
3 grudnia 2015 po północy – dublerzy składają ślubowanie na ręce prezydenta A. Dudy. (Foto: A. Hrechorowicz, KPRP)
2017-05-16.
– czy szykować już projekty naprawcze? Pytania przed Kongresem Prawników Polskich
[dropcap]C[/dropcap]hoć od powstania rządu Prawa i Sprawiedliwości minęło ledwie półtora roku, to tytułowe pytanie nie jest przedwczesne. Wprawdzie do wyborów parlamentarnych Polacy mają jeszcze dwa i pół roku, nie jest to jednak odległa perspektywa.
Zważywszy skalę dewastacji substancji publicznej, politycznej a zwłaszcza prawnej opozycja i środowiska obywatelskie, w tym – samorządy zawodowe winny już teraz szykować programy naprawcze. I to nie jakieś litanie i katalogi dobrych życzeń, ale bardzo konkretne projekty aktów prawnych. Jest to praca dla polityków, aktywistów i ekspertów, którzy muszą się zebrać, ustalić cele, wybrać najważniejsze zadania, rozdzielić pracę i … działać tak, by za dwa lata móc wyborcom – jeszcze przed elekcją – pokazać owoce trudu. I wpasować je do porywających programów wyborczych.
Dwa lata to naprawdę okres nienadmiernie długi:
by przyzwoicie napisać projekt ustawy trzeba pracy wielu ludzi przez wiele miesięcy, a niekiedy lat przy bardziej złożonych normach, które wymagają dokonania zmian w licznych innych przepisach. Mowa tu wyłącznie o regulacjach ustawowych i rozporządzeniach, bo też i łatwo jest w tej sferze twarde przyczyny katastrofalnych dla życia publicznego eksperymentów zaobserwować. Trudniej jest postawić tamę powodzi brutalnego obyczaju i pospolitego kłamstwa, które jak gangrena głęboko przeniknęły do wszystkich sfer stosunków społecznych, ale też i nie to jest tematem tego szkicu.
No dobrze, powie ktoś, większość demolujących państwo ustaw będzie dość łatwo odwrócić, wracając do poprzednich regulacji. To prawda, na przykład ustawę o zgromadzeniach bez trudu da się zastąpić poprzednią ustawą – co jednak zrobić z zabukowanymi do 2020 roku miesięcznicami smoleńskimi? Wszak prawo wstecz działać nie może, a dzisiejsza opozycja po objęciu władzy nie będzie chyba łamać podstawowych zasad państwa prawa, do których lex retro non agit należy? W tym przypadku, na szczęście, nie jest to tak oczywiste, bowiem rezerwacja dat i miejsca nie jest równoznaczna z nabyciem praw.
To drobny przykład trudności, na jakie natkną się amatorzy odwracania rewolucyjnych zmian zaaplikowanych Polakom przez Prawo i Sprawiedliwość.
Załóżmy jednak, że te dylematy da się jakoś rozstrzygnąć.
Że powiedzie się odklejenie prokuratury od rządu, że uda się naprawić służbę cywilną, choć i tu z niektórymi zaszłościami „coś” trzeba będzie zrobić, znieść szkodliwe zasady inwigilacji, odblokować obrót ziemią rolną, przywrócić samorządom nadzór na wojewódzkimi Funduszami Ochrony Środowiska, zlikwidować Radę Mediów Narodowych, powrócić do dofinansowywania z budżetu państwa Ochotniczych Straży Pożarnych, usunąć idiotyczną faktyczną likwidację dotychczasowej służby dyplomatycznej. Że odbuduje się także służby wywiadu i kontrwywiadu, zachęci najzdolniejszych generałów do powrotu do służby czynnej, odwróci niszczącą praktykę ingerowania w działalność instytucji kultury, ograniczy butę myśliwych i zapewni normalne funkcjonowanie organizacjom pozarządowym, które nowy rząd uczciwie będzie wspierał. Że program zapłodnienia in vitro znów zacznie działać i wyrzuci się do śmieci receptę na pigułkę po. Oraz odstąpi od żenującego apelu smoleńskiego, wszechobecności praktyk religijnych przy okazji uroczystości państwowych, zaś instytucje kościelne powiązane z narodową prawicą będą aplikować do środków budżetowych i europejskich na zasadach identycznych jak organizacje świeckie.
