28.10.2018

Czy Jarosław Kaczyński ugnie się przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości i unieważni ustawę o SN, przywracając zdymisjonowanych sędziów?
Jeżeli tak – to stworzy precedens.
A wtedy pod presją rewizji znajdą się wcześniejsze postanowienia rządu, kwestionowane jako niekonstytucyjne i niezgodne z unijnym prawem. Tym sposobem PiS straci część twardego elektoratu. PiS-owski beton, nie zważając na konsekwencje, nie chce żadnych kompromisów. Domaga się raczej permanentnej wojny, gdyż jest to stan nobilitujący awanturnicze osobowości. Ugoda z Unią zatem zostanie przez nich uznana jako niepotrzebne ustępstwo. W konsekwencji może dojść do rozłamu w partii.
Ale Kaczyński może odrzucić postanowienia Trybunału. Ziobro wraz z Przyłębską posłusznie potwierdzą wtedy wyższość prawa polskiego nad unijnym.
Co wtedy?
Będziemy dalej szarpać się, ale wszystko ulegnie przyspieszeniu. Unia może nam dać kolejny termin, PiS będzie przeciągał. I wkrótce – ale raczej szybko, jeszcze na długo przed wyborami parlamentarnymi – dojdzie do pacyfikacji mediów prywatnych pod hasłem repolonizacji. PiS, wraz z głównym beneficjentem i pomysłodawcą, Andrzejem Dudą, przeprowadzi też referendum konstytucyjne, próbując szybciutko stworzyć prawne zabezpieczenie autorytarnego porządku.
To droga do wyjścia. Czy Kaczyński jest gotów, aby na nią wstąpić? Osobiście wydaje mi się, że nie. Ale jest to ktoś, kto chce nie tyle wyjścia ze Wspólnoty, ale stałego z nią konfliktu.
Szef PiS jest tylko politykiem. Znienawidzony, podziwiany, mógł ulec obłędowi, którego jest niewolnikiem. I już inaczej nie może. W razie porażki w wyborach parlamentarnych – wtedy już pewnie całkowicie zgorzkniały i schorowany – zamknie się z kotem w swoim domu na Żoliborzu. Przegrany, w samotności będzie trawił istotę swojej porażki. Ludzie zostawią go w spokoju i w pokucie. 20 procent narodu jeszcze przez lata będzie wspominać jego geniusz. Jan Pietrzak skomponuje patriotyczną pieśń o „braciach tysiąclecia”. Podkarpacie i Podlasie ufundują kilkadziesiąt pomników i pamiątkowych tablic. Mateusz „miska ryżu” Morawiecki, młody jeszcze cynik, który przewidująco wcześniej zabezpieczył się finansowo, ponownie chwyci się bankowości. Szydło, po fantastycznej przygodzie życia, powróci do Brzeszcz. Kręgi wodne powstałe po wrzuceniu kamienia zamienią się ponownie w gładź.
W dużo gorszej sytuacji znajdzie się prezydent Andrzej Duda.
Gdyż Duda nie jest tylko politykiem. Jako prezydent, odpowiada przed narodem; miał jemu służyć, nie partii. Wyniki ostatnich wyborów dostarczyły mu z pewnością wiele do myślenia. Trybunał Stanu, jeszcze niedawno tak odległy i mglisty, budzący nawet lekceważący śmiech, nagle zamienił się w realną wizję. Odległe i niemożliwe stało się bliskie i prawdopodobne.
Jeżeli Andrzej Duda stanie przed Trybunałem Stanu, będzie odpowiadał moralnie nie tylko za wielokrotne pogwałcenie Konstytucji, ale również za sianie nienawiści wśród Polaków. Prezydent miał wiele okazji, aby sprzeciwić się polityce hejtu prowadzonej z rozmysłem przez PiS. Mógł potępić polskich neonazistów. Mógł podjąć działania jednoczące Polaków i powstrzymać radykalizację społeczeństwa. Nie uczynił tego z powodów politycznych. Prawdopodobnie też dlatego, że jest słabym moralnie człowiekiem i pospolitym oportunistą. Tym gorzej dla niego.
Duda nadal jest prezydentem. I nic mu przez chwilę nie grozi. Z pewnością w nadchodzących miesiącach stanie się bardziej nerwowy i nieprzewidywalny. I konfliktowy. Jego wykład w Berlinie na temat żarówek musi zastanawiać. Wygłosił go człowiek poirytowany i zdesperowany. Dudzie bardziej zależy na konflikcie z Unią niż Kaczyńskiemu, gdyż przeciągająca się wojna z EU zapewnia prezydentowi poparcie wewnątrz kraju, czyli status quo. Czyli bezpieczeństwo.
