02.09.2020
Codziennie jesteśmy bombardowani wynalazkami partyjnych spin-doktorów i żeby móc wyrobić sobie własny pogląd potrzebujemy faktów, a nie propagandy. Poniżej zestawiam pokrótce założenia programowe Partii Demokratycznej i Partii Republikańskiej.
|
Prezydent Trump nazywa senatora Berniego Sandersa marksistą. Bernie Sanders jest czołową postacią progresywnych demokratów i twórcą podstaw programowych dla swojej partii. Opublikowane dwa lata temu 10 punktów programowych deklaruje następujące działania w przyszłości:
- Podwyższenie płacy minimalnej i indeksowanie jej później do mediany wzrostu płac. Ten punkt jest według mnie jedyną tradycyjnie socjalistyczną deklaracją w całym programie, ale trzeba też pamiętać, że wysokość płacy minimalnej nie została zmieniona od 2008 roku.
- Stworzenie systemu powszechnej opieki zdrowotnej, obejmującej wszystkich obywateli, podobnej do tych istniejących już w pozostałych 20 najbardziej rozwiniętych krajach świata. Tutaj nie ma co komentować.
- Podjęcie prawnych działań w walce ze zmianami klimatycznymi. Moim zdaniem rynek sam pokazał swoją regulacyjną moc powodując zamykanie elektrowni węglowych, których prowadzenie po prostu przestało się opłacać. Ale państwo posiada narzędzia kształtowania opinii publicznej i wspierania pożądanych zachowań proekologicznych. Segregacja śmieci na przykład w bardzo wielu miejscach jest wciąż nieznana.
- Reforma systemu penitencjarnego. Położenie kresu sytuacji, że Stany Zjednoczone mają więcej ludzi w więzieniach niż jakikolwiek inny kraj na Ziemi. Inwestowanie w miejsca pracy i edukację dla młodych ludzi zamiast w więzienia. Warto tutaj zaznaczyć, że w USA funkcjonują prywatne więzienia. To biznes jak każdy inny.
- Kompleksowa reforma imigracyjna, która ma też doprowadzić do legalizacji ponad 11 milionów nielegalnych imigrantów, szczególnie dzieci. Znane są przykłady niezwykle utalentowanych dzieci, które odniosły głośne szkolne sukcesy, a które dzisiaj, w dobie Trumpa, zostałyby bezwzględnie deportowane albo zamknięte w klatkach przy granicy. Na latynoskich imigrantach opiera się niemal całe amerykańskie budownictwo i rolnictwo. I sieci powszechnie lubianych meksykańskich restauracji.
- Reforma podatkowa. W czasach ogromnych i rosnących nierówności, zarówno w dochodach, jak i majątku, Kongres powinien uchwalić prawo, które wymaga od bogatych ludzi i dużych korporacji płacenia należnych podatków. Faktem jest, że istnieją w kraju duże, niezwykle dochodowe korporacje, które nie płacą ani grosza federalnego podatku dochodowego. Niektórzy światli i sławni miliarderzy, jak np. Bill Gates czy Warren Buffett sami twierdzą, że płacą zbyt niskie podatki.
- Pogram inwestycji w infrastrukturę o wartości ponad 1 biliona dolarów. Od dziurawych dróg i rozpadających się mostów, przez dziurawe sieci łączy szerokopasmowych i przestarzałą sieć elektryczną po toksyczną wodę pitną i zrujnowane wały przeciwpowodziowe i tamy. Tutaj aż w oczy kole fakt, że za unowocześnianiem dobra publicznego historycznie już stoją Demokraci, począwszy od Roosevelta. Najwspanialsza według mnie twarz Ameryki to National Park Service. To coś o wiele więcej niż wytyczenie granic ochrony przyrody i zabytków kultury. Za to lubię Roosevelta.
- Obniżenie cen leków na receptę. Amerykanie płacą najwyższe na świecie ceny leków na receptę, ponieważ w przeciwieństwie do innych krajów Stany Zjednoczone nie regulują bezpośrednio cen leków. Ceny wielu leków są dziesięć razy wyższe niż np. w Kanadzie. Ktoś może zaprotestować, że to przecież naturalna gra rynkowa, ale przypomnę, że leków nie kupuje się dobrowolnie (przynajmniej tych drogich), a w USA nie ma systemu powszechnej opieki medycznej i wiele osób po prostu bankrutuje (bankructwo konsumenckie) po poddaniu się leczeniu. Albo umiera.
- Zniesienie płatnych studiów na uczelniach publicznych i zredukowanie długów studenckich. W wysoce konkurencyjnej gospodarce światowej trzeba mieć najlepiej wykształconych pracowników. Każda młoda osoba w Ameryce, niezależnie od dochodów, powinna otrzymać możliwość wykształcenia potrzebnego do znalezienia przyzwoitej pracy i awansu do klasy średniej. Ciekawe, dlaczego rozumieją to o wiele lepiej Demokraci niż wszyscy inni, nazywający się apologetami wolnego rynku? Wolny rynek od kołyski to czysta abstrakcja dla ludzkiej cywilizacji (albo czysta natura jak kto woli) i taka sama religia jak każda inna.
- Rozbudowa systemu ubezpieczeń społecznych. W Ameryce w złym guście jest mówienie, że jakieś inne państwo robi coś lepiej (takie ich dziwactwo). Progresywni Demokraci wzorują się na systemach ubezpieczeń społecznych krajów Unii Europejskiej, ale nie mówią tego głośno.
Prezydent Trump wzywa ludzi do obrony Ameryki przed progresywnym skrzydłem Partii Demokratycznej, które, jak mówi, zamierza wprowadzić komunizm, uczynić z Ameryki Wenezuelę i doprowadzić kraj do katastrofy. A Joe Biden jest jedynie marionetką w ich rękach.
