03.08.2020

Gdy pojawiła się pandemia COVID-19 i stało się jasne, że nie da się przeprowadzić w terminie normalnych wyborów prezydenckich, rząd, zgodnie z konstytucją, powinien ogłosić stan klęski żywiołowej i przeprowadzić wybory po jego zakończeniu. Nie zrobił tego.
Zamiast tego, łamiąc konstytucję, przeprowadzono wybory podczas klęski żywiołowej (epidemii), a więc w terminie bezprawnym.
Dodatkowo, łamiąc prawo, zmieniono ordynację wyborczą tuż przed wyborami. Przeprowadzono więc wybory w bezprawnym terminie według nieważnej ordynacji.
Bezprawną ustawę o zmianie ordynacji podpisał prezydent, będący kandydatem w dotyczących jej wyborach, czyli ustanowił reguły gry dla siebie samego. Złamał w ten sposób konstytucyjną zasadę równości kandydatów, więc i wyborów.
Przeprowadzono wybory w nieważnym terminie, według nieważnej ordynacji, w nieważny konstytucyjnie sposób.
Ważność wyborów powinien, zgodnie z konstytucją orzec Sąd Najwyższy. Ale wcześniej, w sposób bezprawny zmieniono skład Sądu Najwyższego, dodając dwie izby wybrane przez KRS. Dlaczego bezprawnie? Bo ta KRS została bezprawnie powołana, z naruszeniem konstytucji, a nawet z naruszeniem niekonstytucyjnej ustawy, którą ją powołano.
Kolejnym bezprawnym aktem było ustanowienie, że o ważności wyborów ma decydować bezprawnie powołana izba SN, a nie cały SN. W dodatku zmieniono, bo nie wybrano, pierwszą prezes SN. Nie wybrano, bo procedura wyboru nie została zakończona, a w procesie wyboru brali udział nie-sędziowie Sądu Najwyższego, bo osoby powołanie do tych dwóch izb, przez nieważną KRS, które nie są sędziami, a te izby nie są sądami. Taki nie-wybór przeprowadził prezydent spośród nie-kandydatów.
Prezydent, który jednocześnie kandydował w nieważnych wyborach, ustanowił skład ciała (i jego szefa), które miało zatwierdzać jego wybór.
A więc:
Przeprowadzono wybory w nieważnym terminie, według nieważnej ordynacji, w nieważny konstytucyjnie sposób, których ważność zatwierdziło ciało bezprawne, złożone z nie-sędziów, pod wodzą nie-prezes SN.
Pytam, ile jeszcze razy trzeba złamać prawo, by w końcu naród uznał, że przeprowadzono nieważne wybory i wybrano nieważnego prezydenta?
Mam czelność twierdzić, że gdy Andrzej Duda skończy bieżącą kadencję, nie będzie już prezydentem, lecz uzurpatorem.
Mam czelność twierdzić, że po tym terminie Polska nie będzie już miała prawowitego prezydenta.
Pomijam już kwestię skrajnie nieuczciwej gry wyborczej i gigantycznego kłamstwa serwowanego wyborcom przez media państwowe, a także próbę zastąpienia Państwowej Komisji Wyborczej Jackiem Sasinem.

Krzysztof Łoziński
Emeryt
Ur. 16 lipca 1948 r., aktywista wydarzeń marca 68., uczestnik strajków sierpnia 80., działacz Solidarności lat 80-81 i Solidarności w podziemiu, były więzień polityczny, inicjator powołania KOD
Wszystko już było… problemem jest, że ciągle nie dociera do nas dlaczego postawiono na RT i nikt z tego nie rozlicza platformy, tylko szuka się winnych gdzie indziej. Póki nie odrzucimy partyjniactwa i nie zbierzemy się do kupy, przegramy wszystko co jest do przegrania. Platforma jako lider stawia nas w bardzo trudnej sytuacji i grzebie wolność na lata. Te wybory były do wygrania ale wg platformy mógł wygrać tylko jej przedstawiciel. Problem, że dla tych którzy decydowali o wyniku wyborów to nie mógł być przedstawiciel platformy. Dopóki nie powiemy sobie, że najważniejsza jest Polska a nie gra platformy, nic się nie zmieni.
