Pragnę zrozumieć kraj, w którym się urodziłam, i w którym żyję od prawie pięćdziesięciu lat.
Większość czasu zajmuje mi ukazywanie, wykazywanie i ośmieszanie (co nie jest trudne), że „dobra zmiana” nie jest żadną dobrą zmianą, a wręcz przeciwnie. Jest zmianą potwornie, wręcz tragicznie, złą. I to na wszystkich polach, od polityki zewnętrznej, przez wewnętrzną, przez gospodarkę – aż po tkankę społeczną. Przykładów nie trzeba wskazywać, każdego dnia czytamy dziesiątki doniesień o szkodach, często nieodwracalnych, do których przyczyniają się rządy „biało-czerwonej drużyny”.
Ponad dwa lata temu, w lipcu 2015 roku, trzy miesiące przed wyborami parlamentarnymi napisałam długi i smutny tekst pod tytułem „Boję się”, w którym dosyć szczegółowo wyjaśniłam czego i kogo się boję, oraz dlaczego się boję. Tekst był odpowiedzią na zarzuty moich przyjaciół, że histeryzuję, wieszcząc zgubne skutki ewentualnego dojścia PiS do władzy.
Otóż nie tylko nie histeryzowałam, ale i grubo nie doszacowałam tych skutków. Bo kto mógł sobie wyobrazić to szaleństwo i to odwrócenie wszystkich pojęć, w jakim obecnie uczestniczymy? Kto?…
Kto mógł na przykład przewidzieć, że o moralności i praworządności będzie nas pouczał prokurator Piotrowicz? Że ministrem spaw wewnętrznych będzie człowiek określany jako „chodzący deficyt intelektualny” i faktycznie będący nim, ministrem obrony narodowej będzie ewidentny szaleniec, kupujący długopisy bojowe i bomby ulotkowe, premierem okaże się kobieta żywcem cytująca Gomułkę, że z kanonu lektur wylecą Miłosz i Gombrowicz a zastąpi ich Rymkiewicz, że w programie szkolnym na równi z ewolucją będzie teoria kreacjonizmu, że nam wytną Puszczę Białowieską, że w tak dramatyczny sposób skłócimy się z całą Europą, że najgorszy bandyta kibol będzie uważany za najlepszego Polaka i patriotę, że przestanie istnieć Trybunał Konstytucyjny, że Konstytucja zamieni się w nieważną broszurkę… że… że… że…
Skali tego, co się dzieje nie przewidział nikt.
Próbuję rozumieć. Próbuję doszukać, dogrzebać się przyczyn. Oczywiście bezskutecznie, bo to zadanie przerastające moje możliwości. Mimo to grzebię, czytam, szukam. Pytam.
Gdzie jest w nas, narodzie, społeczeństwie ten jakiś dziwny defekt, który z narodowej tragedii, jaką była katastrofa smoleńska, (bo to ona, jest, jak sądzę, cezurą, po której zaczęło się to piekło), i który przy pomocy jednego człowieka zrobił z Polski kraj nieprzewidywalny a z narodu uczynił wrogie sobie plemiona, gotowe przegryźć sobie krtań?
Jak to jest możliwe, żeby europejski kraj, który podniósł się po latach komuny, na tyle normaln,y na ile to możliwe po socjalizmie, mógł w dwa lata zaprzepaścić wielką część swojego zwycięstwa i niszczyć demokrację każdego dnia, posługując się językiem, który moje pokolenie i starsi doskonale znają?
Kiedy i dlaczego zdołano przenicować wszystkie wartości, dobro nazywać złem, podłość godnością, bandytyzm patriotyzmem?
Jak do tego doszło, jak pozwolono na to, że w jednolitym narodowościowo państwie żyją obecnie trzy obce sobie plemiona: plemię wielbiące bezkrytycznie i bezrefleksyjnie Naczelnika, jego partię i wszystko co robią, plemię jego przeciwników, gotowych wiele poświęcić i wiele ryzykować aby ich powstrzymać, oraz plemię, któremu wszystko jedno bo wydaje im się, że ich to nie dotyczy?
