12.01.2021
Termin ten, autorstwa posła Suskiego, wykracza poza lokalne rewiry i ma uniwersalne zastosowanie, a ostatnio okazuje się przydatny dla wyjaśnienia przyczyn przerażającego szturmu na Kapitol. Kto tworzył rozjuszony tłum i jakie były jego motywy popychające go do demolowania pomieszczeń Kongresu i determinacji, aby przemocą unieważnić niekorzystne wyniki wyborów i, tym samym, sytuację polityczną w kraju?

W gorszącej napaści na amerykański parlament wzięli udział biali Amerykanie, głównie z Południa, ożywieni tradycją Konfederacji. To oni stali się gwardią Trumpa, który cynicznie wykorzystał tlące się w tym środowisku resentymenty i nostalgię za czasami ich dominacji rasowej oraz podrażnienie wywołane wyborem czarnoskórego polityka, Baracka Obamy na prezydenta USA. Ten wybór zachwiał poczuciem tożsamości licznej grupy mieszkańców Południa, którzy wraz z mieszkańcami środkowych stanów, zubożałych w rezultacie upadku tradycyjnych przemysłów, zasilili wielomilionową rzeszę zwolenników Trumpa, w którym ulokowali nadzieję na polepszenie pozycji materialnej, ale też wzmocnienie zachwianej tożsamości. Zewnętrznym znakiem uczestników rebelii były czerwone trumpowskie bejsbolówki na głowach, a ich uosobieniem osobnik przebranym za szamana. Szturm na Kapitol przyniósł odwrotny od zamierzonego skutek: zamiast zerwania obrad potwierdzenie (dzięki postawie wiceprezydenta Pence’a, który nie uległ naciskom urzędującego prezydenta) wyboru demokratycznego kandydata Bidena i kompromitację Trumpa podżegającego swych zwolenników do użycia przemocy.
Wyszło więc podobnie, jak u nas z aferą szczepionkową po zaszczepieniu grupy znanych osób poza kolejnością w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym: zamiast pognębienia elit zadziałał, na co zwróciła uwagę prof. Środa, mechanizm zachęty dla sceptyków, ponieważ afera ukazała szczepionki nie tylko jako bezpieczne, ale też bardzo pożądane, a, jak na razie, deficytowe dobro.
Wróćmy jednak do głównego wątku, bowiem genetyczni patrioci posła Suskiego, mimo dopasowania konceptu do zastępów trumpistów, byli wydumani na polskie potrzeby. Sprawa jest niebagatelna, ponieważ zdaniem wielu ekspertów zajmujących się problematyką polityczną, to nie sprawy gospodarcze, lecz właśnie tożsamościowe decydują obecnie o rezultatach wyborów. Nie może zatem dziwić, że właśnie motyw tożsamościowy w strategii rządzącej w Polsce prawicy jest najważniejszy, z genetycznym patriotą w głównej roli. Ma on nie tylko mobilizującą funkcję, ale też znakomicie służy wyznaczeniu linii podziału, niezbędnego elementu strategii rządzącego obozu, na prawdziwych patriotów i tych, którzy nie spełniają restryktywnych kryteriów, spełzając do kategorii nie-patriotów, a nawet zdrajców. Co zatem powinno charakteryzować wzorcowego genetycznego patriotę?
Na pewno katolicyzm, ale tradycyjny, broń Boże skażony progresywnym odchyleniem. Wskazówki dostarcza niedawna decyzja abpa Jędraszewskiego o eksmisji redakcji Tygodnika Powszechnego z lokalu należącego do krakowskiej kurii.
Swojskość, której towarzyszy niechęć do obcych: Niemców, Ukraińców, Żydów itd. W razie kłopotów partyjna propaganda ożywi nastroje antyniemieckie, antyukraińskie i, ewentualnie, antysemickie. Niezbędna jest też niechęć wobec uchodźców i migrantów: pozwalać, co napiętnuje papież Franciszek, by tonęli w morzu i odwracać oczy od ich dramatu.
Przekonanie, że Polak wszystko sobie zawdzięcza, przyjmuje ze zrozumieniem antyunijną retorykę, ponieważ wie, że Unia powinna zasilać nasze finanse, ale wara jej od naszych zasad i wartości.
Niewinność ukształtowana przez narrację historyczną skupioną na wiktoriach i doznanych krzywdach, pomniejszającą klęski i własne winy. Rzeczowe oceny zaliczane są do kategorii zdrady.
Odpowiednie pochodzenie i nieposzlakowana przeszłość. Błędy czy domniemane słabości wykluczają nawet najbardziej zasłużonych z kręgu patriotów, o czy świadczą nagonki na Lecha Wałęsę, a ostatnio Mirosława Chojeckiego.
W zespole cech genetycznego patrioty jest też jednoznaczność podziału na mężczyzn i kobiety bez żadnych pośrednich bytów, które stanowią wybryk natury i odchylenie od naturalnego porządku.
Dla obrony świata genetycznych patriotów, depozytariuszy jedynie słusznej prawdy, dopuszczalne są wszystkie środki, w tym posługiwanie się kłamstwem o rzekomo sfałszowanych przegranych wyborach, dzielenie społeczeństwa na patriotów i obcych (zdrajców) i organizowanie przemocy.
Oby gorszące wydarzenia w Waszyngtonie stały się sygnałem ostrzegawczym przed podobnymi scenariuszami w naszej części Europy i wzbudziły refleksję, do czego prowadzi kultywowanie genetycznego patriotyzmu przez populistycznych manipulantów.

