2018-07-26.
Chciałbym na chwilę, nie odrywając się od bieżących wydarzeń, spojrzeć nieco szerzej na to, co się w Polsce odbywa. A odbywa się zamach stanu i budowanie brunatnej dyktatury.
Cofnijmy się o parę dni do istotnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego w trakcie wywiadu dla tygodnika „Sieci”, która spotkała się raczej z lekceważeniem, niż z uwagą. Ja jednak daleki jestem od lekceważenia tej wypowiedzi. Jarosław Kaczyński, być może niechcący, ujawnił kolejny krok algorytmu przejmowania państwa: użycie przemocy i pacyfikację wszelkiej opozycji.
Jarosław Kaczyński powiedział: “W Hiszpanii ludzie, którzy wzywali do buntu przeciw demokratycznemu rządowi, siedzą w więzieniach z perspektywą kilkunastoletnich wyroków”. I dalej: (w Polsce) „sądy uniewinniają masowo tych, którzy w sposób oczywisty łamali prawo, np. rzucali się na drogę, blokowali legalne demonstracje. Widziałem te zachowania z bliska”. Po czym, na pytanie braci Karnowskich: „I tak będzie zawsze?”, odpowiada: “Na pewno polskie życie publiczne wymaga jakiegoś uporządkowania, ale oczywiście zawsze w Polsce będzie wolność, i to wolność większa, niż jest dziś na Zachodzie”.
W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że to tylko takie gadanie, ale w końcu polskiej wolności nic nie grozi. Nic bardziej błędnego. Zwrot: „zawsze w Polsce będzie wolność, i to wolność większa, niż jest dziś na Zachodzie” to po prostu część stałego rytuału propagandy PiS – po części pogróżek i obelg zawsze następuje taki lub podobny passus. Nic on nie znaczy. Istotna jest treść przed tym: „Na pewno polskie życie publiczne wymaga jakiegoś uporządkowania…”, czyli tak być nie może i tak nie będzie.
Kaczyński po prostu ujawnił swoje emocje i prawdziwe zamiary: będą aresztowania, polityczne procesy, będzie dyktatura i terror.
W tym samym wywiadzie Kaczyński zapowiada, choć w nieco zawoalowany sposób, że nie uzna wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, bo bez politycznego opanowania Sądu Najwyższego wszystkie pozostałe „reformy” nie miałyby sensu. To przecież zupełnie jasna deklaracja – celem jest pełna dyktatura, a bitwa o Sąd Najwyższy jest decydująca, jest ostatnim aktem dobijania demokracji, a zarazem jest to deklaracja, że Prezes nie wyklucza całkowitego wycofania Polski z Unii Europejskiej, bo dyktatura jest celem nadrzędnym.
Zamach stanu dokonywany przez PiS odbywa się według dobrze przygotowanego algorytmu, sprawdzonego już w paru innych krajach (byłych republikach sowieckich, na Węgrzech, częściowo w Turcji). Stąd podejrzenie, że algorytm ten nie powstał w naszym kraju. W skrócie wygląda on tak:
- Obsadzić stanowisko prezydenta posłusznym i bezwolnym osobnikiem, który wykona każde polecenie rzeczywistego bossa;
- obezwładnić sąd konstytucyjny;
- zmieniać ustrój państwa za pomocą zwykłych ustaw, sprzecznych z konstytucją;
- opanować media publiczne i używać ich jako tuby propagandowej;
- w propagandzie bazować na dwóch elementach: obietnicach socjalnych (nawet zupełnie nie realnych, które nigdy nie zostaną spełnione) i odwoływaniu się do najgorszych ludzkich instynktów (np. radości z zaszkodzenia komu innemu, ja z tego nic nie mam ale jemu zabrali! Hura!);
- nie przeszkadzać opozycji w protestowaniu, ignorować i oczerniać, szczuć na opozycję, ale nie bić (do czasu), taktyka: oni protestują, a my i tak robimy swoje, na bicie i więzienie przyjdzie czas;
- przekupywać aparat własnej partii, radnych, posłów, urzędników, synekurami w państwowych przedsiębiorstwach, jednocześnie stosując cichy szantaż: wyłamiesz się – tracisz wysokie dochody;
- opanować resorty siłowe, obsadzić swoimi ludźmi, opanować aparat ścigania (prokuraturę, ABW, CBA) i uczynić z niego posłuszne narzędzie, które wykona każdy rozkaz;
- obezwładnić armię, pozbawiając ją zdolności bojowej, tak by nie była zdolna do buntu. Zamiast armii zorganizować ideologiczne uzbrojone bojówki;
- opanować i skorumpować, lub sterroryzować sądy, uczynić je posłusznymi
- (w tym miejscu algorytmu jesteśmy);
- używając opanowanego aparatu państwa, przemocą spacyfikować wszelką opozycję (usunąć opozycyjnych posłów z Sejmu, wyaresztować lub zastraszyć opozycję pozaparlamentarną).