Według badania zrobionego już po wyborach, Szymon Hołownia nie miał żadnych szans na wygranie z Dudą. Dostałby dużo mniej głosów niż Trzaskowski.
Badania po wyborach, to jeden z chwytów obrony PO – po tym wszystkim co nam zaserwowali.
Liczyły się badania przed wyborami. Do tego Hołownia i Kosiniak pojechaliby do Końskich i mieliby kontakt z drugą strona. Już sam fakt zamówienia badania po wyborach ich kompromituje.
Tych badań nie robiło PO. Przewagę Hołowni pokazywały tylko dwa sondaże. To trochę mało.
Tak przy okazji: ja nie jestem z PO.
Panie Krzysztofie – to jakieś fatum. PiS może zniszczyć Polskę, wyprowadzic nas z UE, poddać dominacji rosyjskiej i narobic dowolnie dużo paskudztw, a wina będzie PO i jeszcze tego nieszcześnika Tuska. Niby światli rodacy poszukują ratunku u wróżbitów takich jak Hołownia, Kosiniak, Biedroń czy Kukiz. Stamtąd nie nadejdzie żaden ratunek, za to kolejne okazje będą zaprzepaszczone. Istnieje jakiś „gen destrukcji” czy „gen zagłady” w tej częsci społeczeńśtwa, które wypracowało gigantyczny na skale historyczną sukces cywilizacyjny Polski 1989-2015, a którzy teraz sami ten sukces kwestionują. Ręce i nogi opadaja i coraz mniej dziwię się różnym kudziom, że zaczynaja stąd wyjeźdżać. To coś podobnego do zauważonego przez Wyspiańskiego i uwspółcześnionego przez Olgę Lipińską chocholego tańca. Miałeś chamie złoty róg….
Opozycja ma szansę wygrać z PiS-em tylko wtedy, gdy będzie całkowicie zjednoczona. Przed wyborami apelowałem do wszystkich kandydatów opozycji o „pakt prezydencki”, czyli jednoznaczne wsparcie wszystkich (i przekonanie do tego swoich wyborców) dla tego jedynego, który wejdzie do drugiej tury. Tak by się zachowali ludzie godni miana męża stanu. Niestety trzech kandydatów postawiło własny mały interes partyjny ponad interesem Polski. Okazali się małymi ludźmi. A zwalenie winy na PO za swoje małe gierki i ich skutek jest doprawdy żałosne.
O konieczności podobnego paktu prezydenckiego pisałem na SO zaraz po zakończeniu I tury wyborów prezydenckich: https://studioopinii.pl/archiwa/199048
Tutaj inicjatywa była po stronie sztabu RT. I nic takiego nie miało miejsca. Nawet nie udało się sprawdzic czy taki pakt dałby spodziewany rezultat. Jestem jak najdalszy od zwalania wszystkiego na PO, chociaż największy gracz zwykle ponosi największą odpowiedzialność. Na razie jednak nie zanosi się nawet na to, abyśmy byli mądrzy choćby po szkodzie…
Panie Krzysztofie, wiem kim Pan jest. Nie jest Pan Grzegorzem Schetyną, nie jest Pan Ewą Kopacz, Borysem Budką, Donaldem Tuskiem ani Rafałem Trzaskowskim. Większy gracz walczył tylko o swoje, wszystkie lata między wyborami nie budował przestrzeni do współpracy, nie konsultował, nie koordynował. W kampanii zamawiał sondaże z tezą i z ich wynikami nas przeciągnął przez czerwiec, uruchomił przyjazne media i dziennikarzy do zgaszenia przeciwników z opozycji. Przed pierwszą turą były minuty o Dudzie i Trzaskowskim i sekundy o Hołowni i Kosiniaku. PO robiło wszystko, żeby nie było normalnej debaty przed pierwszą turą wyborów (gdyby była nie miałbym żalu do PO) a przed drugą nie zmusiło Dudy do normalnej debaty. Główny powód – po prostu się jej bało – platforma jest zbyt łatwym celem do trafienia.