Jak to jest możliwe, do diabła???
Pamiętam tamten dzień. Wszyscy płakaliśmy, nie znam nikogo kto nie uroniłby łzy, lub komu nie ścisnęłoby się gardło. Jak wielu z nas nie odchodziłam od telewizora. Płakałam widząc Casę machającą skrzydłami i kobietę klęczącą przy trumnach rodziców. Byłam na Placu Piłsudskiego, byłam – bo jestem Polką, uważam się za patriotkę, i jak większość moich rodaków dotknęła mnie osobiście ta tragedia.
Dziś, nas, którzy deklarują, że dobra zmiana jest bardzo złą zmianą, nazywa się elementem najbardziej zdemoralizowanym, podłym, animalnym, zwierzętami, gorszym sortem Polaków; o ile w ogóle można nas nazwać Polakami. Dziś „ośmielony lumpenproletariat” jak w przypływie krytycyzmu nazwała go prof. Staniszkis, napuszczany i podjudzany wiele lat, rwie się już nie tylko z wyzwiskami, z których „pejsata kleszczyca” należy do najlżejszego kalibru, ale rwie się i z rękami do bicia nas. Stało się tak, że władza daje przyzwolenie na zachowania bandyckie; nie tylko ich nie potępia ale i usprawiedliwia, co w rezultacie jest zachętą.
Już to kiedyś pisałam: nie jestem aż tak naiwna, żeby sądzić, że gdzieś indziej są raje; nie ma, ale w cywilizowanych krajach funkcjonują jednak najelementarniejsze zasady. Bandytyzm – niezależnie czyj – nazywa się bandytyzmem, a żadnemu zdrowemu na umyśle przedstawicielowi rządu nie przeszłoby przez gardło usprawiedliwianie go i wyrażanie zrozumienia dla napastników, a nie dla ofiar.
A gdyby założyć mało prawdopodobne, że jednak by przeszło – po czymś takim byłby skończony jako polityk na zawsze.
To jeden z setek przykładów jak dopuściliśmy, że wszystko stanęło na głowie. Jak mogło do tego dojść??
Próbujemy szukać przyczyn, racjonalizować sobie to, co jest niepojęte, zrozumieć. Próbujemy nie przyzwyczajać się. Chcemy za wszelką cenę wierzyć, że dobro – to dobro.
Ale gdy rzuca się na mnie całym ciałem Polak lepszego sortu, by mnie przewrócić, gdy siedemdziesięcioletnia nobliwa pani, pewnie dobra matka i babcia, wrzeszczy na mnie z najwyższą pogardą i wymachuje palcem tuż przed twarzą, gdy przypadkowy młody rowerzysta zeskakuje z roweru i chce nas bić, a inny młody człowiek obrzuca obelgami, gdy policja wszędzie z najwyższą starannością filmuje nas jak terrorystów czy morderców, gdy czytam komentarze –-na przykład na niezależnej – co należy z nami zrobić, a potem słucham jak ten czy ów minister lub rzecznik wykazuje zrozumienie dla takich poczynań i postaw… przestaję cokolwiek rozumieć a tylko powtarzam pytanie: jak do tego doszło???
Nie wiem.
To analiza nie dla mnie, a dla rzeszy psychologów, socjologów, historyków, prawników… Nie udaje mi się zrozumieć, jak z kraju niepozbawionego swoich problemów, ale dość zwyczajnego staliśmy się, tak! – jakimś wariackim ośrodkiem w centrum Europy, gdzie dzieją się rzeczy niepojęte; rzeczy, którym nasi sąsiedzi i dotychczasowi partnerzy przyglądają się z niedowierzaniem, gdzie wszystko stanęło na głowie, gdzie odwrócono wartości, gdzie idiota poucza mędrca i jest dumny z „wygranej” polemiki, gdzie kłamie się bez cienia wstydu i zażenowania, a jak kłamstwo zostaje udowodnione czarno na białym, to się ten fakt ignoruje. Itd., itp.