Kolejność działań według tego algorytmu nie musi być dokładnie taka, ale konieczne jest wykonanie wszystkich elementów. Rezultatem końcowym będzie pełna dyktatura i typowe państwo mafijne, w którym cały aparat władzy skierowany jest na wydojenie z gospodarki jak największych zysków dla siebie. Takie państwo mafijne mamy już na Węgrzech, gdzie funkcjonariusze państwowi zachowują się jak żołnierze mafii, wymuszają łapówki, synekury, posługują się groźbami, a nawet je realizują używając do tego aparatu państwa.
Jeżeli PiS opanuje Sąd Najwyższy, przejdzie do ostatniego etapu (przemocy) i algorytm będzie zrealizowany w całości. Przejęcie Sądu Najwyższego jest to o tyle istotne, że nawet po utracie władzy politycy PiS mogą przez dłuższy czas pozostawać bezkarni, nie mówiąc już o tym, że odebranie im władzy drodze wyborów staje się niemal niemożliwe.
Obecne zmiany w prawie dotyczącym sądów, a Sądu Najwyższego i KRS zwłaszcza, oznaczają podporządkowanie Jarosławowi Kaczyńskiemu, jednemu człowiekowi, całego aparatu państwa, wszystkich trzech władz. Sąd Najwyższy obsadzony partyjnymi nominatami ma zapewnić cztery rzeczy:
- Wpływać na wynik wyborów „uwzględniając” protesty wyborcze. Wcale nie trzeba unieważniać wyborów. Wystarczy uwzględnić protest o lokalnym znaczeniu i uznać, że należy wybory powtórzyć i powtarzać je aż do oczekiwanego skutku.
- Zapewnić bezkarność ewentualnym podsądnym Trybunału Stanu. No, bo któż jest przewodniczącym Trybunału Stanu? Prezes Sądu najwyższego.
- Zapewnić taką wykładnię prawa, by była korzystna dla władzy. Często zapominamy o tym, że jedną z najważniejszych ról Sądu Najwyższego jest orzekanie o wykładni przepisów, o tym jak je interpretować.
- Izba dyscyplinarna ma karać i usuwać niepokornych sędziów (ew. także prokuratorów i adwokatów).
Obecnie widzimy już początki ostatniego punktu algorytmu: narastanie przemocy fizycznej i zastraszania opozycji, oraz stopniową marginalizację parlamentu. Można podśmiewać się, że Sejm i Senat stają się cyrkiem, ale to nie jest śmieszne, tylko groźne. Żadna dyktatura nie toleruje zarówno jakiejkolwiek opozycji, jak i normalnie działającego parlamentu. Gdy dyktator osiąga pełnię władzy, parlament przestaje mu być potrzebny. Co najwyżej toleruje jego atrapę, jako propagandową dekorację. W PRL Sejm niby istniał, ale o niczym nie decydował. Parlament niby istnieje na Białorusi, w ZSRR istniała Rada Najwyższa, ale to tylko dekoracje. Prawdziwy ośrodek władzy znajdował się gdzie indziej. I tak już teraz jest w Polsce. Rządzi jednoosobowo Jarosław Kaczyński. Nie jest „szeregowym posłem”. Jest dyktatorem. W tej chwili walczy już nie o władzę, bo ją ma, tylko o bezkarność dla siebie i swoich sługusów oraz o utrwalenie dyktatury, tak by jej obalenie stało się niemożliwe.
Smutne to, co piszę, ale niestety musimy wiedzieć, na czym stoimy i z czym walczymy. Nigdy nie wygramy żywiąc się złudzeniami, że jeszcze mamy jakąś demokrację i jakąś praworządność.
Czy zatem nasze protesty mają jakiś sens? Tak, mają sens, bo mogą obudzić drętwą część społeczeństwa, a tego dyktator się boi najbardziej. Z walką bez przemocy jest tak, jak z demokracją: ma wiele słabości, ale na razie nikt niczego lepszego nie wymyślił.
Krzysztof Łoziński
Stąd podejrzenie, że algorytm ten nie powstał w naszym kraju….. Nie sadzę by było to tylko zwykłe podejrzenie …żaden pisowski geniusz intelektu , by tego nie wymyślił. Z podejrzeniem graniczącym z pewnością , można stwierdzić , że został on napisany w Moskwie…
Panie Krzysztofie ! Pominął pan ważny element ….W polskiej sytuacji , by móc algorytm wprowadzić w życie , wsparcia Kościoła , jest do tego warunkiem koniecznym…!
