
28.06.2020
Jestem Polakiem mieszkającym w USA i próbowałem wziąć udział w wyborach prezydenckich. Nie udało mi się. Wybory są dla Polonii nie tylko naszym konstytucyjnym prawem, ale przede wszystkim sposobem na utrzymywanie więzi z krajem. Dzięki nim czuliśmy się chciani i szanowani jako równi członkowie polskiej wspólnoty. Dziś czujemy się zlekceważeni i wykluczeni przez Państwo Polskie. Zaniedbano nasze konstytucyjne prawa.
Kilka lat temu zlikwidowano tak potrzebne Polonii wybory korespondencyjne, uzasadniając to obawą przed fałszerstwami. Zrozumieliśmy i z żalem pogodziliśmy się. Teraz jednak ci sami decydenci promują wybory korespondencyjne jako bezpieczne. Cieszymy się z przywrócenia takiej formy głosowania, ale czujemy też, że ktoś z nami nie jest szczery i wcale tu o nasze dobro nie chodzi.
W niedoszłych wyborach planowanych na 10 maja 2020 roku wybory korespondencyjne miały się odbyć wyłącznie w Polsce, a za granicą mieliśmy głosować osobiście. Zorganizowano jedynie kilka lokali wyborczych. Ja musiałbym dojechać 2000 km do Los Angeles, łamiąc lokalne prawo ograniczające przemieszczanie się i udział w wydarzeniach zbiorowych podczas pandemii. Jako Polonia wstydziliśmy się przed zagranicznymi znajomymi, że Państwo Polskie naraża ich na niebezpieczeństwo. Rujnuje to naszą wieloletnią walkę z dowcipami o głupich, aroganckich i o nikogo niedbających Polakach.
Mamy zrozumienie dla przeszkód wynikających z pandemii. Rozumiemy różne interesy polityczne wynikające z przyspieszania lub opóźniania wyborów. Pogodziliśmy się z odważną decyzją organizacji wyborów w nowej formie, w tak krótkim terminie i w trakcie pandemii, pomimo istnienia innych opcji. Gotowi jesteśmy współpracować z resztą rodaków w tym wspólnym przedsięwzięciu. Nie możemy jednak przemilczeć utrudniania lub odbierania możliwości głosowania setkom tysięcy spośród nas. Tysiącom osób nie dano nawet możliwości zarejestrowania się, a 300-400 tysiącom „szczęściarzy” nie stworzono przyzwoitych warunków, albo wręcz nie dano szansy, na oddanie głosu. Nawet nie wiadomo, ile osób się zarejestrowało, bo pojawiają się różne liczby.
Podczas planowania obecnej powtórki wyborów zignorowano oczywiste do przewidzenia komplikacje dla Polonii. Aby oddać ważny głos za granicą trzeba mieć nie tylko dużo samozaparcia, czasu i pieniędzy, ale przede wszystkim dużo szczęścia.
Rodacy w Londynie zmuszeni byli założyć własną firmę kurierską PoloniaExpress, aby Konsulat po wielu kłótniach zgodził się od nich odebrać wypełnione pakiety wyborcze. Na podobnej zasadzie Polacy w Barcelonie podnajęli lokalną firmę kurierską, aby dostarczyła ich głosy. Na całym świecie ludzie się organizują, aby przezwyciężyć organizacyjne, biurokratyczne i czasowe przeszkody. Atmosfera przypomina walkę z klęską żywiołową, a nie rutynową procedurę cywilizowanego państwa. W tym ferworze nie było nawet czasu, aby zastanowić się i podyskutować na kogo zagłosować, a my przecież musimy jeszcze w międzyczasie pracować, zajmować się dziećmi, chorymi rodzicami itd.
Rejestracja — kłody pod nogi
Na początek trzeba przebywać we właściwym kraju. Przykładowo Polacy w Chile, Kuwejcie, Emiratach Arabskich i kilku innych krajach nie mają w ogóle możliwości głosowania ze względu na lokalne przepisy związane z pandemią. Oburzające jest, że decydenci uznali, że wykluczenie tych osób jest niewielką stratą i nie stanowi przeszkody w przeprowadzeniu wyborów.
