Kilkukrotnie w różny sposób dyskutowaliśmy publicznie o apolityczności KOD, apartyjności KOD i dystansowaniu się KOD od polityki. Wszystkie te trzy stwierdzenia są błędne i kompletnie mijają się z rzeczywistością.
KOD nie działa na rynku bukieciarskim, nie zajmuje się handlem dywanami. Jest, działa i istnieje dzięki polityce. To polityka, zła, ułomna, prowadzona przez politycznych chuliganów, byłych oszustów, złodziei, tchórzy stanu wojennego i odważnych prokuratorów tamtych czasów była bezpośrednim powodem powstania KOD.
KOD nie powstał w próżni, tylko w konkretnej rzeczywistości politycznej i w tą rzeczywistość, chcąc nie chcąc musiał się wpisać i wpisał się brawurowo.
Tuż po wyborach PiS rozważał błyskawiczny atak i przejęcie samorządów poprzez przyspieszenie wyborów samorządowych. Na stole leżał też pomysł ponownych, przyspieszonych wyborów do sejmu, po których PiS miał mieć większość konstytucyjną. Powstanie i siła KOD-u rozwaliła te plany w drobny mak. Siłę KOD-u da się dziś zmierzyć siłą ataków na KOD. Zadajcie sobie pytanie, czy ktoś dziś atakuje partię Razem?
KOD nie jest również apolityczny i apartyjny. Jest polityczny, co oczywiste, i jest partyjny. Multipartyjny. W Kodzie są przedstawiciele wszystkich liczących się partii będących w Parlamencie i poza nim. Prywatnie wiem, że również są i pisowcy zaskoczeni i rozczarowani tym, co robi obecna władza.
Członkowie partii politycznych nie rozpłyną się w powietrzu. Największym błędem KOD byłby udział w wyborach, jako samodzielny byt. Dlaczego? Bo KOD, jako konkurencja polityczna uwikłałby się w partyjne rozgrywki i walki. Nie wyobrażam sobie ponadto stworzenia programu minimum, który byłby akceptowalny dla ludzi lewicy, prawicy i centrum obecnych w KOD.
Jedynym odstępstwem od tej zasady, którą warto byłoby brać pod uwagę, jest udział KOD w wyborach samorządowych na szczeblu lokalnym, jako Komitetu skupiającego lokalnych działaczy, którzy zdążyli już się poznać i okrzepnąć w walce podczas organizowania naszych struktur, manifestacji czy akcji.
Natomiast nie ulega dla mnie wątpliwości, że jeśli KOD przetrwa wszystkie zagrożenia, jakie czyhają na nowopowstałą organizację i jej liderów, jeśli, w co nie wątpię mimo moich licznych uwag i uszczypliwości, przechoruje wszystkie choroby wieku dziecięcego i dotrwa w sile do wyborów to te wybory wygra.
Wyobraźcie sobie tą armie Koderów, zaprawionych w akcjach i demonstracjach, zaprawionych w docieraniu do ludzi i budowaniu sensownego przekazu, dodatkowo uzbrojonych we wsparcie centrali, w podpowiedzi think-tanków koderskich i mogących wymieniać się między sobą pomysłami i wiedzą. Wyobraźcie sobie teraz, że ta armia startuje z list PO, Nowoczesnej, PSL, Razem i PiS. I wygrywa. Wygrywają działacze poszczególnych partii, lecz nie przestają być Koderami. W Parlamencie rozpoznają się po znaczkach albo po twarzach zapamiętanych ze spotkań i demonstracji. Nawet, jeśli nieformalnie mogą stanowić potężną siłę wpływającą i na politykę i co istotniejsze na kulturę polityczną.
Jacek Parol
Nie sądzę, żeby to było realne. Ot, takie marzenia – Jacku.