2016-09-25.
Wysłuchałem wystąpień Piotra Naimskiego i Mirosława Chojeckiego na spotkaniu u Prezydenta z częścią członków i współpracowników KOR.
Nie wpadłem w zachwyt nad mową Mirka, ale chcę zatrzymać się przy tym co powiedział Naimski. Powtórzył mianowicie stare kłamstwo i insynuację tej części KOR, która związana była z osobą Macierewicza. Ten podział się dość szybko zarysował. Chodzi mi o to, jak ujął go Naimski. Powiedział, że środowisko związane z Macierewiczem było środowiskiem niepodległościowym, a to drugie środowiskiem ugodowym, to pierwsze miało jako cel niepodległość, która jest niepodzielna, a to drugie suwerenność, jako status stopniowalny.
To nieprawda i to insynuacja, celowo wymyślona, dla dyskredytacji kręgu związanego z Jackiem Kuroniem, Adamem Michnikiem, Janem Józefem Lipskim, a nawet wtedy z Romaszewskimi. Aby zrozumieć na czym polegała trzeba się cofnąć w kontekst tamtego czasu. Wszyscy byliśmy “niepodległościowcami”, wszyscy marzyliśmy o Polsce demokratycznej i wolnej od sowieckiej kurateli. Tyle, że to było wtedy marzenie, które nie mieściło się w najdalej dającym się wyobrazić horyzoncie. Oczywiście dzisiaj są wieszcze, prorocy, którzy już wtedy wiedzieli, że doczekają Polski niepodległej. Nie było najmniejszego światełka niepodległości, choćby najdalszego ale widocznego. Podział był inny, na tych którzy uważali, że trzeba o niepodległości mówić i oświadczać przy każdej okazji i na tych, którzy niemniej o niej marząc, uważali, że mamy kraj tu i teraz, w takiej a nie innej sytuacji i trzeba działać tak, by w tym realnym kraju było tyle wolności i tyle wpływu społeczeństwa na niechcianą i niewybraną władzę ile tylko możliwe. To był podział na niepodległościowych gadaczy przede wszystkim i na niepodległościowych działaczy. I jeśli się patrzy na realne osiągnięcia tych dwóch środowisk, to nie ujmując niczego “niepodległościowcom”, drogę Polski do realnej niepodległości wykuwało o wiele skuteczniej owo środowisko “ugodowców” i “naprawiaczy socjalizmu” i marzycieli “suwerenności nieco mniej ograniczonej”, zamiast niepodległości.
KOR, dzieło wspólne, ale KSS KOR już o wiele mniej wspólne, baza u Jacka Kuronia, komórki w Paryżu i Londynie, Biuro Interwencyjne, Biuletyn Informacyjny KSS KOR, najważniejsze wtedy medium drugiego obiegu, “Robotnik” gazeta o niezwykłym znaczeniu dla przygotowania kadr “Solidarności” (dzieło grupy wokół Heleny Łuczywo), sitodruk (głównie Witek Łuczywo), NOWA (Mirek Chojecki, wtedy zresztą i dziś, na pewno nie od Macierewicza), a potem AS- główna agencja prasowa “Solidarności”, bezcenna dziś kopalnia wiedzy o związku (znowu Helena Łuczywo i inni), “Tygodnik Mazowsze”, podstawowy “dziennik” podziemia (znów Helena Łuczywo) itd. To dorobek tych, którzy nie mieli każdego dnia na ustach słowa niepodległość, ale każdego dnia kładli kilka rzeczywistych kamieni na drodze do niej. Niepodległościowcy werbalni, wynoszeni na piedestał przez Naimskiego i jego kolegów oraz przez rządzącą formację mają dorobek o wiele, o wiele mniejszy, bo nie mogli go mieć mając głowy zbyt mocno zanurzone w chmurach, a ręce za bardzo zajęte pokazywaniem władzy niepodległościowych fig zamiast wyrywać, jej po kawałku opanowany przez nią teren.
Nawet teraz żałuję, że nie poszedłem do Pałacu, bo po tej mowie Naimskiego zabrałbym głos nieproszony i powiedziałbym, pewno w wielkim skrócie to co tutaj napisałem szerzej. PANIE NAIMSKI PAN KŁAMAŁ I INSYNUOWAŁ!
Marian Waldemar Kuczyński
Mam prośbę o upowszechnianie tego tekstu.



Panie Waldemarze, dokładnie TAK. Tak było.
