Nie ukrywam, że tematyka Kościoła jest moją ulubioną. Rzadko w dziejach jest możliwość i okazja śledzenia dzień po dniu nadchodzącego kataklizmu, ze wszystkimi jego sygnałami. To tak, jakby mając ostrzeżenie o tsunami, usiąść w wysokiej wieży i obserwować tych, którzy zlekceważyli ostrzeżenie i radośnie krzątają się przy grillu.
W pierwszej części pisałem o konsekwencjach angażowania się Kościoła w bieżąca politykę i cenie, jaką przychodzi płacić, gdy faworyzowana formacja władze traci. Tym razem będzie nie o skali makro, a raczej o detalach. Niemniej warto sięgnąć po pierwszą część tekstu Jacek Parol: Kościoły umierają stojąc dla uzupełnienia całości obrazu.
Pisząc „Kościół w Polsce”, trzeba mieć świadomość, że nie istnieje praktycznie Kościół świecki, rozumiany jako wspólnota wiernych decydująca – czy chociażby mająca wpływ – na Kościół hierarchiczny. Kościół w Polsce – to episkopat i biskupi jako jedna siła, Ksiądz Rydzyk i jego imperium medialne i polityczne oraz publicyści i ewangeliści świeccy, wypowiadający się z wyżyn moralnych w imieniu katolików, a często i Kościoła.
Wszystkie trzy wymienione powyżej siły wsparły ekipę dobrej zmiany w dojściu do władzy. Wszystkie trzy wykonały prace na rzecz PiS i teraz z rachunkiem w garści stoją u bram.
O księdzu z Torunia nie chce mi się pisać. Normalny układ polityczno-biznesowy, w którym polityk-biznesmen ubrany w sutannę wspiera układ polityczny w słusznym przekonaniu, że to opłacalne.
O publicystach i filozofach pseudokatolickich też pisać nie warto. Ani to dziennikarze, ani katolicy. Czasem człowiek ma wrażenie, że prawicowi „dziennikarze” przystąpili do jakiejś tajnej paraolimpiady dla chorych psychicznie, do konkursu w uwikłanie Boga i religii w najbardziej absurdalną paralele myślową.
Warto zająć się reakcją Kościoła na bieżące wydarzenia w Polsce.
Pierwsza rzecz, budząca obrzydzenie i zdziwienie, to wyraźny flirt Kościoła ze środowiskami narodowymi. Msze w Białymstoku, „homilie” Międlarka, obecność purpuratów na marszach i uroczystościach z falangą na flagach.
Nic tego nie usprawiedliwia. Kościół nie ma dobrej historii związanej z faszyzmem. Wsparcie reżimu Franco w Hiszpanii skończyło się śmiercią „najwierniejszej córy Kościoła”. Hiszpania w wyniku tego związku stała się krajem laickim. Wcześniej Watykan nie maił problemów z wyborem między współpracą z niemieckimi i włoskimi faszystami i uratowaniem potęgi finansowej a jakimiś abstrakcyjnymi wartościami moralnymi. Nie zmieniło to faktu cierpienia i śmierci wielu zwykłych księży w okupowanych przez faszystów krajach.
Dlatego taki flirt jest moralnie obrzydliwy, politycznie zgubny a rozpatrywany w kategoriach patriotyzmu jest działaniem na szkodę Polski. Podnoszący łeb faszyzm jest złem dla Polski i Polaków. Kościół, który zamiast grzmieć z ambon, przypominać grzech nienawiści, nietolerancji, nie zajmuje stanowiska, lub mówi głosem faszysty w sutannie jest złem dla Polski i Polaków.
W Polsce łamane jest prawo, konstytucja i dobre obyczaje polityczne. PiS demoluje państwo, grozi, straszy i dzieli Polaków używając języka nienawiści. Padają słowa o gorszym sorcie, złodziejach, genetycznych zdrajcach i gestapowcach. Kościół milczy, nie broni atakowanych, nie upomina się o Polskę, nie próbuje mediować i łagodzić napięć.
