[dropcap]P[/dropcap]rzy okazji sprawy obywatelskiego projektu „Ratujmy kobiety” znów na porządek dzienny weszła kwestia sumienia parlamentarzystów w sprawach światopoglądowych.
Rzecz dotyczy nieprawicowej części parlamentu, reprezentującej wyborców o poglądach liberalnych, będących (teoretycznie) zwolennikami świeckiego państwa, gdyż dla prawicowej części ‘sumienie i światopogląd’ są jednoznaczne, synonimiczne z wyznaniem rzymsko-katolickim i stanowią spoiwo ideowe.
*
W polskiej praktyce demokratycznej wyborcy, dokonując wyboru parlamentarzystów kierują się programami partii, głosują bowiem na listę, nie na poszczególnych posłów. Programy wyborcze nie opisują kryteriów sumienia ani światopoglądu parlamentarzystów, którzy będą partię reprezentować. Na listach wyborczych przy nazwiskach posłów nie wskazuje się jakie mają sumienie i światopogląd i czy będą się nim kierować przy stanowieniu prawa.
I tak oto, mandaty parlamentarne partii o programie opartym o wartości demokratyczne, liberalne, hołdującej zasadzie rozdziału państwa od kościołów otrzymują ludzie, o których sumieniu i światopoglądzie nie wiemy nic, lecz na decyzje podyktowane ich sumieniem jesteśmy zdani. Nie wiemy jak w krytycznym momencie będą głosować w sprawach dotykających lub związanych ze światopoglądem: religii, kościołów, edukacji seksualnej, aborcji, eutanazji, praw osób nieheteroseksualnych, itd. I wreszcie elementarnej wolności jednostki ludzkiej. A nawet w kwestii ochrony zasobów przyrodniczych i życia na Ziemi, w tym ochrony powietrza i zwierząt, bo dziś staje się to już elementem światopoglądu.
W dyskusjach parlamentarnych nad projektem prawa mało który nieprawicowy parlamentarzysta ma cywilną odwagę publicznie głosić swój liberalny światopogląd i obnażać swoje sumienie; tutaj tabu świętości i intymności sumienia jest bardzo przydatne, aby nie narazić się Kościołowi rz-kat. Do końca zatem, do momentu głosowania, pojęcia nie mamy – jak kto zagłosuje w sprawach, które mają jakiś związek ze światopoglądem.
*
Dziś parlament ma większość o poglądach prawicowych i szczyci się swym kościelnym sumieniem, które z jednej strony releguje wolność człowieczą z porządku prawnego i z machiny ustawodawczej, z drugiej ustanawia prymat człowieka nad wszelkim stworzeniem.
W efekcie, część obywateli, która nie chce narzucać nikomu swego sumienia i nie chciałaby, aby ktoś narzucał im swoje, jest pozbawiona pewności reprezentacji także ze strony partii liberalnych, na które głosowała.
Z drugiej strony, w czasach, gdy parlament miał zabarwienie bardziej liberalne, uchwalano prawo, które dla sumienia innej części obywateli jest trudne. W kruchcianej atmosferze, która wytworzyła się na skutek wszechwładzy w państwie Kościoła rzymsko-katolickiego (kto do tego przez szereg lat dopuszczał, to temat na odrębne rozważania) rozmnożyły się więc ustawowe i pozaustawowe (korporacyjne) sposoby omijania prawa w postaci klauzul sumienia, zwalniające ze stosowania obowiązującego prawa.
W państwie prawa powstają enklawy bezprawia; część obywateli sama się zwalnia z obowiązku wykonywania swoich zawodowych obowiązków, bo im „sumienie nie pozwala”.