Jeśli jesteś uczciwym, ciężko pracującym obywatelem i martwisz się o dobro ojczyzny, powinieneś oddać głos na Donalda Trumpa i Partię Republikańską – mówią Republikanie. Ale co dokładnie oznacza dobro ojczyzny? W prawicowej prasie amerykańskiej można znaleźć podstawy programowe Partii Republikańskiej (David Frum. The Platform the GOP Is Too Scared to Publish. What the Republican Party actually stands for, in 13 points. The Atlantic, 25 sierpień 2020). Z jakiś względów Partia Republikańska nie zdecydowała się na ich szerokie upublicznienie. Frum pisze o programie, że poszczególne jego punkty odpowiadają też jego własnym poglądom, ale przytomnie zauważa, że to właściwie program wyborczy napisany na potrzeby własnego elektoratu. To nie jest program, który może przyciągnąć nowych wyborców. To program, który doskonale odzwierciedla poglądy zwolenników prezydenta Trumpa.
- Obniżenie podatków. Autor pisze, że najważniejszym mechanizmem polityki gospodarczej, nie jedynym, ale najważniejszym, jest optymalizacja obciążeń podatkowych najbogatszych obywateli. Cytuję: „Obniżenie ich opodatkowania, tak jak to zrobili Republikanie w 2017 roku, przyniesie wszystkim dobrobyt. Gospodarka przeżyła chwilowe spowolnienie, ale dzięki obniżce podatków w 2017 roku nastąpi znaczące jej ożywienie. Żadna dalsza zmiana polityki gospodarczej nie jest wymagana z wyjątkiem możliwych kolejnych cięć podatków”. Wielu ludzi podziela wizję libertariańską, że bogaty lubi się dzielić z najbiedniejszymi. Piszę o tym, bo być może wyborcy podświadomie liczą, że z niezapłaconych podatków bogaczy skapnie coś do ich kieszeni. Sprawdziłem to. Spośród najbogatszych ludzi w Ameryce tylko ok. 20-30% wspiera działania charytatywne i dzieli się swoim majątkiem.
- Covid-19. „Koronawirus to przesadnie rozdmuchany problem” – pisze autor. „Przecież nie jest on wcale taki niebezpieczny i wkrótce samoistnie zaniknie.” Autor powtarza opinię Republikanów, że wszystkie państwa powinny jak najszybciej ponownie otworzyć swoje gospodarki i zaakceptować wynikające z tego otwarcia straty w ludziach jako koszt, który warto zapłacić. Kolejni zmarli to na pewno zdaniem teoretyków z kręgów obecnego prezydenta lepsze rozwiązanie niż ratowanie każdego pojedynczego życia kosztem zamknięcia krajowych gospodarek. Na koniec autor przytacza opinię, że noszenie maseczek na twarzy jest bezużyteczne i teatralne. A może nawet wręcz sprzyjające rozprzestrzenianiu się wirusa.
- Zmiany klimatyczne. To kolejny przesadnie rozdmuchany problem – pisze autor z przekonaniem. „To prawdopodobnie się nie dzieje. Jeśli tak się dzieje, nie warto się tym martwić. Jeśli warto się tym martwić, z pewnością nie warto płacić bilionów dolarów na próby wpłynięcia na to zjawisko. Jeśli jest to rzeczywiste zagrożenie, w swoim czasie zajmą się nim technologie jutra” – taką uspokajającą tezę przytacza autor. Za autorami programu przekonuje, że przepisy narzucające nam ochronę środowiska naturalnego niepotrzebnie hamują wzrost gospodarczy.
- Chiny. W sprawie Chin, które stały się ekonomicznym i geopolitycznym konkurentem znajdziemy w omawianym artykule krótki komentarz postulujący większe inwestycje w zbrojenia w celu pokonania Chin na morzach, w kosmosie i w cyberprzestrzeni. Dość surowo wygląda stwierdzenie, polityka gospodarcza USA powinna przyjąć za punkt wyjścia, że stosunki z Chinami są grą o sumie zerowej. Kiedy Chiny wygrywają, USA przegrywają i odwrotnie.
- Świat. W sprawach międzynarodowych znalazło się nieco szersze omówienie. Autor powtarza za twórcami programu, że międzynarodowe układy handlowe i sojusze wojskowe zbudowane po II wojnie światowej są już przestarzałe. Co z tego, że Ameryka nadal potrzebuje partnerów, zwłaszcza Izraela i być może Rosji. – pyta autor – skoro czasy NATO i Światowej Organizacji Handlu dobiegły końca. „Unię Europejską należy traktować jako rywala, Wielką Brytanię i Japonię jako kraje podporządkowane, a Kanadę, Australię i Meksyk jako kraje zależne” – pisze autor. Dodaje następnie, że jeśli Ameryka będzie działać zdecydowanie, wszyscy jej sojusznicy będą musieli podążyć za działaniami USA, czy im się to podoba, czy nie. Sojusznicy będą musieli podporządkować się polityce USA wobec Iranu.
- Opieka zdrowotna. Nieco szokująco brzmi stanowcze twierdzenie, że opieka zdrowotna to zakup jak każdy inny. Według Republikanów każda osoba indywidualnie powinna negocjować i zawierać najlepsze dla siebie umowy ubezpieczeniowe, przy minimalnym nadzorze ze strony rządu. Logicznie brzmi przekonanie, że ci, którzy płacą więcej, powinni otrzymywać więcej. Ale dalej jest już straszniej – „ci, którzy nie mogą zapłacić, muszą zdać się na Medicaid, przyjmować jałmużnę od innych albo w ogóle zrezygnować z leczenia”.
- Prawo wyborcze. Tu autor zaczyna od prostego stwierdzenia, że prawo do głosowania w wyborach to przywilej. Dalej rozwija koncepcję Republikanów, że poszczególne stany powinny mieć „dużą swobodę w regulowaniu tego przywileju w taki sposób, aby zminimalizować oszustwa wyborcze, które są powszechne wśród Czarnych Amerykanów i społeczności nowych imigrantów”. Jest to niemal powtórzenie słów Trumpa, a kolejne zdanie, że „rola rządu federalnego powinna koncentrować się na zapobieganiu nadużywania U.S. Postal Service przez Demokratów, którzy chcieliby w ten sposób umożliwić oszustwa wyborcze swoim wyborcom.” – to już prawdziwie propagandowa wrzutka. A chodzi po prostu o możliwość głosowania korespondencyjnego.