Ja nie wiem, jak było. Ja pamiętam, jak KOR był widziany z perspektywy studentów prowincjonalnego uniwersytetu (prowincjonalny, ale w czołówce polskich), zaangażowanych w działalność opozycyjną. Otóż był postrzegany jako monolit, a wszyscy jego członkowie traktowani z jednakim podziwem i szacunkiem Miałem szczęście być w mieszkaniu Piotra Naimskiego i Mirosława Chojeckiego i rozmawiać z tymi ludźmi. Miałem poczucie wspólnoty. Niepodległościowcy i ugodowcy? Co to za pomysł! Różnice między członkami KOR-u dla nas nie istniały. Dzisiaj dowiaduję się, że był lepszy i gorszy sort korowców. Rzygać się chce. Tak samo rzygać się chce, jak patrzę na te rocznicowe uroczystości i gale wręczania KWiS-ów i innych zwisów. Mając w pamięci peerelowskie podobne uroczystości, nie wiem już kto z „Solidarności”, a kto ze ZBoWiD-u, nie wiem, gdzie twarz, a gdzie świński ryj.
Niepodległościowiec czy ugodowiec? Aby to rozstrzygnąć trzeba odwołać się do najwyższego autorytetu – bezpieki. Kiedy Zytę Gilowską oskarżono o współpracę z bezpieką i donosicielstwo, ostateczny werdykt wydał bezpieczniak który sporządzał zapiski z ich rozmów. Gdyby powiedział „donosiła” to nie ma przebacz. Ale okazała się tylko być osobą, którą prof. Senyszyn ochrzciła mianem OCHUI: osoba chętnie udzielająca informacji.
Kiedy oskarżono panią Staniszkis o współpracę, ta się rozsypała. Ale kiedy IPN uznał że nie była TW, znowu zaczęła zachwalać lustrację.
Trzeba zapytać bezpieczniaków, którzy zajmowali się KOR-em. Jeżeli powiedzą że Michnik był ugodowcem, no to będzie musiał założyć koszulę pokutną i odszczekać wszystko co kiedykolwiek powiedział czy napisał. A jeśli powiedzą że Macierewicz był w gruncie rzeczy tajnym ugodowcem? Wtedy okaże się że ta bezpieka była i jest obrzydliwa i szkoda że po 1989 roku nie powsadzano ich wszystkich.
Przykre. Ja przynajmniej nie mam problemów z interpretacją, drukowałem wprawdzie kiedyś licealną bibułkę, nawet się nauczyłem, że rozrzucać lepiej w klatce z góry do dołu (znaczek SW się gdzieś zgubił, także nie udowodnię, chyba, żebym sobie drugi na pchlim targu teraz kupił, no ale nie) do tego dość regularnie czytałem biuletyn SB, który mój ś.p. ojciec, wtedy sekretarz KW, zostawiał regularnym przypadkiem w jadalnym, 12 grudnia wzięli go już w nocy, tylko kilka godzin wcześniej, no i do komitetu, włączyliśmy Wolną Europę, żeby się dowiedzieć co będzie i matka mi dała 200 dolarów, powiedziała, że jakby co to się spotkamy w domu, albo w miejscu gdzie był, no i nie wybuchło. Także nie zabierzecie mi nawet tego, że mój ojciec też chciał wolnej Polski, chociaż może nie miał racji a nawet przy Okrągłym Stole był po złej stronie. Książkę o KORze przywiozłem sobie z Londynu, czysty zysk, w POSKu można było wziąść dwie darmo jeżeli się je wwiezie, mieliście dużo racji. Ale na dobre posmutniałem wiele lat później, kiedy jakiś Francuz mi opowiedział o Polakach, przestał nas lubić dopiero potym co zrobiliśmy Wałęsie. Przyglądnąłem się Polakom po świecie, no więc miał wiele racji, żabojad.
tia… im bardziej lat przybywa tym ostrzej się widzi?
Mnie III RP zadawala, no prawie…
Nic nie jest doskonałe, nawet Bóg coś spaprał raczył…
Głoszenie prawdy o prehistorii ma zawsze wydźwięk tischnerowski.
to nie taka znowu prehistoria, odniesienie się do tego czy coś kogoś zadawała to już dla mnie sugestia odniesienia się do drugiej prawdy księdza, proponowałbym raczej weryfikacje poprzez analizę skutku i Kuczyński ma nieodwołalnie rację. Z tym, że jednocześnie zarzuca oponentom mniejszą skuteczność, jedynie hipotetycznie moźna rozpatrywać drogi alternatywne, wtedy jednak posługując się prawdopodobieństwem a więc nie tylko porządanych skutków, przykre, że teraz dochodzi do takich spięć ze strony tych którzy wydawałoby się właśnie dostali wyborczą szansę aby się znowu pozytywnie angażować.