(Gwoli informacji dodam, że tuż przed ostatnimi wyborami, 7 października 2015 roku, Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, pod przewodnictwem ukochanego obecnie przez wszystkich profesora Rzeplińskiego uznał, że wolność sumienia lekarza odmawiającego wykonania świadczenia medycznego nie może być brukana obowiązkiem wskazania pacjentowi innego lekarza, który takie świadczenie wykona. Do wyroku zdanie odrębne złożyło czworo sędziów: S. Biernat, S. Wronkowska-Jaśkiewicz, A. Wróbel i T. Liszcz; polecam wykłady o prawnej naturze sumienia autorstwa trojga pierwszych sędziów; T. Liszcz skupiła się na formalizmach. Sprawa K 12/14).
Jeśli krytykujemy takie praktyki argumentem, że osoby odmawiające wykonania zawodowego obowiązku powinny zrezygnować z wykonywania zawodu, ten sam argument musimy odnieść do posłów: jeśli im katolickie sumienie nie pozwala zajmować się prawem dotyczącym seksualności człowieka, którego domagają się obywatele, powinni zrezygnować z wykonywania zawodu posła.
*
Moim zdaniem, odpowiedzi domagają się kwestie:
- Czy ustawodawcy wolno kierować się sumieniem poszczególnych posłów przy uchwalaniu prawa?
- Czy mandat parlamentarny ma tę moc, że sumienie parlamentarzysty może być podniesione do rangi prawa obowiązującego wszystkich obywateli?
- Czy sumienie poszczególnego obywatela – lub grupy obywateli – może być podniesione do rangi zasady, uchylającej obowiązek wykonywania prawa ze szkodą dla innych obywateli?
*
Ostatnia burza w sejmie i bardzo ostra odprawa, jakiej partiom PO i Nowoczesna udzieliła publiczność przeciwna rządzącej partii – może wydawać się nieproporcjonalnie niesprawiedliwa w obliczu szkód, jakie czyni PiS w porządku demokratycznym w Polsce, którym te partie starają się przeciwstawiać. Moim zdaniem odprawa jest słuszna, bo doszło co najmniej do oszustwa wobec wyborców.
Według mnie ten problem nie dotyczy jednak aborcji, lecz rozumienia czym jest demokratyczne państwo prawa.
Parlamentarzyści polscy zdają się nie rozumieć, że sumienie pojedynczego posła jest tyle samo warte, co sumienie każdego innego obywatela, a mandat poselski nie ma mocy podnoszenia sumienia posła do rangi prawa obowiązującego innych obywateli.
Nie rozumieją, że skoro Konstytucja pozwala na składanie przez grupy obywateli projektów regulacji, to reprezentacja obywateli w sejmie nie może tej inicjatywy a limine odsyłać do kosza z powodu własnego sumienia 460 posłów, lecz ma obowiązek pochylić się nad tą inicjatywą.
Nie rozumieją, że płaszczyzną, na której należy rozpatrywać i porządkować kwestie ustawodawcze w demokratycznym państwie prawa w XXI wieku jest wolność człowieka i równość obywateli oraz zasada świeckości państwa, ze wszystkimi tego konsekwencjami, to jest z przyjęciem, że porządek prawny w państwie nie może opierać się na regułach jakiejkolwiek religii. I że w kwestiach poddanych sumieniu każdego pojedynczego człowieka prawo nie może nakazywać ani zakazywać jakiegokolwiek rozwiązania. Świecka etyka, wypracowana i utrwalona w międzynarodowym porządku prawnym dotyczącym ochrony praw i wolności człowieka i obywatela, jest dobrym i wystarczającym drogowskazem. Polski ustawodawca nie musi wymyślać prochu; świat demokratyczny już dawno wypracował szereg reguł, które pozwalają szanować wewnętrzną wolność człowieka. Można je udoskonalać, lecz nie wolno nam wracać do ciemności średniowiecza.
*
Moim zdaniem, w dyskusjach, które mają prowadzić do uporządkowania programowego obecnych partii nieprawicowych lub przy tworzeniu nowych (czemu przyklaskuję, licząc, że @SŁAWEK dotrzyma obietnicy, że ‘jak nie my to kto’), temat wolności sumienia ustawodawcy w demokratycznym państwie prawa musi stanąć na jednym z pierwszych planów. Jeśli nie rozumieją tego partie, nie będą tego rozumieć przyszli parlamentarzyści.