- Rasizm. „Rasizm wobec osób czarnoskórych przestał być ważnym problemem”. Co? Trudno uwierzyć, że wielka, poważna Partia Republikańska zaprzecza rzeczywistości. Oni uważają, że dzisiaj najbardziej prawdopodobnymi celami dyskryminacji są biali, chrześcijanie i osoby pochodzące z Azji, starające się o przyjęcie na uczelnie wyższe (ciekawa wrzutka). Że w konsekwencji siły policyjne będące w gestii rządu federalnego powinny skoncentrować się na ich ochronie w ramach obrony praw obywatelskich. Ochronie praw obywatelskich Białych, nie Czarnych. Trump w przemówieniu do swoich zwolenników mówił po zabójstwie Floyda, że to biali są kreatywnymi ludźmi, którzy rozwijają kraj i nie powinno im się zawracać głowy sprawą klęczenia na szyi jakiegoś Czarnego.
- Prawo. Autor przytacza cel dla sądownictwa. „Sądy powinny stopniowo i ostrożnie zmierzać do wyeliminowania błędu popełnionego w 1965 roku, kiedy uznanie życia seksualnego kobiet jako sfery ich wyłącznej prywatności zostało podniesione do rangi konstytucyjnego prawa” – pisze autor. Oczywiście, że chodzi o spełnienie postulatów środowisk pro-life i doprowadzenie do całkowitego zdelegalizowania aborcji i nowoczesnych środków antykoncepcyjnych. Ale nietrudno można sobie wyobrazić inne konsekwencje zrealizowania powyższego punktu.
- Etyka w polityce i finansowanie partii politycznych. Kolejny punkt jest właściwie o Donaldzie Trumpie. Autor pisze za twórcami programu, że reformy dotyczące etyki w polityce po wybuchu afery Watergate poszły za daleko. „Powinniśmy z zadowoleniem przyjąć gotowość do udzielania nieograniczonych i tajnych darowizn na potrzeby kampanii wyborczych. Zbyt surowe przepisy dotyczące konfliktu interesów uniemożliwiają dostęp do służby publicznej bogatym i odnoszącym sukcesy przedsiębiorcom…” Biedni, skrzywdzeni miliarderzy – przychodzi od razu na myśl. Impeachment impeachmentem, ale zdaniem autorów programu administracja Trumpa spełniła wszelkie rozsądne standardy etyczne.
- Imigranci. Mur na granicy z Meksykiem – sztandarowy projekt prezydenta Trumpa oceniony został jako właściwa polityka spowolnienia nielegalnej imigracji. Autor przytacza przekonanie, że najważniejszym republikańskim priorytetem w nowelizowanych przepisach imigracyjnych powinno być jak największe opóźnienie uzyskania pełnego obywatelstwa, praw do głosowania i świadczeń zdrowotnych dla osób, które nielegalnie wjechały do kraju. Co tu komentować, wylano już morze atramentu. Izolacjonizm jaki jest, każdy widzi.
- Porządek i bezpieczeństwo obywateli. Nie zabrakło też odniesienia do rewolucji młodej Ameryki. Ale autor formułuje to w ten sposób: „Kraj jest ostatnio ogarnięty falą przestępczości i bezprawia w wyniku działalności ruchu Black Lives Matter i jego krytyki skierowanej wobec policji.” Uspokajająco brzmi zapewnienie, że wykroczenia policji, takie jak w sprawie George’a Floyda, powinny zostać ukarane. Ale natychmiast następuje uderzenie: „Obecnie priorytetem powinno być powstrzymanie przestępczości poprzez wzmocnienie sił i działań policji.” – czyli dokładnie odwrotnie do postulatów obywatelskich. To jest wręcz deklaracja wydania wojny własnemu społeczeństwu. Nie zapominajmy jednak, że omawiany program to program skierowany do własnego elektoratu. Ostatnio po wydarzeniach w Kenosha i Portland prezydent Trump wziął w obronę białych supremacjonistów, którzy strzelali do protestujących. Także tego, który zastrzelił trzy osoby. FBI i policja otwarcie sprzyja Trumpowi i nie przeszkadza uzbrojonym białym milicjom. Za to brutalnie pacyfikuje manifestantów. Trump nazywa ich wrogami Ameryki. Trzeba tutaj dodać, że zaczęło się przekonywanie opinii publicznej, że wybór Bidena będzie oznaczał przemoc i grabieże w miastach. Ale przecież Biden jeszcze nie jest prezydentem…
- Ostatni, 13 punkt to smaczek. Mówi on o tym, że grzeczność i szacunek to co prawda cenione zasady w życiu codziennym, jednak w obliczu przytłaczającego i niesprawiedliwego ataku mediów i konspirujących wpływowych grup w administracji państwowej, biznesie i Kongresie … tutaj muszę przerwać dla wyjaśnienia tego przewrotnego stwierdzenia. Amerykańskie deep state jest znanym i popularnym w Ameryce pojęciem z zakresu teorii spiskowych. Oznacza wszelkie grupy spiskowców, bractw, tajnych stowarzyszeń ulokowanych w jądrze władzy dzięki wpływowym politykom, przedsiębiorcom i intelektualistom. Autor przytacza tutaj opinię, że te wspomniane ataki na prezydenta Donalda Trumpa w pełni usprawiedliwiają sporadyczne ekscesy Trumpa na Twitterze i podczas jego przemówień na spotkaniach ze zwolennikami. To według autorów programu wybaczalne reakcje na znacznie poważniejsze wykroczenia innych.
Podsumowując, jeżeli Donald Trump wygra listopadowe wybory, to mamy już nakreślony obraz kraju jakim stanie się Ameryka.
