Jan Cipiur: Nie mógł Tusk, a Alabama może3 min czytania

14.06.2019

Jest wielkim amerykańskim paradoksem, że wiara w potęgę rozumu jest tam przynajmniej równie silna, jak uczucia religijne, a hipokryzja wielka i rozległa jak Góry Skaliste. W jednym z bardzo dobrych seriali tamtejszych, a zdarzają się takie ostatnio dość często, jest scena mszy na łodziach motorowych, czyli takiej „Drive thru Mass” Wierni za sterami jeziorowych jachtów, pastor też na pokładzie, ale u niego poza nim krzyż na łodzi.

U nas tak ciekawie nie jest, ale raz po raz dzieje się, i to nawet ostro. Nie gorsi przecież jesteśmy od prawdziwego Zachodu np. w walce ze szczepionkami, zaś wielki ruch smoleński to już nasz w pełni oryginalny pomysł. Sprawy aż tak szczegółowo nie zbadałem, ale spore są szanse, że prym dzierżymy, albo jesteśmy tego blisko, w innej nieciekawej sprawie.

Donald Tusk zawołał 11 lat temu, że potraktuje pedofilów chemią, ale na obietnicach poprzestał, ku uldze rozgarniętych. Ochłonął i poszedł po rozum do głowy albo nic stosownego nie znalazł był na półkach.

Co zdecydowało — nie wiem, bo wyspowiadać się nie wyspowiadał. Chciałby zapewne o swym wyskoku zapomnieć. Nie ma jednak łatwo, bo znalazł naśladowców — z chemią na pedofilów wybierają się oto w Alabamie.

Kilka dni temu, we wtorek 11 czerwca legislatura stanu Alabama uchwaliła prawo, zgodnie z którym możliwość zwolnienia warunkowego niektórych skazanych za przestępstwo pedofilii obwarowana jest ich „kastracją chemiczną”. Pedofile, którzy skrzywdzili dzieci w wieku poniżej 13 lat, mieliby otrzymać przed wyjściem z więzienia zastrzyki ze środkiem blokującym działanie właściwych hormonów. „Kurację” wstrzymywałby sędzia, nie lekarz, jeśli uznałby, że już wystarczy.

Magazyn The Atlantic podaje, że podobny projekt pomysł pojawił się przed rokiem w Oklahomie, ale przepadł z powodu protestów. W 2012 r. prawo o chemicznej kastracji uchwalono w postsowieckiej Mołdawii, ale „post” okazał się tym razem silniejszy od „sowiecki” i z uwagi na „naruszenie podstawowych praw ludzkich” ustawę wyrugowano z systemu prawnego rok później.

W Alabamie mogło być jeszcze gorzej. W chemicznej kastracji nie mowy o pozbawianiu mężczyzny jąder, lecz tzw. sponsor ustawy, deputowany do stanowego kongresu Steve Hurst, nawoływał początkowo do traktowania pedofilów skalpelem, co nie jest metodą stuprocentową, ale dziś skuteczniejszą nadal od blokowania działania androgenów.

W nielakonicznym wywodzie James Hamblin z The Atlantic powołuje się na ustalenia naukowe, przytacza sporo poglądów przeciw chemicznej kastracji, ale także argumenty za nią. Zgadza się z opinią, że jeśli już chwytać się takiej metody, to za zgodą pacjenta, który nie musi być przecież od razu odrażającym zbirem, ale może np. „odczuwać pociąg” i mieć z tego powodu uzasadnione obawy. Podaje, że w Danii wdrożono możliwość leczenia „sexological”, czyli połączenia terapii psychologicznej z podawaniem leków hamujących androgeny. Dodaje, że za takim podejściem jest też część specjalistów południowokoreańskich.

Gwardziści strzegący pilnie przedwyborczej dyscypliny i poprawności politycznej spytają, po jaką cholerę przypominać w kontekście harców „rednecków” z Południa historyczne i niespełnione zapowiedzi Donalda Tuska. Odpowiedź jest jedna: po informacji z Alabamy skojarzenie pojawiło się natychmiast.

PiS nikt nie wygra chlapaniem od rzeczy, bo w tej konkurencji zła zmiana pogrywa w ekstralidze. Nie warto też sądzić, że wszyscy Polacy lubią taplać się w błocie i łapać się na tanie chwyty.

Nie spełniły się przepowiednie zagarnięcia Europy przez narodowców. Może warto też zatem rozważyć postawienie dużych pieniędzy na to, że większa część Polaków ma już dość walki na kłonice i cepy. Że większość poszłaby do urn za umiarem, rozwagą i rozsądkiem.

Jan Cipiur

Print Friendly, PDF & Email