Lecz z pewnością nie będzie łatwo przywrócić normalność
w edukacji: prawdziwa reforma będzie musiała poczekać, szybki powrót do poprzedniego systemu dobiłby ostatecznie szkolnictwo. To materia zbyt delikatna i każda zmiana wymaga niezwykle starannego przygotowania i konsensusu środowisk nauczycieli oraz rodziców. Nie tylko rodziców Elbanowskich.
Jeszcze większy kłopot zostawiony przez PiS następcom to obniżony wiek emerytalny. Ekonomiczny (i demograficzny) nonsens tej decyzji, wprowadzonej nie z racjonalnie umotywowanych ekonomicznych przyczyn, lecz wyłącznie dla wywiązania się z wyborczego pochopnie złożonego zobowiązania, kosztem przyszłych pracowników i samych emerytów, jest tak oczywisty i przeanalizowany przez tylu fachowców, że ich argumentów nie warto powtarzać. Ale przyszłe władze „coś” z tym będą musiały zrobić. Powrót do rozsądnego rozwiązania rządu Donalda Tuska nie jest możliwy – zapanowałby chaos niewyobrażalny. Należy więc przygotować jakieś hybrydowe rozwiązania, skutecznie zachęcające pracowników do utrzymywania zatrudnienia. Analizy i debatę podjąć trzeba już dzisiaj. Od strony legislacyjnej nie będzie to jednak trudne zadanie, bowiem wystarczy zwykła ustawa, ale znów – pod warunkiem co najmniej szerokiej kampanii informacyjnej.
Największa trudność czeka nas w systemie sądownictwa.
Nie potrafię sobie wyobrazić, jak zgodnie ze sztuką poprawnej legislacji i standardem konstytucyjnym odblokować i przywrócić właściwą pozycję Trybunału Konstytucyjnego. Kto odpowie na pytanie, czy ustawą zwykłą można odsunąć od orzekania tzw. sędziów dublerów? A co zrobić z panią Julią Przyłębską, która sędzią TK jest, ale prezesem, choć powołana przez pana Andrzeja Dudę – niekoniecznie? To jest dopiero pół biedy. Pierwsze pół, bo drugie przyprawia o prawdziwy ból głowy: czy da się usunąć wady prawne z wyroków zapadłych w trybie niekonstytucyjnym, na przykład z udziałem sędziów-dublerów? Czy one – te wyroki – są czy ich nie ma? To znaczy, czy są one non est?
Mówi się o tym po cichu, że właściwie sytuację Trybunału najlepiej byłoby załatwić ustawą; nowa większość nie-pisowska będzie to mogła przeprowadzić, wzorem PiS, w jedną noc. Czyli w zasadzie złamać konstytucję. Czy można usunąć stan, wywołany złamaniem prawa, z tego prawa naruszeniem? Paradoks nierozwiązywalny…
Może więc ustawa konstytucyjna?