Kilku moim znajomym przedawniły się paszporty. Od początku roku podejmowali heroiczne próby, aby je przedłużyć, ale ze względu na pandemię wyznaczono im termin spotkania w konsulacie na koniec tego roku. Nie stworzono dla nich możliwości rejestracji w wyborach za granicą.
Pośpiech w organizowaniu i ogłaszaniu wyborów oraz szum informacyjny spowodował, że wiele osób przegapiło krótkie okno czasowe na rejestrację. Słyszałem o osobach, które dokonały zgłoszenia telefonicznie, a nie zostały dopisane. Ktoś skarżył się, że nie dostał potwierdzenia rejestracji przez Internet lub technicznie była ona niemożliwa.
Inni planowali przylecieć do Polski i zagłosować osobiście, dlatego się nie zarejestrowali. Rząd wstrzymał przyloty z ich państwa ze względu na pandemię, a konsulaty odmawiają awaryjnego dopisania do listy wyborców. Zostali na lodzie.
Wyścig z czasem tylko dla bogatych
Tysiące osób nie otrzymało pakietów wyborczych lub dostało je za późno. Mój dotarł 25 czerwca o 16:00. Odesłałem go priorytetem o 18:00. Kosztowało mnie to $8,25 ~ 33 PLN. Śledzę swoją przesyłkę i właśnie ze względu na pandemię zaktualizowano oczekiwany czas dostawy na 1 lipca. Mogłem zdecydować się na droższy znaczek za $30 ~ 120PLN, ale rezultat pewnie byłby taki sam. Pomimo że czasu było mało, a dostawcy pocztowi są przeciążeni ze względu na epidemię, konsulaty w wielu krajach wysyłały pakiety najtańszą i najwolniejszą opcją ($1,40 w USA). Tysiące osób dostaną pakiety po wyborach. Oburza nas to, że zostaliśmy świadomie zignorowani, bo takie utrudnienia w dostawach były od dawna obserwowane.
Czujemy się upokorzeni tym, że nie opłacono za nas przesyłki zwrotnej tak, jak ma to miejsce w Polsce. Jest to dla nas sygnał, że nie jesteśmy tego warci i mamy się czuć obywatelami drugiej kategorii.
Opłacenie przesyłek zbiorczo byłoby zdecydowanie tańsze. Za 30 dolarów można wykupić szkolne śniadania dla dziecka na tydzień. A co z tymi, którzy nie mają kolejnych 30 dolarów, aby opłacić swój udział w niby-powszechnych i niby-równych wyborach? Przecież w trakcie pandemii ludzie są zwalniani z pracy i mają finansowe trudności.
Zdesperowani Polacy próbowali dostarczać pakiety osobiście do konsulatów. W większości przypadków odmawiano im ich przyjęcia. Dlatego rodacy w Londynie byli zmuszeni zakładać własną firmę kurierską, aby poradzić sobie z tymi absurdami.
Znajoma pisze:
Dostarczyłam osobiście mój pakiet w konsulacie w Rzymie. Kazali mi go wrzucić do skrzynki pocztowej, dostępnej z ulicy i niestrzeżonej przez nikogo. Kiedy kolejna osoba wrzuciła swój pakiet, mój został „zepchnięty” i wylądował w ogrodzie konsulatu. Niby nic, jest 30 stopni, nie pada od tygodni, ale…
Pewnie rano przychodzi ogrodnik z grabiami i zagrabia głosy do kubła. Taki szacunek mają urzędnicy państwowi dla Polonii i tyle znaczy dla nich nasz głos.
Skrzynka na listy Konsulatu w Rzymie
Festiwal bubli
Koperty są wykonane z przezroczystego papieru podobnego do kalki. Nawet nie trzeba patrzeć pod światło, aby odczytać, na kogo zagłosowano. Głosy można liczyć bez wyjmowania z kopert. Takie głosowanie nie jest tajne. Konsul i jego pracownicy mogą sobie zrobić imienną listę lokalnej Polonii pogrupowaną według preferencji politycznych. Kto taką kopertę wybrał i kto ją zatwierdził? Czy liczono, że nikt tego nie zauważy? A może wiedziano, że Polonia będzie zbulwersowana, lecz się tym nie przejęto i założono, że się nas zignoruje, bo tak łatwiej niż zakupić właściwe koperty? Znowu nikt o nas nie zadbał.
