ECHA WYDARZEŃ: Narciarskie mistrzostwa świata, czyli:
- Marit Bjoergen wywalczyła 16 złoty medal MŚ w karierze. W Lahti triumfowała na 10 km klasykiem. Kto widział – wie. Nie zwiewna panienka na nartach, lecz maszyna do wygrywania. Siła i wola zwycięstwa w każdym ruchu. Dziś – sportowo najsławniejsza młoda mama świata.
- Dr Justyna Kowalczyk na ósmym miejscu. Nie ma łatwej recenzji, nie chcę być uznany za przemądrzałego, więc posłużę się cytatami.
Na Facebooku zawsze ostropióry redaktor (znawca polityki, gospodarki i fan sportu) Andrzej Bober napisał tak:
„Justyna chciała walczyć o medal, ale przybiegła na metę ósma. Jest trochę zmartwiona. A sprawozdawca z TVP, głupek jakiś, pyta: – To nie jest twoja porażka, prawda?•A Justyna, która wie, co to jest sport odpowiada: – To jest porażka, oczywiście… Bardzo ją lubię”.
Ja też Ją bardzo lubię, i niezmiennie bardzo szanuję. Popieram Bobera w odczuciu. Tylko „głupka” bym nie użył. Było nie było – własne gniazdo. Bobera jeszcze bardziej, bo ja bywałem tak rzadko, a On na ważnej posadzie… Wrodzony temperament Go poniósł…
Jeszcze bardziej od komentarzy z boku oraz zza kamery interesuje mnie jednak autorecenzja. Podkradam zdania Pani Justyny przeniesione do nas przez media:
„Rezultatem jestem rozczarowana, bo stać mnie na dużo więcej niż ósme miejsce, choć, patrząc na wyniki, pierwsze dwa były poza jakimkolwiek zasięgiem. Od trzeciego miejsca były dziewczyny, z którymi już w tym roku potrafiłam wygrywać. Moja dyspozycja dnia dziś walczyła o trzecie miejsce… Co mogę? Drzeć szaty? Nie ma z czego. Inaczej, gdy człowiek coś zawali. Mogę sobie zarzucić tylko to, że za wolno biegłam. Przez poprzednie dwa lata mogłam sobie dużo zarzucić, bo nie mogłam wielu rzeczy robić, ale teraz nie mogę sobie zarzucić nic. Od trenera też usłyszelibyście, że to była najlepsza Justyna od lat…
…Przez ostatnie osiem miesięcy zachowywałam się najbardziej profesjonalnie w moim życiu, oddałam wszystkie siły, żeby przygotować się jak najlepiej do mistrzostw. To był dobry bieg, ale nie piękny. Nie wyszedł tak, jak powinien. Być ósmym na świecie nie jest wstyd, ale wszyscy chcieliśmy więcej i mieliśmy prawo spodziewać się więcej – mówiła nasza zawodniczka.
…Czułam, że dałam na trasie z siebie wszystko. Moi serwismeni spisali się znakomicie, mimo zmiennych warunków. Z nartami było wszystko w porządku… Nie popełniłam znacznych błędów na zjazdach, czy gdziekolwiek, po prostu byłam wolniejsza niż dziewczyny…”
Kogo stać na takie słowa samooceny – tego już lubię. Za obiektywizm i refleksyjność. Seniorka (pomału idzie w tę stronę) naszych nart – tych najwyższego lotu i w najlepszym gatunku marzyła by medalem finalizować bogatą w sukcesy karierę. Ambicja sportowa wciąż ją pcha i niesie.
„Na najważniejszą część przygotowań do mistrzostw świata w Lahti wybrała trasy w Soczi. Te same, na których przed trzema laty zostawała w wielkim stylu mistrzynią olimpijską. Ze złamaną kością stopy odniosła wówczas jedyne zwycięstwo w mistrzowskiej imprezie na swoim ulubionym dystansie. Ale jakże cenne…W Lahti bieg na „dziesiątkę” będzie w 14. dniu po zejściu z gór. – Najlepsze dni po zejściu z gór, to są te w przedziale 12 – 16. I tak to jest obliczone, żeby właśnie ten okres przypadł na dzień biegu – tłumaczyła….”
Sport dawno już odrobił tę lekcję. Trenować wyżej – znaczy, że potem niżej przez pewien czas organizm będzie bardziej wydolny. Francuzi szybko zrobili sobie taki wysokogórski ośrodek sportowy, Amerykanie – także, dawny ZSRR – też, Hiszpanie…. Nasze tuzy też tam jeździły na treningi, a wcześniej – jakby intuicyjnie korzyści „z gór” wyczuli bokserzy – już w czasach Stamma i Cendrowskiego…
Pani Justysia poszła więc sprawdzoną i wypróbowaną drogą szkoleniową. Nie dało to tym razem medalu, dało ósme miejsce… W sportowo bardzo dojrzałej fazie życia.
Adnotacja z Jej strony „Justyna Kowalczyk – najlepsza zawodniczka w historii biegów narciarskich w Polsce i jedna z najlepszych na świecie. Urodzona 19 stycznia 1983 roku w Limanowej, choć urodziny może świętować dwukrotnie, gdyż przez błąd, który wkradł się w dokumenty ma w nich wpisaną datę o cztery dni późniejszą.”… Dalej: „ Od 17 lat trenuje pod okiem Aleksandra Wierietielnego, bo – jak mówi – nartki szybko skradły jej serce.”
I jak tu Takiej nie lubić?! „Jest siedem bardzo dobrych dziewczyn, które na pewno będą walczyć o medale. Nie skupiam się na rywalkach, a na tym, żebym pobiegła najlepiej jak tylko potrafię – mówiła przed biegiem.”… Wywróżyła sobie…Ósma!
Mistrzostwa trwają. Jestem pewien, że będzie jednak polskie miejsce na podium… A Pani Doktor pewnie też nie dopuszcza do siebie myśli o linii mety. Przecież nartki to Jej zawód i wciąż miłość…
Andrzej Lewandowski