[responsivevoice_button voice=”Polish Female” buttontext=”Czytaj na głos”]Magdalena Ostrowska
Od redakcji: w nawiązaniu coś znalezionego w Internecie. Dobrej zabawy!
Stwierdzenie: WIEM, ŻE SUMIENIE POJEDYNCZEGO POSŁA JEST TYLE SAMO WARTE, CO SUMIENIE KAŻDEGO INNEGO OBYWATELA, A MANDAT POSELSKI NIE MA MOCY PODNOSZENIA SUMIENIA POSŁA DO RANGI PRAWA OBOWIĄZUJĄCEGO INNYCH OBYWATELI powinno być wpisane do ślubowania poselskiego. Można dodawać: Tak mi dopomóż Bóg.
Czy szanowna Pani mogłaby wskazać empiryście (to ja, mam wrażenie że współczesny niedobitek owego nurtu) spójne założenia owej świeckiej etyki, okazać w jaki sposób zostały one utrwalone oraz w czym i dla kogo są dobre i wystarczające.
PPP – czy jako niedobitkowi nurtu empirycznego wystarczy ci kop w dupę – czy potrzebujesz jeszcze uzasadnienia do osiągnięcia trzeciej kosmicznej?
Rozumiem prowokację, ale odpowiem serio, nie zagłębając się w uzasadnienia.
Jest np. Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela stworzona w 1789 roku we Francji, opracowana przez oświeceniowych intelektualistów, która pozostaje częścią obecnej konstytucji Republiki Francuskiej.
Jest Powszechna Deklaracja Praw Człowieka stworzona przez Narody Zjednoczone w 1948 roku po hekatombie II wojny światowej, kiedy okazało się, że prawo stanowione może być podstawą zinstytucjonalizowanego zła. W zamyśle twórców Deklaracji wspólny międzynarodowy zestaw praw człowieczych miał zapobiec tworzeniu arbitralnego i niesprawiedliwego prawa.
Jest wreszcie Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 roku, wiążąca członków Rady Europy.
Na marginesie, choć nie tak całkiem, czytałam, że w trakcie obrad nad projektem Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ktoś zdziwił się, że tak zwaśnione ideologicznie strony zgodziły się na tę samą listę praw. Odpowiedź brzmiała mniej wiecej tak, że godzimy się na te same prawa pod warunkiem, że nikt nas nie pyta „dlaczego”, przy „dlaczego” wybuchają wojny.
Wydaje mi się to całkiem trafnym podejściem także dla podjęcia próby rozwiązania wojny ideologicznej w Polsce. Tylko czy znajdą się mądrzy ludzie po każdej ze stron konfliktu.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka Artykuł 26 Pkt 3 :
Rodzice mają prawo pierwszeństwa w wvborze nauczania, które ma być dane ich dzieciom.
Wszyscy się co do tego zgadzamy ? Jest to świecka (znaczy nie podbudowana wiarą) doktryna ? A mi się wydaje, że jest to po prostu wyznanie wiary tamtego pokolenia. Pokolenie które doszło do władzy po 1968 wierzy już w coś innego. Nie ma spójności ani świeckości w tym i zresztą w wielu innych punktach tej Deklaracji, ale ten jest aż rażący. A Pani chce go tak bez uzasadnienia.
Jeszcze gorzej ów brak uzasadnienia będzie brzmiał przy Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Wprowadzano ją za pomocą gilotyn i kolumn piekielnych, efekty działania opisywał Hugo czy Zola – nie sądzę by dziś bez uzasadnienia była atrakcyjna dla kogoś poza umysłami pokroju Pol Pota.
Ale co najciekawsze istnieje świecka doktryna, która można zastosować, która w skali mikro działa w tysiącach dobrych firm. Wg której działają też państwa np. Singapur, tyle że jakoś jest dziwnie mało atrakcyjna dla naszych „demokratów”.
Magda – weź nas nie wkurwiaj – co??