Arkadiusz Głuszek
Zwyczajny faszyzm.
https://www.filmweb.pl/film/Zwyczajny+faszyzm-1965-133622
Film „Zwyczajny faszyzm” widziałem w TVP dwukrotnie. Pierwszy raz chyba w końcowych ;latach 60-tych lub na początku lat 70-tych. Powtórnie TVP emitowała go w okresie po stanie wojennym w latach 80-tych. TVP wyświetlała go w kilku godzinnych odcinkach a komentarz lektora po polsku czytał niezapomniany Aleksander Bardini. NIe przepadałem za kinem radzieckim, ale ten film od pierwszych kadrów zrobił na mnie wielkie wrażenie. To wrażenie było spotęgowane tym, że żyły jeszcze pokolenia, które wspólnie z nami, potomkami zastanawiały się nad „fenomenem” hitleryzmu i faszyzmu w ogóle, a dyskusja o hitleryźmie w POlsce była bardzo szeroka. Znakomity komentarz i świetna reżyseria sposowdowały, że dla mnie to dzieło jest jednym z najwybitniejszych filmów dokumentalnych. Reżyser Michaił Romm wykorzystał archiwalne materiały filmowe III Rzeszy, Włoch i ZSRR, aby oddać istotę systemu niemieckiego nazizmu w sposób mistrzowski. I wtedy i wówczas zastanawiało mnie jak mało w filmie jest wtretów propagandy komunistycznej. Znakomite dzieło wybitnego twórcy..
*
Za drugim razem, w latach 80-tych oglądałem ten film wspólnie z moim podopiecznym studentem doktoranckim, Syryjczykiem. Od poczatku zastanawiała mnie jego nienawiść do Zydów i pochwalanie zbrodni hitlerowskich. W rozmowie po pierwszym odcinku, mój podopieczny wyjasnił mi swoja nienawiść do Izraela i do Żydów. Ta zgodna ocena Żydów z oceną Hitlera miała wynikac, jak twierdził mój Arab, z faktu, że Hitler poważał Arabów, mając ich za partnerów. Nie znając dokładnie poglądów Hitlera nie podejmowałem dyskusji. NAstępny odcinek filmu przyniósł otrzeźwienie. Według narratora Hitler nienawidził Zydów mając ich za podludzi, gdy tymczasem Arabów w ogóle nie traktował jak ludzi mając ich za: „lakierowane małpy”. W ten sposób miłość mojego Araba do Hitlera została powaznie nadwątlona…
Skrajna wypaczona prawica, taka jak obecnie w Ameryce i w Polsce, przypomina bakterie czy wirusy które rzuciły się na zdrowy organizm. Będą go eksploatować do końca, bo nie mają rozumu żeby pojąć że ze śmiercią organizmu one też giną.
Tak naprawdę olśnilo mnie gdy zobaczyłem nowych posłów wybranych ostatnio z ramienia Demokratów do Kongresu USA, zrozumiałem o co chodzi tej całej „lewicy” w Ameryce i Europie zachodniej. Kogo tam zobaczyłem? Ano poobwijane w szmaty od stóp do głów muzułmanki z Somalii, Latynosów ze wszystkich możliwych krajów Ameryki łacińskiej, różnych murzynów z dziwnych afrykańskich krajów. Tylko Amerykanów tam nie było!
I tu jest zasadniczy błąd w wyjaśnianiu tego co się dzieje na ulicach amerykańskich miast polega na niezrozumieniu o co tak naprawdę chodzi. Tworzone są różne piętrowe teorie. A tak naprawdę gdy obedrze się to wszystko z pięknych słówek i górnolotnych frazesów, to okaże się że jest to rewolta coraz bardziej rosnących liczebnie niebiałych grup ludności. Sto lat temu białych było 90% dziś 60%. Za pięćdziesiąt lat jeśli nic się nie zmieni białych będzie 40%. To już nie jest kraj białych kowbojów.
Dlatego Trump i jemu podobni dochodzą do władzy. Widać ogromne rozczarowanie dotychczasowymi elitami które zupełnie odizolowały się od społeczeństwa i zaczęły działać wbrew niemu. Szczególnie widoczne jest to właśnie w Ameryce gdzie rządzący mile widzieli coroczny napływ milionów imigrantów z trzeciego świata. I chociaż nikt głośno tego nie powie to chodziło w tym o to by trwale zmienić strukture etniczną społeczeństwa, tak by dotychczsowa biała większość stała sie mniejszością a naród amerykański przestał być jednolitym narodem a stał sie oddzielnymi grupami różnych mniejszości które rządzący mogą straszyć i napuszczać wzajemnie na siebie. A państwo nie może składać sie z samych mniejszości bo się po prostu rozpadnie. Więc trudno sie dziwić ludziom że niechcieli stać sie mniejszościa we własnym kraju, który zaczął coraz bardziej przypominać kraje trzeciego świata. Szczególnie widać to w wielkich miastach które już teraz wyglądają jak skrzyżowanie Lagos z Mexicocity. Przecież to było do przewidzenia że normalni , zwykli ludzie będą mieli w końcu dość. Tych bredni już nie dało się słuchać, ciągle tylko: tak ma być, to jest piękne i cudowne, przyjmiemy każdego kto tu chce przybyć, damy radę – nie dasz rady to jesteś ksenofob i rasista. I to ciągłe podkreślanie przez Lewicę z taką zjadliwą, wręcz rasistowską sadysfakcją że już niedługo, że jeszcze tylko parę lat a czarni i latynosi ostatecznie i nieodwołalnie przejmą kraj i nastanie ten wyczekiwany i upragniony przez lewicę raj multikulti.