Jak długo Krk widzi swój interes w popieraniu i propagowaniu dyktatury pisu, będzie się toczyć dalej tak jak się toczy. Były za PRL-u kościelne akcje “Sierpień miesiącem bez alkoholu”, bez uderzających efektów zresztą. Proponuję wezwać do akcji “Sierpień miesiącem bez tacy” – jeżeli znajdzie masowy odzew, efekt może być znaczący.
@Tetryk56 >”Jak długo Krk widzi swój interes w popieraniu i propagowaniu dyktatury”
K te dyktatury tworzy. Jako instytucja długowieczna wie, że za to, co się zagrabi w czasie kilkudziesięciu lat będzie można za kolejne kilkadziesiąt “posuchy” zbudować nową dyktaturę. Ot, taki biznes.
A młodego Wałęsy jakoś nie widać. Frasyniuk też jest jeden i na czele buntu przeciwko tej podłej zmianie raczej nie stanie. Bez kogoś takiego, kto pociągnie za sobą rzeszę młodych ludzi cała opozycja zostanie wkrótce zniszczona, wyaresztowana i zadeptana. Bo na policje w takich czasach zawsze można liczyć. Nie jestem optymistką. Sam Kasprzak nie ma szans, choć jest – jak na razie jedynym wyrazistym przywódcą opozycji.
Nie “Od Rzeczy” byłoby wspomnieć o roli specyficznego języka, jakim od lat posługuje się Kaczyński i spółka. Niby nadal to język polski, ale słowa już dawno straciły znaczenie, stając się językiem antonimów. Dobitnym przykładem jest nazwa ich organizacji. “prawo I sprawiedliwość” – przecież to jawne szyderstwo!
Nawet gdy triumfalnie głoszą realizację swych haseł przedwyborczych, to okazuje się, że rozumieli je inaczej, i realizują po swojemu. Tak jak kiedyś w radiu Erewan: Na placu Lenina rozdają moskwicze!
A naprawdę – na placu Lecha Kaczyńskiego kradną rowery.
@Stary Outsider “o roli specyficznego języka”
Rola nowomowy w tworzeniu totalitaryzmów została dokładnie opisana. Przepraszam za powtarzanie się, ale Orwell, Fromm, Arendt i Adorno rozebrali proces prania mózgu zarówno przeciętnego wyborcy jak i aparatczyka na części pierwsze. Tyle że “przeciętny Polak” być może słyszał coś tam o Orwellu (że pisał o coś zwierzątkach. Weterynarz?). O Frommie dowiedzieć się mogli studenci nielicznych kierunków humanistycznych. Nazwiska Arendt i Adorno nie mówią nic magistrowi kierunków innych niż filozofia.
Właśnie ten “specyficzny język” był dla rozumnych wczesnym sygnałem ostrzegawczym, że realizowany jest plan zniszczenia demokracji. Kilkanaście osób w Polsce pisało o tym już podczas pierwszych rządów kaczystów. Kilka dalszych osób dołączyło po “puczu kolumnowym” w grudniu 2016. Bo to jest rzeczywista cezura – bezprawne przyjęcie budżetu poza salą plenarną przy odcięciu posłów opozycji i pomocniczymi głosami “swoich” “dziennikarzy”. Ale wtedy można było usłyszeć, że “bezpodstawnie straszymy”. Cóż. Wciąż możemy jeszcze nucić, że jeszcze Polska nie zginęła… I brać się za
organizowanie demokratycznego państwa podziemnego. Bo spranym umysłom zaświta cokolwiek dopiero wtedy, gdy zacznie się głód i gdy pistapo wywiezie ich własne dzieci w niewiadomym kierunku.
@WSC
Tak, wiem…
Przygnębia mnie, że moje pokolenie niczego się nie nauczył0 na własnych błędach, a przykładem wypranych mózgów młodego pokolenia może być choćby wczorajszy telefon do “Szkła Kontaktowego” jakiegoś Wojtka z Holandii. (Chociaż może nie jest tak zupełnie beznadziejnie, bo sądząc po brzmieniu głosu, młodzian ten nie zdążył nabyć żadnego wykształcenia.)
Przechowuję gdzieś kartkę, bodajże z roku 1981, z zapisanymi w kolumnach słowami ówczesnej PZPR-owskiej nowomowy, które czytane w dowolny sposób rzędami układają się w bełkotliwe przemówienie. Taką samą tabelę z językiem pIs-u zamieścił tu już jakiś czas temu któryś z autorów Studia Opinii. I nic. Najnowsza wersja nowomowy ma się w najlepsze.
O coś takiego chodzi?
Tak!
Na Węgrzech punkt 12 jeszcze nie został zrealizowany, bo Orban nie chce wchodzić z UE.