Jan Nowak-Jeziorański (1914-2005), właśc. Zdzisław Antoni Jeziorański pseud. „Janek”, „Jan Nowak”, „Jan Zych” – polski polityk, politolog, działacz społeczny, dziennikarz i żołnierz AK, kurier i emisariusz Komendy AK i Rządu RP w Londynie, wieloletni dyrektor Radia „Wolna Europa”. Bohater narodowy!
Kilka lat temu kilku polityków i kilku gryzipiórków, których nawet nazwisk nie warto nawet wymieniać okryło się hańbą. Aczkolwiek do dziś te podłe istoty prosperują i to całkiem nieźle. Nowaka-Jeziorańskiego oskarżono o zdradę, między innymi o to, że był hitlerowskim Treuhänderem (administratorem nieruchomości).
Jan Nowak-Jeziorański to jedna z postaci, która na stałe zapisała się na kartach polskiej historii. Teraz upamiętnią ją reżyser „Pokłosia” i Muzeum Powstania Warszawskiego. Władysław Pasikowski pracuje właśnie nad scenariuszem obrazu pod roboczym tytułem „Kurier”. Według obietnic, czeka nas fabuła z rozmachem. Tyle, że reżyser ma za sobą film, który rodzimi nacjonaliści uznali nie tak dawno za antypolski. Kto mówi czy pisze źle o Polakach, o tych, którzy w czasie II wojny światowej obrali zajęcie szmalcownika i kapusia, który wydawali Żydów w ręce Niemców – ten kala ojczyźnianie gniazdo. Antysemici atakowali Pasikowskiego. Nie tylko jego. Także Nowaka-Jeziorańskiego.
Zdaniem Jana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, „Kurier z Warszawy” zasługuje na film pełnometrażowy nakręcony z rozmachem. I taki ma stworzyć Władysław Pasikowski. Twórcom towarzyszy myśl, aby rola Nowaka nie została zapomniana i żeby młodzi ludzie zdawali sobie sprawę z tego, jakie znaczenie miało postępowanie zwykłego młodego człowieka w niezwykłych czasach.
Z tym będzie najtrudniej. Kogo dziś bowiem obchodzi bohater Powstania Warszawskiego? Dziś Polacy mają swoich „bohaterów” wypełniających łamy gazet i grających główne role na telewizyjnym ekranie.
Według badań Muzeum Powstania Narodowego o Janie Nowaku-Jeziorańskim słyszało i wie cokolwiek… 3 procent Polaków.
Powtarzam: 3 procent Polaków! Oto zwycięstwo „prawdziwych Polaków”!
Kto tam interesuje się bohaterem sprzed lat! Mamy aktualnych bohaterów i męczenników walki co najmniej kilka tuzinów. Prowadzą oni bohaterską i zacięta walkę z drugim Polakiem.
Rodak przeciwko rodakowi – oto patriotyzm Polaka Anno Domini 2016.
Nowak-Jeziorański! A kto to taki?
W 1943 r. pod przybranym nazwiskiem Jan Kwiatkowski został wysłany do Poselstwa Polskiego w Sztokholmie. Po przekazaniu poczty powrócił do kraju. Po sukcesie tej wyprawy powierzono mu znacznie poważniejszą funkcję: jako emisariusz miał dotrzeć do rządu RP w Londynie. To właśnie na potrzeby tej misji przybrał pseudonim Jan Nowak. Wyruszył w 1943 r. W Anglii odbył rozmowy zarówno z przedstawicielami rządu polskiego, jak i władz angielskich, również z premierem Winstonem Churchillem.
Z Anglii został przetransportowany do Włoch. W nocy z 25 na 26 lipca 1944 r. leciał na pokładzie samolotu, który wyruszył z bazy lotniczej w Brindisi i wylądował w pobliżu Tarnowa (ten sam samolot zabrał na pokład szczątki rakiety V-2 i kilku polskich polityków – akcja Most III), a następnie dotarł do Warszawy jako ostatni emisariusz przed wybuchem Powstania.