@MAGDLENA na pewno dotrzymam obietnicy, jeżeli tylko będę miał okazję, tj.chętnie się przyczynię do powstania i rozwoju nowej partii. Do żadnej z istniejących nie wstąpię.
Odnosząc się do rzeczy mam wrażenie, że po szlachetnym i głębokim choć kompletnie błędnym śladzie pani doktor Wandy Półtawskiej, która rozpropagowała klauzulę sumienia, klauzula ta od szeregu lat pełni rolę wytrycha. Każdy tchórzliwy hipokryta lub domorosły autokrata odgrywający rolę bożka, jak pamiętny choć niechlubny ginekolog Chazan, chętnie powołuje sie na klauzulę własnego sumienia. Lekarz odmawiajacy aborcji czy choćby informacji gdzie pacjentka może z niej skorzystać, lekarz zakazujący antykoncepcji, lekarz odmawiający badań prenatalnych, lekarz chcący decydować za zgwałcone dziecko będące w ciąży, były minister deklarujący ze sam zdecydowałby o losie ciąży zgwałconej córki czy wnuczki, aptekarze odmawiajacy sprzedaży srodków antykoncepcyjnych, czy wreszcie rehabilitanci powołujący sie na klauzule sumienia przy odmowie masaży dla ludzi ze środowsik LGBT. Już zupełnie kuriozalna jest sprawa drukarza, któremu klauzula sumienia rzekomo pozwoliła odmówić wykonania zlecenia dla zleceniodawcy z kręgu LGBT. Przywołany przez Autorkę wyrok Trybunału KOnstytucyjnego w sprawie lekarza Chazana, jest równie kompromitujący choć trzeba przyznać, że ilość głosów odrębnych częściowo uratowała powagę tamtej, dziś nie istniejącej instytucji.
Żeby zobaczyć jak współczewsne państwa rozstrzygaja te kwestie wystarczy prześledzić sprawe polskiej lekarki w Norwegii, którą sąd ukarał za posłużenie sie klauzulą sumienia zamiast przysięgą Hipokratesa.
Teraz wyszła sprawa posłów, którzy kaluzulę sumienia przywołują jako parawan swojego zakłamania, hipokryzji czy zwykłego tchórzostwa. Jest to tym bardziej bulwersujące , że posłowie ci nie decydowali o uchwalaniu ustawy a o skierowaniu jej do dalszych prac. Jeżeli ktoś na takim etapie odwołuje sie do klauzuli sumienia to nie ma nic wspólnego z jego poglądami, wiarą, religią. Dotyczy to zresztą 3 oson z PO, które miały odwage głosowac przeciw. Co prawda n ie wiadomo gdzie wtedy u tych posłów był rozum, który nakazywałby refleksję o przedmiocie głosowania, ale niech tam. Pozostałe 39 posłów opozycyjnych, wyjąwszy z tej liczby realnie nieobecnych w Sejmie z powodów innych jeżeli takowe zaistniały, nie ma prawa powoływać sie na klauzulę sumienia bo nie wzieło udziału w głosowaniu. To właśnie przejaw tchórzostwa, hipokryzji, błędnycvh kalkulacji politycznych. W języku polskim suma takich cech nigdy nie nazwyała się sumieniem i mam nadzieję, że nie doczekam takiej nazwy na określenie braku przyzwoitości.
Nie istnieje nic takiego jak sumienie zbiorowe, wobec czego ustawodawca nie może się na nic takiego powoływać! Jedyny przypadek, w kltórym pjedynczy posłowie, czy grupy posłów mogą sie powoływać w niewielkim zxakresie na swoje sumienie dotyczy uchwalania Konstytucji lub zmiany tejże. Wszelkie inne przypadki wykluczają sumienie jako czynnik determinujący działanie posła. Poseł ma obowiązek kierować się pogladami wyborców, a ograniczeniami są porządek prawny krajowy i miedzynarodowy w zakresie podpisanych umów. Wszelkie stosowanie klauzuli sumienia jako wytrycha usprawiedliwiającego oportunizm, tchórzostwo, hipokryzję czy nieprzyzwoitość posłów powinno byc karane odebraniem mandatu lub zakazem kandydowania w kolejnych kadencjach. Inaczej będziemy mieli sejm Januszy i Grażyn czyli małych cwaniaczków działających na szkodę Polski, przyszłości i demokracji.