Część Lewicy próbuje się pod to podłączyć, nie rozumiejąc tak naprawdę jak to się dla nich skończy. Jest to polityka tak głupia, tak krotkowzroczna że aż brakuje słów. Oni najwyraźniej myślą że te mniejszosci będą ich popierać. Tak, przez jakiś czas tak będzie, dopóki będą w mniejszości będą głosować na lewicę. Ale gdy staną się większością, a stanie się to bardzo szybko biorąc pod uwagę ich dzietność, po prostu wybiorą swoich. Tak to już jest, popiera się najbardziej podobnego do mnie samego. (Nietrudno zresztą zauważyć że tak zwana walka z rasizmem to defacto walka z białymi. „Rasistowskie prawa”, „rasistowskie pomniki”, wystarczy zamienić słowo rasista na słowo biały i już wiadomo o co im chodzi).
Niestety tacy są wszyscy ludzie czy to czarni czy biali, jak są silni to chcą dominować. Wcześniej silni byli biali, potrafili opanować duża część świata, teraz gdy słabną, głowy podnoszą inne nacje gotowe ich zastąpić. Dziwić jedynie może bierność tzw. milczącej większości, ale może upadku naszej cywilizacji nie musi towarzyszyć huk armat? Może wystarczy obojętność ludzi? Pozostaje mieć nadzieję że ta bierność jest tylko pozorna i ludzie przy urnach pokażą co myślą o szaleństwach tej pseudo rewolucji.
Może dowiem się do czego Panu jest potrzebna biała skóra? Mózg, drogi panie, ma zawsze jeden i ten sam zestaw kolorów. Brązowo-żółto-różowo-białe z domieszką zielonego i niebieskiego. Prawie tęcza. Mnie bardzo poprawiło humor zwiedzenie muzeum Voodoo w Nowym Orleanie. Okazało się, że wyznawcy Voodoo czczą Matkę Boską Częstochowską ponieważ … jest to czarnoskóra postać. W protestanckich religiach Ameryki zarówno Bóg jak i Jezus są wyłącznie przedstawiani jako biali. Białe USA, a szczególnie Południe jest wychowane w poczuciu wyższości rasowej. Pisze Pan, że Biali stanowili 90% 100 lat temu, a dzisiaj 60%. Przypomnę Panu, że 200 lat temu nie było w ogóle białych kowbojów tylko czerwoni kowboje, bo hodowcy bydła masowo zatrudniali Indian. To Indianie tworzyli legendę tego zawodu. O wielkości Ameryki decyduje kultura, Konstytucja i instytucje. Krzykliwa biała mniejszość z prowincji (bo przecież nie wszyscy biali) nie rozumie roli kultury (nie mam na myśli kultury osobistej), w Konstytucji najbardziej ceni 2 Poprawkę, a instytucje są dla niej tak długo dobre, jak reprezentują interesy białych. Może lepiej dla kraju jeśli destrukcyjna mniejszość zostanie odsunięta od władzy? A wystarczyło zaprzyjaźnić się ze swoim „czarnuchem” zamiast go bić.
Odpowiedział Pan takimi stereotypowymi lewicowym dogmatami że ręce opadają. A potem się dziwicie że różni prawicowi populiści dochodzą do władzy. To co proponujecie ( pewnie nie świadomie, ale tak to się skończy) to zmiana Zachodu w trzeci świat. Zachwycacie się prymitywną egzotyką ale ale takie same wierzenia u nas macie w pogardzie. Zaprosilibyscie cały świat, ale sami pozamykacie w zagrodzonych wysokimi murami osiedlach. Kupicie każdą bzdurę jeśli sprzedadzą wam w opakowaniu nowoczesności i postępu.
„Stereotypy lewicowe” wg. pana to:
– mózg pracuje niezależnie od koloru skóry,
– wychowanie białych na południu w poczuciu wyższości rasowej,
– 200 lat temu nie było białych kowbojów, a rolę późiejszego wzorca pełnili Indianie,
– o wielkości Ameryki decyduje kultura prawna, instytucjonalna oraz Konstytucja,
– krzykliwa, biała prowincja nie rozumie kultury prawnej oraz instytucjonalnej, za to ceni 2 poprawkę czyli powszechny dostęp do broni palnej, a instytucje są tak długo dobre jak długo reprezentuja interesy białych,
– może lepiej aby ta biała, destrykcyjna mniejszość została odsunieta od władzy.
Jeżeli fakty są „stereotypami lewicowymi”, to przyszłość Ameryki źle wygląda.
*
Ponad 30 lat temu byłem na bardzo zaawansowanym merytorycznie stypendium biznesowym w Wielkiej Brytanii. Na dziesiątkach kursów zetknąłem się z ludźmi z innych krajów świata o bardzo różnych kolorach skóry. Ci „Chińczycy” z Singapuru, Hongkongu, Tajwanu, Makao a także CHRL byli świetnie przygotowani, wybitnie zdolni i pomysłowi a do tego bardzo pracowici. Między najwybitniejszymi „białymi” a nimi różnica nie wynosiła 20%-30% a raczej 200% lub 300%. (Liczby nie są tutaj ważne, chodzi mi o różnice jakościową!) Potem przez wiele lat miałem okazję obserwować i analizować cywilizacje dalekiej Azji – m,in. Japonię, Chiny Koreę Płd., etc. Wnioski z tych obserwacji są dla Europejczyków i Amerykanów smutne. Z wielu powodów nie mamy z nimi żadnych szans. To, co robi Ameryka od początku XX wieku i Europa po 1945 roku, to próba zmniejszenia tego ryzyka totalnej klapy przez import, na masową skalę, mózgów z innych krajów świata. Tylko tak można zapobiec staczaniu się obydwu kontynentów do roli obszarów III świata. Te „mniejszości” dzisiaj i w pespektywie kolejnych pokoleń to szansa, nie zagrożenie. „Słynna” zapowiedź pisowskiego posła Górskiego o końcu cywilizacji białego człowieka, po wyborze Obamy na prezydenta USA, pokazuje sposób myślenia ludzi, którzy niewiele rozumieją ze współczesnego świata. (Nic dziwnego, że wg. biblii określani są jako „ubodzy duchem”.) Podobnie „ubogą duchem” politykę Trumpa dotyczącą globalizacji Ameryka już przypłaca nieustannym pogarszaniem się jej położenia międzynarodowego i sytuacji wewnętrznej. Świat współczesny robi sie coraz bardziej skomplikowany i trudny a populiści u władzy oznaczają ni mniej ni więcej tylko klęskę danego kraju. To widać po Rosji, Turcji, Węgrzech, Polsce a od 4 lat także po USA. To nie „lewica” wybiera populistów, a coraz mniej rozumiejący ze świata „zwykli ludzie” podobnie jak sami populiści w większości bardzo „ubodzy duchem”, niestety. Jeżeli mamy zapobiec klęsce demokracji to należałoby od nowa przemyśleć zasady powszechnego prawa wyborczego. Czy na pewno dzisiaj wszyscy głosujący mają świadomość skutków swojego głosowania? Czy brak wiedzy, odpowiedzialności i rozsądku większości „zwyklych ludzi” jest cnotą? Czy zapałki w rękach dziecka oznaczają cos innego niż pożar?
