe tematy pytań w tym hipotetycznym „referendum w trybie Art. 4.2”.

Czy jesteś za tym, aby:

1) Trybunał Konstytucyjny pozostał całkowicie niezależny od polityków, w tym od Sejmu?
2) media pozostały wolne, a partie polityczne i politycy nie mogli wywierać żadnego wpływu na publikowane treści?
3) sądy kontrolowały inwigilację obywateli, w tym inwigilację w Internecie?
4) partie polityczne nie miały wpływu na obsadzanie stanowisk w administracji państwowej i w spółkach skarbu państwa?
(to są tylko przykłady tematów, nie skupiałem się nad prawidłowością sformułowań).

Po drugie:

czy akt ten miałby także charakter decyzji wiążącej inne organy władzy?

Sądzę, że zależałoby to od wielu okoliczności – faktycznych i prawnych. Być może należy zaliczyć ten przepis do arsenału środków prawnych „demokracji zdolnej do obrony” (niem. wehrhafte Demokratie). Po doświadczeniach z NSDAP, która zlikwidowała demokrację na drodze legalizmu, działając zgodnie z Konstytucją Weimarską, konstytucjonalizm europejski wmontował do przepisów konstytucyjnych wiele mechanizmów, których zadaniem jest legalna obrona demokracji przeciwko cwaniakom w rodzaju Jarosława Kaczyńskiego. Ojcowie polskiej Konstytucji nie byli naiwniakami i frajerami. Sądzę, że oprócz Art. 13 (delegalizacja partii), mechanizm obronny wbudowany jest także w Art. 4.2.

Proponuję przeprowadzenie tu eksperymentu myślowego: wartości, których chroni Konstytucja jest wiele. Można je ułożyć w hierarchię. Jeżeli ktokolwiek, w tym Sejm, rozpocznie likwidację tego, co jest określone w Art. 2 (Polska jest demokratycznym państwem prawnym), to Naród może wyrazić swoją wolę w „referendum bezpośrednim”, podejmując decyzję o rozwiązaniu parlamentu. Art. 98.3 o kadencji Sejmu ma bowiem w dużym stopniu charakter organizacyjny i nie chroni tak wielkiej wartości jaką jest „demokratyczne państwo prawa”. W imię tej znacznie większej wartości można poświęcić tę mniejszą. Trybunał Konstytucyjny na Emigracji uznałby zapewne, że było to działanie zgodne z prawem, gdyż broniło podstaw demokratycznego państwa prawa, poświęcając mniej ważne regulacje (organu, który likwidował demokrację).

Aby dobrze zrozumieć konstytucyjną ideę „demokracji zdolnej do obrony”, a więc działań asertywnych, ale legalnych, przytoczę przepis Konstytucji Republiki Federalnej Niemiec, która realizuje tę zasadę w sposób jasny i bez żadnych niedomówień:

„Artykuł 20. (1) Republika Federalna Niemiec jest demokratycznym i socjalnym państwem federalnym.(…)
(4) Wobec każdego, kto usiłuje obalić ten porządek, wszystkim Niemcom przysługuje PRAWO DO OPORU, jeżeli inny sposób przeciwdziałania nie jest możliwy. (podkreśl. moje).

Kto ma rację?

Na razie proponuję, aby potraktować wykładnię Art. 4.2 jeszcze jako hipotezę. Wybitny profesor prawa konstytucyjnego, z którym zacząłem roztrząsać ten problem, tak to wstępnie podsumował: „Generalnie rozumuje Pan trafnie”.

A na pytanie o to, kto ma w naszym sporze rację odpowiem mottem ze „Zniewolonego umysłu” Czesława Miłosza. Stary Żyd z Podkarpacia: „Jeżeli dwóch kłóci się, a jeden ma rzetelnych 55 procent racji, to bardzo dobrze i nie ma się co szarpać. A kto ma 60 procent racji? To ślicznie, to wielkie szczęście i niech Panu Bogu dziękuje! A co by powiedzieć o 75 procent racji? Mądrzy ludzie powiadają, że to bardzo podejrzane. No, a co o 100 procent? Taki, co mówi, że ma 100 procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak”.

Wiem, że w KOD-zie są komuniści, złodzieje, cykliści, a nawet wegetarianie, ale czy jest w KOD-zie jakiś łajdak? Nie sądzę.

Waldemar Sadowski

Jest doktorantem /prawo konstytucyjne/ na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego.

 

5 komentarzy

  1. andrzej Pokonos 24.01.2016
  2. slawek 24.01.2016
  3. zenjk 25.01.2016
  4. hazelhard 25.01.2016
  5. Bogda1935 27.01.2016