Krzysztof Mroziewicz: Dziady zebrane3 min czytania

dziady buw2016-04-19.

Pisane są jak scenariusz filmowy. Wieszcz pewnie przewidywał narodziny kina.

Dzieci grają genialnie. Chłopiec (Kacper Kuryś) bierze czyściuteńko każdy dźwięk, co dzieciom nie zdarza się prawie nigdy. Dziewczynka (Julia Leszkiewicz) recytuje jak dojrzała aktorka.

„Dziady” były utworem mitycznym, ale także zakazanym, albowiem mówi się tam o stosunku Wielkiej Rosji do Polaków. Cenzura wisiała nad „Dziadami” od początku ich istnienia.

Mickiewicz napisał do Trzeciej Części wstęp, który znajduje się w wydaniu nowogródzkim z 1933 roku pod redakcją Tadeusza Piniego, gdzie mowa o koncepcji wybicia Polaków przez Nowosilcowa (wielka rola Wiesława Cichego). Aż tak daleko, żeby to przypominać, inscenizacja wrocławska nie idzie. Pod innymi względami jest jednak realizacją (Michała Zadary), do której musi odwołać się każdy reżyser walczący w przyszłości z upiorami Mickiewicza. W zbiorze „Dziadów” – po spektaklach Wyspiańskiego, Schillera, Dejmka i Swinarskiego – wrocławska to ostatnia tej miary próba. Lecz pierwsza zarazem bez oddechu cara za plecami. Wreszcie nie ma w „Dziadach” świętości, natomiast jest Wielka Improwizacja nad więzienną bardachą.

Fragmenty rozmów w celach ciągną się dostatecznie długo, żeby zmęczyć widza. Jest to działanie celowe. Skoro więzień męczy się za kratami, to niech widz siedzący na wolności też ma coś z tego.

Gusła zaduszne odprawiane w języku litewskim musiały mieć coś wspólnego ze źródłami kultury Arjów, bo litewski jest starszy od sanskrytu. Dlatego Część Czwarta mówiąca o miłości językiem Mickiewicza odegrana została (świadomie czy nie, to inna rzecz) w taki sposób, jak się grało miłość w starożytnych Indiach, gdzie jej nie było (i nie ma do dziś).

Wyspiański skracając „Dziady” napisał, że opowiadanie jest nieznośne na scenie i że teatr nie może grać za kulisami. Musi grać przed.

Na afiszu „Dziadów” mamy zdjęcie Biblioteki Głównej Uniwersytetu Warszawskiego. Na dziedzińcu przed Biblioteką odbył się pamiętny wiec 8 marca 1968 roku. Żądano m.in. przywrócenia „Dziadów” w Teatrze Narodowym. Zdjęte zostały z powodu demonstracyjnych oklasków w każdym miejscu, w którym pojawiały się jakiekolwiek odniesienia do stosunków polsko-rosyjskich. Ingerowała ambasada radziecka, zresztą nie musiała tego robić, bo Gomułka był bardziej papieski od papieża. Witold Filler tłumaczył, iż wykorzystywanie fragmentów utworu do prowokacji antyradzieckich było rzeczą „obrzydliwą”.

Demonstrację studentów PWST, którzy szli z ulicy Miodowej pod pomnik Mickiewicza, protestując przeciwko cenzurze, prowadził Andrzej Seweryn, jedyny po Modrzejewskiej polski aktor, który zrobił światową karierę. Wcześniej jednak, w 1968 roku, poszedł do więzienia.

Z Teatru Narodowego wyrzucili za „Dziady” Kazimierza Dejmka, później niezbyt lubianego ministra Kultury i Sztuki. A jak Dejmek do tego Teatru przyszedł? Przez Łódź, gdzie w Teatrze Nowym wystawił „Historyę o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim” Mikołaja z Wilkowiecka. Nikt wtedy dramatu staropolskiego nie ruszał, bo pod koniec lat 50. zaczynała się już nasza mała siermiężno-socjalistyczna stabilizacja. Jan Kott zachwycony inscenizacją Dejmka napisał: jest to teatr narodowy. Teatr Narodowy, który chwilowo mieści się w Łodzi. Można parafrazując puentę recenzji Kotta napisać: „Dziady” to teatr narodowy. Polski teatr narodowy. Teatr Narodowy, który chwilowo mieści się we Wrocławiu.

„Dziady” grane w okresach kryzysowych zawsze ujawnią jakąś swoją warstwę, która metaforycznie odniesie się do współczesności. W przypadku „Dziadów zebranych” do dnia dzisiejszego odnoszą się poszczególne aspekty działalności Teatru Polskiego we Wrocławiu. Dyrektorem jest poseł Nowoczesnej, Krzysztof Mieszkowski. Ministrem Kultury (niezbyt lubianym) został socjolog, któremu zachciało się być premierem. Jako minister zareagował listownie na dramat laureatki nagrody Nobla, Elfriede Jellinek, co prawda nie tak ostro jak Gomułka na „Dziady” , ale w podobnym stylu.

W dzisiejszej sytuacji nie można co prawda zdjąć ze stanowiska dyrektora, nie można zdjąć z afisza spektaklu, ale można po prostu zamknąć teatr. Teatr narodowy, który chwilowo mieści się we Wrocławiu.

Krzysztof Mroziewicz