Często zdarzały się pakiety bez oświadczenia. Niektórzy nawet dostawali pakiety bez karty do głosowania, a inni z dwiema kartami. Zdarzały się posklejane dokumenty lub karty z obciętym prawym górnym narożnikiem. Były karty bez pieczęci. Niektórzy dostali kserokopie ostemplowanej karty zamiast oryginału. Wiele osób otrzymało nie swoje pakiety z numerem pesel obcych ludzi. Wszystkim tym ludziom nawet ni dano szansy na podjęcie próby oddania ważnego głosu. Jak mamy traktować poważnie udział w czymś takim? Przecież nikt nie panuje nad krążącymi kartami. Nawet nie wiadomo czy to zwykły bałagan, czy mamy do czynienia z kradzieżami kart na dużą skalę. Od Państwa Polskiego oczekujemy trochę więcej powagi.
Smutne wnioski
Niestety Polonia nigdy nie była traktowana z troską przez żadnych rządzących. Ostatnio jednak jesteśmy szczególnie zaniedbywani. Obcinane jest finansowanie instytucji zajmujących się sprawami Polonii oraz likwidowane są polonijne media. Politycy pojawiają się głównie w trakcie kampanii wyborczej, przelatując nad naszymi głowami, aby przed kamerami uścisnąć dłoń znanych światowych polityków.
Jest nas 20 milionów. Moglibyśmy zrobić dużo dobrego dla Polski. Niestety politycy nas ignorują. Te wybory są jedynie kolejnym tego przykładem. Pomimo tych upokorzeń Polonia budzi się z letargu, co widać w zwiększającej się liczbie wyborców za granicą. Nie mamy co liczyć na struktury Państwa Polskiego. Musimy się sami organizować. Jestem dobrej myśli, widząc jak pomysłowo i z jaką energią sobie radzimy z przeciwnościami organizowanymi nam przez ustawodawców i administrację w Polsce.

Dobiesław Pałeczka
Absolwent informatyki i psychologii klinicznej w Poznaniu.
Jako inżynier zajmował się pomiarami ruchu gałki ocznej w Instytucie Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN oraz systemami uczącymi się i wspomaganiem decyzji na Politechnice Poznańskiej. Jako psycholog pracował w szpitalu psychiatrycznym i w poradni terapii uzależnień. Przez szereg lat prowadził prywatną praktykę psychoterapeutyczną. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej.
Ostatnie lata spędził w Dolinie Krzemowej, tworząc przeglądarki internetowe. Po przejęciu władzy przez PiS zorganizował struktury KOD-u na zachodzie USA i koordynuje działaniami ruchu na tym obszarze. W styczniu 2017 postanowił zwolnić tempo i zamieszkał w Sonoma Mountain Zen Center.
Prowadzi blog.dobek.org.

A ja się z Panem Kwiatkowskim nie zgodzę. Mianowicie, mój komentarz w Studio Opinii jest wart tyle samo, co jego. Ja mieszkam w USA, pan Kwiatkowski w Polsce, ale moim zdaniem nasze glosy waza tyle samo.
Jeśli idzie o glosowanie w wyborach, to liczy się prawo i Konstytucja. Jeśli coś jest zagwarantowane i zostało zorganizowane, to powinno być zorganizowane sprawnie. A nie byle jak. W pełni się zgadzam, ze koperta zwrotna powinna być opłacona. Dopiero co się dowiadywaliśmy, ze tzw. Ojczyzna wydaje setki milionów na tzw. PFN czy jak mu tam, co polegało na przekazywaniu milionów do prywatnych kieszeni. Na to były pieniądze. A na znaczki pocztowe nie było. To jest typowe polskie dziadostwo i pogarda rządzących dla obywateli.
Jeśli idzie o wyjazd. Wyjechałem nie dlatego, co pan Kwiatkowski insynuuje Wyjechałem, bo tak się złożyło. Mógłbym zamieszkać w Olsztynie, a zamieszkałem w Rochester (z paroletnim przystankiem w Bay Area, kłaniam się). I absolutnie sobie nie życzę, żeby mnie jakiś Kowalski czy Kwiatkowski oceniał z powodu miejsca zamieszkania. Ja go nie oceniam za to, gdzie mieszka, tylko za to, co pisze. Niezbyt wysoko, przyznam szczerze.