Naród przeczeka jego wykłady. Dwa lata to nie wieczność.
Krawat już uciska.
Dariusz Wiśniewski

Kilka kwestii jest dyskusyjnych.
Nie wiadomo jaka część elektoratu PiS z obecnych 33% w wyborach samorządowych reprezentuje twardy beton partyjny. Ostrożne szacunki polskich socjologów wskazują na 15% do 20% poparcia. Pozostałe 13% lub 18% zależnie od stanu faktycznego porzuci PiS kiedy ten pójdzie na konfrontacje z TSUE i dokona zamachniu na prywatne media. Wtedy na pewno PiS przegra wybory lub, czego nie można wykluczyć. sfałszuje wyniki wyborów i … dopiero przegra z kretesem.
Jeżeli PiS uzna werdykt TSUE i wycofa się z niszczenia SN i niezawisłości sędziowskiej to tzw. twardy elektorat i tak będzie go popierał, bo kogo ma popierać? Awantury na rok przed wyborami parlamentarnymi muszą sie dla PiSu skończyć pełną porażką, a łagodność lub jej pozory przynajmniej dają szansę wygranej.
Duda zachowuje się w sposób pozbawiony wszelkiej racjonalności – jego wypowiedzi, zachowania, reakcje osmieszają go w Polsce i za granicą. Jedyny w miarę racjonalny powód takiego zachowania wskazuje na … chorobę psychiczną. Nie zdziwiłbym sie gdyby szykował dla siebie żółte papiery, żeby nie ponosic odpowiedzialności prze Trybunałami sądami powszechnymi.
@Sławek. Nie zgadzam się z interpretacją, że beton PIS, jakąkolwiek liczbą się wyraża, i tak stanie za Kaczyńskim, nawet wtedy, kiedy szef PIS wycofa się z ustawy o SN. Nie. Beton, oczywiście, pozostanie PISowski – to jasne, ale zacznie kwestionować przewodnictwo Kaczyńskiego, zarzucając mu uległość, słabość, odejście od polskiej racji stanu, starczość itd. Mówiąc inaczej, jeżeli rząd ulegnie Trybunałowi, to rozpoczną się konflikty na górze PIS. I to jest w mojej opinii najbardziej realny scenariusz wydarzeń. Scenariusz, dodam, który jest niewygodny zwłaszcza dla Andrzeja Dudy.
@ DARIUSZ WISNIEWSKI – sprawa SN nie jest, moim zdaniem, tak ważna dla betonu pisowskiego aby tenże zaczął kwestionować przywództwo JK. Podobnie jak nie zachwiały tym przywództwem inne sprawy – odwołanie Szydło, czy blamaż ze zmianą ustawy o IPN pod dyktando Izraela i USA, czy nawet wpadka z zabblokowniem przez TSUE niszczenia Puszczy Białowieksiej. Zarzuty oznaczające „… uległość, słabość, odejście od polskiej racji stanu, starczość itd. ” mogłyby sie pojawić, gdyby JK naruszył dużo bardziej istotne dla tego betonu sprawy – katolicyzm, suwerenność ciasno rozumianą, rozdawnictwo, szowinizm, ksenofobię, etc. Sprawa SN jest dla betonu PiSowskiego raczej trzeciorzędna. Wierchuszka PiSu często powołuje sie na fakt, że sprawa SN nie interesuje społeczeństwa, ponieważ istotnie nie interesuje betonu pisowskiego a tylko takie społeczeństwo warte jest uznania w oczach tych „polityków”. Konflikty „na górze PIS” nasiliły się już dawniej – co najmniej od wiosny 2018, kiedy choroba JK okazała sie na tyle poważna, że walka o schedę po nim ma jakiś, konkrenty horyzont czasu. (Informacje o zdrowiu JK były i nadal sa ukrywane przed publicznością przez kierownictwo tej partii, ale pretendenci do włądzy dobrze je znają.) Naturalnie orzeczenia TSUE tak czy inaczej nasilą walkę o władzę na szczytach pisowskiego imperium, ale dla betonowego elektoratu pozostaną mniej istotne. JK jest dla tego elektoratu nr 1, także i dlatego, że w jego otoczeniu nie ma nikogo o wyraźnym autorytecie dla tego elektoratu. Żeby wygrać wybory parlamentarne 2019 PiS musi sięgnąc dużo szerzej niz do własnego elektoratu, zwłaszcza szerzej niż do betonu wyborczego.