06.10.2019

Na okładce ostatniego New Yorkera dwóch gangsterów, Trump i jego mafijny adwokat Giulliani, wyrzucają za burtę, amerykańską demokrację. New Yorker leżał na stole śniadaniowym w naszym Bed and Breakfast, gdy zasiadła przy nim para spod Cincinnati, Ohio, a vis–a–vis – ja. Nietrudno było mi zgadnąć, że będą głosować na Trumpa;

Ohio jest podzielone nad demokratyczną północ i republikańskie południe – skąd oni się wywodzą. Grażyna zabrania mi rozmawiać z gośćmi o polityce, ale ja nic sobie z tego nie robię i wale prosto z mostu:
– Podejrzewam, że będziecie głosować, na…
– …Trumpa, odpowiada on – a ona, jakby złapana na gorącym uczynku, tylko się uśmiecha.
– Czy uważacie, że gdy giełda idzie w górę, to jest to zasługa Trumpa?
– Nie.
– A jak w dół, to jego wina?
– Nie.
– Czy nie wydaje wam się, że ekonomia sama się reguluje, a wpływ na to prezydenta jest minimalny?
– Wydaje.
– Czy nie wyprowadzają was z równowagi jego codzienne kłamstwa?
– Wyprowadzają.
– Czy nie drażniło was, jak Trump rozpoczął swoja kampanie od ataku na nowych emigrantów, których nazwał zboczeńcami i kryminalistami?
– Drażniło.
– Czy język, którym operuje Trump nie jest wulgarny, obrażający nas wszystkich?
– Jest.
– Czy nie czujecie tego smrodu, który roznosi się wokół Białego Domu?
– Czujemy, ale, zatykając nosy, pójdziemy na niego głosować.
– Dlaczego?
– Bo nie znosimy demokratów.
– Co wam się u nich nie podoba?
– To, że wszystko chcą zmieniać, a człowiek nie wie, która zmiana okaże się dla niego fatalna. Jesteśmy konserwatywni i chcemy utrzymać to, co jest, szczególnie gdy ekonomia się rozwija.
Weszła Grażyna ze świeżo upieczonym ciastem i odwróciła uwagę od niebezpiecznego tematu. Odchodząc od stołu, republikanin z Cincinnati powiedział: – Dałeś nam coś do myślenia.
marianie, bardzo ci się udało to opisanie polskiej kampanii wyborczej w amerykańskim przyodziewku.
przypuszczam,że wbrew temu co piszą komentatorzy z polskich mediów, korpus wyborczy L&J (wybacz anglicyzm) nie jest aż tak kompletnie odmóżdżony. afery są dostrzegane. rozumowanie jest bardzo proste. niejeden polski wyborca, spośród tych, którzy oddają glosy na słuszną partię, dostrzega to samo, co tgoście z twego B&B i co można wyrazić słowami: he’s a son of a bitch, but our son of bitch.
polscy wyborcy zcęsto nie znają zamorskich języków, a że są niemożebnie kulturalni, to słowo skurwysyn nie przejdzie im przez gardło.
na miejscu obecnej władzy,szykującej się do odświętowania następnego zwycięstwa wcale bym się nie cieszył.
kiedy ci milczący wyborcy przemówią, zrobią to tak dobitnie, że niejeden `wycięzca pożałuje, że nie został pokonany trzynastego października.
Dobrze, ze rozmowa nie zeszła na bron albo na ubezpieczenia zdrowotne.