Na szczęście są jeszcze ludzie bez sumienia
PS. Na załączony powyżej rysunek trzeba kliknąć żeby zobaczyć napis.
https://pl.wikipedia.org/wiki/21_postulatów_MKS
Nieśmiało przypomnę…
>>Robotnicy domagali się przestrzegania zawartego w konstytucji PRL prawa do wolności słowa oraz dostępu do kontrolowanych przez partię mediów. Strajkujący żądali też zaprzestania represji wobec osób prześladowanych za przekonania.<<
38 lat minęło jak jeden dzień…
Polecam odświeżyć pamięć wzrokową oglądając prywatne zdjęcia z tych lat
i przypomnieć sobie co nieco …..
Ten blask w oczach, zapał i wiara, że wszystko będzie inaczej….
JEST!
Że nie idealnie? A gdzie jest takie miejsce na ziemi gdzie jest idealnie!
Wiemy, że należy coś tam zmienić… tylko mały problem, co? kto? jak?
Dziękuję @Magdalenie za tekst w tej ważnej sprawie i obawiam się, że coraz ważniejszej.Niestety, raczej nierozwiązywalnej w ramach tego, co znamy jako system demokracji przedstawicielskiej – wybierania w wyborach przymiotnikowych swoich przedstawicieli – posłów , senatorów do Parlamentu.
Znamy to wszyscy – „demokracja, najgorszy z ustrojów, ale nikt nie zna lepszego”. Wybory na listę partyjną czy wybory w okręgach jednomandatowych nie gwarantują, ze wybierzemy ludzi wielkich, samych mężów stanu (tak na marginesie, ci mężowie ogłaszani są mężami stanu po fakcie a nie przed czy w trakcie dochodzenia do władzy)
Czy coś można zrobić gdy wydaje się, że nic nie można?
Gdyby przyjąć, że mandat można utracić w trakcie kadencji to byłaby to jakaś szansa ale okupiona chaosem i permanentnymi procesami prób odwołań (można by stworzyć rygory regulaminowe takich procedur ale nie do końca…)
Gdyby proces wyborczy umożliwiał lepsze poznanie poglądów i osobowości kandydatów (łącznie z pogłębionymi badaniami psychologicznymi – jak można przy zawodzie kierowcy czy pilota to dlaczego nie przy zawodzie posła)
Gdyby wprowadzić arkusz kwalifikacyjny dotyczący wiedzy kandydatów, o świecie, o kulturze, nauce, polityce, o czym tam chcecie… wyniki nie byłyby eliminujące ale jawne, tak aby wybierający wiedział na kogo głosuje, chce na analfabetę kulturowego czy politycznego – jego sprawa
Gdyby zmienić regulaminy sejmu i senatu tak aby posłom i senatorom nie wolno było wprowadzać procedur sprzecznych z zasadami naukowej organizacji i zarządzania – niech biuro legislacyjne ma głos decydujący a nie doradczy, niech marszałek nie ma władzy jak monarcha a tylko jako przewodniczący zgromadzenia, niech…mogę tak długo, bardzo długo…
Tych parę uwag jakie podałem niech posłużą wyobraźni – proszę pomyśleć jak zmieniłby się ten obecny sejm i senat gdyby obowiązywały takie zasady wyboru, takie kryteria i regulaminy. Kto byłby a kto nie byłby posłem czy senatorem ?
Byłoby na pewno inaczej, nie wiem czy lepiej ale inaczej a to już jest szansa.
Tak jak jest jest źle i daje to tylko pewność, ze będzie jeszcze gorzej, oj! będzie bolało..
