Jerzy Klechta: Nienawiść prawdziwych Polaków6 min czytania

nowak2016-01-27.

Jan Nowak-Jeziorański (1914-2005), właśc. Zdzisław Antoni Jeziorański pseud. „Janek”, „Jan Nowak”, „Jan Zych” – polski polityk, politolog, działacz społeczny, dziennikarz i żołnierz AK, kurier i emisariusz Komendy AK i Rządu RP w Londynie, wieloletni dyrektor Radia „Wolna Europa”. Bohater narodowy!

Kilka lat temu kilku polityków i kilku gryzipiórków, których nawet nazwisk nie warto nawet wymieniać okryło się hańbą. Aczkolwiek do dziś te podłe istoty prosperują i to całkiem nieźle. Nowaka-Jeziorańskiego oskarżono o zdradę, między innymi o to, że był hitlerowskim Treuhänderem (administratorem nieruchomości).

Jan Nowak-Jeziorański to jedna z postaci, która na stałe zapisała się na kartach polskiej historii. Teraz upamiętnią ją reżyser „Pokłosia” i Muzeum Powstania Warszawskiego. Władysław Pasikowski pracuje właśnie nad scenariuszem obrazu pod roboczym tytułem „Kurier”. Według obietnic, czeka nas fabuła z rozmachem. Tyle, że reżyser ma za sobą film, który rodzimi nacjonaliści uznali nie tak dawno za antypolski. Kto mówi czy pisze źle o Polakach, o tych, którzy w czasie II wojny światowej obrali zajęcie szmalcownika i kapusia, który wydawali Żydów w ręce Niemców – ten kala ojczyźnianie gniazdo. Antysemici atakowali Pasikowskiego. Nie tylko jego. Także Nowaka-Jeziorańskiego.

Zdaniem Jana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, „Kurier z Warszawy” zasługuje na film pełnometrażowy nakręcony z rozmachem. I taki ma stworzyć Władysław Pasikowski. Twórcom towarzyszy myśl, aby rola Nowaka nie została zapomniana i żeby młodzi ludzie zdawali sobie sprawę z tego, jakie znaczenie miało postępowanie zwykłego młodego człowieka w niezwykłych czasach.

Z tym będzie najtrudniej. Kogo dziś bowiem obchodzi bohater Powstania Warszawskiego? Dziś Polacy mają swoich „bohaterów” wypełniających łamy gazet i grających główne role na telewizyjnym ekranie.

Według badań Muzeum Powstania Narodowego o Janie Nowaku-Jeziorańskim słyszało i wie cokolwiek… 3 procent Polaków.

Powtarzam: 3 procent Polaków! Oto zwycięstwo „prawdziwych Polaków”!

Kto tam interesuje się bohaterem sprzed lat! Mamy aktualnych bohaterów i męczenników walki co najmniej kilka tuzinów. Prowadzą oni bohaterską i zacięta walkę z drugim Polakiem.

Rodak przeciwko rodakowi – oto patriotyzm Polaka Anno Domini 2016.

Nowak-Jeziorański! A kto to taki?

W 1943 r. pod przybranym nazwiskiem Jan Kwiatkowski został wysłany do Poselstwa Polskiego w Sztokholmie. Po przekazaniu poczty powrócił do kraju. Po sukcesie tej wyprawy powierzono mu znacznie poważniejszą funkcję: jako emisariusz miał dotrzeć do rządu RP w Londynie. To właśnie na potrzeby tej misji przybrał pseudonim Jan Nowak. Wyruszył w 1943 r. W Anglii odbył rozmowy zarówno z przedstawicielami rządu polskiego, jak i władz angielskich, również z premierem Winstonem Churchillem.

Z Anglii został przetransportowany do Włoch. W nocy z 25 na 26 lipca 1944 r. leciał na pokładzie samolotu, który wyruszył z bazy lotniczej w Brindisi i wylądował w pobliżu Tarnowa (ten sam samolot zabrał na pokład szczątki rakiety V-2 i kilku polskich polityków – akcja Most III), a następnie dotarł do Warszawy jako ostatni emisariusz przed wybuchem Powstania.

