09.10.2020
Każdy z nas chciałby żyć w państwie demokratycznym, które stale podnosi poziom życia obywateli i powiększa szanse na wykorzystanie ich talentów i ambicji. Z obopólną korzyścią. Ale co sprawia, że jedne państwa odnoszą sukcesy, a inne nie? Innymi słowy, co jest przyczyną tego, że jedne demokracje rozwijają się szybciej, a inne wolniej? Jednym z ważnych powodów jest sam proces demokratyczny. Odpowiedź tkwi w samej istocie współczesnego systemu demokratycznego — w wyborach.
Najważniejszy cel karty do głosowania to wybór polityka lub samorządowca, który sprawi, że życie wyborcy będzie lepsze. Zgodnie z tą zasadą wyborca musi podjąć decyzję na podstawie własnej wiedzy i umiejętności wyciągania wniosków z informacji medialnych. W pożądanym scenariuszu wyborca powinien dokonać racjonalnej decyzji kierując się kryterium prawdopodobieństwa, czyli powinien móc oszacować który kandydat będzie w największym stopniu realizować cele wyborcy. W procesie selekcji wyborca powinien być w stanie dokonywać w miarę racjonalnych wyborów, odrzucając także te kandydatury, które obiecują co prawda realizację celów wyborcy, ale jednocześnie zagrażają przyszłej stabilności osiągniętych rezultatów. Jednym słowem wyborca powinien posiadać minimum kompetencji do dokonania świadomego wyboru, który zagwarantuje szybki i stabilny rozwój zarówno regionu, jak i całego kraju.
Na przeszkodzie takich świadomych wyborów stoją dwie grupy czynników:
- niedostateczna wiedza i doświadczenie,
- kryteria podejmowania decyzji.
Wiedza i doświadczenie wynikają z poziomu edukacji i rozumienia rzeczywistości przez każdego z wyborców. Oprócz samego fizycznego zasobu wiedzy ważna jest również umiejętność znajdowania informacji rzetelnych, zweryfikowanych i oddających całą złożoność współczesnej rzeczywistości. Niestety, dostępne kanały komunikacyjne (prasa, radio, telewizja, Internet, w tym media społecznościowe) dostarczają olbrzymiego nadmiaru informacji, z których tylko część jest prawdziwa, rzetelna i zweryfikowana. Reszta należy albo do celowego zniekształcania informacji (propaganda, fake news itp.), albo do nieświadomego jej zniekształcania przez ludzi wierzących w rzeczy odległe od rzeczywistości, wiedzy, prawdy, rzetelności (np. wierzenia religijne, ruchy antyszczepionkowców, płaskoziemców, wierzących w reptilian czy też błędne stereotypy, zabobony, gusła, oraz podobne przypadki). Z tych powodów wyborcę czeka wiele zagrożeń racjonalnego (zgodnego ze stanem faktycznym) pojmowania rzeczywistości, co w rezultacie może i często skutkuje błędnymi decyzjami wyborczymi.
Artykuł podzielony na strony.
Numery stron (na dole) są aktywnymi odnośnikami.
Druga, nie mniej a czasem bardziej istotna grupa przyczyn, dotyczy kryteriów podejmowania decyzji. Wzorcem czy stanem pożądanym byłoby podejmowanie decyzji wyborczych wyłącznie na podstawie przesłanki racjonalnej, czyli kryteria chłodnego rozumowania. Niestety, w rzeczywistości duża część uczestników procesów wyborczych kieruje się emocjami.
Decyzje wyborcze podjęte nieracjonalnie prowadzą do osłabienia tempa rozwoju kraju. Być może rozładowują jakieś frustracje części społeczeństwa, ale jednocześnie nie budują optymalnego scenariusza prorozwojowego. Państwo zaczyna dryfować tracąc cenny czas. Czy możemy temu jakoś przeciwdziałać? Czy istnieje jakakolwiek szansa na zmianę jakości procesu wyborczego w skali całego społeczeństwa?
Wydaje się, że mamy dwa możliwe rozwiązania:
- ingerencja w samą konstrukcję prawa wyborczego — wprowadzenie ograniczeń zasady powszechności,
- kształcenie szerokich kręgów społecznych, a najlepiej edukacja powszechna.