W przeddzień kapitulacji, działając z rozkazu komendanta AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego wyruszył do Londynu. Wywiózł setki dokumentów i zdjęć. Jako emisariusz Armii Krajowej zyskał przydomek „Kuriera z Warszawy”. Podczas powstania warszawskiego wziął ślub z Jadwigą Wolską, łączniczką „Gretą”.
Po wojnie pozostał na Zachodzie. Pod koniec 1951 roku podjął się kierowania Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa. Pierwsza audycja została nadana do kraju 3 maja 1952 r. Rozgłośnią Polską RWE kierował do 1 stycznia 1976 r.
Zmarł 20 stycznia 2005 roku w szpitalu im. prof. Orłowskiego w Warszawie. Uroczysty pogrzeb odbył się 26 stycznia 2005 roku.
Pogrzeb „Kuriera z Warszawy” rozpoczął się mszą w warszawskiej bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela (styczeń 2005). Ciało zmarłego złożono do trumny, która pierwotnie była przeznaczona dla szczątków ostatniego króla Rzeczypospolitej, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pochowany został w rodzinnym grobie Jeziorańskich na Powązkach.
To właśnie już po śmierci „Kuriera z Warszawy” zaczęły ujadać polityczne pieski. Nie tylko przypisywano mu czyny haniebne. Pluto na Jego grób z hitlerowsko-stalinowską butą. Dziś plujący mają się całkiem dobrze.
Na zaproszenie Lecha Wałęsy po raz pierwszy po wojnie przyjechał do Polski w sierpniu 1989. Po raz drugi przyleciał do Warszawy rok później.
Był czwartek, święto Bożego Ciała. Rankiem tego dnia zatelefonowała zaprzyjaźniona ze mną pani Anna Bogucka-Skowrońska, wówczas senator z ramienia Komitetu Obywatelskiego (w trudnych czasach broniła społecznie Lecha Wałęsę, Zbigniewa Romaszewskiego, Annę Walentynowicz, Bogdana Lisa). Telefonicznie podzieliła się następującą wiadomością: do Warszawy przyjechał Nowak-Jeziorański, jego walizka została na lotnisku w Nowym Yorku, ma na sobie tylko garnitur i zmiętą po podróży koszulę, musi dziś wyjechać do Gdańska, numer koszuli 44, czekam na ciebie, na Wiejskiej.
Czekała razem z mec. Jackiem Taylorem. Ten przez wiele lat współpracował z „Wolną Europą” i z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, który przed wojną był studentem ojca pana mecenasa. Wcześniej moje poszukiwania koszuli wśród znajomych (sklepy były w święto zamknięte) zakończyły się fiaskiem. Numer 44 to numer dla prawdziwego mężczyzny, nie zaś postpeerelowskich mikrusów. Z własnej bielizny wziąłem co się dało. Przyjechałem zdezelowanym „Citroenem”.
Tak uśmiechniętego dżentelmena, nic sobie nie robiącego z przyziemnych przeszkód, takich jak brak świeżej koszuli itp., w życiu nie widziałem. Miał za sobą międzyoceaniczny lot trwający ponad 10 godzin. Jego duch był młodszy od ducha pułku młodzieniaszków. Spytał jedynie czy zdołamy się wszyscy zmieścić do „blaszanki” CV. Ruszyliśmy. Cel: Gdańsk.
Zatrzymaliśmy się w Pułtusku, chciał zwiedzić tamtejszy zabytkowy kościół i spotkać się z miejscowym księdzem, o którym słyszał, że tak jak on jest kolekcjonerem obrazów. Oglądając księżowskie zbiory spędzili we dwóch kilka godzin.
Tak zaczęła się moja, wyrywkowa zresztą, znajomość z Wielkim Polakiem. Odwiedzałem Go, gdy leżał w tzw. szpitalu rządowym, na Hożej w Warszawie. Miałem zaszczyt zostać „emisariuszem” w pewnych Jego osobistych sprawach, podczas mojego pobytu w Londynie. Ot, i wszystko. Dla mnie znaczyło to i tak więcej, niż mógłbym się w życiu spodziewać.