W przeddzień kapitulacji, działając z rozkazu komendanta AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego wyruszył do Londynu. Wywiózł setki dokumentów i zdjęć. Jako emisariusz Armii Krajowej zyskał przydomek „Kuriera z Warszawy”. Podczas powstania warszawskiego wziął ślub z Jadwigą Wolską, łączniczką „Gretą”.

Po wojnie pozostał na Zachodzie. Pod koniec 1951 roku podjął się kierowania Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa. Pierwsza audycja została nadana do kraju 3 maja 1952 r. Rozgłośnią Polską RWE kierował do 1 stycznia 1976 r.

Zmarł 20 stycznia 2005 roku w szpitalu im. prof. Orłowskiego w Warszawie. Uroczysty pogrzeb odbył się 26 stycznia 2005 roku.

Pogrzeb „Kuriera z Warszawy” rozpoczął się mszą w warszawskiej bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela (styczeń 2005). Ciało zmarłego złożono do trumny, która pierwotnie była przeznaczona dla szczątków ostatniego króla Rzeczypospolitej, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pochowany został w rodzinnym grobie Jeziorańskich na Powązkach.

To właśnie już po śmierci „Kuriera z Warszawy” zaczęły ujadać polityczne pieski. Nie tylko przypisywano mu czyny haniebne. Pluto na Jego grób z hitlerowsko-stalinowską butą. Dziś plujący mają się całkiem dobrze.

Na zaproszenie Lecha Wałęsy po raz pierwszy po wojnie przyjechał do Polski w sierpniu 1989. Po raz drugi przyleciał do Warszawy rok później.

Był czwartek, święto Bożego Ciała. Rankiem tego dnia zatelefonowała zaprzyjaźniona ze mną pani Anna Bogucka-Skowrońska, wówczas senator z ramienia Komitetu Obywatelskiego (w trudnych czasach broniła społecznie Lecha Wałęsę, Zbigniewa Romaszewskiego, Annę Walentynowicz, Bogdana Lisa). Telefonicznie podzieliła się następującą wiadomością: do Warszawy przyjechał Nowak-Jeziorański, jego walizka została na lotnisku w Nowym Yorku, ma na sobie tylko garnitur i zmiętą po podróży koszulę, musi dziś wyjechać do Gdańska, numer koszuli 44, czekam na ciebie, na Wiejskiej.

Czekała razem z mec. Jackiem Taylorem. Ten przez wiele lat współpracował z „Wolną Europą” i z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, który przed wojną był studentem ojca pana mecenasa. Wcześniej moje poszukiwania koszuli wśród znajomych (sklepy były w święto zamknięte) zakończyły się fiaskiem. Numer 44 to numer dla prawdziwego mężczyzny, nie zaś postpeerelowskich mikrusów. Z własnej bielizny wziąłem co się dało. Przyjechałem zdezelowanym „Citroenem”.

Tak uśmiechniętego dżentelmena, nic sobie nie robiącego z przyziemnych przeszkód, takich jak brak świeżej koszuli itp., w życiu nie widziałem. Miał za sobą międzyoceaniczny lot trwający ponad 10 godzin. Jego duch był młodszy od ducha pułku młodzieniaszków. Spytał jedynie czy zdołamy się wszyscy zmieścić do „blaszanki” CV. Ruszyliśmy. Cel: Gdańsk.

Zatrzymaliśmy się w Pułtusku, chciał zwiedzić tamtejszy zabytkowy kościół i spotkać się z miejscowym księdzem, o którym słyszał, że tak jak on jest kolekcjonerem obrazów. Oglądając księżowskie zbiory spędzili we dwóch kilka godzin.

Tak zaczęła się moja, wyrywkowa zresztą, znajomość z Wielkim Polakiem. Odwiedzałem Go, gdy leżał w tzw. szpitalu rządowym, na Hożej w Warszawie. Miałem zaszczyt zostać „emisariuszem” w pewnych Jego osobistych sprawach, podczas mojego pobytu w Londynie. Ot, i wszystko. Dla mnie znaczyło to i tak więcej, niż mógłbym się w życiu spodziewać.

Jerzy Klechta

Print Friendly, PDF & Email
 

4 komentarze

  1. Magog 28.01.2016
  2. slawek 29.01.2016
  3. Woziwoda 29.01.2016
  4. andrzej Pokonos 30.01.2016