Wprowadzenie ograniczeń wymaga ingerencji w powszechne prawo wyborcze. A to oznacza konieczność zmiany ustawy zasadniczej, czyli Konstytucji. Polegałoby ono na wprowadzeniu kryterium oceny zdolności obywatela do dokonania racjonalnej analizy rzeczywistości i podjęcia odpowiedzialnej decyzji. W duchu obywatelskiej odpowiedzialności. Można sobie wyobrazić rodzaj egzaminu obywatelskiego, obowiązkowego dla każdego obywatela osiągającego pełnoletność. Zdanie takiej „matury obywatelskiej” oznaczałoby potwierdzenie osiągnięcia pożądanego przez społeczeństwo poziomu racjonalnego myślenia i odpowiedzialności u młodego człowieka. Prawo jazdy, karta wyborcza, ogólnie prawa obywatelskie w rękach świeżego uczestnika społeczeństwa obywatelskiego nie budziłyby obaw.
Dlaczego nie jest to powszechnie stosowane przez współczesne demokracje rozwiązanie?
Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Można sobie wyobrazić manipulowanie pytaniami egzaminacyjnymi i doprowadzenie słusznej idei do absurdu. Jeżeli u steru władzy będzie partia progresywna to jeszcze pół biedy, ale co, jeżeli u steru znajdzie się partia populistyczna? To jest poważne zagrożenie szczególnie dzisiaj, w dobie wirtualizacji rzeczywistości.
Starsze, historyczne regulacje wyborcze ograniczały prawo wyborcze zawsze deklarując, że pominięte grupy społeczne nie są należycie przygotowane do podjęcia odpowiedzialnej i autonomicznej decyzji wyborczej w duchu zrozumienia konsekwencji swojego wyboru. W istocie chodziło często o realizację interesów grup, warstw czy klas dominujących w danym porządku ustrojowym. Obowiązywały zatem różne formy cenzusów, ograniczających prawo wyborcze różnym kategoriom wyborców. Historyczne rodzaje wyłączeń (cenzusów) obejmowały cenzus domicylu (konieczność stałego miejsca zamieszkania w danym kraju przez określony czas), cenzus majątkowy (posiadanie własności ziemskiej, wysokość osiąganego dochodu bądź płaconych podatków), cenzus językowy (np. kandydat musiał znać konkretny język), klasowy (polityczny), cenzus płci, cenzus pochodzenia (odbierający prawa wyborcze np. Żydom), cenzus rasy (np. w III Rzeszy), cenzus służby w wojsku, cenzus wykształcenia (wykluczanie analfabetów, wymagane wykształcenie, np. tzw. mała matura, czasem wykształcenie wyższe), cenzus wyznaniowy (wykluczający protestantów w krajach katolickich i katolików w krajach protestanckich, np. w Anglii), cenzus zawodowy, cenzus zasługi, cenzus zaufania obywateli (stosowany w polskiej ordynacji wyborczej do Senatu z 1935) itp. (Por.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Cenzus).
Dzisiaj tego rodzaju uzasadnienia brzmią jak policzek dla egalitarnego społeczeństwa.
Powszechne prawo wyborcze, pomimo oczywistych wad okazało się cennym osiągnięciem ludzkości. Nie warto przy nim majstrować. Wygląda na to, że nie ma odwrotu od zasady powszechności w prawie wyborczym. To jest zasada wpisana do Konstytucji. Zakłada ona jak się wydaje, że jakiś niewielki odsetek osób nie ma właściwości do podjęcia racjonalnego wyboru, ale nie wpływa to na ostateczny wynik wyboru i zostaje poświęcone na rzecz głównej zasady, czyli powszechności.
Należy zatem sięgnąć do drugiego ze wspomnianych rozwiązań. Kształcenie społeczeństwa, obejmujące:
- przygotowywanie dzieci i młodzieży do życia w systemie demokratycznym,
- permanentną edukację ludzi dorosłych.
