Chała w czasach zarazy3 min czytania

19.04.2020

Zamaskowane zakupy żywności ograniczyliśmy do częstości raz na tydzień, bo tyle w klimacie Florydy, pomiędzy lodówką i stołem wytrzymuje mleko; zamiast chleba, który szybko czerstwieje, kupujemy mąkę na codzienny wypiek chały: echo naszych polsko- żydowskich rodowodów. 

Pozbawiony talentu kucharskiego i od zarania wyrzucany z kuchni, dzięki zarazie zostałem dopuszczony do piekarni, którą dowodzi Grażyna.  Wyplatanie warkoczy ciasta, z których piecze się chałę, było zawsze moim cichym zainteresowaniem. Teraz, poranne godziny, które dotąd spędzaliśmy osobno,  spędzamy razem. 

Ja wyjmuję z lodówki mleko, ona odmierza ilość i do mleka dodaje drożdże i cukier.  Odstawiamy tę mieszankę na 15 minut, a żeby urozmaicić sobie oczekiwanie, zapraszam moją piekarkę do gry w słowa, którą wymyśliłem na czas wirusa. Zaczynamy od szukania czteroliterowych słów zakończonych na – ść.  Ja:  dość, ona: gość ja: liść, ona: kiść, ja: kość, ona: maść,  ja: puść,  ona: teść.  I tak dalej, aż mieszankę łączymy z masłem i solą, stopniowo dodając mąkę i wkładając to wszystko do miksera z hakiem, zastępującym nam ręce i czekamy, aż ciasto będzie sztywne, gładkie i lśniące.  Wtedy ciasto przekładamy do miski natłuszczonej olejem i odstawiamy do wyrastania — aż podwoi swoją objętość.

Chała rośnie, a my wracamy do zabawy w słowa, tym razem wyrazy zakończone na –szcz.  Ona: barszcz, ja: deszcz,  ona: dreszcz, ja: głuszcz, ona: gąszcz, ja: kleszcz, ona: piszcz, ja: wieszcz.

Wracając z godzinnego spaceru dookoła wyspy,  chałę  znajdujemy wyrośniętą i rozpoczynamy nasze chałowe fryzjerstwo.  Ciasto dzielimy na dwie części, każda ma 3 pasma, które należy rozwałkować ręcznie i wypleść z nich dwa warkocze. Grażyna wałkuje i plecie grubszy warkocz, który pójdzie na spód i nakryty będzie moim, cieńszym warkoczem.  Chałę kładziemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i przykrywamy wilgotną ściereczką, żeby jeszcze przez pół godziny dorastała.

W tym czasie szukamy słów zakończonych na -rz, ale idzie nam marnie, mamy tylko -kurz, szkoda, że nóż nie pisze się przez rz.

Przed włożeniem do pieca chałę smarujemy jajkiem wymieszanym z wodą i posypujemy makiem. Na tym dramatycznym etapie, Grażynę trudno oderwać od piekarnika: tylko ona wie, jak chała powinna się zarumienić.  A jak wyjdzie z pieca, ja powstrzymywany przez Grażynę, próbuję oderwać pierwszy kawałek warkocza. 

Przypomina mi to, jak w szkole na Czerniakowskiej 128 ciągnąłem za warkocz Anię Augustyńską.

Print Friendly, PDF & Email