Nie mam nic do dodania napiszę więc tylko, że się w zupełności zgadzam. Liczę na to, że ludzi o podobnych poglądach jest więcej tylko nie mieliśmy się jak policzyć. Myślę, że dba o to m.in. Kościół bezpośrednio i przy pomocy swoich mniej lub bardziej zakonspirowanych sługusów.
Dziękuję Pani Magdo
Zbyszek123 „Gdyby przyjąć, że mandat można utracić w trakcie kadencji to byłaby to jakaś szansa ale okupiona chaosem i permanentnymi procesami prób odwołań (można by stworzyć rygory regulaminowe takich procedur ale nie do końca…)”
1. Szanuję każdego kto jest wierny własnym wartościom, jeśli nie narzuca ich innym. Tego oczekuję od posłów. Wierności i lojalności wartościom deklarowanym przez ich partię.
2. Zakładam, że członek partii utożsamia się z wartościami deklarowanymi przez partię, której jestem członkiem.
Poseł który sprzeniewierza się takim wartościom jest kłamcą wyborczym. Mam prawo uważać, że jego partia manipuluje mną podczas wyborów, żeby zdobyć mój głos. To brak uczciwości partii wobec wyborcy.
3. Sumienie to osobisty „filtr”. Posłowie powołując się na sumienie (wartości katolickie) w omawianym głosowaniu pokazali, że uważają sumienie katolika za ważniejsze niż sumienie niekatolika. Zaprzeczyli w ten sposób Konstytucji. Pokazali, że nie rozumieją swoich poselskich powinności wobec obywateli i zlekceważyli wyborców. Są rażąco niekompetentni. Powinni złożyć mandat.
4. Czas na szemrane kompromisy minął. Albo ktoś rozumie sytuację, albo nie rozumie. Jeśli nie rozumie jej poseł mojej strony, to popieranie go lub przymykanie oka na jego błędy jest szkodliwe. On jak najprędzej powinien się dowiedzieć, co o tym, co o nim myślimy.
!!! Jak mogę iść na wybory, jeśli poseł w dowolnym momencie może bezkarnie zmienić partię (deklarowane wartości)?
To bezwzględnie należy zmienić. Głosujemy na partie głosując na osoby, więc to dana partia posiada mandaty poselskie. Jeśli poseł odchodzi z partii, powinien tracić mandat, który pozostawałby w partii.
Wyobraźmy sobie mecz piłki nożnej. Po każdej stronie 11 zawodników, w trakcie gry zwycięstwo zdobywa drużyna A, więc zawodnicy drużyny B zmieniają barwy klubowe, bo chcą być w zwycięskiej drużynie. Czy ktoś poszedłby na taki mecz?
A tak działa nasz Sejm.
Dlatego ludzie nie poszli na wybory. Czują się zignorowani i oszukani. I na kolejne wybory też nie pójdą, jeśli opozycja parlamentarna wreszcie się nie obudzi. My wyborcy rozumiemy, że nasze ustawy teraz przepadną, ale chcemy, żeby nasi parlamentarzyści grali wobec nas fair, tymczasem oni umizgują się do elektoratu rywala. Ich zdrada jest podwójna.
!!! Oni nie tylko nas zdradzili, zdradzili nas na rzecz naszego wroga.
Jeśli będą przyspieszone wybory, to napadając teraz na opozycję mamy kłopot, ale jeśli będą za dwa lata, to nasza postawa powinna uświadomić opozycji, że my nie musimy na nią głosować, nawet jeśli są jedynym rozsądnym wyjściem (mniejszym złem). To kolejne wybory kiedy głosowałabym na mniejsze zło. Czuję do siebie wstręt.
!!! Rozsądek? Tak, ale najpierw wierność sobie i własnym wartościom.
Jeśli poseł partii, która była moim wyborem „przeciwko” przechodzi do obozu mojego przeciwnika, to będzie lepiej kiedy zrobię to sama, przynajmniej wezmę za to odpowiedzialność. Mogę też nie głosować, głosować na inną partię lub oddać nieważny głos.