Mam coraz częściej poczucie nierzeczywistości, jakiegoś przebywania w wielkim słoju z kisielem, który zmienia ruchy, deformuje rzeczywistość, wszystko wykoślawia. Nie potrafię już po tytule i nagłówku rozpoznać wiadomości prawdziwej od fałszywej, największa głupota może okazać się prawdziwa. To jest najbardziej przerażające.
Przychodzą mi do głowy straszliwe frazesy w rodzaju: zmierzamy ku przepaści. Ale tak – zmierzamy ku przepaści. Jeśli przyzwyczaimy się do życia w świecie bez demokracji, jeśli pogodzimy się z brakiem wolności, jeśli zaakceptujemy świat odwróconych wartości, to skończymy w przepaści.
Trzeba zadawać sobie wciąż te pytania: jak to się stało? Dlaczego? Jak się temu przeciwstawiać?
I nie wolno stracić woli walki ze złem. Bo to co się dzieje teraz w Polsce jest złem.
Anna Izabela Nowak


Ja też nie wiem, ale zadawanie pytań to już część odpowiedzi. Kolejnym krokiem może być analiza konkretnych twarzy dobrej zmiany, bo przecież prokurator Piotrowicz i minister Ziobro ich nie wyczerpuje. Te dwie akurat są dość oczywiste i zrozumiałe (bezgraniczna wdzięczność wobec wodza, który je z nicości wywiódł). Znacznie bardziej zagadkowe są twarze intelektualistów, z którym kiedyś się znaliśmy, lubiliśmy się i może nawet przyjaźnili. Jedną z największych zagadek dla mnie są europosłowie Legutko i Krasnodębski, kiedyś znani i całkiem sensownych tekstów filozoficznych i socjologicznych. Co się z nimi dzieje, dlaczego firmują to, co się dzieje w tym kraju? Oto pytanie godne filozofa.
Pytanie godne filozofa, ale odpowiedzieć potrafią chyba tylko psychiatrzy lub psycholodzy.
IN > „Kiedy i dlaczego zdołano przenicować wszystkie wartości, dobro nazywać złem, podłość godnością, bandytyzm patriotyzmem?”
Przenicowanie takie zaczęło się od „pozwalania sobie” przez polityków zachodnich „demokracji” na jawne kłamstwa. Także – a może i szczególnie – odwracanie pojęć w tytułach proponowanych i przyjmowanych aktów prawnych. „Skoncentrowane” masowe media amerykańskie nie miały zaś czasu, środków i ochoty na zajmowanie się takimi drobiazgami jak np. przyjęcie przez wrzutkę do H.R. 1268 aktu RealID. Za ameryką podążyli politycy innych krajów, zawsze gotowi poświęcić czyjąś wolność dla zwiększenia własnego poczucia bezpieczeństwa.
Kłamstwa takie są możliwe dzięki osiągniętemu w ostatnich trzydziestu latach poziomowi powszechnej edukacji. Wyniki [badań umiejętności dorosłych](http://eduentuzjasci.pl/images/stories/publikacje/ibe-raport-PIAAC-2013.pdf) były złe już dziesięć lat temu. Teraz lepiej nie mierzyć. Szerzone przez prawicowych ekstremistów (alt-blah to jest esencją nowomowy) pseudoteorie „własnej prawdy” na takim gruncie rosną jak makiety lotnisk na wyspach Melanezji sto lat wcześniej. Nie tylko
[Ameryka traci rozum](https://www.theatlantic.com/magazine/archive/2017/09/how-america-lost-its-mind/534231/). Traci go cały glob.