Dzisiejsze demokracje postawiły na edukację. Wykształcenie społeczeństwa bez zmiany ustawy zasadniczej jedynie przez przygotowanie do racjonalnej oceny konsekwencji podjętego wyboru. Kosztowne rozwiązanie, ale jednocześnie w pełni kompatybilne z innym celem – państwa równych szans.
Edukacja stała się dziedziną niemal fundamentalną dla rozwoju współczesnego demokratycznego społeczeństwa i państwa. Należy tutaj z przykrością zauważyć, że nie jest to oczywiste dla wielu polityków, często nawet tych obecnych w dzisiejszych elitach władzy. Pobieżny przegląd znaczenia edukacji we współczesnych państwach natychmiast pokazuje, gdzie edukacja ma pierwszorzędne znaczenie. To jest czołówka, najwyżej rozwiniętych państw świata.
Mocna edukacja – wysoko rozwinięte państwo, słaba edukacja – słabo rozwinięte państwo. Prosta reguła. Czy trzeba jeszcze kogoś namawiać na inwestowanie naszych podatków w poprawę systemu kształcenia? Namawiać nie trzeba, ale niewątpliwie należy zdefiniować co oznacza pojęcie edukacji i co jest, a co nie jest edukacją. W dzisiejszym świecie funkcjonowania równoległych rzeczywistości i podwójnych, a nawet fałszywych znaczeń, pierwszorzędną sprawą w tych mniej rozwiniętych demokracjach staje się powszechne ustalenie co mamy rozumieć przez edukację.
Edukacja to synonim nauczania. Nauczanie ma budować wiedzę i rozwijać sprawne z niej korzystanie. Ostatecznym celem edukacji jest przygotowanie człowieka do samodzielnego posługiwania się nabytą wiedzą i osiągnięcie możliwości twórczego jej poszerzania. Kwintesencją edukacji jest współczesna nauka i reprezentujący ją naukowcy, czyli ludzie zawodowo zajmujący się dalszym budowaniem wiedzy, oraz jej rozpowszechnianiem. Wiedzy o rzeczywistości, czyli otaczającym nas świecie i nas samych. Podstawowym narzędziem budowania wiedzy jest racjonalne myślenie i jego standaryzowana forma — metoda naukowa. Wszystkie inne sposoby nieoparte na racjonalnym myśleniu nie budują wiedzy.
Istnieją rodzaje przestrzeni, w których ludzie realizują swoje potrzeby niebędące potrzebami racjonalnego myślenia i wiedzy. Zazwyczaj przestrzenie te nazywamy zbiorczo światem duchowym. Ze względu na rodzaj odczuwanych i realizowanych potrzeb przestrzenie te należałoby podzielić na:
- przestrzeń emocjonalno-estetyczną,
- przestrzeń emocjonalno-religijną.
W przestrzeni emocjonalno-estetycznej sublimacja emocji prowadzi do kreowania i odbioru sztuki i szerzej — kultury. Wpływ kultury zarówno na naukę, jak i na rzeczywistość społeczną jest niebagatelny. Kultura uzupełnia wiedzę naukową o świat uczuć, emocji, przeżyć i doświadczeń estetycznych. Zaspakaja ludzkie potrzeby dążenia do dobra i piękna sprzyjając rozwojowi i harmonii stosunków międzyludzkich.
W przestrzeni emocjonalno-religijnej człowiek kompensuje swoje lęki egzystencjalne i w konsekwencji zaspokaja swoje potrzeby wiary w istotę nadprzyrodzoną lub siły nadprzyrodzone, porządek metafizyczny, porządek moralny, etc. Tak postrzegane potrzeby religijne kreują specyficzny świat duchowy, oparty o wiarę, nie o wiedzę.
..komiksy, plakaty, cykle memów tematycznych, gry komputerowe.. całkiem daleko zajechaliśmy. Ja ciągle jestem za poniedziałkowym Teatrem telewizji i czwartkową Kobrą .