Ale do tego potrzebna jest większość… konstytucyjna. Albo referendum? Kto może zarządzić referendum, wiadomo – opisuje to artykuł 125 Konstytucji RP:
Hola, hola – powie ktoś z polityką lepiej zaznajomiony – wybory parlamentarne mogą dać większość dzisiejszej opozycji, tymczasem w Pałacu Namiestnikowskim nadal będzie urzędować prezydent z nadania przyszłej opozycji. A to wszak on nocą odebrał ślubowanie od trzech sędziów – dublerów, którzy dziś orzekają jakby nigdy nic, i on to odmówił przyjęcia ślubowania od sędziów, wybranych zgodnie z prawem w poprzedniej kadencji. To ten prezydent podpisywał jak leci przesyłane mu ustawy, przyjęte nieraz z naruszeniem zasad sztuki legislacyjnej. Nie wetował, nie kierował do Trybunału – podpisywał. Z jednym wyjątkiem, gdy skierował do Trybunału ustawę o zgromadzeniach, którą sąd konstytucyjny uznał za prawidłową. Jego podpis widnieje na wszystkich wątpliwych lub jawnie sprzecznych z ustawą zasadniczą normach. I po jesiennych wyborach 2019 można żywić przypuszczenie graniczące z pewnością, że jeśli Prawo i Sprawiedliwość przejdzie do opozycji, to jeszcze przez pół roku Andrzej Duda będzie albo wetował, albo kierował do Trybunału legislacyjną produkcję nowej większości. Weta zapewne nie da się odrzucić (dwie trzecie!), a Trybunał jaki będzie – już dziś każdy widzi. Do jesiennych wyborów w 2019 roku dotychczasowy parlament wybierze jeszcze 2 sędziów.
A składy orzekające wyznacza i wyznaczać będzie mgr Julia Przyłębska…
Skład Trybunału stanowi największe wyzwanie
dla przywrócenia stanu jednoznacznie konstytucyjnego w zgodzie z najlepszymi tradycjami polskiego konstytucjonalizmu. Pamiętać trzeba o sędziach Hauserze, Jakubeckim i Ślebzaku. Andrzej Duda do ślubowania ich nie dopuści do ostatniego dnia swojego urzędowania! To jest oczywiste: zaprzeczyłby przecież całej swojej prezydenturze.
Inaczej będzie z nowym prezydentem, o ile zostanie nim reprezentant przeciwników PiS. Co jednak wtedy zrobić z dublerami? Co zrobić z mgr. Julią Przyłębską? W grudniu 2019 roku kadencję skończą sędziowie Rymar, Tuleja i Zubik. Czy wybierać na ich miejsce nowych, a może przeznaczyć je dla „nieślubowanych” (o ile chcieliby wejść do ruin po Trybunale, w co mocno wątpię)?
Do momentu korzystnych dla dzisiejszej opozycji wyborów prezydenckich, nawet gdy sformuje ona rząd, kohabitacja z prezydentem Dudą wspieranym przez trybunalskich sędziów-dublerów będzie niezwykle trudna. Do Trybunału popłyną nie tylko wnioski prezydenta, ale także grup posłów lub innych instytucji konstytucyjnych, do tego uprawnionych, które będą starały się nie dopuścić na przykład do likwidacji CBA i IPN, albo przywrócenia status quo ante Krajowej Rady Sądownictwa i ustawy prawo o sądach powszechnych.
* * *
[dropcap]S[/dropcap]ami widzicie, że bez jak najrychlejszych odpowiedzi na te pytania ruszenie z projektami naprawczymi sensu nie ma: nie wolno narażać ich autorów na zarzut, że łamią zasady porządnej legislacji.Dlatego, by dochować wierności owym zasadom prawnicy i politycy winni szukać odpowiedzi na postawione wyżej pytania w pierwszej kolejności, a dopiero potem zabrać się za pisanie konkretnych projektów legislacyjnych, które wymieniłem.
Za kilka dni w Katowicach odbędzie się Kongres Prawników Polskich. Jego program poświęcony będzie sądom jako gwarantom praw i wolności obywatela, prawu obywatela do rzetelnej obrony przez uczciwego obrońcę, wreszcie – dostępowi do wymiaru sprawiedliwości jako podstawowemu prawu człowieka.
Liczę, że poruszone przeze mnie kwestie pojawią się w trakcie obrad. Niekoniecznie jako temat panelu, ale jako przewijający się wątek, który skłoni uczestników do refleksji, a potem – do działania.