Jeśli idzie o wybory. Dostaliśmy pakiety w środę, tego samego dnia odesłaliśmy za jedne $26.60 (dwa pakiety w jednej przesyłce, co poradził konsulat), i w czwartek były w konsulacie. Stac nas na $13.30 na ryja. Przyjemność splunięcia na dudę była tego warta. To były dobrze wydane pieniądze. Nie narzekam i czekam na powtórkę. Wolałbym, żeby za to zapłaciło polskie państwo, bo nam się to po prostu należy. Ale jeśli polskie państwo uważa inaczej, to sami zapłaciliśmy za to spluniecie.
Narciarzu – pomimo szacunku wynikającego ze wspólnego zamiłowania do śmigu ciętego, muszę się się z Tobą nie zgodzić. Co prawda emigrancka możliwość układania byłej żonie życia po rozwodzie wynika wprost z Konstytucji ale nijak się ma do życia i przyzwoitości. Wasza emigrancka satysfakcja ze splunięcia lub polizania (wybacz) gie…. mnie obchodzi. Bo to nie Wy będziecie ponosili konsekwencje. Uważam, że czym prędzej należy wykreślić akapit o głosowaniu Polonii z Konstytucji. Z resztą – sami emigranci wykazują zdrowy stosunek do tej możliwości, ponieważ w większości dają wyraz swojego stosunku do Starego Kraju nie głosując. Czyli mając go w dupie. Sam sobie policz – ilu jest polonusów w USA a ilu głosowało. Podpowiem Ci – głosowało około 30.000. I w większości wolało polizać. Jak to się ma do 20 milionów polonusów Dobiesława – nawet nie próbuję policzyć. Myślę, że czas skończyć z bogoojczyźnianą hucpą wyborczą wyjechanych. Z byłą żoną możesz się co najwyżej umówić na kawę.
Pozdrawiam z wyrazami szacunku i sympatii………ale jak powyżej.
Dopóki Pan nie wykreśli z Konstytucji, to mam prawo i zamierzam z niego korzystać. Nie zamierzam uzasadniać swojego prawa do korzystania z prawa. Mam, bo mi się ono po prostu należy, dopóki widnieje w Konstytucji. A jeśli mam prawo i jeśli Ojczyzna to organizuje, to powinna organizować sprawnie. Jeśli idzie o porównania z zona i rozwodem, to oceniam je jako błyskotliwe inaczej.
No i czego ja się spodziewałem??? Dla Pana akt wyborczy sprowadza się do splunięcia. Najlepiej bez konsekwencji swojego spluwania. Więc pańska plwocina spływa po mnie jak po kaczce. Tak jak pańska uwaga o mojej błyskotliwości.
Mam nadzieję, że dość wyraźnie zaznaczyłem zmianę postrzegania pańskiej osoby.
P.S. Argumentum ad żonum użyłem żeby nawet największe głąby zauważyły, że już raz zagłosowali – nogami. Co wcale nie znaczy, że Pana do tej kategorii zaliczam, tj – rzeczonych głąbów. Czyżby jednak stół i nożyce…..???? LOL
A to Pan słowo „spluniecie” uważa za obelżywe, po czym Pan pisze o wylizywaniu? Moze by Pan tak przeczytał swój własny tekst przed wysłaniem?
Akt wyborczy sprowadza się do tego, co stanowi Konstytucja. Reszta to interpretacje. „Brak konsekwencji” to jest Panska fantazja. Nie zamierzam się tłumaczyć z tego, co robię w Polsce, z kim tam jestem związany, ani dlaczego mnie tameczne sprawy obchodzą. Pan nie jest ani moim spowiednikiem, sędzią, adwokatem, ani śledczym. Ja Pana nie pytam, czy Pan glosował i dlaczego Pan uważa, ze Pan ma do tego prawo. Nie wchodzę ani w Pana prawa, ani w Pańskie sumienie. Uprzejmie proszę się trzymać jak najdalej od mojego.
No dobra – jak krowie na rowie……..”Ale jeśli polskie państwo uważa inaczej, to sami zapłaciliśmy za to spluniecie”…….to Pańskie?? Bo ja tylko się dostosowałem do pańskiego poziomu.
co do reszty – toż to bajdurzenie. A już ten śledczy ubawił mnie po pachy…..jednak nożyce.