Opozycja od dwóch lat jest w rozkroku (ojej! ojej! co się stało?), więc jak nie chce się rozkraczyć, musi spiąć pośladki.
PS. powinno być
Ad 1. 1. Szanuję każdego kto jest wierny własnym wartościom, jeśli nie narzuca ich innym. Tego oczekuję od posłów. Wierności i lojalności wartościom deklarowanym przez ich partię i szacunku dla wartości innych (w granicach prawa).
@PAT,
Ze zmianą poglądów partyjnych nie do końca jest tak, że zawsze poseł partię zdradza. A co jeśli partia zmienia stanowisko? Jeśli partia zdobyła głosy objecując obniżenie podatków, a później przygotowuje projekt ich podniesienia. Kto jest zdrajcą? Głosujący przeciw programowi wyborczemu, czy przeciw linii partii?
Nie każdą zmianę poglądów partii nazywam zdradą.
Każda partia startując w wyborach ma program i TOŻSAMOŚĆ.
Do programu podchodzimy z rezerwą. I nie jest zdradą, jest niewywiązaniem się z wyborczych obietnic. Przed wyborami partia może nie zdawać sobie sprawy z możliwości państwa. Jest usprawiedliwiona, bo lepiej, że pilnuje kasy, inwestuje czy oszczędza niż trwoni. Boli, ale potrafię zrozumieć i wybaczyć takie kłamstwo wyborcze, jeśli kraj się rozwija.
Zupełnie inaczej sprawa wygląda z tożsamością. Jeśli partia przedstawia się jako liberalna, to mam określone oczekiwania. Nie oczekuję, że otworzy się na program lewicowy (bo zdradziłaby własną tożsamość), ale nie powinna być otwarta na program prawicowy, bo również zdradza własne wartości.
Jeśli ultrkonserwatysta znalazł się w partii liberalnej, to zdradził samego siebie, a teraz zdradza wszystkich, którzy zagłosowali na program liberalny. Jest oszustem, który aby „ugrać” jak najwięcej, posługuje się sumieniem.
Z Wikipedii: „W celu poszerzania wolności liberałowie promują takie pojęcia jak pluralizm polityczny i tolerancja. Pluralizm oznacza rozpowszechnienie różnorodnych opinii i poglądów na temat stabilnego ładu społecznego.”
Gdzie tu jest miejsce na klauzulę sumienia, deklarację wiary czy sumienie podczas głosowania. Z definicji liberalizmu wynika pluralizm. Omawiane głosowanie było jego zaprzeczeniem.
Taka postawa jest zdradą. Zdradzili wartości partii, oszukali i zdradzili partię (zapisali się do niewłaściwej partii), zdradzili wyborców, którzy głosowali na co innego, (że na kota w worku, to wiadomo, taki jest nasz system, ale że ten kto należy do JK, tego nie wiedzieli).
Wielu nawołuje do wybaczenia partiom opozycji. Tak, należy wybaczyć, ale …
Najpierw samokrytyka, potem pokuta, zadośćuczynienie a dopiero potem „grzechów odpuszczenie”. Nie inaczej.
Pan KŁ pisze gdzieś „lepszej opozycji nie mamy”. No to przynajmniej nie się sami oszukujmy, nie udawajmy, że mamy, bo oszukujemy nie tylko siebie ale i tzw. „opozycyjne” partie. Jak mają się poprawić?
Trzeba zaakceptować fakty i zmierzyć się z nimi, to nasza jedyna szansa. Zimny prysznic dla opozycji. Opozycja bardzo go potrzebuje. Opozycja nie rozumie czym są wartości i ideały. Czas by zrozumiała, że są najważniejsze, albo zrezygnowała z polityki.
Zgadzam się. Rozumeim przykłady. Tylko nie bardzo wiem, jak je odnieść do obecnej sytuacji. Chodzi o Nowoczesną? Jeśli mówimy o PO, to chyba już w pierwszej kadencji mozna było przestać sie łudzić, że to ugrupowanie liberalne. To bezideowa magma, która, jeżeli jakkolwiek miałaby się określać, to raczej jako konserwatywna partia (patrz frakcja w PE, czy ostatnie wywiady Schetyny).
