Ernest Skalski: Lewica szkodzi84 min czytania

XI Konia kują…

Lewica karmi się iluzjami na swój temat

Gdyby istniało autentyczne zapotrzebowanie dużej części społeczeństwa na silną partię lewicową, to by już ona była.

O potrzebie silnej lewicy stale mówią lewicowi politycy, publicyści o lewicowych poglądach, liczni artyści i naukowcy. Zapotrzebowanie polityków na silną lewicę jest zrozumiałe. Widzą w tym interes społeczny i własny. U lewicowych twórców opinii wynika to z ich zapatrywań i powiązań. Dostrzegają społeczną potrzebę istnienia lewicy, której jakoś nie chce dostrzec społeczeństwo.

SLD, duża, silna partia, która rządziła w latach 1993–1997 i 2001–2005, nie przeszła po raz drugi do opozycji jako alternatywa dla kolejnych rządzących. Przestała się liczyć jako poważny kandydat do władzy. Nie z powodu afer, z aferą Rywina na czele, bo zdecydowanie na nie reagowała. Winni trafiali pod sąd. Zresztą, przy każdej władzy ujawniają się jakieś afery.

Miejsca po SLD nie zajęła inna, bardziej radykalna lewica, dla której reprezentatywne są takie osoby jak Barbara Nowacka i Adrian Zandberg. A to z braku szerszego zapotrzebowania na jakiekolwiek partie lewicy.

Zagospodarowanie większości aktywnego elektoratu przez POPiS nie zostawia miejsca na inne duże siły. Dwie duże partie zaspakajają potrzeby jego dwóch podstawowych części. Kukiz to ciągle jeszcze raczej jeszcze efemeryda, ale nie dopomaga lewicy. Blokuje jej ewentualną próbę nawrotu do starych, buntowniczych tradycji.

Bycie poza sporem, wypełniającym scenę polityczną, doprowadziło do marginalizacji całej lewicy, wytracenia jej potencjału. Niezależnie od trafności lub braku trafności poszczególnych jej ocen i postulatów, są one głosami z marginesu, z którego nie widać realnego układu PO kontra PiS, lecz tylko wyobrażony POPiS. Potencjalni zwolennicy znaleźli się gdzieindziej, po obu stronach podziału, którego lewica nie zauważa czy nie docenia. Mija się więc z potrzebami elektoratu i zdaje sie tego nie zauważać.

„Partia Razem buduje wokół siebie blok nowej lewicy – mówi ZandbergRozmawiamy ze związkami zawodowymi, z zielonymi, z organizacjami kobiecymi, z ruchami lokalnymiRazem buduje alternatywę dla PO-PiS-u” 7) A co mu z tych rozmów wychodzi?

Trzeciego października ‘17 dziennik FAKT opublikował wyniki badania zleconego przez siebie firmie Kantar TNS. Pokazuje ono preferencje wyborcze w zależności od miesięcznego dochodu na osobę, w czterech grupach; I grupa – poniżej 1000 złotych, II grupa – między 1000 i 2000, III grupa –między 2000 i 3000, IV grupa – powyżej 3000. W miarę wzrostu dochodów poparcie dla PiS maleje; od 60 do 31 procent, ale i tak we wszystkich grupach pozostaje największe. Poparcie dla Platformy rośnie wraz z dochodami, z grupy na grupę od 6 do 28 procent. SLD osiąga, kwalifikujące do Sejmu, 5 procent dopiero w trzeciej grupie – 2000–3000, by w najwyższej mieć o jeden procent więcej. Natomiast Razem, z pięcioma „sejmowymi” procentami, pojawia się dopiero w najwyższej grupie – powyżej 3000 na osobę. Jedynie w takiej niszy, jaką stanowi grupka odpowiadających na wewnętrzną ankietę w naszym Studio Opinii, Razem uzyskało aż 24 procentowe poparcie. Ale to było tylko 28 głosów.

Cała lewica mija się ze swoim wyobrażonym uciśnionym elektoratem, który głosuje na PiS. Szczególnie Razem. W jego elektoracie 63 procent ma wyższe wykształcenie, połowa mieszka w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców, a jedna trzecia mieści się w przedziale wiekowym 25-34.  I poparcie ma ciągle mniejsze niż SLD, więc raczej nie zaakceptuje nawet współpracy, a tym bardziej koalicji, już tylko w ramach całej lewicy, nie mówiąc o całej opozycji.

Znów Zandberg: „Ludziom, którzy w Polsce głosują na nową lewicę, zależy na prawach człowieka i na równości. To nie są wyborcy, którzy oddadzą swój głos na koncesjonowaną opozycję w stylu pana Millera… Nie nadużywałbym słowa „lewica” dla Millera, który poparł eksmisję lokatorów na bruk, dał milionerom podatek liniowy…” 7)

Na lewicy sekciarstwo wygląda na immanentną cechę. A historykowi ten sposób myślenia kojarzy się z postawą niemieckich komunistów po roku 1930, kiedy nie dopuszczali myśli o współdziałaniu z „socjalfaszystami” z SPD pod pozorem walki z jakimś tam Hitlerem.

„Polityka” – Nr.1,01.01.2018 – publikuje artykuł – Anny Dąbrowskiej i Joanny Sawickiej – o aktualnej sytuacji na lewicy. Niewielkie partie i grupki, które się na nią składają, toczą ze sobą spory, przymierzają się do współpracy, ale każdy chciałby na swoich warunkach, a w żadnym wypadku z utratą swojego szyldu. Ignacy Dudkiewicz w Magazynie Stołecznym Gazety Wyborczej, 05–07.01.2018, wyraża zrozumienie i poparcie dla wszelkiej lewicowej drobnicy w Warszawie, która nie chce się łączyć z SLD – niech idzie do koalicji PO z B, swój do swego…– lecz apeluje do tego planktonu politycznego, żeby się chociaż połączył ze sobą. I nie robi sobie na to nadziei.

Trochę to wygląda tak jakby grupka pasażerów na tonącym Titaniku przepychała się przy wejściu na pokład I klasy.

 

14 komentarzy

  1. Pat 06.01.2018
  2. slawek 06.01.2018
  3. PK 06.01.2018
  4. hazelhard 06.01.2018
  5. Zbyszek123 07.01.2018
  6. koraszewski 07.01.2018
    • Pat 09.01.2018
    • Pat 09.01.2018
  7. andrzej Pokonos 08.01.2018
  8. jacek 08.01.2018
  9. Mr E 09.01.2018
  10. wsc 11.01.2018
    • wsc 11.01.2018