Człowiek niedouczony, człowiek nie potrafiący czytać, człowiek wierzący w magię, boskich wodzów i wszechmocnych szamanów to człowiek, któremu odebrano szansę na zostanie obywatelem. Temu nieobywatelowi następnie odebrano, wpierw werbalnie a potem rzeczywiście, nadzieję na jakąkolwiek poprawę losu. Nieobywatelowi pozostała jedynie żądza odegrania się. Na sąsiedzie, bo możnych przecież nie sięgnie. To początek. Dalej wykreowane socjotechniką konflikty i wypraktykowane przez kilka pokoleń dyktatorów słowa odczłowieczania zamieniają żądzę odegrania się nieobywatela w czystą bezinteresowną nienawiść. Taką, jaka jest potrzebna, by masy z maczetami mogły ruszyć na błogosławione przez szamana jedno skinienie wodza. To odbywa się na naszych oczach w Polsce. I [nie tylko w Polsce](http://www.newyorker.com/magazine/2015/08/31/the-fearful-and-the-frustrated).
Dlaczego?. Bo Rosja poczuła się słaba. Bo Rosja stała się mocna.
Rosji nie pozwolono na „zaopiekowanie się” Ukrainą. I Rosja poczuła chwilową niemoc. Przekuła ją więc w moc słowa i została największym operatorem amerykańskich globalnych mediów społecznościowych. Z ich pomocą „demokratycznie” objęła wpływy na Węgrzech, w Polsce a w końcu i w USA. Tak. Rosja ma obecnie zdolność przemawiania jednocześnie do miliarda ludzi i w dodatku do większości z tego miliarda może dotrzeć z przekazem [spersonalizowanym](https://medium.com/data-for-democracy/sockpuppets-secessionists-and-breitbart-7171b1134cd5). Nawet Chiny na swoim własnym podwórku tego nie osiągnęły. Jeśli powyższe brzmi nieprawdopodobnie, polecam lekturę węzła [The Computational Propaganda Project](http://comprop.oii.ox.ac.uk/), projektu badawczego prowadzonego przez Oksfordzki Instytut Internetu. Oraz lekturę [Analizy IC](https://www.dni.gov/files/documents/ICA_2017_01.pdf) ze stycznia.
Wesoło nie jest. Ale może wszyscy, cały świat, potrzebujemy tego kryzysu, by znów się oczyścić. Mam nadzieję, że tym razem uda się nam przejść do κάθαρσις bez wojny.
Odpowiedzi się nasuwają w formie naszych (lub nie naszych) przysłów:
1. @Prof. Obirek: Pecunia non olet: być może obaj wspomniani niesławni profesorowie wybrali europosłowanie zamiast biedowania na swoich profesurach. (I drugie przysłowie: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
2. @Autorka: trudny do wytłumaczenia fenomen zwycięstwa PiSu? Można tu po prostu użyć jednego słowa: Zaniechanie! Po pierwsze kruk krukowi oka nie wykole: czyli nasza kochana rządząca ku chwale ciepłej wody w kranie koalicja PO-PSL nie miała najmniejszego zamiaru rozliczyć pana Kaczyńskiego, który od lat łamał prawo i przepisy. A apogeum nastąpiło przed ponad dekadą, gdy się dorwał pierwszy raz do władzy i narobił rzeczy za które powinien dostać trybunqł. Nie dostał! Może zbyt pragmatyczni liderzy PO bali się kolejnego przysłowia: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. I pewnie także z tego względu nie wygonili z polskiej polityki kleru!
3. Warto przypomnieć genezę powstania partii PiS Kaczyńskich, gdzie liderzy a obecnie lider mają pozycję dożywotnią i nie kwestionowaną. Lider ma zawsze rację. Jeśli jej nie ma, to znaczy, że ją ma! (Niewdzięczny Jonasz Duda chyba właśnie wyręczył byłe rządzące partie kwestionując prymat dotychczasowego swojego wodza). Czyli wstyd PO, wstyd plemienny i nepotyczny PSL, równie zacofany jak sam PiS.