Narciarzu – Pan ochłonie. Bo Pan złapie zewnętrzną krawędź a przecież wiadomo jak się to kończy.
A ten brak konsekwencji to nie fantazja – Pan mi pokaże jak praktycznie dotykają Pana polskie wybory. Bo podejrzewam, że to jest dopiero „fantazja”
P.S. USA się szczyci Poprawkami do Konstytucji – i słusznie. Dlaczego Polska ma być wyłączona ze szczycenia się swoimi???? Które mam nadzieję zostaną uchwalone.
Pan pozwoli, ze dyskusje uznam za zakończoną. Ale bardzo proszę dyskutować dalej, jeśli Pan ma ochotę
Zgadzam się w całości z Pańskim punktem widzenia i jestem zniesmaczony głosami oponentów, co przedstawiam we wpisie powyżej.
Zgadzam się z Autorem z tym, że o ile poprzednicy nie rozpieszczali Polonii to pisowska władza wymieniając prawie w 100% służby dyplomatyczne i konsularne spowodowała totalną zapaść tych służb przez niekompetencję nominatów partyjnych w większości nie posiadających elementarnych kwalifikacji dla pełnienia swoich funkcji.. Dodatkowo wcale bym się nie zdziwił, gdyby ci niekompetentni urzednicy otrzymali (nieoficjalnie) sugestie celowego dezorganizowania procesu wyborczego. Takie sugestie oczywiście (jeżeli były) zupełnie zwolniły te służby ze staranności i dbałości obsługi wyborów. To by tłumaczyło opóźnienia w dostarczaniu pakietów wyborczych, dostarczanie niekompletnych przesyłek, brak możliwości dostarczania głosów bezpośrednio do placówek, etc. O wielu nieprawidłowościach informowały media jeszcze kilka tygodni przed wyborami. Ważne aby przedstawiciele Polonii, tak jak Pan Dobiesław Pałeczka dostatecznie głośno, dobitnie i często protestowali przeciw wszelkim nieprawościom i nieprawidłowościom. Publiczne, głośne i ostre protesty przeciw traktowaniu Polonii per noga nagłaśniane w mediach i mediach społecznościowych jest bardzo ważne, aby zmienić ten skandaliczny stan rzeczy.
*
Popieram w całości stanowisko @narciarz2 i jestem zniesmaczony głosami oponentów. Oczywiście naczelnym argumentem jest tutaj Konstytucja i wynikająca z niej równość wszystkich obywateli wobec prawa. Jeżeli protestujemy przeciw łamaniu Konstytucji przez pisowskich troglodytów w Polsce, a jednocześnie nie zgadzamy się na realizację konstytucyjnego prawa przez obywateli polskich za granicą, to stosujemy podwójne standardy moralne oraz dołączamy do pisowskich hipokrytów. Powoływanie się przy tym na kompletnie nieadekwatne przykłady rozwodu miedzy ludźmi, czy odmawianie prawa głosowania na skutek liczebności Polonii jest kompletnie nie na miejscu i/lub odwołuje się do nieprawdziwych argumentów. Pan Pałeczka wspominając o ogólnym szacunku liczebności Polonii na 20 milionów wskazując, że środowisko to mogłoby przy innym traktowaniu zrobić dużo dobrego dla Polski, powiedział rzecz oczywistą. Trzeba mieć mnóstwo złej woli aby sugerować, że te 20 milionów ludzi posiada prawa wyborcze w Polsce i mogłoby znacząco zmieniać wyniki głosowania. To nieprawda. Prawo wyborcze w Polsce posiadają jedynie obywatele polscy, w dodatku posiadający ważny paszport lub dowód osobisty wydane przez RP. Sugerowanie, że to 20 mln ludzi jest świadomym nadużyciem na potrzeby dyskusji.. Warto sprawdzić na stronach PKW jaka jest liczebność populacji uprawnionych do głosowania w Polsce.
Argument, że tylko pewna część uprawnionych Polaków za granicą korzysta z tego prawa jest także całkowicie fałszywy. To oczywiscie jest prawo a nie obowiazek udziału w wyborach. Podobnie w Polsce pewna część ludzi nie głosuje, ale nikt z tego powodu nie postuluje pozbawiania ich praw wyborczych. (Mimo, iż naprawdę mają swoje państwo w nosie!)