Jerzy Klechta
Taka chwila refleksji..
Każdy ma swoje czasy w których żyje, każdy coś robi pożytecznego,
nawet jeśli tylko żyje i prowadzi żywot nikczemny. W jakiejś tam mierze jest potrzebny tak jak chwast w ogrodzie. Po wypieleniu jest jednym ze składników kompostu.
Żyje człowiek jak kwiat, bądź ten zbędny chwast który swoją obecnością zagłusza jego widok. Jak żyje, to walczy o swoje przetrwanie, dla ogrodu w którym żyje. Krzyczy, że chwasty ten ogród zarastają, że ogród dziczeje, że piękne kwiaty giną bo ogrodem opiekuje się ogrodnik z ekipą która chwastom przyznała status kwiatów ozdobnych, bo piękno polega na braku kolorów, na szarej zieleni ozdobionej czasem jakimś kolorowym akcentem który też znika po krótkim życiu. Znikają kwiaty ozdobne umieszczane na specjalnej liście pięknych odmian homo, jednak znikają, bo chwasty też mają swoją listę również okazałą a nawet większą.
Jestem zwykłą rośliną, nikt nie umieści mnie na liście kwiatów nadzwyczajnych, kompostownik na mnie czeka i muszę to zaakceptować.
Tylko jedna rzecz mnie gnębi. Dlaczego te piękne kwiaty idą w zapomnienie, dlaczego ? Tyle dobrego uczyniły a ulegają zapomnieniu? Trzeba stale przypominać? Pod każdym pretekstem bo zapominamy? Dlaczego?
Mija kilka lat i już nikt nie pamięta za wyjątkiem jednostek? Pamiętają najbliżsi, przyjaciele i wrogowie, o dziwo!
Czasem nachodzi mnie refleksja, że warto posiadać wrogów, którzy przypominają otoczeniu, był taki… nie mogę go zapomnieć!
Paradoksalnie, ci co walczą z antysemityzmem przypominają stale tych zmarłych drani, aby nikt ich nie zapomniał?
Aby żyli wiecznie? Tak się zasłużyli?
W przeciwieństwie do tych co walczyli o dobro wspólne?
Kto tych dobrych pamięta?!
Po latach..
A może to tak wygląda życie?
Chcesz zasłużyć na pamięć otoczenia bądź draniem!?
Mniej znana i chyba cały czas czekająca na swojego autora jest ta część życia Jana Nowaka-Jeziorańskiego, która dotyczy okresu 1980 – 1998. Najpierw działanie na zachodzie, głównie w USA na rzecz wsparcia Solidarności, potem pomoc internowanym i strukturom podziemnym a potem wsparcie przemian w Polsce po 1989 r. ze szczególnym uwzględnieniem wsparcia przystąpienia Polski do NATO.
Polityczne pieski i ujadacze, kłamcy i oszczercy przeminą a rola Kuriera z Warszawy pozostanie w historii jako świadectwo wielkości wybitnego obywatela jakich wielu wydała II Rzeczpospolita. I choćby tylko 3% Polaków wiedziało kim był Pan Jan to i tak wystarczy aby przenieść pamięć o NIm na następne pokolenia.
Głęboko nie zgadzam się z redaktorem Klechtą, że nie warto wymieniać nazwisk łajdaków pomawiających Jeziorańskiego. Przeciwnie, może w jakimś przypisie pod artykułem, brudne “czyny i słowa” powinny pozostać zapamiętane.
Jan Nowak Jeziorański pisał świetnie, jasno i optymistycznie do końca swoich dni. Zawsze z przyjemnością czytałem jego teksty. Jakoś trudno w to uwierzyć, że tylko kilka procent Polaków zna tego wielkiego “Kolumba”.