Ostatnie dni przyniosły serię doniesień o skandalach pedofilskich związanych z księżmi i zakonnikami. Każda afera zamiast refleksji i bicia się w piersi kwitowana jest wyniosłym milczeniem. Nie przeszkadza to w trwaniu na stanowisku wielkiego moralizatora i pouczania i wskazywania z wyżyn co jest słuszne i moralne, zarówno w sprawach boskich jak i cesarskich.
Ostatni tydzień to wspaniały czas obywatelskiego weta dla narzucania swojej wizji świata przez religijnych fanatyków. Projekt ludzi, którzy uważają, że wszyscy muszą wyznawać ich zasady moralne i religijne zderzył się z wielkim spontanicznym protestem społecznym. Kościół początkowo stanął przeciwko Polkom moknącym na ulicach. Kilku hierarchów wygłosiło haniebne oświadczenia, pełne pogardy, moralnej wyższości i kompletnego braku empatii. Co ciekawe, w miarę narastania protestu – zamiast trwać w swej moralnej postawie kościół zaczął porzucać swych sojuszników, odcinając się od najbardziej skrajnych rozwiązań. Szczytem było oświadczenie pewnej posłanki że ma upoważnienie od hierarchów do odstąpienia od popierania szariatowego projektu.
Wyobrażam sobie jak trudne jest to doświadczenie dla osób wierzących, dla katolików, dla chrześcijan obrządku innego niż smoleński. Katolicyzm rytu smoleńskiego niesie wszystkie przywileje należne odwiecznej obecności Kościoła w życiu Państwa, pozbawiony jest jednak wszystkich tych pierdół o miłości bliźniego, nadstawianiu policzka, miejsca przy stole, wybaczaniu i tolerancji. Ryt smoleński to gotowość do poświęcenia życia, oczywiście cudzego, w obronie wartości, jawna nienawiść do przeciwników politycznych, pogarda dla słabszych. Tu nie istnieje rozdział Kościoła od państwa, a rząd działa pod dyktando hierarchów lub konsultuje z klerem swoją politykę.
Polski Kościół postanowił realizować swoją misję wiążąc ewangelię z programem partii narodowo-socjalistycznej, a brak odpowiedniej reakcji na swoje nauczanie spacyfikować przy pomocy ustaw i więzień. To droga do zatracenia. Polacy nie zapomną, Polki nie zapomną słów Hozera, twarzy fanatyków i milczenia Kościoła. Starsze pokolenia wychowane w przekonaniu, że Kościół jest obecny w życiu społeczeństwa będą miały mieszane uczucia. Młodsze pokolenia nie zaakceptują wszechobecności wrogiej ich wartościom siły, niedającej żadnego ponadczasowego przekazu, który można by traktować z szacunkiem
Prawda jest taka, że obecni hierarchowie, pozostając poza jakąkolwiek kontrolą podjęli decyzje, że im nie zdążą zaszkodzić skutki dzisiejszego uwikłania politycznego. Cokolwiek się stanie – dożyją swoich dni w luksusie niedostępnym zwykłym ludziom, a los Kościoła po upadku władzy PiS, jeśli kogoś w ogóle obchodzi – to ludzi, którzy żadnego wpływu na apolityczność Kościoła nie mają.
„Po nas choćby potop” to hasło przyświeca dzisiejszemu polskiemu Kościołowi, a my będziemy mieli okazję ten potop oglądać.
Jacek Parol



Obecny ePISkopat ukształtował JP II : to są jego uczniowie i wybrańcy. JP II zapewnił Kościołowi Kat. niebywały dostatek, władzę bez ponoszenia konsekwencji i praktyczną bezkarność. Jak zauważył pewien Irlandczyk, gdyby papież pochodził z Irlandii to ujawnienie pedofilii i słynny raport byłyby niemożliwe. Dlatego będziemy bardzo długo „dziękować” za pontyfikat JP II.