Życzę kongresowiczom sukcesu nie tylko medialnego, ale także sukcesu merytorycznych konkluzji. Do polityków zaś apeluję, by możliwie szybko zorganizowali prace nad opisanymi wyżej kwestiami.
Piotr Rachtan
Czy szykować projekty naprawcze?
Jasne, szykować… nie będzie to proste.
I będzie kosztować, sporo…
/////////
Moje osobiste doświadczenie z prymitywnym urządzeniem
zwanym zapałką do gazu.
Stara wisiała na ścianie w dobrym miejscu.
Kupiłem nową, śliczną, długą, nie mieściła się na ścianie i nie miała otworku do zwieszenia.
Znalazła miejsce na półeczce a ja siłą przyzwyczajenia szukałem jej na ścianie.
Trochę to trwało ale odruch zniknął…
Ta ślicznota, ozdoba kuchni padła po dwóch latach, kupiłem nową taką jak dawna, z dziurką na haczyk.
Przez jakiś czas chcąc zapalić gaz szukałem ślicznoty na półeczce a ta nowa czekała na ścianie.
Już ją oswoiłem i wiem, że kolejna musi być z dziurką na haczyk.
Chyba że zrobię remont kuchni to będę musiał się odzwyczajać od nawyków z przeszłości, wszystkiego będę szukał.
To taka prywatna reminiscencja.
A jak to wygląda w skali życia społecznego?
Wszystko co nowe kosztuje i jeszcze należy się przyzwyczaić do tego.
Każda zmiana prawna to bajzel społeczny.
A może tak ma być?
Tylko ginie gdzieś, nie tylko mój, komfort życia zwany stabilizacją.
Czy prawa stworzone z pogwałceniem Ustawy Głównej nie powinny być z definicji uznane za wadliwe? Trochę by to uprościło powrót do normalności.
„… co jednak zrobić z zabukowanymi do 2020 roku miesięcznicami smoleńskimi? Wszak prawo wstecz działać nie może”. Czy to znaczy, że jak dzisiaj PiS zadekretuje w Sejmie, że będzie rządzić przez najbliższe 50 lat, to tego nie można odwołać? Prawo nie działa wstecz w odniesieniu do rzeczy, które się wydarzyły a nie które się wydarzą, jak samo sformułowanie wskazuje.
Zanim jednak nastąpią wybory w 2019 r., trzeba mieć program, który pozwoli opozycji zdobyć wystarczającą większość. Wśród poruszonych przez Autora kwestii, są także te będące istotnymi z punktu widzenia propagandy wyborczej: wiek emerytalny, system oświatowy oraz wsparcie socjalne. Poza koniecznością przygotowania właściwych aktów legislacyjnych, duże znaczenie będzie miał sposób ich „sprzedania” wyborcom: prosty, jednoznaczny i zrozumiały. To więcej niż pewne, że PiS będzie się kurczowo trzymał swoich „priorytetów socjalnych”, dzięki którym doszedł do władzy w 2015 r. Pozwolę sobie jedynie na jeden przykład dotyczący wieku emerytalnego. W obecnym kształcie (65-60) stanie się on jednym z „gwoździ do trumny” naszej gospodarki. Trzeba stworzyć swoisty „system motywacyjny”, aby ludzie mogli i chcieli dłużej pracować. A z drugiej strony, aby skutki budżetowe tej operacji były przewidywalne i akceptowalne. Grupa ludzi powyżej 50 roku życia ma dzisiaj najwięcej problemów ze znalezieniem i utrzymaniem pracy. Niska stopa bezrobocia premiuje ludzi młodych, imigrantów ekonomicznych, ale nie ludzi starszych. Trzeba zatem stworzyć skuteczny system zachęt (podatki, Kodeks Pracy, wsparcie z Funduszu Pracy), które ten niekorzystny stan odwrócą. Pracownikom i pracodawcom, ale także budżetowi musi opłacać się zatrudniać i utrzymywać ludzi chcących pracować przez kolejne lata powyżej ustawowego wieku emerytalnego. Można ten program ująć w formie czegoś w rodzaju „pakietów premiowych” dla pracodawców i pracowników, które będą skutecznie zachęcać do jak najdłuższego pozostawania w stanie aktywności zawodowej. Zamiast 13-tej emerytury (propozycja PO), trzeba utworzyć system wieloletni, który obejmie osoby w wieku pow. 65 lat (mężczyźni) i 60 lat (kobiety). Wiem, że propozycja brzmi bardzo ogólnikowo, ale fachowcy z pewnością będą w stanie przekształcić ją w praktyczny model.
