Marek Jastrząb: Społeczeństwo obywatelskie3 min czytania

22.03.2019

Niemcy, Rosja i  Austria, cieszyły się stabilizacją w czasach, gdy nam przypadła w udziale walka o niepodległość. Po jej zdobyciu nastąpił krótki moment na wytchnienie i zamiast zamienić szablę na ogólnokrajową pomyślność, poświęciliśmy resztki zanikającej energii – partyjnym kłótniom. Już nie w trakcie tajnych obrad członków ugrupowań, pod strachem aresztowania, zsyłek i utraty życia, lecz w sposób jawny, w parlamencie, z huczliwym udziałem demokracji pojmowanej jako swoboda hucpiarskich i wulgarnych pyskówek.
Przerwa na radość trwała 20 lat. Już w jej trakcie byliśmy nękani przez byłego zaborcę ze wschodu, a po II Wojnie Światowej nastąpił przeszło półwiekowy dalszy ciąg okupacji; państwo nazwane ZSRR, rozległe i ciągle głodne podboju nowych terytoriów, nie mogło pogodzić się z utratą naszych ziem. Za wszelką cenę dążyło do przywrócenia swojej wielkomocarstwowej roli.  

Nie pogodziło się wtedy, gdy po latach zaborów powróciliśmy na mapy świata i nie godzi się, teraz gdy uzyskaliśmy względną niepodległość. Piszę WZGLĘDNĄ, ponieważ mimo że przerobienie komunistycznego systemu w kolejny system niesprawiedliwości — nastąpiło wiele lat temu, to wciąż nie potrafimy przełożyć tej transformacji na codzienność. Nie umiemy pracować na rzecz pełnego jej wykorzystania, a przeszkadza nam w tym rozgdakane młócenie słomy i dzielenie włosa na czworo.

Do dziś znaczna część narodu nie ma pojęcia na temat budowy społeczeństwa obywatelskiego. Już nie mówię o ludziach w średnim wieku, bo te pokolenia należy traktować jako edukacyjnie stracone. A także zaliczyć do nich trzeba pokolenia ich dzieci wychowane na kolonizatorskiej odżywce. Jak też obecnych milusińskich zadurzonych wyłącznie w sobie, otaczających Internet większą czułością i szacunkiem, aniżeli ojca i matkę. Zobojętniałych na realny świat, traktujących każdy jego rzeczywisty syndrom jako element komputerowej gry.

Poprzednie, wyhodowane w narzuconym duchu powojennej indoktrynacji, nauczone lawirowania pomiędzy prawdą a fałszem, są niezdolne do porzucenia myśli roztrwonionych przez partyjną wyżymaczkę. Przystosowane do cyklicznej skruchy władzy, do pragmatycznego manipulowania społeczeństwem podatnym na kłótnie, przesiąknięte koniunkturalizmem i doraźnymi poglądami, nie miały możliwości nauczenia się pracy na rzecz wspólnego dobra.

Lecz nie o zepsutych ten spicz, ale o przedwcześnie zramolałych pociechach wiodących markotne, zblazowane i skwaśniałe życie na niby, o wierzących bardziej w pozagrobowe lub wirtualne, niż w prawdziwe istnienie: o zagrożonych obecnym wychowaniem, o najmłodszych przedszkolakach dopiero co wchodzących okres poznawania świata. O dzieciarni poddawanej ideologicznym musztrom i dewocyjnym tresurom. Zmuszanej do wyznawania nieprawdziwych prawd.

Dopiero ich pokolenie ma szansę wyrwać się z ordynarnego zaścianka. O ile PiS zostanie odsunięty od jakiejkolwiek władzy.

Print Friendly, PDF & Email
 

źródła obrazu

  • jastrzab: BM