Natomiast telewizja edukacyjna, obecnie oczywiście także internetowa, na dobrym poziomie i odpowiadająca podstawie programowej (mam za sobą półtoraroczną praktykę nauczycielską w szkołach publicznych, szkołach o nie najlepszym poziomie, lecz czasami dobrych aspiracjach) byłaby istotnie ważnym krokiem edukacyjnym w Polsce. Komercjalizacja takiego przedsięwzięcia jest możliwa i w społeczności polskich nauczycieli i pracowników naukowych można znaleźć wielu profesjonalnych wykonawców.
Dwie uwagi. Jedna bardziej ogólna. Druga dotycząca szczegółu.
Edukacja wyborców: wydaje się, że oprócz teorii wykładanej w szkołach, prezentowanej przez telewizję edukacyjną plakaty, komiksy etc. potrzebna jest jeszcze praktyka.
Przydatne byłoby przeniesienie jak największych kompetencji (i środków finansowych!) na samorządy. Na gminy w szczególności. Żeby skutki tych lokalnych decyzji były jak najbardziej odczuwalne.
Mniej więcej w tym kierunku zmierzały reformy. Ale przyszedł PiS i pokazał, gdzie są luki, które trzeba jeszcze załatać. Np. Zagwarantować samorządom, że organy wyższego szczebla nie mogą narzucać dodatkowych zadań bez zabezpieczenia ich finansowania.
.
Bardziej szczegółowa uwaga:
Nauka religii w szkołach została poruszona. I konieczność rezygnacji z niej.
Otóż ja nie uważam, żeby “nauka religii” miałaby zniknąć. Problemem jest katecheza, a nie nauka. Wtłaczanie dzieci w pewne wzorce i ocena praktyk religijnych nie ma nic wspólnego z nauką.
Gdyby była nauka religii – np. poprzez porównanie doświadczeń Jonasza z przygodami bohaterów mitologii greckiej – to mogłoby być ciekawe.
Najgorsze jest to, że katecheza nie ma nic wspólnego z nauką, nie ma choćby cienia miejsca na podejście krytyczne, co jest podstawą nauki, a poprzez fakt, że odbywa się w szkole otrzymuje pozór edukacji.
Jak wspomieliśmy w artykule, żaden z nas nie jest specjalistą od systemów edukacyjnych. Jeżeli prawdą, jest teza, że “… dobrowolność tej edukacji zakłada konieczność jej wysokiej atrakcyjności.” to można przyjać, iż permanentny system edukacji osób dorosłych będzie tym powszechniejszy i tym skuteczniejszy, im będzie sie nam wszystkim mniej kojarzył ze szkołą. Wynika to właśnie z rozpowszechnionego przekonania, że edukacja jest etapem w życiu dziecięco-młodzieżowym do którego w dalszej części życia nie ma powrotu. Przeciętny człowiek dorosły czułby sie wręcz obrażony a co najmniej zdziwiony koniecznością sformalizowanej edukacji. Tymczasem te same treści podane w formie ciekawych filmów oświatowych, filmów fabularnych, progamów telewizyjnych, internetowych, komisków, memów, plakatów, grafik, artykułów prasowych, reportaży, itp. mogą osiągać takie same cele bez wrażenia, że człowieka cofnięto – w jego mniemaniu – do szkoły. Tu mogłaby się sprawdzić stara, konfucjańska maksyma: “Kochaj to co robisz, a nie będziesz musiał pracować”.
*
Świat współczesny zmienia sie tak szybkim tempie, że powstanie i rozwój takiego permanentnego systemu edukacyjnego staje się koniecznościa, aby ludzie mogli w sposób racjonalny asymilować wszystkie zmiany niezbedne w ich życiu codziennym. Z kolei władze państwowe, samorządowe oraz władze korporacji są odpowiedzialne za stworzenie takiego systemu w dobrze pojętym interesie publicznym. Posłużę się trywialnym przykładem. Niedawno zostałem zmuszony do wymiany pralki automatycznej. Jej obsługa jest na tyle odmienna od tego co znałem do tej pory (kilku poprzednich pralek), że gdybym uważnie nie przeczytał instrukcji obsługi mógłbnym popełnić poważne błędy, włącznie z uszkodzeniem samego urządzenia. A przecież nieprawidłowa obsługa różnych urządzeń może zagrażac bezpieczeńśtwu użytkownika i osób postronnych.