24.05.2019

Jestem wyjątkowo stabilnym geniuszem! poinformował Donald Trump tych nielicznych, którzy jeszcze tego w pełni nie pojęli, jak zwykle oczarowany własnym niezwykłym intelektem i talentem w każdej z dyscyplin, po tym, gdy Nancy Pelosi zasugerowała, że może rodzina prezydenta, albo jego współpracownicy, pomogą mu odzyskać równowagę.
A wszystko to tym, gdy Trump po kilku minutach opuścił salę, w której miał negocjować z liderami Demokratów projekt inwestycji w infrastrukturę (którego zresztą nie miał, bo po co? – „nikt tak się nie zna na infrastrukturze, jak ja”). Zagroził, że nie będzie rozmawiać z Demokratami tak długo, jak prowadzą śledztwo. A co z rządzeniem krajem?
Teatr jednego szaleńca to tło dla świeżej ciekawostki z pogranicza bankowości, kryminału i arcy-hucpy.
Prezes rady nadzorczej średniej wielkości banku w Chicago został oskarżony o łapówkarstwo. Ale nie byle jakie. Udzielił 16 milionów dolarów pożyczki szefowi kampanii Trumpa, panu Manafortowi, znanemu skądinąd, z rozmaitych przekrętów. I w tym nie byłoby nic wartego wspomnienia, bo jaki pan, taki kram. Ale w rewanżu za pożyczkę Mr. Calk, gość, który udzielił sporego kredytu komuś, kto stał na krawędzi bankructwa, chciał czegoś, co dać mu mógł tylko Trump: wysokiej rządowej posady.
W kolejności preferencji Calk chciał być sekretarzem skarbu albo sekretarzem handlu, albo, jeśli to nie wyjdzie sekretarzem obrony, czyli szefem Pentagonu. Na wypadek, gdyby sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały i te urzędy były niedostępne, pan Calk miał gotową listę 19 posad w dyplomacji, które byłby ostatecznie skłonny zaakceptować. Najchętniej ambasadora w Londynie, potem w Paryżu, następnie w Berline i wreszcie w Rzymie.
Nie wyszło, choć doszło do interview na stanowisko zastępcy sekretarza armii. Inni mieli albo dali więcej. W końcu w gabinecie Trumpa roi się od multimilionerów. Załapało się także kilku miliarderów. Czy to jest sprawiedliwe?

Andrzej Lubowski
Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.