@J.S
Nic dodać nic ująć..
Ponieważ Kościół polski nie jest ani intelektualnie, ani tradycyjnie przygotowany do rozmowy z człowiekiem, szuka – co i nie dziwota – środowisk popierających go bezdyskusyjnie.
A znajduje tam gdzie znajduje.
Errata:
ONR-owiec, o którym Pan wspomina, to całkiem duży Międlar, a nie jakiś tam Międlarek.
A propos „twarzy Hozera”: szwagier był z nim na jednym roku studiów w Akademii Medycznej w Warszawie. Opowiadał mi, że Hozer smalił cholewki do jednej koleżanki, ale ta dała mu kosza i on to bardzo boleśnie odczuł. Pewnie stad jego stosunek do pań, wynikający ze skrytej nienawiści.
Pod pierwszą częścią Pana tekstu już nie można się dopisać, pozwalam sobie zamieścić komentarz tu. Przepraszam.
Uważam opisywanie degrengolady Kościoła w Polsce za zajęcie poznawczo interesujące, ale mało produktywne.
Od Kościoła nie można oczekiwać, że przestanie zajmować każdy kawałek przestrzeni publicznej, dosłownej i w przenośni, jaki się da. Nigdzie na świecie tak nie było i nie widzę, dlaczego miałoby się wydarzyć akurat w Polsce.
Przeciwnie, Kościół ma obowiązek szerzenia swoich wpływów, wpisany w statut firmy pod kryptonimem „obowiązek ewangelizacji”; akurat tego punktu statutu zawsze przestrzegał skrupulatniej niż innych.
Zgadzam się z BM: trzeba im pomóc. Nic sie nie zmieni, póki nie wymusimy na naszym państwie, by wreszcie dokonało rozdziału.
Wandei, jak p. Sawicki, się nie obawiam. Większość Polaków jest ochrzczona, ale sam Kościół podaje poniżej 40% dominicantes i poniżej 20% comunicantes – i są to odsetki liczby ochrzczonych, nie od całej ludności. Szału nie ma. A i te dane są podkręcone (ciekawie o tym, jak się robi statystyki kościelne: http://laickie.pl/dogmat-o-katolickiej-wiekszosci/). Ponadto za Kościół, za taki Kościół, jak obecnie, niekoniecznie będą gotowi umierać wszyscy wierni. Są podstawy, by sądzić, że część praktykujących chce, a przynajmniej zaakceptuje wyprowadzenie Kościoła z rządu i sejmu.
Umiałby Pan przenieść mój komentarz pod tę pierwszą część? Słabo tu pasuje. Powtórnie przepraszam.
Mnie też Kościół ciekawi, dziś byłem na zajmującej dyskusji o sztuce Elżbieta Chowaniec, „Sumienie” w reżyserii Wojciecha Urbańskiego. To przypomnienie już nieco zapomnianej historii abpa Juliusza Paetza. Dyskusję po spektaklu prowadził Adam Szostkiewicz, a oprócz mnie brali udział: dr Cezary Żechowski, prof. Tadeusz Bartoś. Dyskutowali też autorka i reżyser. Może więc warto dyskutować o Kościele nie tylko patrzeć jak leci w przepaść. Komentarz dra Żechowskiego bardzo mnie poruszył, mówił o demonicznej stronie seksu w różnych religiach, a zwłaszcza w buddyzmie i właśnie omawianym przypadku.
Oby opozycji (rozumiem opozycję jako: Nowoczesna, KOD, Razem, ruch „czarnego protestu”, bo nie PSL czy PO) nie przyszło do głowy szukać porozumienia, nawet taktycznego, z „umiarkowanymi” hierarchami czy szeregowymi księżmi. To musi być całkowity rozdział, bo znowu trzeba będzie zapłacić. Księża niech się zajmą rozważaniami o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocy.