W przypadku PO trudno mówić o jakiejkolwiek zdradzie, PO zachowała się zgodnie ze swoim DNA.
Apropos faktów, pozbywania się złudzeń – trzeba spojrzeć na PO taką, jak jest, a nie jaką byśmy chcieli ja widzieć. W pierwszej kolejności dostrzegli to emigranci – te tysiące, które wyjechało do Irlandii i Zjednoczonego Królestwa. W 2007 nadzieję pokładali w PO, która tam zdobyła grubo ponad 70% głosów.
W 2015 największe poparcie zdobył Kukiz15 (24%), potem PiS (23%) i KORWIN (20%). PO zyskała raptem 14% poparcia.
(UK)
http://parlament2015.pkw.gov.pl/350_Wyniki_Sejm_zagranica/0/82
(IE)
http://parlament2015.pkw.gov.pl/350_Wyniki_Sejm_zagranica/0/38
*
„Trzeba zaakceptować fakty i zmierzyć się z nimi, to nasza jedyna szansa. Zimny prysznic dla opozycji. Opozycja bardzo go potrzebuje. Opozycja nie rozumie czym są wartości i ideały. Czas by zrozumiała, że są najważniejsze, albo zrezygnowała z polityki.”
*
Podpisałbym się pod tym trzema rękami, gdybym tę trzecią miał!
Łączę wyrazy szacunku!
Z sieci.
„Każdy z nas ma prawo zniszczyć swoje życie według własnego uznania, czy to się komuś podoba, czy nie.
Odpowiedzialność ponosimy wyłącznie za własne czyny, a nie za to, co ktoś inny zrobił czy robi. Jedyna trudność polega na tym, że decydenci mają wpływ także na życie zależnych od nich ludzi, ale to w rękach ludzi leży wybieranie/dopuszczanie do władzy takich decydentów, którzy byliby możliwie najmniej szkodliwi społecznie. „
Szanowna Pani,
wielkie dzieki i mnostwo uznania za ten artykul. Czekalem na niego 25 lat. Bo rozni utytulowani specjalisci w dziedzinie zdobyli tytuly w komunie a pozniej nie chcialo im sie ruszyc dup by uzupelnic swa wiedza, i zweryfikowac co nalezalo. W zwiazku z czym na okraglo modyfikowali tylko to czego nauczyli sie w mlodosci.
Mnie osobiscie zalewala krew przez te cwierc wieku, a najmocniej przy okazjach wyborow. Bo tak jak Pani zdawalem sobie sprawe z tego, ze kandydat na np. posla, a pozniej posel, nie ma zwyczaju dzielenia sie swymi pogladami i swiatopogladem ze swym potencjalnym elektoratem. Poglady na swieckosc panstwa i miejsce religii w nim, na dopuszczalna ideologie panstwowa, czy na dopuszczalnosc aborcji, dopuszczalnego zakresu ingerencji panstwa w zycie obywatela, byly tematami ktorych kandydaci unikali jak zarazy. Partia nominuje i to w zupelnosci powinno wystarczyc wyborcy. Tyle, ze pozniej mamy mnostwo niespodzianek, czy/ i przechodzenia z partii do partii – bez zadnych konsekwencji (chyba tylko polska specyfika). Od odpowiedzi na pytania dot. swiatopogladu, jesli juz uda sie takiego dorwac, koncertowo wrecz wymiguje sie prawie kazdy kandydat. W konsekwencji przez te wszystkie lata powstala tylko jedna wyrazna i przejrzysta partia, Twoj Ruch, Palikota ktory, niestety, takze mial swoje wady choc innego rodzaju. Przed nim, i po nim nie mialem na kogo glosowac, wlasnie dlatego, ze nie wiedzialem o kandydatach tego wszystkiego co wiedziec powinienem byl, moim zdaniem.
Jeszcze raz,
serdeczne dzieki.