Eugeniusz Noworyta
Dyplomata, b. stały przedstawiciel Polski w ONZ, b. ambasador w krajach Ameryki Płd.
Więcej: Wikipedia

Zgadzam się oczywiście z Autorem jednak mam wrażenie, że nadszedł czas by nie podejmować idiotycznych wrzutek Suskich et consortes. Niestety te idiotyzmy określają zarówno w Polsce jak i w USA kształt debaty publicznej. Dlaczego nadszedł czas by samemu poddawać tematy pod rozwagę Czytelników. To propozycja jezuity Thomasa Reese’a, o której właśnie napisałem do SO, co powinno się niebawem ukazać. A kysz, a kysz, to ludowe zaklęcie powinno zadziałać. Idioci powinni szczeznąć raz na zawsze z przestrzeni publicznej, a przynajmniej z SO.
Ludzie na ogół reagują na to, co się wokół nich dzieje. Szturm na Kapitol otworzył oczy wielu nie tylko dzięki drastycznym obrazom z rebelii, ale też reakcji mediów i polityków ( również tych, przyzwoitych z rządzącego obozu ). Generalnie ma Pan rację, że w debacie publicznej dominuje doraźność i ostrzeliwanie się zwartych ( ew. rozproszonych) wrogich szwadronów. Zaczyna Pan swój, jak zwykle, b.ciekawy tekst od przytoczenia postulatu Thomasa Reese’a, aby wraz z przejęciem władzy przez Joe Bidena przestać rozmawiać, pisać i zajmować się Trumpem. Otóż to: „wraz z przejęciem władzy”. To jeszcze długa droga przed nami, a do tego czasu wydaje mi się konieczne reagowanie na propagandowe i kłamliwe zagrywki wychodzące z kręgu Kaczyńskiego i jego akolitów, tak, jak to było w przypadku „genetycznego patrioty” użytego dla zgnojenia pamięci M.Chojeckiego. Przy tym wszystkim, warto mieć na uwadze, aby tworzona przez nas pozytywna narracja nie poszybowała w stratosferę, odległą od ziemskiej ( przyziemnej ) rzeczywistości, którą karmi się naród, dokonujący ( nie zawsze ) optymalnych wyborów. Jestem więc za koegzystencją reagowania na bieżące dokuczliwości z projekcją pożądanej przyszłości. A poza tym, nie bardzo wierzę, że przegrany Trump zniknie z debaty publicznej w USA ( obym się mylił ).
Pełna zgoda wycofuje się z postulatu zero miejsca dla idiotów
Idioci są niestety niezniszczalni.