4. Pozwolę sobie przytoczyć ciekawe spostrzeżenie Waldemara Sadowskiego w jego tekście obok na Studiu Opinii „Bezpośrednie sprawowanie władzy w Konstytucji RP”: że demokracja nie jest odporna na demagogów. To akurat autor odniósł do czasów greckich, co nie zmienia postaci rzaczy: przez ostatnią dekadę pan poseł Kaczyński lżył bezkarnie, konfabulował, oczerniał, kłamał w żywe oczy, plótł bez sensu, starając się zdeprecjonować obecne władze, prawdziwych liderów Solidarności (wsadzając na ich miejsce ś.p. braciszka) i oskarżając kompromis Okrągłego Stołu jako zdradę! Niestety, każda jego wypowiedź była pilnie odnotowywana i wałkowana codziennie w środkach masowego przekazu i nawet na łamach szanownego Studia Opinii. Nie pozostało to bez echa. Znalazło oddźwięk w tej zacofanej części społeczeństwa, która nie znalazła dla siebie miejsca w III RP. I mamy kolejne przysłowie: Swój do swego ciągnie!
To co potem nastąpiło, uwieńczone rządami nierządów, to konsekwencja wpuszczenia na salony ludzi szalonych, głupich, prymitywnych lu zwyczajnie cynicznych i nie nadających się na żadne stanowisko w Sejmie, a co dopiero w rządzie. Zawinił polski nieoperzony establishment, niezdolny do mówienia, że król jest nagi.
.
Myślę, że istniejąca obecnie sytuacja jest niezwykle bolesną lekcją dla większości polskiego społeczeństwa. I zapewne wynika z tego nadzieja, że ta lekcja zostanie odrobiona bardzo solidnie. Oby jak najprędzej.
Kolejny wstrząsający tekst
Marionetki doszły do władzy?
Widownia podzielona na trzy grupy?
Dwie niewielkie bijące się o wdarcie na scenę i granie podobnego przedstawienia,
oraz trzecia obojętna, zainteresowana wyłącznie bufetem który ma być w miarę zaopatrzony.
Na widowni sporo młodych patrzących jak przebiega spektakl i szykujących sie do wyjścia na ulicę bo w teatrzyku obok jest inny spektakl choć zasiadanie na widowni może być niebezpieczne.
Za przedstawienie zawsze odpowiada reżyser i dobrani przez niego aktorzy….
Mam pytanie.
Kto jest reżyserem? Bo aktorów znam i są zwyczajnie do d…
Ważne pytanie, które jednak pozostanie bez odpowiedzi. Natomiast odpowiedź na pytanie artykułu wydaje się stosunkowo prosta: pozostaje to konsekwencją dominacji zasady lojalności, sytuacja taka oznacza wprawdzie, że w towarzystwach bardziej rozsądnych rzeczy mniej rozsądne będą zdarzać się rzadziej, lecz dopóki sama zasada będzie determinować zachowanie towarzystwa, staje się ono mniej rozsądne.
Kto jest reżyserem? Bo aktorów znam i są zwyczajnie do d…. Wszelkie znaki na niebie i Ziemi pokazuja ze rezyserem sa rosyjskie sluzby specjalne …Bo to co teraz robi PIS , w PL jest wybitnie po linii Kremla : Max oslabic a na koncu rozbic UE…Najblizsze lata pokaza kto byl rosyjskim agentem ( zdecydowanym pewniakiem jest niejaki Rydzyk…!) a kto tylko,pozytecznym rosyjskim idiota…… Najbardziej pesymistyczny scenariusz ( niestety prawdopodobny .. ) PL poza UE staje sie katolicka BY , wracajac w rosyjska strefe wplywow…
Cóż – przyzwolenie i brak reakcji jest zachęcaniem.