Ja się bardzo cieszę z komentarzy pana Jeziorowskiego, bo pokazują one skalę problemu. Nasz euroamerykański świat stoi w obliczu pożaru, którego nie ma czym ugasić. Emocje egzystencjalne kontra racjonalne myślenie w sytuacji zagrożenia życia, przynajmniej tak zagrożenie przedstawiają sprytni populiści.
Po głębszym zastanowieniu muszę przyznać, że Pana pomysł przemyślenia na nowo zasad powszechnego prawa wyborczego mógłby stać się skuteczną „szczepionką”. Egzamin obywatelski. Odpytywanie ze znaczenia zapisów konstytucji przy udzielaniu prawa do głosowania (np. przed wręczeniem dowodu osobistego), bo to jedno z rozwiązań, nie uspokoi „rozedrganych nerwów”. To religie istnieją po to, żeby zagospodarować emocje. Przyszło mi też do głowy, że bezwzględnie należałoby usunąć nauczanie religii ze szkół (uznać oficjalnie praktyki religijne jako przynależne prywatnej sferze człowieka). Zamiast niej wprowadzić etykę i osobno nauczanie o metodzie naukowej jako podwalinie współczesnego świata i rozwoju cywilizacyjnego. A może w ogóle całościowo „wychowanie obywatelskie”? Na koniec egzamin obywatelski dla każdego kończącego 18 lat, a jego zdanie jako warunek otrzymania dowodu osobistego.
W naszych warunkach egzamin obywatelski będzie polegał na sprawdzeniu znajomości pieśni religijnych, dzieł Romana Dmowskiego, historii żołnierzy wyklętych i stosunku do aborcji i różnych zboczeń oraz cywilizacji śmierci. Do tego zaświadczenie od proboszcza.
Jakaś forma sprawdzenie wiedzy elementarnej dla dokonywania racjonalnych wyborów politycznych od dośc dawna za mną chodzi.Temat jest trudny, choc coraz bardziej na czasie.
No, pięknie opisujecie ten nowy wspaniały świat. Wszyscy będą piękni, bogaci i przede wszystkim mądrzy! Przecież dzięki otwartym granicom przyjadą tylko lekarze i inżynierowie. Z krajów azjatyckich, z wysokim IQ! (Szkoda że na razie przyjeżdżają niepiśmienni pasterze z Somalii)
Wy zdaje się naprawdę wierzycie że ci wszyscy geje, muzułmanie, feministki, murzyni, transy i imigranci wezmą się za ręce i pójdą ku słońcu śpiewając jacy to są szczęśliwi! Jesteście tak naiwni, jak naiwny może być intelektualista oderwany od normalnego życia.
Wy ciągle nie rozumiecie dlaczego wygrywają politycy pokroju Trumpa.
I dalej swoje: ze populiści, że faszyści, że niedouczeni a chodzi o ludzki odruch logicznego myślenia, że mały procent elity oderwanej coraz bardziej od rzeczywistości, za to z milionami na koncie wmawia nam że homoseksualizm jest super, że imigrantów mamy ściągać na potęgę, że mogą robić co chcą, dostać co chcą, mieszkania, kasę, mogą gwałcić, zabijać i nic im nie robią, do tego nachalna cenzura i poprawność polityczna, a zwykli zjadacze chleba w końcu zaczęli się budzic że coś tu nie tak, tyramy i nic z tego nie mamy a imigranci mają wszystko, nic nie można powiedzieć, nic się odezwać bo kary itp.
I z uporem maniaka próbujecie kreować swoją wizję raju na Ziemi. Co chwila wyskakuje jak królik z kapelusza jakiś gej, murzynka lesbijka albo młodzieniec w kolorowych skarpetkach, a media pieją w zachwycie jacy to oni wspaniali, postępowi i wreszcie zrobią przełom i pokonają tych znienawidzonych populistów.
A na zwykłych ludzi już to nie działa, bo ludzie oczekują rozwiązywania ich codziennych problemów. A ci spętani poprawnością polityczną przedstawiciele elit po prostu już nie są do tego zdolni.
Ale najgorsza w was jest ta pogarda do własnych obywateli. Nienawidzicie, wyśmiewacie ale i boicie się ich. Bo nie chcą waszej wizji nowego świata. Ludzie chcą sobie żyć jak do tej pory, wy chcecie w imię chorych mżonek wywrócić im życie do góry nogami. Dlatego chętnie byście zmienili społeczeństwo które jak widać nie dorosło do was.
A Porównywanie Trumpa do Kaczyńskiego jest bez sensu. W USA do PiSu bardziej podobni są demokraci.
Ciekawe skąd te oderwane od życia elity mają miliony na kontach?
Spętani „poprawnością polityczną przedstawiciele elit” nie są zdolni do rozwiązywania codziennych problemów zwykłych ludzi. Warto pamiętać, że poprawność polityczna oznacza szacunek dla drugiego człowieka. Jeżeli odrzucimy szacunek dla innych to jaki problem społeczny rozwiążemy?