Co komu po nich? Potop? Przypomniały mi się słowa bardzo okazałego, bardzo złego człowieka, kiedy usłyszał wyrok w Norymberdze: „Przynajmniej sobie trzynaście lat przyzwoicie pojadłem. Oczywiście niektórym z nich sprawia kłopot wyłażący natrętnie spod kolejnych warstw farby na ścianie ten znany napis. Ale właśnie tylko niektórym. Uczta będzie trwała.
Andrzej, jeśli chodzi Ci o Maniek, Tekla i Farsz to oni uważają, że ich to nie dotyczy. To oni są od robienia takiego grafitti. Wykupili ponoć licencję.
@Wejszyc
Obawiam się że będą starali się znaleźć „przyswajalnych” hierarchów, choć to taka ułuda jak rozdzielanie na kościół Łagiewnicki i Toruński. Podejście polityków jest takie jak w opowiadaniu Sławomira Mrożka „W ciemności”:
„Owszem, jest u nas taka jedna baba, co krowom mleko odbiera i kołtuny sprowadza. Ale my chcemy ją przyciągnąć do partii, żeby wytrącić z ręki argument przeciwnikom postępu.”
W zasadzie zgadzam się z całością artykułu.
Jest tylko jeden błąd : PiS to nie partia narodowo – socjalistyczna tylko nacjonalistyczno – bolszewicka…
Politycy są zbyt rozumni, albo jak kto woli, zbyt pragmatyczni aby wydać wojnę KK. Mają świeżo w pamięci Palikota, który m.in. na tym zdrowo się przejechał. Z KK należy postępować zgodnie z dialektyką Lecha Wałęsy. „Jestem za a nawet przeciw.” Zwalczanie KK tylko przysporzy mu zwolenników, na zasadzie sprzeciwu wobec „prześladowań”. Taka sytuacja jak obecna jest dla zmierzchu wpływów KK w Polsce lepsza – symbioza z tronem przynosi mu większe szkody. Już teraz episkopat zaczyna się odcinać od niektórych działań PiS, bo arogancja i zachłanność hierarchów wypycha ludzi z kościołów. Ujawnianie kolejnych skandali homoseksualnych i pedofilskich będzie coraz bardziej pogarszać pozycję KK w społeczeństwie. Bardziej racjonalne byłoby zbudowanie ruchu wiernych na rzecz zaprzestania przez KK działalności politycznej i powrotu do elementarnych wartości chrześcijaństwa – miłości bliźniego, tolerancji, wybaczania, pojednania, sprzeciwu wobec nienawiści, itd. Taki ruch wewnątrzwspólnotowy dużo silniej wpłynąłby na hierarchów niż oddziaływanie z zewnątrz.
Hmmm…Przez tyle lat nie udało się nawet wynieść z sali plenarnej sejmu krzyża powieszonego w karykaturalnych wręcz okolicznościach (cichcem, nocą, po pijaku), bo ten krzyż zrobił się nagle polską „tradycją”, co potwierdził nawet prezydent Komorowski, a co dopiero odstawić KK od państwa ( od budżetu przede wszystkim). Przecież trzeba by było zacząć od rozwiązania konkordatu, a takiego odważnego to ja w Polsce nie widzę. Niestety, obecna sytuacja w Europie też nie służy laicyzowaniu Polski, bo wbija się statystycznemu Polakowi do głowy lęk przez muzułmanami, lęk nie do końca bezpodstawny ( akty terrorystyczne na każdym robią wrażenie i pobudzają wyobraźnię ) , co zarówno kościół jak i PiS wykorzystują bez skrupułów i skutecznie. Jest jednak faktem, że Polaków zniesmaczonych pazernością, zakłamaniem, butą i rozpasaniem kleru przybywa i w tym tkwi jakaś nadzieja na przyszłość. Zgodnie też ze starym porzekadłem, że jeśli Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbierze, należałoby życzyć sobie, aby hierarchowie jak najwięcej wypowiadali się w sposób, który stawia fryzurę na głowie, jak np. ostatnio biskup Hoser o … stresujących gwałtach.