To z jakich powodów ci ludzie mieszkają za granicą nie ma nic do rzeczy, ponieważ jest tyle różnych powodów ilu jest rodaków za granicą. W świecie współczesnym takie zaglądanie ludziom za ordery jest nie tylko nieeleganckie – jest nieprzyzwoite i dyskryminujące.
Ostatnim, choć dla mnie najsmutnieszym spostrzeżeniem jest łatwość z jaką światli ludzie, publikujący komentarze na SO, są skłonni wykluczać innych tylko dlatego, że tamci są inni. Nie ważne czy ci inni są LGBT, Żydami, murzynami, ateistami, lewakami czy emigrantami. Wciąż jest to takie samo wykluczenie. Pięc lat rządów troglodytów pisowskich czyni wyraźne szkody umysłowe nawet ludziom, którzy uważaja się za niezależnych intelektualistów. Pisowska dominacja, podobnie jak inne doktryny autorytarne czy totalitarne, czy jak koronawirus nie jest dla nas wszystkich obojętna, niestety..
Oczywiście, konstytucja, prawo musi być przestrzegane. Pytanie brzmi: Czy jest to dobre prawo? Czy jednak nie należałoby wprowadzić jakiś ograniczeń? Są kraje gdzie wprowadzono limit czasowy. Czy to dobre? Chyba nie. Potrafię sobie wyobrazić osoby, które przez długie lata mieszkają tuż za granicą np. w Niemczech ale pracują, kupują w Polsce, tutaj żyją, tam śpią. Z drugiej strony – są emigranci, którzy wyprowadzili się nawet niedawno ale maja gdzieś Polskę i to co się tutaj dzieje, nie mają zamiaru nigdy wrócić a mają prawo głosować. Tu nie ma takiej zero-jedynkowej sytuacji jak Pan to przedstawia ani jak przedstawia @Sir Jarek.
Czy Pan proponuje certyfilkat Dobrego Emigranta, ktoremu wolno glosowac, oraz certyfikat Zlego Emigranta, ktoremu prawa zostana odebrane? Kto bedzie decydowal, kto jest dobrym a kto zlym emigrantem?
żaden………!!!!!. Jak wróci – to nabierze. Póki nie płaci podatków w kraju w którym chce głosować to może głosować tam gdzie płaci. I tyle – Elito. Żaden inny certyfikat niż podatkowy nie jest potrzebny.
To też nie jest idealne kryterium. Co z bezrobotnymi bez prawa do zasiłku? Jakby się dłużej zastanowić to pewnie znalazły by się inne grupy, które zostałyby wykluczone po zastosowaniu „kryterium podatkowego”.
Nic nie proponuję bo nie widzę dobrego rozwiązania. Stwierdzam tylko, że – według mnie – obie strony sporu mają dobre argumenty.
ps. Jeżeli kiedykolwiek takie ograniczenia miały wejść w życie to na pewno nie może o tym decydować KTOŚ. Musi to być oparte na konkretnych, precyzyjnych kryteriach.
SAm sobie pan odpowiedział na pytanie. Wszelkie limity, cenzusy, ograniczenia są wątpliwe. Czym bowiem rózni się Polak mieszkający kilka lat za granica i nie interesujący sie Polską od Polaka mieszkającego od urodzenia w Polsce i też nie interesującego się Polską? Czy pozbawianie praw wyborczych emigranta byłoby słuszne a obywatela Poski niesłuszne? Nie ma dobrych kryteriów wykluczania kogokolwiek z nich.
W przypadku emigrantów korzystanie z praw wyborczych jest dość naturalne. Ludzie, którzy się interesują Polską i żyją polskimi sprawami, zazwyczaj głosują. Ludzie, którzy się zupełnie od Polski zdystansowali, bez wzgledu na przyczyny, na ogół nie głosują. Zdaje mi się, że swoboda korzystania z prawa wyborczego jest najlepszym rozwiązaniem . Wszelkie ograniczenia pachną dyskryminacją.
Panie Sławku, dyskryminacji tego typu jest pełno na każdym kroku. Chociażby minimalny wiek kandydata na Prezydenta RP. Jak pisałem wyżej – rozumiem i w pewnym zakresie popieram argumenty przeciwników głosowania przez część Polonii ale nie widzę dobrego wyjścia a w związku z tym myślę, że przynajmniej na razie, powinno zostać tak jak jest.