Gdy Pan zapyta po przegranych wyborach kogoś na kogo by głosował (w sytuacji gdy jego kandydat z drugiej tury nie wygrał), to nie zawsze odpowie tak samo, bo może się już wstydzić albo być wkurzony i odpowiedzieć wbrew sobie.
PO w tym roku wydało dużo na sondaże. Pis jeszcze więcej wydawał na badania. Oni chcieli wiedzieć co robić a PO chciało wygrać bez dużego wysiłku. Na końcu był ten sondaż alibi. PO nie jest na ścieżce do budowy „zjednoczonej nieprawicy” i nie widzę go na tej ścieżce w pojedynkę. Rafał Trzaskowski przed II turą wyborów chciał się spotykać, żeby szukać punktów wspólnych (czyt. poparcia). Po wyborach już przestało mu zależeć na takich spotkaniach. Piszecie Panowie, że trzeba się zjednoczyć. Jasna sprawa. Czy widzicie w działaniach PO takie działania? Oczywiście nie chodzi mi o mechaniczne wejście pod skrzydła PO, chodzi mi o współpracę. Jest brak zaufania i nie widzę konstruktorów jego budowy. Do kogo powinna należeć inicjatywa, co trzeba zrobić?
Ale Wernyhora na białym koniu?? zlał sie nieco z Andersem, ale jakby zadąć w ten róg…?
Jeżeli powstanie warszawskie było zwycięstwem, co prawda tylko moralnym, ale jednak. Jeżeli masowa śmierć mieszkańców to było 63 dni chwały. Jeżeli wybory 4 czerwca i następująca po nich pokojowa przebudowa to była zdrada. Jeżeli trzeci po Wojtyle i Wałęsie Polak w najnowszej historii, który zrobił światową karierę, nie miał szans w wyborach prezydenckich. Jeżeli do Brukseli można było posłać przedstawicieli nieznających żadnego obcego języka.Jeżeli krajem może rządzić bez trybu facet, który nie pełni żadnej konstytucyjnej funkcji. Jeżeli… W takim razie logiczne jest, ze funkcje prezydenta pełni palant obsadzony w tej roli bez żadnego trybu przez faceta, który nie ma do tego żadnych uprawnień.
„Przeprowadzono wybory w nieważnym terminie, według nieważnej ordynacji, w nieważny konstytucyjnie sposób, których ważność zatwierdziło ciało bezprawne, złożone z nie-sędziów, pod wodzą nie-prezes SN.
Pytam, ile jeszcze razy trzeba złamać prawo, by w końcu naród uznał, że przeprowadzono nieważne wybory i wybrano nieważnego prezydenta?”
*
Obowiązek uznania wyborów za nieważne mają partie opozycyjne, w tym najsilniejsza – PO, Jeżeli tego nie zrobią to same będa winne swojej porażki.
Skoro pytamy czy „mamy” prezydenta to warto pamiętać, że od paru dni te same wątpliwości mamy co sytuacji powyborczej na Białorusi. Inna sprawa, że chyba jasne, że Łukaszenko miał identyczną legitymację do sprawowania władzy przed feralnymi wyborami co i po nich. Ale jak na razie, Unia Europejska dalej uznaje go za prezydenta a jego reżim za legalną władzę. I nie tylko UE. A to chyba sporo wyjaśnia w sprawie wątpliwości who is who. A przecież rezim z Białorusi nigdy nie podpisywał żadnych umów akcesyjnych i do niczego się nie zobowiązywał.
Sytuacja u nas, jak pisze pan Łoziński, jest jasna. Niemniej nikt (oprócz p. Łozińskiego i garstki sympatyków jego argumentacji – do których się zaliczam) wyborów nie kwestionuje. Ani w Brukseli, ani w Waszyngtonie, ani w N.Y. city, ani w Moskwie, ani w Pekinie ani w żadnej z 27 europejskich stolic. Klamka zapadła i chyba, że odpadnie….