@Pirs
Mam nadzieję, że opozycja pamięta lekcję, jaką krk udzielił PO. Politycy PO umizgiwali się do hierarchów na całego, przekazywali pieniądze, pozwalali na zajmowanie coraz to nowych obszarów państwa, nie protestowali – i nic nie otrzymali w zamian. Nic. Pozielam Pańskie obawy. Chyba tylko Razem jest impregnowana na pokusę flirtu z krk. Reszty nie jestem pewien.
@ Slawek
Wydaje mi się potrzebne zdefiniowanie tego, co nazwiemy „walką z kościołem” albo „zwalczaniem kościoła”. Zgodzimy się na pewno, że kościół nazwie walką z nim wszystko, co będzie mu aktualnie odpowiadało, nawet zjawiska z naszego punktu widzenia całkowicie obojętne dla jego funkcjonowania. Innymi słowy – cokolwiek zrobimy i cokolwiek powiemy, może być użyte przeciwko nam i nazwane walką z kościołem. Chociażby istnienie internetowych portali ateistycznych, a nawet samych ateistów. Walką z kościołem byłby niewątpliwie zakaz posług religijnych, pielgrzymek, odprawiania nabożeństw, zakaz zawierania małżeństw przed duchownym, zakaz nauczania religii itd. – i karanie za nieprzestrzeganie tegoż. A przecież nikomu nie przychodzi coś takiego do głowy. Nie jest natomiast, moim zdaniem, walką z kościołem pozbawienie go przywilejów, wprowadzenie zasad państwa świeckiego, i traktowanie pod względem prawa jak każdego innego podmiotu. Obawiam się, że zgłoszony przez Pana postulat niezwalczania kościoła oznacza w praktyce nicnierobienie. Najlepszym wyjściem wydaje mi się, po pierwsze: ignorowanie hierarchii i nieszukanie u niej poparcia dla działań opozycji; a po drugie: otwarte głoszenie jednego z celów opozycji: świeckie państwo (i tłumaczenie, co to jest).
@WEJSZYC to co Pan proponuje wywołałoby wojnę atomową z KK – „….pozbawienie go przywilejów, wprowadzenie zasad państwa świeckiego, i traktowanie pod względem prawa jak każdego innego podmiotu”. W Polsce mamy trudności z wyegzekwowaniem przyjaznego rozdziału KK od pańśtwa a cóż dopiero państwo świeckie!. Mało kto pamięta, że aby doszło do ustanowienia trwałego państwa świeckiego we Francji rewolucja francuska wymordowała wiele tysięcy hierarchów i księży!. To Pan naprawdę postuluje w Polsce? A kto miałby tego dokonać – przewiduje Pan rewolucję?
@ Slawek
Nie, nie postuluję rewolucji (nie postulowałem też obecnej – pisowskiej – a i tak się dzieje) ani tym bardziej mordowania kogokolwiek. Uważam tylko, że opozycja obecna albo ta, która dopiero powstanie, nie powinna zawierać żadnych sojuszy z kościołem i jasno postawić sprawę miejsca krk w państwie (w państwie, a nie w życiu religijnym obywateli tego państwa). Nawet kosztem, przejściowych mam nadzieję, porażek. Podobnie jak @bejka-2015, pokładam pewną nadzieję w widocznym już teraz wśród Polaków zniesmaczeniem praktykami krk. I to zniesmaczenie musi znaleźć polityczny wyraz. Obaj, i nie tylko my obaj, widzimy szkody czynione przez krk w państwie, w postawach społecznych, w wychowaniu młodzieży, nawet w medycynie. Tego nie można pozostawić na boku w obawie przed wojną z kościołem, bo do tej wojny będzie musiało dojść, jeżeli chcemy być społeczeństwem i państwem cywilizowanym. Natomiast nie mam złudzeń co do sukcesu modernizacyjnych inicjatyw wewnątrz polskiego katolicyzmu, pisze Pan o tym z nadzieją w pierwszym komentarzu. Przypadek „Tygodnika Powszechnego” czy „Więzi” jest wymownym dowodem na niepowodzenie. Katolicyzm w Polsce jest możliwy tylko w wydaniu rydzykowym i jako taki musi odsunięty od wpływu na państwo. Chyba że Pan uważa, a mnie też często nachodzą takie myśli, że już tak głęboko tkwimy w kościelnej d…e, że ratunku nie ma.