Jeszcze ciekawsze pozostaje pytanie jaki problem „zwykłych ludzi” rozwiazali populiści? Jaki problem w USA rozwiązała w ciągu 4 lat administracja Trumpa? Jaki problem zwykłych ludzi w Polsce rozwiązał PiS?
„Ludzie chcą sobie żyć jak do tej pory, wy chcecie w imię chorych mżonek wywrócić im życie do góry nogami.” Szacunek dla innych, uznanie praw ludzkich w tym praw kobiet, praw osób LGBT do równego traktowania przez system społeczny to są mrzonki?
*
Zastanawianie się nad tym, żeby Polacy sami sobie na własne życzenie (czytaj z własnej głupoty) nie zafundowali z powrotem rosyjskiej dominacji to jest pogarda czy nienawiść do „zwykłych ludzi”?
*
Tzw. „zwykli ludzie” nie mają pojedynczo żadnego wpływu na kształt świata. To, że chcą żyć jak dotychczas, nie ma znaczenia dla zmian klimatycznych, poziomu edukacji, jakości oraz dostępności usług służby zdrowia, niezawisłego sądownictwa, praworządności. Tzw. „zwykłych ludzi” nienawidzą i gardzą nimi tak przez nich chołubieni populiści oraz inni „zwykli ludzie”. To nie elity wprowadzają do dyskursu społecznego chamstwo, prymitywizm, zdziczenie obyczajów, prześladowanie inaczej myślących, dyskryminacje mniejszości wszelkich w tym głównie seksualnych, wykluczanie innych, nietolerancję, arogancję, pogardę, nienawiść i wykluczenie. Przypisywanie elitom odpowiedzialności za roszczeniowe postawy szerokich kręgów społecznych jest nie tylko nieporozumieniem? Jest kontrproduktywne. Bez elit ci „zwykli ludzie” będa mieli coraz gorzej i coraz mniej szans na swoje dotychczasowe wzorce życiowe.
*
To o czym rozmawiamy na tym portalu to poszukiwanie rozwiazań problemu zwykłych ludzi znanego jako „na złość babci odmrożę sobie uszy”. Komentatorzy nie zieją do nikogo nienawiścią, pogardą, nie postulują zwalczania kogokolwiek czy wykluczania. Komentatorzy i autorzy swoje problemy mają rozwiązane i nie rozwiążą problemów „zwykłych ludzi”. Zwykli ludzie zapłacą najwyższą cenę za rządy populistów. Cenę rozczarowania i rozgoryczenia działaniami, które pogłębią i powiększa ich problemy zamiast je rozwiązywać. Taka jest cena niewiedzy, ignorancji połączonej z arogancją, chamstwem, nienawiścia i wykluczeniem. To droga do nikąd.
Trudno się komentuje problemy innego świata. W tym przypadku świata zwolenników populistów. Proszę się dobrze zastanowić nad tym, dlaczego zwykli ludzie mają coraz więcej problemów, a nie mniej? Dlaczego pieniądze poszły sobie do innych miejsc? Odpowiedź jest jedna – bo świat się cały czas zmienia i już NIGDY nie będzie taki jaki był w czasach świetności pamiętanej przez sfrustrowanych zwolenników populistów. To nie „geje, muzułmanie, feministki, murzyni, transy i imigranci” są temu winni.
„Tyramy i nic z tego nie mamy” nie dlatego, że progresywni demokraci chcą wprowadzić reformy. Obiektywnie cały świat się zmienił i już jest kilka kroków przed osobami, które chciałyby, żeby co niedziela iść do kościoła i uczestniczyć w dokładnie takim samym nabożeństwie, a po wyjściu prowadzić dokładnie takie samo życie i mieć dokładnie takie same dochody jak kiedyś. Nawet kontrrewolucja Trumpa czy Kaczyńskiego, Erdogana, czy innych nie przywróci dawnego świata. Mówiąc brutalnie: pogódź się z tym albo giń. Nie jest to złość ani pogarda z mojej strony. To naturalny proces dziejący się na planecie Ziemia. I każdy z nas nie ma wyjścia jak zaakceptować zmieniające się reguły gry.
Te wszystkie wyszydzane przez Pana poprawności polityczne miały umożliwić nam wszystkim życie we wspólnocie. Nie chcecie żyć we wspólnym świecie? Tym gorzej dla was. Doskonale widzimy waszą frustrację i związane z tym obwinianie wszystkich dookoła – imigrantów, mniejszości seksualne, kolorowych, lewicującą młodzież – słowem wszystkich tylko nie Was. A to w gruncie rzeczy Wasz problem. Bo Wy nie chcecie się dostosować do zmieniającego się świata. Upieracie się, że ma być jak kiedyś było. Ale nie jest to możliwe i już nigdy nie będzie, bo tak się już dzieje i my wszyscy, my, wy, nie mamy na to wpływu. Świat na Was nie będzie czekał. My się chcemy dostosować do zmian, których nie planowaliśmy, one same się dzieją z siebie, a Wy torpedujecie nasze wysiłki w imię swoich chęci życia w przeszłości. Upieracie się dalej? No to przyjdzie taki moment, kiedy nikt już nie zechce Wam pomóc, bo politycy, nawet ci przez Was uwielbiani, zobaczą swój interes gdzie indziej.
