Piotr Stokłosa: Zabawa z flagami3 min czytania

granica_cieszyn2016-10-21.

Kilka tygodni temu zauważyłem, że na jednym z przejść granicznych w Cieszynie, a konkretnie na Moście Wolności, zniknęła flaga Unii Europejskiej.

Białoczerwony sztandar wciąż dumnie łopocze na wietrze, ale obok sterczy smutna, goła tyczka, jakby zakłopotana swoim brakiem przydatności. Początkowo nie wykazywałem niepokoju, no bo przecież flaga mogła pójść do prania, a zapasowa się gdzieś zapodziała, albo w ogóle nie ma zapasowej, bo budżet napięty i oszczędzać trzeba. Ale tydzień po tygodniu mija i nic. A flaga na pewno była, co do dzisiaj można sprawdzić na zdjęciach archiwalnych a nawet na Google Street View.

Wybrałem się więc na spacer w stronę drugiego mostu. Osobom nieznającym Cieszyna warto uświadomić, że przez długie lata to podzielone miasto łączyły tylko dwa przejścia – Most Przyjaźni, którym można było wjechać i wejść do Czech (wcześniej Czechosłowacji) i oddalony od tego pierwszego o niecały kilometr Most Wolności, który umożliwiał powrót. Dzięki wprowadzeniu ruchu jednokierunkowego zarówno dla pieszych jak i dla samochodów, celnicy starali się ograniczyć przemyt – przede wszystkim taniego i niereglamentowanego alkoholu sprowadzanego od naszego południowego sąsiada. Jednym kursem wolno było przenieść tylko butelkę wódki i parę piw, co zmuszało mrówki (czyli osoby parające się detalicznym przemytem) do intensywnego ruchu na świeżym powietrzu (zawodowcy potrafili obrócić nawet kilkanaście razy dziennie, co już daje dystans maratoński).

To jednak na tyle obszerny temat, że zasługuje na co najmniej oddzielny artykuł. Ja zaś wrócę do bieżącej sprawy, czyli braku unijnej flagi. Po kilkuminutowym spacerze dotarłem do Mostu Przyjaźni, gdzie ze zdziwieniem skonstatowałem, że błękitny sztandar powiewa jak do tej pory. Kto wie, może dlatego, że tenże most znajduje się bliżej zabytkowego centrum i tym samym jest bardziej reprezentacyjny? A może po prostu przesadzam i jednak ktoś zapomniał? Nawet gdyby tak było, to nie mogę sobie odmówić sarkastycznego komentarza do zaobserwowanej sytuacji, gdyż jest ona moim zdaniem alegorycznym przedstawieniem ambiwalentnego stosunku obecnej władzy do Unii Europejskiej.

Czyż bowiem nie jest znamienne, że flaga pozostała na Moście Przyjaźni a na Moście Wolności zniknęła? Tak jakbyśmy jadąc tam chcieli powiedzieć: „Unio, pamiętaj, mamy wspólne wartości, co zobowiązuje nas (czyli was) do solidarności!”. Czytaj: dokładajcie się do budowy dróg i kolei, kształcenia kadr, poprawy środowiska naturalnego i wszelkich programów rozwojowych. Tak więc wyjeżdżajcie delegacje rządowe Mostem Przyjaźni w Europę z tym pięknym przesłaniem solidarności i bierzcie te „eura”, a wyrzutów nie miejcie, że bierzecie, bo w Unii to Niemiec najbogatszy, a przecież Niemiec długu wobec Polski nigdy nie spłaci.

I dla świętego spokoju pomachajcie im w Brukseli niebieską chorągiewką, żeby się nie czepiali tej tam praworządności czy innych trybunałów. Kiedy jednak będziecie wracać z tymi „eurami” Mostem Wolności, to podziwiając wyłącznie białoczerwony sztandar przypomnijcie sobie znowu, że dopiero rok temu tę wolność odzyskaliśmy, że to właśnie rok temu podnieśliśmy się z ruiny, wyrwaliśmy z dyktatu kondominium brukselsko-niemieckiego, więc nikt nam nie będzie tej jeszcze świeżą farbą pachnącej suwerenności jakąś niebieską szmatą przykrywał.

Ja zaś tymczasem będę czekał i obserwował, czy niebieska flaga wróci na swój maszt – ciągle jeszcze stoi pusty, więc dalej wierzę, że to tylko niedopatrzenie urzędnika a nie początek Polexitu, bo przecież wraz z wyczerpującymi się funduszami strukturalnymi będzie znikała ambiwalencja i stosunek do Unii stanie się jednoznaczny. A wtedy niebieski sztandar z żółtymi gwiazdkami będzie można zdjąć również na Moście Przyjaźni.

Piotr Stokłosa

 

One Response

  1. Magog 22.10.2016