@WEJSZYC Istnieje takie powiedzenie – „nie rusz gó..a” bo śmierdzi.” Moim zdaniem KK sam sobie musi jeszcze mocno podciąć gałąź na której siedzi, aby to nasze zaściankowe, zapyziałe, kościółkowo-niedzielne społeczeństwo w swojej większości powiedziało stop. Nawiasem mówiąc „stop” także nie nastąpi z dnia na dzień będzie dość długotrwałym procesem. Wszelkie przyspieszanie tego procesu przez polityków byłoby przeciwskuteczne, bowiem dostarczałoby KK materii cierpiętniczej, a KK umie wygrywać konflikty nawiązując do prześladowań pierwszych chrześcijan.
Na poziomie postulatów teoretycznych pojawiających się w tej dyskusji rozdział KK od państwa jest oczywisty i bezdyskusyjny. W praktyce należy bardzo starannie przemyśleć czy jawne umieszczenie tego w programie politycznym nie zaszkodzi poważnie takiemu ugrupowaniu politycznemu. Nie ma miedzy nami sporu na poziomie teoretycznym a wyłącznie praktycznym.
Pańskie marzenie: „…. jeżeli chcemy być społeczeństwem i państwem cywilizowanym.” pozostaje także moim marzeniem. W obecnym rozdaniu politycznym wyborcy powiedzieli, że nie chcą i póki nie zmienią zdania obowiązuje kanon niecywilizowany, czego dowody widzimy na co dzień.
Dokładnie myślę tak jak Pańskie czarne wizje: „Chyba że Pan uważa, a mnie też często nachodzą takie myśli, że już tak głęboko tkwimy w kościelnej d…e, że ratunku nie ma.”, ale wbrew ostatniej konstatacji ratunek istnieje. Nie jest on jednak ani łatwy, ani szybki, ani nawet wielce obiecujący i prawdopodobnie przekracza horyzont życia dzisiejszych 40-latków. Sam mam grubo po 60-tce. C’est la vie.
He, he… Ja mam zbyt grubo po 50-tce. Rozumiem i podzielam taktyczne wątpliwości. Fakt, może nie teraz, ale musi nadejść moment jasnego postawienia sprawy krk w Polsce. Chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdyby nastąpiło to dziś i nie byłaby to inicjatywa do końca przegrana. Dzisiejsze oświadczenie Kaczyńskiego o rodzeniu dzieci skazanych na śmierć w samodzielnym życiu, ale ochrzczonych, ilustruje obłęd koncepcji wywodzących się z polskiego kościoła i przysparza, jak sądzę, zwolenników oddzielenia krk od państwa.
Pozostaję w głębokim szacunku.
@Sławek
Nie kupiliśmy od Francji caracali, nie musimy akurat od niej kupować sposobu rozdzielania Kościoła od państwa. Są w Europie kraje, które dopracowały się rozdziału bez przelewu krwi.
Niestety Kościół zostawia po sobie rzesze zwichrowanych umysłowo młodych ludzi. Indoktrynacja na katechezach od przedszkola zostawia trwały ślad na psychice. A robią to całkowicie bezkarnie i bez żadnej kontroli.