Przepraszam – dopiero dzisiaj przeczytałem Pański wpis. „Chociażby minimalny wiek kandydata na Prezydenta RP.+ – nie jest dyskryminacja a rozwiązaniem konstytucyjnym okreslającym kryteria biernego prawa wyborczego na to stanowisko. Inaczej wszelkie ograniczenia prawne (np. dorosłości od 18 lat) musielibyśmy uznać za dyskryminację, a chyba tak nie jest.
Darek – „Słoiki” też nie głosują w wyborach warszawskich choć tutaj pracują. To jest analogiczna sytuacja. Słyszałeś o buncie „Słoików” domagających sie prawa do głosowania w Warszawie?? Do mnie jakoś nie dotarły takie informacje. A ofiara dwóch desek domaga się prawa naplucia na dude bo pomimo, że kilkadziesiąt lat trenuje amerykański styl życia to jednak wysłał kilka paczek babci.
Inny kretyn z Palantine podpisujący się Geozak piszący na blogach Polityki.pl domaga się możliwości plucia na Trzaskowskiego. Obaj to dwie strony jednej monety. Emigranci. A obaj nie dorzucają się do wspólnego kotła o którym chcą decydować. No i zrób coś z kretynami.
Masz jakiś inny pomysł niż zabronić głosować?? Bo ja nie. Oczywiście do czasu póki nie zaczną się dorzucać – czyli płacić podatki w polskim US. I tyle.
Poniższa dyskusja pokazuje różnicę pomiędzy kultura polską a amerykańską. Komentarz na ten temat jest na miejscu, skoro wraz z Autorem jesteśmy pomiędzy. Otóż dla mnie są trzy warunki konieczne i wystarczające dla wzięcia udziału w glosowaniu. (1) Bo polskie prawo zezwala. (2) Bo amerykańskie prawo nie zabrania. (3) Bo mam ochotę. Dopisywanie jakichkolwiek dalszych warunków jest dla Amerykanina niedopuszczalne ani prawnie, ani z punktu widzenia kultury. A mianowicie, niedopuszczalne jest odbieranie praw ze względu na rasę, kolor skory, płeć, orientacje, wiek, wykształcenie, miejsce zamieszkania, miejsce urodzenia, itd., itp. Próba powołania się na dowolne z tych kryteriów to jest dyskryminacja, która dla Amerykanina jest zabroniona przynajmniej w teorii.
Amerykańskie myślenie opiera się na trzech składnikach. (1) Jak najlepiej robić to, na co mam ochotę. (2) W jaki sposób pomoc innym, żeby robili to, na co maja ochotę. (3) Jak na tym ewentualnie zarobić. Tak myśli większość Amerykanów i ja tez, po parudziesięciu latach adaptacji i treningu.
Natomiast polskie myślenie polega na następujących pytaniach. (1) W jaki sposób zabronić innym robienia tego, na co maja ochotę. (2) Jeśli nie zabronić formalnie, to chociaż utrudnić albo uniemożliwić. (3) Jak innych przekonać, aby przestali mieć ochotę na to, na co ja mieli. (4) Jeśli nie przekonać, to obrzydzić innym oraz sobie robienie tego, na co maja ochotę. (5) Jeśli nie uda się nic z powyższego, to chociaż wyprodukować dużo smrodu i potem się na niego powolywac. Moim zdaniem, te wszystkie elementy widać w poniższej dyskusji.
Pan wybaczy – ale Pan bredzi. Oooo przepraszam – spluwa. ……”Przyjemność splunięcia na dudę była tego warta.” Jeśli proces wyborczy w Pana wydaniu się do tego sprowadza, to tym bardziej należy wam (emigrantom każdej opcji) nareszcie odmówić plucia. Bo żadne wzmożenie moralne nie jest tego plucia usprawiedliwieniem.
Juz napisałem, ze dyskusja z Panem została zakończona. Moze Pan kontynuować dyskusje sam ze sobą.
A kto z Panem dyskutuje?? Ja jasno wyraziłem swoje bezdyskusyjne zdanie. Ma Pan kłopoty z postrzeganiem rzeczywistości ?? Mistrzu plucia i łapania??