„powie ktoś, większość demolujących państwo ustaw będzie dość łatwo odwrócić, wracając do poprzednich regulacji. To prawda,”
„To drobny przykład trudności, na jakie natkną się amatorzy odwracania rewolucyjnych zmian”
„powiedzie się odklejenie prokuratury od rządu, że uda się (…) odblokować obrót ziemią rolną,”
„JUREG2017-05-17 Czy prawa stworzone z pogwałceniem Ustawy Głównej nie powinny być z definicji uznane za wadliwe? Trochę by to uprościło powrót do normalności.”
Aż Trzy cytaty poprzedzające moją notkę, jednak ten kontekst był mi potrzebny.
Na wstępie nawiążę do uwagi JUREG17-05-17.
Kiedyś pomyślałem: jak tą legilaslacyjną nadproduktywność można ukrócić?- to przecież proste!, pomyślałem??
Wystarczy zapisać w Konstytucji jako zasadę nadrzędną, że każda ustawa sprzeczna chociażby częściowo z ustanowionynym prawem, z mocy prawa traci ważność. Jednocześnie pomyślałem: to jest niemożliwe, nikomu w Polsce nie zależy na jednoznaczności prawa obowiązującego. Faktem jest, że przy takim zapisie trudno by było wprowadzić nową ustawę, chociażby ze względu na brak jednoznacznych defininicji pojęć funkcjonujących „w obrocie” prawnym. Wtedy jednak zaistniałaby konieczność nowelizacji ustaw wieloznacznych już funkcjonujących… i o to chodzi, …o dyscyplinę myślenia!!! Stanowienie prawa nie ma być zajęciem dla amatorów. Wtedy prawo stanie bardziej przejrzyste …i zapotrzebowanie na usługi prawników zmaleje?!
Tu pojawia się kolejne zwątpienie. Przecież prawnicy na to nie pozwolą. Załóżmy naiwnie, że pozwolą. W ten sposób nastąpiłby proces samooszczania istniejącego prawa ze sprzecznych interpretacyjnie zapisów. Trzeba by (dla przykładu) ograniczyć swobodę regulowania funkcjonowania rzekomo niezależnych ośrodków władzy ( np.TK) przez władzę ustawodawczą. Taka ustawa np. wymagałaby wcześniejszej akceptacji organu , którego dotyczy.W takiej też sytuacji ustawa ograniczająca niezależność TK z mocy prawa (zasady nadrzędnej w stanowieniu prawa) nie miałaby mocy prawnej.
Tak sobie trochę pomarzyłem i wracam do cytatów.
Przywracanie stanu prawnego to nie przywracanie stanu komputera z określonej daty. Autor zwraca na to uwagę. Jednocześnie, pewnie przez przypadek, całe zło przypisuje aktualnej władzy. Ustawę ograniczającą obrót ziemią przygotowało PO z PSL. PiSowska wersja nie różni się wiele.
Do tego pamiętajmy, że wcześniejszy stan prawny dopuścił do zmian , których skutkiem jest obecna sytuacja. Należy zastanowić się nad dodatkowymi zabezpieczeniami prawnymi.
Ja w tym momencie wracam na początek swojej notki. Ma ktoś lepszy pomysł ?