Pamiętając losy autora głośnego tekstu „Głos wolny wolność ubezpieczający”, oraz tego co nastąpiło po jego publikacji, nie sądzę, żeby Pański tekst, trafny, potrzebny i wiele lat spóźniony, mógł coś skutecznie zmienić…
Od wieków promowane samozwańcze bezprawie w imię „wiary i racji stanu” jest tak swojskie i „normalne” że nie budzi najmniejszych wątpliwości i szkodnicy mogą brnąć w szkodę bez większego oporu.
W dawnej Polsce odpuszczono szkoły, w nowej Polsce oddano je radośnie w dzierżawę. Obecnie mamy żniwa. Szkoły obrodziły… czas na festiwal!
Jak pięknie to podsumował Stanisław Jerzy Lec: „Tym samym mózgiem myśleć i wierzyć?”
Łączę wyrazy szacunku
@ Wejszyc,
„Walką z kościołem byłby niewątpliwie zakaz posług religijnych, pielgrzymek, odprawiania nabożeństw, zakaz zawierania małżeństw przed duchownym, zakaz nauczania religii itd. – i karanie za nieprzestrzeganie tegoż. ”
Zakaz zawierania małżeństw przez duchownych? Duchowni raczej nei zawierają ich, zwłaszcza między sobą 😉 Ale mozna by powiedzieć, że prawo polskie jest rzeczywiście antykościelne, skoro zabrania im tegoż 😀
.
@Sławek
Wydaje się, że „przyjazny rozdział” jest znacznie bardziej tudny od wprowadzenia świeckiego panstwa.
Przyjazny zakłada wszak dobrą wolę dwóch stron. Niemożliwe, gdy jedna z nich przyjacielska nawet nie próbuje być. Dlatego łatwiej będzie po prostu zamknąć całkowicie kurek z pieniędzmi.
.
@WB40
Nie demonizowałbym wpływu katechetów na dzieci w szkołach. Doświadczyłem katechezy zarówno w salce parafialnej, jak i w szkole. Przy kościele była to sfera sacrum. W szkole katecheza zmieniła się w jeszcze jeden z wielu nudnych przedmiotów, które trzeba zaliczyć i zapomnieć. Dzieciaki świetnie oponowują wszekie możliwe techniki nieuczenia się i bez problemów na katechezach wywołają jakiegoś „gendera”, „in vitro” i będą stroić sobie żarty z faceta w sukience, który pomstuje na to, że „gender” zmienia tradycyjne role, ze pozwala by dziewczyny chodziły w spodniach,a chłopcy w sukniach. To przykład z gimnazjum (nie byłem świadkiem, bo ani na ucznia już nie wygladam, anie też w roli nauczyciela się nie spełniłem – dzieciaki mi później opowiadały), pan w czarnej sukni został niemal zabity śmiechem. I nic się nie nauczył, dalej dawał się podpuszczać.
Wystarczy pójśc w niedzielę do kościoła (najlpiej na wsi, która niby jest pod najwiekszym wpływem) i policzyć młodych ludzi: Dzieci – jeszcze sporo, ale młodych, a zwłaszcza takich juz po bierzmowaniu – jak na lekarstwo.
@MR E
Nie chodzi mi o to, kto chi do kościoła. Chodzi mi raczej o takie „nauczanie”.
http://radioszczecin.pl/1,342630,gra-w-karty-na-lekcjach-religii-to-propozycja-fu
Pisałem, że zakaz ślubów przed duchownym uderza w chcących wziąć taki ślub a nie w duchownych. Co innego zakaz zawierania małżeństw przez duchownych… A potem edytowałem tekst, żeby pozbyć się paru błędów, a wykasowalem pierwsze zadania mojego komentarza. Razem z tym tu już, mam nadzieję, tamten też będzie czytelny w pierwszym akapicie
chi=chodzi 🙂
Tiaaa…..
g….o byśmy dyskutowali gdyby w stoczni nie postawiono błyskawicznie konfesjonałów.
Jak się zaciąga pożyczkę to odsetki nigdy nie wygasną, takie jest lichwiarskie prawo.