Nigdzie nie napisałem, że nie możecie głosować(tfu…spluwać). Ja napisałem, że nie powinniście mieć tego prawa. I tyle. A co Panu się roi w łepetynce to już pańska sprawa.
P.S. Pan się tak nie nadyma. Bo Pan nie jest podmiotem mojego pisania a tylko przedmiotowym przykładem na poparcie mojego wniosku.
Te fakty udokumentowane zebrałbym i oddał sprawę do sądu – to są działania urzędnicze które należy ukarać. I nagłośniłbym te fakty, nawet w mediach zagranicznych, bo na to polskie władze są jeszcze uwrażliwione.
Jest też druga droga, zapewne znana w Sonoma Mountain Zen Center. Jest to rada jakiej udzielił jakieś 1200 lat temu mistrz Huang Po Hsi Jun: – Każdego dnia, czy to chodząc, stojąc, siedząc czy leżąc, i we wszystkim, co mówisz, pozostań obojętny na wszystko w sferze zjawisk.
Profesor Hermelinski powiedzial, ze to wyglada jak sabotaz. Ja osobiscie uwazam, ze to jest typowy polski bardak. Niekompetetni urzednicy sa przede wszystkim na samym szczycie, poczynajac od zbawcy narodu. To oni wymyslisli nierealne procedury i terminy.
A może wykluczenie Polonii to celowy zabieg? Ubezpieczenie na wypadek, gdyby jednak D. nie wygrał. Wtedy sąd mógłby unieważnić wybory uznając, że brak możliwości oddania głosu przez tak liczne grono uprawnionych mógł wypaczyć wynik.
Zdumiewają mnie mnie propozycje odbierania praw wyborczych. Jeśli w tym zacnym gronie dyskutantów, czyli bądź co bądź elicie, nawet z oczywistymi wyjątkami widocznymi poniżej, no wiec jeśli nawet tu padają takie propozycje, to jak wygląda zrozumienie praw wyborczych u reszty tzw. suwerena? Emigranci jak widać budzą emocje, wiec dop.. emigrantom. A przecież to dopiero początek. Co na temat gejów? A co na temat Żydów, którzy są w ogóle podejrzani. A co na temat niewierzących, którzy jak wiadomo nie odróżniają dobra od zła, jak głoszą politycy i biskupi? Jak taki niewierzący może glosować i czy w ogóle powinien? Jeśli tak się dobrze zastanowić, to jedynym glosującym powinien być pan Jarek. Nie ten tutaj, ale ten z Żoliborza. Wiele wskazuje na to, ze w tym kierunku zmierzamy. Emigranci to tylko wygodny pretekst dla takiego myślenia.
LOL……i zapisał się do elity.
Awaria komputera opisana w artykule to nie sabotaż. To niekompetencja i zła organizacja, plus poczucie nieodpowiedzialności ze strony kasty rządzącej. Ja nie winie informatyków. Robią, co mogą. Nie obwiniam personelu konsulatów. Rozmawialiśmy z konsulatem w NYC i wiem, ze się bardzo starali. Natomiast decydenci sprawę olali, bo mogli. Macierewicz czy inna duda pojedzie i zrobi sobie selfie z emigrantami, bo to ładnie wygląda na plakacie na użytek krajowego konsumenta. My tu panie dzieju dbamy o dobre imię Polski w świecie, Wysyłamy jachty pomalowane na biało czerwono, coby je wszyscy widzieli. Bronimy się, panie dzieju, coby zagranica nas doceniała. Ale z drugiej strony, emigrant to osoba podejrzana. Wyjechał i jest mu dobrze, kiedy my tu panie dzieju cierpimy. (Nie dość, ze wyjechał, to jeszcze spluwa, przeklina, i ma nas w d…, panie dzieju). Wiec olanie emigranta nic nie kosztuje, a nawet jest mile widziane przez krajowca. Jedno nie wyklucza drugiego. Huczne wizyty w Chicago oraz olanie tychże samych emigrantów to są dwie strony tej samej mentalności.
Newsweek: „Na ponad godzinę przed zakończeniem rejestracji do drugiej tury wyborów prezydenckich padła rządowa strona ewybory.msz.gov.pl.
https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/wybory-prezydenckie-2020-polacy-nie-beda-mogli-glosowac-za-granica/wnm9g54