Zupełnie na marginesie strachu przed emigrantami występującymi symbolicznie jako „niepiśmienni pasterze z Somalii”. Pamietam wiele filmów amerykańskich sprzed nie tak dawnych lat gdzie według pojęcia bohaterów tych filmów Grecy i Turcy nazywani byli łagodnie kozodojami, a mniej łagodnie – kozojebami. Pasterstwo i kozy, nie wiedząc czemu, stały się tutaj symbolem prymitywizmu i zacofania. Pewien dietetyczny i wielce „ubogi duchem” poseł pisu (dawniej Kukiz-15) z uporem przypisuje środowisku LGBT dążenia do legalizacji związków …. z kozą. Człowiek ten, legitymujący się doktoratem, robi co może aby udowodnić wszem i wobec, że jest idiotą – to naturalnie jego dobre prawo, zastanawiam się jednak czy nie można tego osiągnąc taniej i mniej pracochłonnie? Zastanawiające jak w pojęciu prawicowych populistów pasterstwo i kozy mają być bronią na przeciwników politycznych i straszakiem na swoich wyborców. Czyżby ci populiści naprawdę wierzyli, że roszceniowy, chamski i prymitywny wyborca wystraszy się pastuchów z kozami? A może wierzą, że ktokolwiek inny wystraszy się pasterzy wraz i ich kozami? Niedawno zmarłemu mistrzowi scen polskich zawdzięczamy popularyzację przekonania, że także ci politycy populistyczni straszący pasterzami z kozą, mogą „panu majstrowi skoczyć tam, gdzie oni mogą pana majstra w du.ę pocałować.Wężykiem!!!”
*
Dla rozluźnienia nastroju tym wszystkim populistycznym politykom i ich wyznawcom dedykuję starą anegdotę o bacy. Wędruje turysta łąkami podhalańskimi i widzi jak baca, pilnujacy duzego stada, posuwa owieczkę. Zniesmaczony, zwraca uwagę, że do Zakopanego do agencji towarzyskiej jest godzina drogi i mógłby się baca tam pofatygować. Zawstydzony baca odparował, że chętnie by poszedł tylko mu nie ma kto owieczek popilnować. Turysta podejmuje się tego zadania i baca wędruje do ZAkopanego. Turysta, jak obiecał dzielnie pilnuje stada na czym upływa mu godzina, dwie, trzy, cztery godziny. Znudzony pilnowaniem zaczyna rozmyślac czy może taka relacja z owcą nie ma swojego uroku. Po pieciu godzinach czekania przemógł sie wreszcie, wybrał dorodną sztukę i dawaj do roboty. Na to wraca baca z ZAkoapnego, przygląda się turyście i mówi: „Panocku – tyle piknyk owiecek na hali, to cemu wy barana dupcycie?”
Szanowne pisowskie barany – uważajcie na turystów!
Jest problem. Kiedy MIT uruchomiło możliwość zdalnych e-studiów jeden z pierwszych kursów publikował rankingi studentów, wygrał… Mongoł i do tego z Mongolii.
Z kolei kiedyś spotkałem Chińczyka, który się przeniósł na wtedy moją uczelnię jak wyrzucili go z Princeton, chociaż w zasadzie nie tyle wyrzucili co kazali płacić czesne bo się opuścił w nauce. Biedak się opuścił gdyż zaczął wozić pizzę jak spotkał Chinkę, trudno ogarnąć ale mogło Im chodzić o kasę. Pytam co teraz? a on na to, że tu spoko bo wreszcie może pracować
Z kolei kolega mi mówił że zatrudnili murzyna żeby obniżyć podatki wydziału, murzyn skończył Stanford, pewnie dobrze rzucał bananem. Kolega co to mi mówił nie pamiętam co skończył ale też profesor.
Z kolei ja sam jestem biały i wiem jak mi ciężko nawet skojarzyć dlaczego. Coś w tym kurka jest.
Program Sandersa jest w swojej istocie lewicowy gdyż z tego co pamiętam z poprzedniej kampanii dotyczył nawet częściowej renacjonalizacji. Dwie uwagi: legalizacja potężnej emigracji a wypracowywanie rozsądnej reformy polityki emigracyjnej to znaczna różnica, legalizacja zaś istniejącej emigracji to po prostu populistyczny argument wyborczy kierowany do naturalizowanej już części emigracji. Bezpłatna wyższa edukacja publiczna jakkolwiek społecznie zasadna prowadziłaby do obniżenia poziomu całego systemu który znacznie bardziej potrzebuje publicznych pieniędzy dla szkół.
Także wybór tam chyba nie pomiędzy tradycjonalistycznym GOP a Sandersem.
Program Demokratów dotyczy kompleksowej reformy imigracyjnej. Wspomniana legalizacja dotyczy tzw. Dreamers. To raczej Trump stosuje populistyczne chwyty antyimigracyjne przy okazji krzywdząc i poniżając ludzi (np. oddzielając dzieci od rodziców i zamykając je w klatkach w trakcie deportacji).
Amerykańskie uczelnie wyższe utrzymują się z czesnego i komercyjnym wykorzystaniu swoich zdolnych studentów (sport). Czesne wynosi od 10 tys. za słaby uniwersytet do 80 tys. USD za Harvard. Rocznie. Funkcjonują rozmaite fundacje, prywatne stypendia itp. Ale opłacenie dziecku studiów to poważna inwestycja. Pieniądze publiczne nie musiałyby trafiać do uczelni bezpośrednio od rządu ale mogą trafiać do młodzieży w postaci stypendiów rządowych. Nie ma więc mowy o obniżaniu poziomu, bo system pozostanie taki sam tylko chodzi o zmianę finansowania. Tu chodzi raczej o zasadę równego startu w dorosłość. Póki co obowiązuje surowy kapitalizm i na pokrycie kosztów w 100% mogą liczyć na przykład zdolni sportowcy, bo uczelnie biją się o takie osoby. Dlaczego? Bo zdolni sportowcy przyciągają pieniądze do uczelni (reklamy, sponsorzy, prawo transmisji itp).
Mniej więcej się orientuję, kiedyś będąc zatrudniony jako post-doc a następnie wizytujący profesor na jednym ze stanowych uniwersytetów angażowałem się w pomoc w pozyskiwaniu pieniędzy, wprawdzie na badania, lecz pracując ze studentami poznałem zasady systemu pożyczkowego a od strony pracownika uczelni wagę rankingu szkół wyższych a w zasadzie ich odrębnych college’y. Napewno można wiele zrobić poprzez granty stanowe a więc rzecz raczej w rozwinięciu zagadnienia. Podobnie z systemem emigracyjnym (J-1 i H-1B także poznałem na własnej skórze).