„Przez 8 ostatnich lat” takie przyzwolenie miało miejsce – chyba z politycznej kalkulacji. PO uważała, ze PiS jest niewybieralny, więc robiła wszystko, żeby PiS przetrwał w miarę silny.
Przyzwoleniem było potraktowanie komisji śledczej i jej raportu tak, jak uczynił to Donald Tusk.
Przyzwoleniem było głosowanie, na które Ewa kopacz nie dotarła.
Przyzwoleniem była zgoda na to, by z komisji smoleńskiej, (wbrew regulaminowi sejmu!), posłowie PiS mogli wyprosić posła innej partii i obradować we własnym tylko gronie.
Człowiek jest drapieżnikiem…
Zwykle jest oswojony, ale czasem, kiedy poczuje krew szaleje, nienawidzi, niszczy, zabija…
Stąd rewolucje, rewolty, pucze, wojny…
U nas właśnie spora część tłuszczy poczuła krew i obawiam się, że dopóki nie zdarzy się coś, co spowoduje, że ona rzeczywiście popłynie, nic nie powstrzyma upojonych władzą szaleńców przed „wzmacnianiem efektów”…
Rozbudzili już i zaakceptowali odwet (nie wiadomo za co), nacjonalizm, ksenofobię, nienawiść, bandytyzm.
Gloryfikują nazistowskie i proste bandyckie zachowania – „rozumieją je”.
Nie da się tego zastopować dyskusjami ani perswazją.
Na zbydlęcenie trzeba odpowiadać batem…
Nad tymi pytaniami będą się zastanawiały pokolenia historyków, umieszczając je w kontekście zdarzeń, których my jeszcze nie znamy. Minęło ponad 70 lat od zakończenia wojny, brunatna fala zaczęła wracać wiele lat temu. To co dzieje się u nas jest częścią większego obrazu. Swastyki na murach i na cmentarzach, początkowo marginalne neonazistowskie partyjki, motocykliści w hełmach Wehrmachtu, Złoty Świt w Grecji, neonaziści na Węgrzech, w Rosji. O potężnych neonazistowskich sentymentach w muzułmańskim świecie wiedzieliśmy najmniej. Kiepsko zdawaliśmy sobie sprawę z przenikania skrywanej akceptacji dla neonazizmu w partiach prawicowych, jeszcze trudniej było dostrzec, że podobne tendencja są wśród radykalnej lewicy przechwytującej partie lewicy demokratycznej. Do dziś niewielu pyta jak to możliwe, że przywódca brytyjskiej Partii Pracy uwielbia i otwarcie popiera organizacje, których członkowie pozdrawiają się nazistowskim salutem. Co się dzieje z moim krajem? Jest częścią Europy, jest częścią świata, reaguje na trendy, a neonazizm jest dziś coraz bardziej „trendy”. Mamy wrażenie, że nasz kraj zwariował bardziej niż inne. Nie jestem tego pewien. Jesteśmy bardziej przerażeni tym, co widzimy przez okno, wychodząc na ulicę, biorąc udział w demonstracjach. Czujemy się bezradni i wolimy nie łączyć tego z idącym przez świat tsunami. Co możemy? Na to pytanie też nie ma odpowiedzi, poza jedną – zachować przyzwoitość, bronić tego, czego być może nie da się obronić.
Dlaczego ?
Tak jak napisal WSC nastapilo przesuniecie duzej czesci spoleczenstwa, nie tylko polskiego w strefe gdzie gospodarczo ledwie wiaze koniec z koncem, a politycznie nie ma nic do gadania. I czuje to.
To co sie stalo to tylko wahadlo ktore w jakims momencie musialo sie machnac w tym kierunku.
W Polsce to niezrozumienie klasy politycznej ze nie mozna zgarniac tylko do siebie, a zapominac o calej reszcie no i ze zasada „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych” ma swoje koszta.